"Jak poznałam twojego ojca" ma problem z tożsamością – recenzja spin-offu "Jak poznałem waszą matkę"
Nikodem Pankowiak
14 czerwca 2022, 13:12
"Jak poznałam twojego ojca" (Fot. Hulu)
Fani "Jak poznałem waszą matkę" wreszcie mogą zobaczyć jego następcę, "Jak poznałam twojego ojca". Premiera serialu rodzi jednak pytanie, czy do wszystkich pomysłów warto wracać.
Fani "Jak poznałem waszą matkę" wreszcie mogą zobaczyć jego następcę, "Jak poznałam twojego ojca". Premiera serialu rodzi jednak pytanie, czy do wszystkich pomysłów warto wracać.
"Jak poznałam twojego ojca" pierwotnie na ekranach miało pojawić się już kilka lat temu, z Gretą Gerwing w roli głównej. Tamten projekt nie doszedł jednak do skutku, a fani jej filmowej twórczości mogli odetchnąć z ulgą. Jednak co się odwlecze… Gerwing kilka lat później została zastąpiona przez Hilary Duff ("Younger"), zmieniły się osoby stojące za sterami projektu i karawana ruszyła dalej. Serial Hulu, który w USA zadebiutował wcześniej w tym roku, a w Polsce jest wreszcie dostępny dzięki Disney+, przedstawia z grubsza podobną historię, ale w nieco nowocześniejszym wydaniu. To jednak trochę za mało, by przekonać do siebie widzów.
Jak poznałam twojego ojca — o czym jest serial?
Sophie (Duff) to niepoprawna romantyczka, która mimo dziesiątek nieudanych tinderowych randek wciąż wierzy, że wreszcie uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość. Ta pojawia się na horyzoncie już w pierwszym odcinku w postaci Iana (Daniel Augustin, "Cake"), który jednak znika równie szybko, jak się pojawił, wyjeżdżając na koniec świata. To jednak nic straconego, bo oprócz niego Sophie poznaje także Jessego (Chris Lowell, "GLOW"), kierowcę Ubera, który ma na koncie bardzo bolesne rozstanie. Jesse i Sophie szybko zostają przyjaciółmi, ale twórcy od początku sugerują, że między tą dwójką może wydarzyć się coś więcej.
Grupę bohaterów serialu uzupełniają Valentina (Francia Raisa, "Grown-ish") – współlokatorka Sophie, której główną cechą jest impulsywność, Sid (Suraj Sharma, "Homeland") – współlokator Jessego i właściciel baru, gdzie bohaterowie przesiadują sporą część wolnego czasu, Charlie (Tom Ainsley, "Serpent") – odcięty od rodzinnych funduszy i zakochany w Valentinie młody brytyjski arystokrata, a także Ellen (Tien Tran, "Siły Kosmiczne") – przybrana siostra Jessego, która do Nowego Jorku przeprowadziła się w poszukiwaniu miłości po rozwodzie z żoną. Bardzo zróżnicowane towarzystwo, ale twórcy serialu — Isaac Aptaker i Elizabeth Berger ("This Is Us") – zwykle nie mają na swoich bohaterów większego pomysłu.
I to właśnie jeden z powodów, przez które "Jak poznałam twojego ojca" jest niestety jedynie dopasowaną do 2022 roku kopią "Jak poznałem waszą matkę". Od finału hitu CBS minęło już osiem lat, przez ten czas świat zmienił się mocno i te zmiany są widoczne w serialu z Hillary Duff. Problem w tym, że formuła serialu zdaje się już coraz mniej przystawać do współczesnego widza. Wygląda to trochę tak, jakby twórcy nie potrafili wybrać, czy chcą iść ze swoją produkcją do przodu, czy jednak pozostać w świecie nostalgii.
Jak poznałam twojego ojca to kopia poprzednika
Ten rozkrok, w którym stoi "Jak poznałam twojego ojca", oczywiście nie przynosi niczego dobrego. Śmiech z puszki bardzo gryzie mi się z opowieścią o 30-latkach, którzy miłości szukają na Tinderze, nie zamawiają taksówki, bo wolą Ubera, a w życiu mają jeden wielki bałagan. Dziedzictwo "Jak poznałem waszą matkę" z jednej strony jest dla produkcji Hulu błogosławieństwem, a z drugiej łatwo odnieść wrażenie, że powstrzymuje ją przed rozwojem w coś więcej niż kolejny sitcom. Bo, mimo nie najlepszego startu w początkowych odcinkach, ten serial ma w sobie spory potencjał, który co jakiś czas nieśmiało ujawnia, ale zbyt często twórcy stawiają na granie melodii, które już znamy, przy okazji fałszując.
