Kultowe seriale, które warto obejrzeć na Disney+. "Lost", "Chirurdzy", "Buffy: Postrach: wampirów" i co jeszcze?
Redakcja
19 czerwca 2022, 15:33
"Lost" (Fot. ABC)
Imponująca serialowa biblioteka Disney+ to nie tylko nowości, ale też kultowe tytuły, o których słyszał każdy, ale nie każdy widział. Podpowiadamy, czego nie można przegapić.
Imponująca serialowa biblioteka Disney+ to nie tylko nowości, ale też kultowe tytuły, o których słyszał każdy, ale nie każdy widział. Podpowiadamy, czego nie można przegapić.
Disney+ zawitał do nas z przytupem, już na dzień dobry prezentując ofertę zawierającą najgłośniejsze serialowe hity z uniwersum Marvela czy świata "Gwiezdnych wojen", a także wiele znakomitych nowości. Wśród tylu atrakcji umknąć może fakt, że na nich biblioteka serwisu się nie kończy. Znajdziecie w niej również serialowe klasyki, w tym tytuły, których dotąd w streamingu w Polsce nie było wcale lub szybko z niego znikały. Na nich właśnie się tu skupiamy, dlatego na liście nie ma m.in. też dostępnych na Disney+, ale wcześniej obecnych na Netfliksie "Jak poznałem waszą matkę", "Homeland" czy "Współczesnej rodziny". A co jest?
Simpsonowie
33 lata, ponad 700 odcinków i tytuł najdłużej emitowanego serialu w amerykańskiej telewizji w prime time mówią same za siebie. "Simpsonowie" to społeczny fenomen, który wreszcie mamy możliwość obejrzeć od początku do końca. Co ważne, włączyć można w dowolnym momencie, bo przygody Homera, Marge, Barta, Lisy i Maggie od lat działają w niezmiennej formule. Skutecznie parodiując amerykański styl życia i równie zabawnie, co celnie komentując kwestie społeczne, polityczne czy kulturowe, serial Matta Groeninga stanowi bardzo istotną i nadal żywą część popkultury. Choć najlepsze pozostają sezony z lat 90. i okolic, nowe wciąż bawią, sprawiając, że nawet krótka wizyta w Springfield to zawsze duża przyjemność. A jak wam się znudzi, możecie sięgnąć też po inne kreskówki FOX-a na Disney+, m.in. "Family Guya" czy "American Dad". [MP]
Z Archiwum X
Dziewięć starych sezonów i dwa nowe, łącznie 218 odcinków. "Z Archiwum X" to prawdziwy kolos, którego przez lata brakowało choćby na Netfliksie. Wielu z nas zna więc ten serial wyrywkowo, z czasów emisji w telewizji. Warto po latach do niego wrócić, bo nawet jeśli zestarzały się efekty specjalne, całość jest wciąż znakomita. Serial stworzony na początku lat 90. przez Chrisa Cartera łączy w sobie elementy procedurala kryminalnego, science fiction, horroru i różnego rodzaju fantastyki. Mulder (David Duchovny) i Scully (Gillian Anderson) badają co odcinek inną sprawę z gatunku nadprzyrodzonych i ganiają za UFO w głównym wątku spiskowym. "Z Archiwum X" to i bogata mitologia, i świetne "potwory tygodnia", i jeden z najlepszych duetów detektywów w historii telewizji. Zwłaszcza że odwrócono tutaj tradycyjne role i to kobieta jest tą sceptyczną i stąpającą po ziemi połową. [MW]
U nas w Filadelfii
Gdyby zapytać o kultowe sitcomy, "U nas w Filadelfii" raczej nie byłoby oczywistym typem. Oby dostępność w streamingu tę sytuację zmieniła, bo w końcu mowa o produkcji, która liczy piętnaście sezonów, a kolejne są już w drodze – takich liczb nie wykręca się bez przyczyny. Tych w przypadku serialu Roba McElhenneya jest mnóstwo, na czele z bohaterami, czyli grupą przyjaciół prowadzących (bez sukcesów) irlandzki pub w Filadelfii. Mac (McElhenney), Charlie (Charlie Day), Dennis (Glenn Howerton) i Dee (Kaitlin Olson) nie są sympatycznymi komediowymi postaciami, oprócz życiowych frustracji cechując się okropnymi charakterami, poglądami i pomysłami, które zawsze wpędzają ich w kłopoty. O dziwo, jednak się tę ekipę lubi, trochę im współczując, a nade wszystko wyśmiewając kolejne porażki. Schemat prosty, ale bezkompromisowe podejście działa cuda. [MP]
