Top seriali Marvela na Disney+. Które szczególnie warto obejrzeć? W jakiej kolejności oglądać chronologicznie?
Mateusz Piesowicz
14 czerwca 2022, 16:29
"Loki" (Fot. Disney+/Marvel)
Wraz z platformą Disney+ do Polski zawitały nie tylko filmy, ale też seriale należące Marvel Cinematic Universe, w tym choćby "WandaVision", "Loki" czy "Ms. Marvel". Które z nich są najlepsze?
Wraz z platformą Disney+ do Polski zawitały nie tylko filmy, ale też seriale należące Marvel Cinematic Universe, w tym choćby "WandaVision", "Loki" czy "Ms. Marvel". Które z nich są najlepsze?
Wejście Disney+ do naszego kraju to prawdziwe święto dla fanów Marvela. Nie dość że otrzymują ogromną i stale się powiększającą bibliotekę filmów o superbohaterach, to dochodzą do tego seriale stanowiące integralną część MCU. Nie jest więc tak jak wcześniej w przypadku marvelowskich produkcji Netfliksa czy "Agentów T.A.R.C.Z.Y.", które nie były częścią uniwersum, a związki z filmami miały niewielkie lub żadne.
Tym razem wszystkie seriale należą do MCU, a ich fabuły są w większości przypadków bezpośrednio powiązane z filmowymi, stanowiąc kontynuację lub wprowadzenie do kolejnej historii. Oznacza to, że poza paroma wyjątkami trudno je oglądać w oderwaniu od filmów i vice versa. Jedne wydarzenia wpływają na inne, więc żeby mieć pełen obraz, trzeba po prostu obejrzeć wszystko. Pytanie tylko w jakiej kolejności?
Kolejność oglądania seriali Marvela na Disney+
Tutaj zaczynają się schody, bo o ile w przypadku filmów ustalenie właściwej kolejności jest stosunkowo proste, seriale wprowadzają trochę zamieszania, spotęgowanego jeszcze koncepcją multiwersum. Spróbujmy to uporządkować, układając tytuły chronologicznie według oryginalnych dat premier i umieszczając je we właściwym miejscu wśród pozostałych produkcji.
Pamiętajcie, że akcja niektórych filmów rozgrywa się w przeszłości lub na dłuższym wymiarze czasu, więc lista ułożona według wydarzeń byłaby ona nieco inna. Uwaga: wszystkie seriale należą do tzw. czwartej fazy MCU, czyli najlepiej oglądać je po filmie "Spider-Man: Daleko od domu".
- "WandaVision" – rozgrywa się niedługo po wydarzeniach z "Avengers: Koniec gry", jest także wprowadzeniem do filmu "Doktor Strange w multiwersum obłędu".
- "Falcon i Zimowy żołnierz" – rozgrywa się ok. pół roku po "Avengers: Koniec gry".
- Loki – akcja przenosi się między różnymi liniami czasu, wychodząc od pierwszych "Avengersów", ale mając bezpośrednie związki z wydarzeniami "Avengers: Koniec gry".
- "Czarna Wdowa" (film)
- "A gdyby…?" – rozgrywa się w kilku alternatywnych rzeczywistościach, które nie są dokładnie osadzone w czasie, ale najlepiej oglądać po "Avengers: Koniec gry" a przed "Doktorem Strange'em w multiwersum obłędu".
- "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" (film)
- "Eternals" (film)
- "Hawkeye" – rozgrywa się ok. roku po "Avengers: Koniec gry", w podobnym czasie co "Spider-Man: Bez drogi do domu".
- "Spider-Man: Bez drogi do domu" (film)
- "Moon Knight" – akcja nie jest dokładnie osadzona w czasie, ale rozgrywa się po filmie "Avengers: Koniec gry".
- "Doktor Strange w multiwersum obłędu" (film)
- "Ms. Marvel" – rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach "Avengers: Koniec gry" i jest wprowadzeniem do filmu "The Marvels".
Ranking seriali z uniwersum Marvela na Disney+
Skoro już mniej więcej wiemy, w jaki sposób zabrać się do oglądania nowych marvelowskich seriali, to pora się im nieco bliżej przyjrzeć. Choć wszystkie prezentują co najmniej solidny poziom, niektóre wypadają lepiej od innych – oto nasz top 7 seriali MCU na Disney+.
7. A gdyby…?
Animowana antologia przedstawiająca alternatywne wersje marvelowskiej rzeczywistości. Każdy odcinek to znana historia, ale z drobną zmianą, która wywraca wszystko do góry nogami , dzięki czemu "A gdyby…?" jest niczym wesołe miasteczko dla fanów Marvela – na każdym kroku czeka niespodzianka. Kapitan Carter zamiast Kapitana Ameryki? T'Challa jako kosmiczny najemnik Star-Lord? A może życzycie sobie apokalipsę zombie w świecie superbohaterów? Tutaj wszystko jest możliwe, niezwykle pomysłowe, ładnie animowane, pełne akcji i gwiazd udzielających głosy swoim postaciom. Szkoda tylko, że także nierówne i chwilami nieco nużące. Warto jednak znać, bo wbrew pozorom nie są to tylko oderwane od reszty błahe historyjki – niejaki Obserwator (Jeffrey Wright) może coś na ten temat powiedzieć.
6. Moon Knight
Oscar Isaac jako superbohater z problemami psychicznymi? Zapowiadało się świetnie i rzeczywiście, "Moon Knight" bywa świetny. Rzecz w tym, że są to tylko momenty w serialu, po którym spodziewaliśmy się więcej, a dostaliśmy niewiele ponad standardową historię wprowadzającą nową postać do MCU.