Nie ma większego uzasadnienia, by dwóch bohaterów serialu mieszkało akurat w mieszkaniu Teda i Marshalla. Gościnne występy bohaterów z "Jak poznałem waszą matkę" również trudno ocenić jednoznacznie. Z jednej strony miło zobaczyć jedną z najważniejszych postaci z tej produkcji ponownie na ekranie. Z drugiej – czy ten występ naprawdę był fabularnie uzasadniony? Czy nie można byłoby się obejść bez niego? Oczywiście, że można by było, ale twórcy postawili tutaj na fan service – jakby "Jak poznałam waszego ojca" było skierowane wyłącznie do dawnych widzów "HIMYM", nie próbowało szukać własnego głosu i tym samym nowych odbiorców.
Nostalgia wylewa się z ekranu trochę zbyt często, a wszystko zaczyna się już w czołówce. W napisach zaraz po niej otrzymujemy informację, że serial został zainspirowany "Jak poznałem waszą matkę", ale mam wrażenie, że w całej tej inspiracji twórcy zrobili o krok za dużo. Wyciągnięto parę lekcji z błędów poprzedników – świadomość, że poznaliśmy już tytułowego ojca, jest lepsza od ciągłego wypatrywania, kiedy pojawi się na horyzoncie – ale wciąż wiele można byłoby poprawić. Sceny z grającą starszą wersję głównej bohaterki Kim Cattrall wieją sztucznością i zupełnie nie pasują do reszty serialu, jedynie wybijając widza z rytmu. Narracja z offu byłaby absolutnie wystarczająca, choć rozumiem pokusę, by koniecznie pokazać na ekranie aktorkę znaną z "Seksu w wielkim mieście".
Jak poznałam twojego ojca — czy warto oglądać?
Odejdźmy już jednak od tego, czy "Jak poznałam twojego ojca" przesadnie inspiruje się swoim starszym bratem i skupmy się na tym, czy to po prostu dobry serial. Fani jednoznacznych opinii mogą się teraz rozczarować, bo nie przeczytają krótkiego "tak" lub "nie". To produkcja, która ma wiele wad, ale po obejrzeniu całego sezonu mogę stwierdzić, że drzemie w niej sporo potencjału, do którego uwolnienia potrzeba więcej odwagi ze strony twórców.
Przede wszystkim, serialowi bardzo dobrze robi postawienie na różnorodność w obsadzie. Oczywiście, znajdą się widzowie krzyczący o politycznej poprawności, ale przecież mówimy o serialu o młodych ludziach w Nowym Jorku w roku 2022. Każdy z bohaterów wydaje się szalenie jednowymiarowy w pierwszych dwóch odcinkach, ale z czasem wszyscy nabierają głębi. Całkiem obiecująco, z potencjałem na dalszą na eksplorację w przyszłości, wygląda wątek relacji Sophie i jej matki (Paget Brewster, "Community"), z czasem na poznaniu zyskuje także Ellen, która na początku wydaje się doczepiona na siłę do pozostałej części grupy. Nawet Charlie ma swoje momenty, dzięki którym za groteskowym brytyjskim akcentem możemy zobaczyć człowieka, jednak nadal pozostaje najbardziej irytującą z postaci.
Sympatię może budzić za to Sophie – nawet jeśli Hilary Duff nie jest wybitną aktorką, udaje jej się stworzyć postać, którą łatwo polubić. Choć stworzona trochę na wzór Teda z "Jak poznałem waszą matkę", w kilku aspektach zdecydowanie się od niego różni. To chyba najjaśniejsza gwiazda w całej obsadzie, jednak i ona nie jest w stanie przez większość czasu wznieść się ponad scenariuszową mizerię. Może gdyby twórcom nie zabrakło odwagi w eksplorowaniu niektórych wątków, aktorzy byliby w stanie pokazać więcej.
Aby jednak do tego doszło, scenarzyści musieliby zdecydować, że owszem, "Jak poznałam twojego ojca" to serial inspirowany "Jak poznałem waszą matkę", ale dalej będą szli już własną drogą. Póki co jedynie czasami zbaczają ze ścieżki utartej przez słynnego poprzednika, jednak większość czasu trzymają się jej sztywno, serwując nam sitcom rodem sprzed 15 lat. Problem w tym, że sami zdają się czuć niekomfortowo w formule, którą sami wybrali, przez co dostajemy produkcję nieśmieszną, gdzie wszystko zdaje się wymuszone. Miejmy nadzieję, że nowe, zamówione już odcinki będą mocniej stały na własnych nogach. Póki co rozczarowani mogą być wszyscy – zarówno fani "Jak poznałem waszą matkę", jak i nowi widzowie.