Chirurdzy
Medyczny tasiemiec Shondalandu właśnie zakończył 18. sezon i to jest pierwszy raz, kiedy możemy całość oglądać w Polsce w streamingu. A tak się składa, że "Chirurdzy", przy licznych wahaniach formy i zwrotach ku operze mydlanej, to i serial kultowy, i kawał historii telewizji. Kiedy "Chirurdzy" startowali w 2005 roku, wiele rzeczy, które w nich pokazywano, uchodziło za przełomowe i odważne. Począwszy od tego, że główną bohaterką serialu o lekarzach uczyniono młodą kobietę, Meredith (Ellen Pompeo), zaś obsada od początku była dość zróżnicowana jak na ówczesne standardy, a skończywszy na nieunikaniu trudnych tematów (jak aborcja) czy sposobie, w jaki pokazywano miłość i seks (np. seks bez zobowiązań pomiędzy Mer i Derekiem na samym początku serialu). Warto też zerknąć na początkowe sezony "Chirurgów", bo to właśnie wtedy serial miał najlepszą obsadę, z Patrickiem Dempseyem, Sandrą Oh, Katherine Heigl i Kate Walsh na czele. [MW]
Jess i chłopaki
Grupa sympatycznych postaci i ich codzienne perypetie – przepis na dobrą komedię brzmi banalnie, a jednak wychodzi nielicznym. "Jess i chłopaki" to jeden z tych seriali, w których udało się go świetnie zastosować, łącząc w udaną całość bohaterów, lekkość i masę uroku. Ten zawdzięczamy przede wszystkim tytułowej Jess (wspaniała Zooey Deschanel), pełnej życia ekscentrycznej nauczycielce, która szukając nowego lokum, trafia do mieszkania Nicka (Jake Johnson), Schmidta (Max Greenfield) i Winstona (Lamorne Morris). Początkowo nieufni, współlokatorzy szybko stają się nierozłączni, a chemia między nimi udziela się też widom. Dodajcie inteligentny, daleki od schematycznego i nieco abstrakcyjny humor, oraz wyjątkowo barwny styl, a otrzymacie serial, w którym można zakochać się od pierwszego wejrzenia odcinka. [MP]
Synowie Anarchii
"Synowie Anarchii" byli co prawda w polskim streamingu, ale Disney+ jest w ich przypadku miejscem "docelowym" — tutaj już zostaną. Serial autorstwa Kurta Suttera o gangu motocyklowym z Kalifornii to absolutnie niezwykły i bardzo wyrazisty miks akcji, brutalnej przemocy, amerykańskiego snu w mniej typowym wydaniu i szekspirowskich motywów, które powracały tak często, że serial zaczęto nazywać "Hamletem na harleyach". Warto obejrzeć wszystkie siedem "Synów Anarchii" — nawet jeśli z czasem serial staje się wyraźnie słabszy — dla mięsistej historii, skomplikowanych postaci i świetnej obsady, w której są Charlie Hunnam, Katey Sagal, Tommy Flanagan, Maggie Siff, Ron Perlman i Jimmy Smits. [MW]
M*A*S*H
Telewizyjny klasyk przez największe "K", jakie tylko można sobie wyobrazić, a jednocześnie serial z zupełnie innej epoki. Dość powiedzieć, że finał "M*A*S*H" miało oglądać w 1983 roku nawet 125 mln widzów. Z dzisiejszej perspektywy jest to nie do wyobrażenia, ale i tak stanowi tylko wisienkę na torcie sukcesu produkcji, która przez 11 lat emisji zapracowała sobie na miano komedii wybitnej. Osadzona w czasach wojny koreańskiej, ale obnosząca się z jawnie antywojennym przesłaniem do sytuacji w Wietnamie, opowiadała o losach pracowników szpitala polowego, na czele z chirurgiem, kapitanem Sokole Oko (Alan Alda). Oprócz absurdalnego humoru zawierając też dużą dawkę refleksji na często dalekie od komediowych tematy (wojenne spustoszenia w psychice, stan amerykańskiego społeczeństwa), "M*A*S*H" było serialem wyjątkowym – pół wieku później jest nim nadal. [MP]
Buffy: Postrach wampirów
