"Ta branża jest bardzo niesprawiedliwa" — rozmawiamy z Nataszą Parzymies, twórczynią serialu "Kontrola"
Nikodem Pankowiak
4 czerwca 2022, 14:02
"Kontrola" (Fot. Michał Stańczyk/TVN)
Natasza Parzymies, twórczyni serialu "Kontrola", opowiada m.in. o różnicach między pracą nad pierwszym sezonem a kolejnymi i problemach, z jakimi muszą się mierzyć młodzi twórcy.
Natasza Parzymies, twórczyni serialu "Kontrola", opowiada m.in. o różnicach między pracą nad pierwszym sezonem a kolejnymi i problemach, z jakimi muszą się mierzyć młodzi twórcy.
Finałowe odcinki serialu "Kontrola" zadebiutowały kilka dni temu na Player.pl, a my z tej okazji mogliśmy porozmawiać z twórczynią produkcji. Natasza Parzymies zdradza nieco kulisów z pracy nad serialem oraz opowiada, czym 4. sezon "Kontroli" różni się od poprzednich.
Kontrola sezon 4 — Natasza Parzymies o serialu
Muszę zapytać o to na początku – to Player odezwał się do Ciebie, abyś zrobiła kolejne sezony dla tej platformy, czy to Ty odezwałaś się do Playera?
Player był pierwszą platformą, która odezwała się do mnie po tym, jak o "Kontroli" zrobiło się głośno, ale chwilę trwało, zanim zastanowiliśmy się, jak to powinno wyglądać. Oczywiście odzywali się też inni, ale miałam wrażenie, że od początku to właśnie Player wiedział dokładnie, czym jest "Kontrola". Jego przedstawiciele mówili mi, że mają świadomość, jaki ten serial jest ważny i nie chcieli w żaden sposób zmieniać go na coś, czym nie jest. No więc tak to wyszło, że oni się odezwali, a ja przyszłam do nich już z producentką wykonawczą Natalią Grzegorzek i streszczeniami kolejnych sezonów, które funkcjonują już jako Player Original.
Czyli dostałaś wolną rękę? Nie było wtrącania się w proces twórczy i fabułę?
Wtrącania się nie było praktycznie w ogóle. Oczywiście na etapie scenariusza dużo dyskutowałyśmy z producentkami Natalią Grzegorzek i Martą Pasławską, potem była jeszcze Kasią Śliwińską-Kłosowicz, która odpowiada w Playerze za wszystkie seriale. I to była superwspółpraca, one były bardzo poruszone tymi tekstami. Oczywiście dostałam też parę uwag cennych uwag, np. aby w 3. sezonie pokazać więcej bohatera, który umiera w czwartym, aby ta strata miała większe znaczenie i była bardziej odczuwalna dla widzów.
Dużym szokiem był dla Ciebie przeskok między pracą nad pierwszym sezonem a pozostałymi trzema? Wraz z przejęciem serialu przez Playera musiało się pewnie wiele zmienić.
Pierwszy sezon powstawał tak, że nigdy nie wiedziałam, kiedy ta przygoda może się skończyć, każdy odcinek mógł być ostatnim, gdybyśmy np. nie zebrali pieniędzy na kolejne dni zdjęciowe. Tak więc to jest ta największa różnica. Te nowe sezony to także mój debiut, jeśli chodzi o pracę z producentem czy pracę na takim dużym planie. Na szczęście bardzo duża część ekipy z pierwszego sezonu została z nami, a doszły osoby, które wzbogaciły cały projekt. Bardzo zaufano nam podczas pracy nad tymi sezonami i nie miałam poczucia, że jestem sprawdzana na każdym kroku, tylko że wszyscy – Player i TVN – są za nami.
Zaczęłaś od pracy z odcinka na odcinek w studenckich warunkach, a skończyłaś na współpracy z takimi znanymi nazwiskami jak Dorota Stalińska, Cezary Żak czy Magda Boczarska. Trudno było namówić takie osoby do współpracy z bądź co bądź młodziutką twórczynią, która dopiero stawia pierwsze kroki w branży?
