"Billy the Kid", czyli mały chłopiec na Dzikim Zachodzie — recenzja serialu Michaela Hirsta, twórcy "Wikingów"
Agata Jarzębowska
12 czerwca 2022, 13:02
"Billy the Kid" (Fot. Epix)
"Billy the Kid" to serial o legendarnym rewolwerowcu i jednym z najsłynniejszych przestępców Dzikiego Zachodu. Czy warto oglądać western stworzony przez showrunnera "Wikingów"?
"Billy the Kid" to serial o legendarnym rewolwerowcu i jednym z najsłynniejszych przestępców Dzikiego Zachodu. Czy warto oglądać western stworzony przez showrunnera "Wikingów"?
"Billy the Kid" to ośmioodcinkowy serial telewizji Epix (polska premiera dziś na platformie Viaplay), opowiadający o legendarnym rewolwerowcu i jednym z najsłynniejszych przestępców Dzikiego Zachodu. Warto jednak na wstępie zaznaczyć, że trudno powiedzieć, jak bardzo trzyma się on faktów. Trudno z prostego powodu: popularność Billy'ego/Williama Bonneya/Williama Antrima była tak duża już za jego życia, że ilość powstałych opowieści zaciemnia skutecznie obraz. Rewolwerowiec potrafił być widywany w kilkudziesięciu miejscach naraz. W serialu znajdziemy jednak te wydarzenia, które najczęściej mu się przypisuje, co z pewnością zadowoli fanów westernów i tej historycznej postaci.
Billy the Kid to western o przestępcy z przypadku
Serial zaczyna swoją opowieść, przeplatając jedną ze scen z życia nastoletniego Billy'ego (Tom Blyth, "Pozłacany wiek") — swoją karierę przestępczą zaczął on w wieku 16 lat — z jego dzieciństwem. I już na dzień dobry robi to doskonałe wrażenie, ponieważ dzięki przemyślanemu montażowi w zasadzie krótka scena z jego późniejszego życia zostaje przeciągnięta na cały odcinek — pojawia się w znaczących momentach jego dzieciństwa i podróży na Dziki Zachód. Co ładnie podkreśla ważne momenty, które w pewien sposób ukształtowały chłopaka.
Jednak wstęp to nie tylko opowieść o około dziesięcioletnim Billym. To także opowieść o tym, czym wtedy — Billy urodził się w 1859 roku — był Dziki Zachód. Ta kraina przez pewien czas również staje się pełnoprawną bohaterką serialu. Rodzina Billy'ego, irlandzcy imigranci, decyduje się wyjechać z Nowego Jorku, skuszona obietnicami ogromnych możliwości, jakie tylko czekają na Dzikim Zachodzie.
I to poniekąd prawda. Bo na Dzikim Zachodzie nie ma nic, nieliczne miasteczka składają się z kilkunastu budynków, inne miejsca dopiero powstają i na miejscach przyszłych domów stoją namioty. Problemem jednak jest to co zawsze. Pieniądze. Ci, którzy byli wystarczająco sprytni lub od razu je mieli, żyją tutaj jak królowie. Inni z powrotem lądują na dnie drabiny społecznej. Nic więc dziwnego, że przestępczość na Dzikim Zachodzie, osławieni szeryfowie, jeszcze sławniejsi przestępcy i kowboje mają się tam doskonale.
"Billy the Kid" traktuje widza poważnie, nie ucieka się do dużej i nachalnej ekspozycji, bohaterowie nie muszą podkreślać na każdym kroku, dlaczego tak jest. Twórca serialu Michael Hirst ("Wikingowie") doskonale wie, że jego widownia zrozumie to wszystko z samych obrazów i wydarzeń.
Billy the Kid — Tom Blyth jako młody rewolwerowiec
Co ciekawe, choć serial mocno podkręcił umiejętności strzeleckie Billy'ego (podobno wcale nie był tak wybitnym strzelcem, ale z drugiej strony, kto by chciał serial o średnim rewolwerowcu), równocześnie nadał mu bardzo dużo ludzkiej i wrażliwej twarzy. Billy z jest więc na początku dość naiwnym młodym człowiekiem, który musiał zmierzyć się z wieloma tragediami rodzinnymi. Ale ma w sobie wystarczająco dużo sprytu, by być w stanie wykaraskać się z kłopotów, w które się wpakowuje. To, że nie jest od razu genialnym przestępcą, ciągle ma wątpliwości i jego legenda w pewnym momencie wyprzedza to, kim naprawdę jest, nadaje serialowi ciekawego tonu.
Bo Billy nie tyle zasługuje na to, by stać się legendą, co w pewnym momencie uczy się wykorzystywać nieoczekiwaną sławę na swoją korzyść, uczy się przybierać odpowiednią maskę. Jednak nadal ma wewnętrzny kodeks moralny, który można by podsumować krótko: jest przestępcą "szlachetnym". Są pewne granice, których nie przekracza, jeżeli naprawdę nie musi. Tworzy to w pewien sposób postać tragiczną, wiecznie rozdartą moralnie.
Tom Blyth sprawnie nadał rewolwerowcowi odpowiedniej wrażliwości, nietrudno byłoby go przecież zagrać na wiecznie zaciętej nucie wielkiego macho. A jego bohatera otaczają nie mniej fascynujące postacie, od dziennikarza Asha Upsona (Ryan Kennedy, "For All Mankind"), przez dobrego przyjaciela Billy'ego Jessego Evansa (Daniel Webber, "The Punisher"), który ma zdecydowanie mniej skrupułów, po Lawrence'a G. Murphy'ego (Vincent Walsh, "Upadek"), który pieniędzmi potrafi wykupić wszystko, czego potrzebuje.
Billy the Kid — czy warto obejrzeć serial?
"Billy the Kid" z jednej strony powraca do doskonale znanego gatunku westernów, mamy tu więc ucieczki z więzienia, z których Billy zasłynął, strzelaniny i kradzieże w miejscu, gdzie tylko w teorii obowiązuje jakieś prawo. Z drugiej strony, serial nie epatuje przemocą dla samej przemocy. I bardzo dobrze, bo dzięki temu finałowy odcinek wybrzmiewa dużo bardziej i mocniej, a podejmowane w nim decyzje mają ogromną wagę.
Co ciekawe, ten sezon wcale nie opowiedział całej historii Billy'ego. Nie porusza w ogóle tematu wojny w hrabstwie Lincoln, w której Billy brał udział. Oznacza to, że jeżeli serial zostanie przedłużony, czeka nas dużo więcej emocjonujących momentów. Równocześnie, ponieważ ten sezon opowiada o dorastającym chłopaku, który nie wie, kim do końca jest, ostatnia scena, w której widzimy go już jako tego Billy'ego Kida, jest satysfakcjonująca i spokojnie może służyć jako zamknięcie historii.