Serial, od którego zaczął się szał na wampiry w młodzieżowym wydaniu. I choć było wielu następców, żaden z nich nie dał rady pobić tego niezwykłego, fenomenalnie napisanego miksu, jaki stanowiła "Buffy: Postrach wampirów", łącząca teen dramę z wątkami nadprzyrodzonymi w pełnej popkulturowych odniesień oprawie. Sarah Michelle Gellar jako nastoletnia łowczyni wampirów to rola bez mała kultowa, a warto dodać, że w "Buffy" rozpoczynali swoje kariery David Boreanaz, Michelle Trachtenberg, Alyson Hannigan czy Eliza Dushku. Produkcja nie uciekała przed ważnymi tematami, potrafiła być postępowa jak na swoje czasy, dając nam jedną z najlepszych lesbijskich par w historii telewizji, a do tego sprawnie łączyła mroczne wątki z lekkością i humorem. Buffy Speak, czyli specyficzny sposób mówienia Buffy i jej znajomych, dzieciaków z Kalifornii, a także błyskotliwe dialogi to powody, dla których ta produkcja do dziś ląduje na listach najlepiej napisanych seriali wszech czasów, obok "The Wire", "Rodziny Soprano", "Mad Men" i "Kronik Seinfelda". [MW]
Lost
"Lost" na Disney+ to spełnienie marzeń fanów serialu, od lat bezskutecznie domagających się jego obecności w streamingu, oraz możliwość poznania tej kultowej produkcji dla tych, którzy nie przeżywali zbiorowego szaleństwa na jej punkcie kilkanaście lat temu. A to było zjawiskiem niezwykłym, zmieniając oblicze telewizyjnej rozrywki. Serial, za którym stali m.in. J.J. Abrams i Damon Lindelof, pasował do tej roli idealnie, łącząc elementy przygody, tajemnicy i fantastyki z wyrazistymi postaciami, pamiętnymi cliffhangerami czy trzymającą w napięciu fabułą. Historia grupy ocalałych, którzy po katastrofie lotu nr 815 trafili na nieznaną wyspę na środku Pacyfiku, skłaniała do wielogodzinnych dyskusji, tworzenia teorii i rozgryzania, o co w tym wszystkim chodzi, ale też angażowała emocjonalnie, nie pozwalając oderwać się od ekranu – nic się w tej kwestii nie zmieniło. [MP]
Castle
W szerokiej ofercie seriali stacji ABC, jakie znajdziecie na Disney+, jest też "Castle" — lekki procedural kryminalny, który oblicza telewizyjnej rozrywki co prawda nie odmienił, ale za to jest niesamowicie przyjemny jako serial do puszczenia w tle albo kiedy nie mamy ochoty na nic bardzo ambitnego. Produkcja autorstwa Andrew W. Marlowe'a to policyjny tasiemiec, którego ogromną zaletą są lekko napisane sprawy tygodnia z licznymi nawiązaniami do popkultury. Ale nie da się ukryć, że wielu fanów oglądało serial przez osiem sezonów przede wszystkim dla Nathana Filliona, Stany Katic i klasycznego "będą razem czy nie będą?". Grani przez nich autor kryminałów i detektywka policji przeszli bardzo długą drogę jako romansująca para, z sezonu na sezon zakochując się w sobie coraz bardziej, ale ciągle pojawiały się jakieś przeszkody. Schematy? Oczywiście. Ale w bardzo wdzięcznym wydaniu. [MW]
24 godziny
Już sam koncept serialu, w którym akcja każdego sezonu rozgrywa się w czasie rzeczywistym na przestrzeni 24 godzin zamkniętych w takiej samej liczbie odcinków, czyni z produkcji FOX-a rzecz wyjątkową. Wykonanie oraz postać Jacka Bauera (Kiefer Sutherland), agenta biura antyterrorystycznego, który zasłynął z bezkompromisowych metod w drodze do celu, sprawiają, że "24 godziny" to tytuł kultowy. Coś znacznie więcej niż zwyczajny akcyjniak (premiera zaraz po zamachach z 11 września nadała mu polityczny wymiar), a zarazem serial napędzany adrenaliną, bez przerwy trzymający w napięciu i potrafiący od siebie wręcz uzależnić. Dźwięk tykającego zegara, odmierzany "na żywo" czas, ekran podzielony na kilka segmentów z równolegle rozgrywanymi wydarzeniami, a pośrodku tego samotny amerykański bohater. Oglądając, szykujcie się na kilka dób wyjętych z życia. [MP]
Agentka o stu twarzach