Zaproszenie znanych aktorów do projektu było bardzo ciekawym przeżyciem – oni wszyscy wystąpili w nim z zajawki, bo gdzieś już słyszeli albo widzieli "Kontrolę" i po prostu chcieli dołożyć swoją cegiełkę w tak zwanej "sprawie", albo po prostu zobaczyć, jak to jest pracować z młodymi ludźmi. Dorota Stalińska i Cezary Żak dali czadu – mam wrażenie, że wszyscy ci doświadczeni aktorzy poczuli wagę tego, co robią. Dorota i Cezary mają też role ważne społecznie, bo reprezentują starsze pokolenie, które uczy się akceptować to młodsze. Pracę z nimi wspominam bardzo dobrze, oboje na planie dodawali wiele od siebie, np. tego momentu, w którym ojciec mówi do Majki, że ją kocha, nie było początkowo w scenariuszu. Czuję się słuchana i szanowana przez wszystkich, z którymi pracuję, choć oczywiście współpraca ze starszymi aktorami była dla mnie nieco przerażająca (śmiech).
Kontrola sezon 4 — jak powstawał serial?
W 4. sezonie w napisach końcowych obok Ciebie jako współscenarzystka pojawia się Alicja Sokół. Co wniosła ona do tego sezonu, czego nie było w "Kontroli" wcześniej?
Poczułam, że ten 4. sezon musi być trochę inny od poprzednich. Świetnie mieć nową energię, poruszać trudniejsze tematy i pokazać, że dziewczyny są starsze. Pomyślałam, że to będzie idealny moment, aby zaprosić do projektu Alicję, z którą stworzyłyśmy już kilka rzeczy i która wtedy była tuż przed wygraniem festiwalu w Gdyni. Alicja wniosła bardzo dużo od siebie, a dla mnie to też było nowe doświadczenie. Przez to, że już razem pracowałyśmy, a przede wszystkim przyjaźnimy się, było naprawdę super. Wiedziałam, jak 4. sezon ma się zacząć i jak ma się skończyć oraz że bohaterkom ma w nim towarzyszyć żałoba, ale to tyle. Ostatecznie napisałyśmy pierwsze wersje tego sezonu w tydzień i to był jakiś absolutny rekord. Przy nim było także chyba najmniej poprawek ze strony naszych producentek, miałam poczucie, że świetnie to zadziałało.
A skąd Twoim zdaniem wziął się taki fenomen "Kontroli"? Bo tak chyba można określić Waszą produkcję, a już zwłaszcza jej pierwszy sezon, który żył swoim życiem w sieci.
Dociera do mnie, jakie mamy szczęście, gdy na przykład jadę na warsztaty do innych szkół filmowych i rozmawiam z ludźmi w moim wieku, którzy pytają mnie, jak się przebić z własnym scenariuszem. Ja wtedy odpowiadam, że nie przebijałam się z tekstem, tylko zrobiłam rzecz, którą mogłam pokazać, że już coś umiem. Mam wrażenie, że udało nam się zrobić coś po swojemu, tak jak czuliśmy. Myślę też, że ta miłość Natalii i Majki zadziałała, bo jest nienachalna — z jednej strony to jest dramat, z drugiej strony jest cały czas przebijany takimi smaczkami. Uważam, że wszystko złożyło się tutaj na ładną całość, która jest komercyjna, ale dotyka prawdziwych emocji.
Zapewne po zakończeniu prac nad serialem pojawiło się u Ciebie dużo refleksji, wspomnień. Jakie masz ulubiony momenty z serialu i pracy na planie?
Są takie momenty, że oglądam "Kontrolę" i po prostu czuję, że coś, co napisałam działa. Bardzo fajnym doświadczeniem była praca z dzieckiem, bo na to w ogóle nie da się przygotować. Nie wiesz, co to dziecko zagra, ale jednocześnie dziewczyny trochę się poznały. Ewelina wiedziała, jak ją podejść, żeby mała zrobiła to, co chcemy. Ostatni dzień zdjęciowy był niesamowicie emocjonujący. Tych dni zdjęciowych mieliśmy w sumie 36, bardzo się zżyliśmy i pamiętam, że gdy Dorota Stalińska przemawiała na weselu w finale 4. sezonu, to wszyscy płakali.