Z drugiej strony, nie jest to historia zła, zwłaszcza że bohater cierpi na dysocjacyjne zaburzenie tożsamości i siedzą w nim dwie osobowości – pracownik muzealny Steven i najemnik Marc. Nie trzeba dodawać, że panowie bardzo się różnią, więc współpraca byłaby trudna i bez egipskiego boga, który obdarza Marca/Stevena mocą. Ale że trzeba uratować świat (w roli czarnego charakteru Ethan Hawke), to do akcji wkracza Moon Knight. Szykujcie się na egipską przygodę, trochę psychologii i humoru. Ot, marvelowski standard.
5. Falcon i Zimowy żołnierz
Trochę marvelowski buddy movie, a trochę serial o niebagatelnym znaczeniu dla całego uniwersum, wprowadzający nowe postaci i nadający nowe role tym znanym. Przede wszystkim jednak "Falcon i Zimowy żołnierz", a właściwie Sam Wilson (Anthony Mackie) i Bucky Barnes (Sebastian Stan), to historia skupiająca się na problemach tytułowych bohaterów, z którymi ci zmagają się po odejściu Kapitana Ameryki na zasłużoną emeryturę.
Pozbawieni przyjaciela i symbolu w jednym, Bucky i Sam muszą zmierzyć się z jego dziedzictwem, ale też własną przeszłością i trudnymi do spełnienia oczekiwaniami. Brzmi poważnie i zwykle takie jest, ale spokojnie, chemia między Mackiem i Stanem wznosi całość poziom wyżej, przykrywając serialowe wady, jak niedopracowany drugi plan czy płytkie rozwiązania poruszanych problemów.
4. Hawkeye
Czy serial o najmniej ekscytującym z Avengersów mógł się udać? Jasne, wystarczyło tylko dodać Clintowi Bartonowi (Jeremy Renner) towarzystwo w osobie Kate Bishop (Hailee Steinfeld) i opakować wszystko świąteczną atmosferą, a fani MCU mogli się cieszyć miłym prezentem świątecznym.
Zapewniam jednak, że mimo bożonarodzeniowych okoliczności, "Hawkeye" nadaje się do oglądania o każdej porze roku, zawsze tak samo dobrze łącząc przeważnie luźną historię z sympatycznymi bohaterami. Duet łuczników zgrywa się raz-dwa, gdy zmęczony i niepogodzony z odejściem Natashy Barton marzy o spędzeniu świąt z rodziną, a pełna entuzjazmu Kate nie opuszcza go na krok, wplątując się w aferę zawierającą m.in. Piotra Adamczyka jako dresiarza. Humor, emocje, akcja – tyle wystarcza, żeby zapomnieć o słabszych stronach.
3. Ms. Marvel
Jeżeli obawiacie się, że MCU w młodszym wydaniu będzie typową teen dramą przybraną w supermoce, to uspokajam – ani "Ms. Marvel", ani jej dramy nie należą do zwyczajnych. W końcu serialowe nastolatki mają zwykle na głowie inne sprawy niż wymykanie się na konwent poświęcony Avengersom.
Tymczasem dla Kamali Khan (świetna debiutantka Iman Vellani), ogromnej fanki superbohaterów a zwłaszcza Kapitan Marvel, jest to najważniejsza rzecz na świecie. Ważniejsza od szkoły i planowania przyszłości, czego wymagają od niej rodzice oraz wychowanie w środowisku pakistańsko-amerykańskim. Tak, supermoce też w tej historii są, ale schodzą na drugi plan względem świetnie napisanej bohaterki, zgrabnie wplecionych w fabułę spraw społecznych, a nawet wyjątkowego stylu wizualnego. Jak dorastać, to w taki sposób.
2. Loki
"Loki" to serial, który was najpierw zaskoczy, a potem jeszcze raz, i znów, i po raz kolejny, i tak w sumie do samego końca. Ale czego innego spodziewać się po historii samego Boga Psot? Zagubiony gdzieś w czasie i rzeczywistości Loki (Tom Hiddleston) trafia tutaj w ręce organizacji zajmującej się pilnowaniem porządku i wyłapywaniem takich jak on "wariantów", które wydostały się poza swoją linię czasową.
Aby uniknąć wykasowania, musi pomóc naprawić czas i zapobiec znacznie większemu niebezpieczeństwu – a wszystko to przy okazji poznawania samego siebie oraz w towarzystwie m.in. Owena Wilsona i pewnego aligatora. Szaleństwo? Skądże, to dopiero początek. Dalej jest jeszcze więcej nietypowych atrakcji, milion pomysłów i nadspodziewanie dużo emocji, które razem tworzą serial, na jaki ten (anty)bohater zasłużył.
1. WandaVision
Numerem jeden jest zarazem pierwszy serial MCU na Disney+, co pokazuje, jak wysoko od początku wisiała poprzeczka, której póki co żaden tytuł nie zdołał strącić. A jeśli miałbym zgadywać, to jeszcze trochę się ten stan utrzyma, bo "WandaVision" jest produkcją wyjątkową nie tylko na marvelowskie standardy. Nie znajdziecie bowiem nigdzie indziej serialu, który do opowiedzenia swojej historii wybrał… inne seriale.
A dokładnie to telewizyjne klasyki z różnych epok, począwszy od czarno-białych sitcomów z lat 50., aż do współczesnych komedii. W tej zadziwiającej formie umieszczono natomiast Wandę Maximoff (Elizabeth Olsen) i Visiona (Paul Bettany) oraz w gruncie rzeczy prostą opowieść. Nie tyle o superbohaterach, co o ludziach i ich emocjach, które czasem okazują się trudniejsze do pokonania niż najsilniejsi przeciwnicy.