"Agentka o stu twarzach" to serial trochę zapomniany, a szkoda, bo obok "Felicity" i "Lost" — w którym pełnił jednak już mniej rolę scenarzysty, a bardziej producenta — to jeden z pierwszych telewizyjnych hitów J.J. Abramsa. To także przełomowa rola Jennifer Garner, która zagrała Sydney Bristow, studentkę zwerbowaną do pracy w CIA. Szybko się okazuje, że tak naprawdę pracowała dla obozu wroga, i od tej pory zaczyna się jej przygoda podwójnej agentki. A także próby pogodzenia jej z normalnym życiem, bo Sydney dalej chodzi na zajęcia, ma rodzinę, przyjaciół. Pojawia się również okazja do nawiązania kontaktu z ojcem, też szpiegiem, i wiele innych atrakcji, bo to thriller szpiegowski z domieszką sci-fi. A oprócz Garner na ekranie zobaczycie m.in. młodego Bradleya Coopera w roli przyjaciela Sydney. [MW]
Gotowe na wszystko
Kolejny serialowy fenomen sprzed kilkunastu lat, co może brzmieć o tyle dziwnie, że mowa przecież o historii gospodyń domowych. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom – "Gotowe na wszystko", choć czerpiące garściami z oper mydlanych, są tak naprawdę pomysłową wariacją na ich temat, łącząc w opowieści o mieszkankach Wisteria Lane elementy kryminału i czarnej komedii. Bohaterki, na pierwszy rzut oka typowe perfekcyjne panie domu z amerykańskich przedmieść, okazały się tutaj zaprzeczeniem stereotypów, a ich pełne intryg, mrocznych tajemnic i zwrotów akcji losy wciągające bardziej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Twórca serialu, Marc Cherry, w znakomity sposób połączył historię obyczajową z nietypowymi dla gatunku elementami, a resztę zrobiła idealnie dobrana obsada i inteligentny komentarz do rzeczywistości, często skrywającej więcej, niż widać po pięknej fasadzie. [MP]
Brzydula Betty
Jeśli widzieliście polską "Brzydulę" i/lub kolumbijski oryginał, pewnie nie macie powodu zaczynać tej przygody od nowa. Jeśli jednak nie, a jednocześnie lubicie "Gotowe na wszystko" albo zabawy telenowelami w stylu "Jane the Virgin", "Brzydula Betty" może być fajnym odkryciem. America Ferrera wcieliła się w wersję Betty, która mieszka w Queens, pochodzi z rodziny latynoskich imigrantów i zaczyna pracę asystentki w magazynie o modzie na Manhattanie. Pojawiają się więc tutaj klimaty jak z "Seksu w wielkim mieście", ale w bardzo przerysowanej wersji. "Brzydula Betty" jest ostrą satyrą na światek pozorów, pozostając przy tym serialem w stylu klasycznej telenoweli, z absurdalnymi czarnymi charakterami i mnóstwem innych schematów, tutaj w wyostrzonej, przestylizowanej wersji. I do tego komedią romantyczną. Nie zapominajmy też o świetnej obsadzie — Vanessa Williams, Becki Newton i Michael Urie idą na całość w swoich rolach, a przy tym tworzą zupełnie inne wersje postaci niż te, które znamy i z polskiego remake'u, i z oryginału. [MW]
Scrubs
Z jednej strony "Scrubs" to po prostu pierwszorzędny sitcom skupiający się na zawodowych i prywatnych perypetiach pracowników Szpitala Świętego Serca. Z drugiej jednak takie stawianie sprawy to zbytnie uproszczenie, bo produkcja Billa Lawrence'a bawi w sposób ambitniejszy niż większość komedii, pokazując też inne, bardziej dramatyczne oblicze. Oglądana z perspektywy głównego bohatera i narratora Johna "J.D" Doriana (Zach Braff) historia wymyka się schematom już dzięki jego cudownie abstrakcyjnym snom na jawie, a te są dopiero początkiem. Świetnie napisane i zagrane, ewoluujące na przestrzeni kolejnych sezonów postaci. Lekki i pogodny ton, przełamywany przez nieoczywiste dla komedii aspekty szpitalnego życia. Nietracący na jakości z biegiem lat scenariusz. Zalety można mnożyć, a wszystkie składają się na jedną z najlepszych komedii XXI wieku. [MP]