Najlepszą sceną dla mnie była chyba Ewelina Pankowska ścinająca włosy. To był bardzo wyczekany moment – ona chciała ścinać włosy między pierwszym a drugim sezonem. Poprosiłam ją, żeby mi zaufała, że te kolejne sezony się wydarzą, że zaraz dostaniemy zielone światło i nawet się umówiłyśmy, że jeśli do konkretnego momentu tego światła nie będzie, to je zetnie. I nagle przyszła informacja, że wchodzimy na plan. To taka scena, że nie wiesz, czy to życie czy film, bo te włosy były znakiem rozpoznawczym Eweliny całe życie, a nagle postanowiła je ściąć i zrobiła to z nami.
A czy są jakieś takie wątki historie które teraz z perspektywy czasu chciałabyś bardziej eksplorować albo zrobiłabyś to w kolejnych sezonach, gdyby takie powstały?
Na pewno chciałabym zobaczyć, jak wygląda codzienność dziewczyn, gdy one są razem, bo to jest coś, czego w "Kontroli" za bardzo nie widać. Szukanie piękna w codzienności życia i w takim dłuższym, trochę mniej emocjonującym związku — to byłoby z pewnością coś ciekawego.
Kontrola — Natasza Parzymies o młodych twórcach
Sukces "Kontroli" mógł sprawić, że staniesz się punktem odniesienia dla innych studentów, którzy też by chcieli coś osiągnąć, a jednak z różnych powodów im się nie udało.
U nas w szkole jest "Kontrola", jest nominowana do Oscara "Sukienka" i faktycznie czuję, że jesteśmy takim wzorem stawianym przez wykładowców. I to jest z jednej strony bardzo fajne, gdy studenci podchodzą na korytarzu, aby porozmawiać, ale też czuję się trochę bezsilna, bo nie jestem w stanie dać takiego przepisu na sukces. Zawsze mówię jednak, że powinni wierzyć w siebie, bo najlepiej wiedzą, jak opowiedzieć własną historię. Przy okazji muszę dodać, że uczelnia bardzo nas wspierała przy produkcji "Kontroli" i mam poczucie, że są bardzo dumni z tego, co udało się nam z nią osiągnąć.
Myślę, że przetarłaś szlaki na przyszłość młodszym twórcom.
Mam nadzieję, bo naprawdę mamy wielu zdolnych młodych twórców. Jak oglądam ich produkcje – teraz np. będę w jury na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie – mam poczucie, że ci wszyscy ludzie są bardzo świadomi i zdolni, a niejeden film jest jeszcze bardziej dla mnie poruszający niż "Kontrola". Ta branża jest jednak bardzo niesprawiedliwa, co jest strasznie smutne. Mam nadzieję, że są osoby, które się nie poddadzą np. dlatego, że nie zostały aż tak szybko zauważone. To inspirujące, że one coraz częściej wychodzą do internetu, tak jak to zrobiliśmy z "Kontrolą", i publikują swoje etiudy np. na YouTubie, który przestaje być dla nich jakimś gorszym medium.
A jak dużo dowiedziałaś się o Nataszy – osobie i Nataszy – twórczyni podczas pracy nad "Kontrolą"?
Już wykładowcy w szkole zapytali mnie, co dała mi "Kontrola". Podczas pracy nad nią czułam, że piszę w zgodzie ze sobą i chcę to opowiedzieć dokładnie w taki sposób. Dała mi takie poczucie, że nie muszę się starać dla kogoś i pisać tak, jak ktoś oczekuje tego ode mnie. Piszę tak, jak czuję i to się sprawdza. Myślę, że jest w tym coś strasznie fajnego. Największym wrogiem, gdy się pisze albo reżyseruje, jest myślenie o tym, jak odbiorą to widzowie. Trzeba zaufać sobie i innym osobom, z którymi się pracuje.