"Chirurdzy" (9×01): Shonda Rhimes znów szokuje
Marta Rosenblatt
28 września 2012, 22:04
Miejmy nadzieję, że to ostatni sezon "Chirurgów". Bo jak tak dalej pójdzie Shondzie Rhimes zabraknie postaci do uśmiercania. Spoilery.
Miejmy nadzieję, że to ostatni sezon "Chirurgów". Bo jak tak dalej pójdzie Shondzie Rhimes zabraknie postaci do uśmiercania. Spoilery.
Fani "Grey's Anatomy" pewnie już powinni przyzwyczaić się, że praktycznie co sezon umiera jakaś postać, jednak mam niejasne wrażenie, że SR idzie na łatwiznę. Chyler Leigh chce odejść z serialu? – zabijmy Lexie. Postać Marka została już wyeksploatowana? – zabijmy go. A najlepiej zróbmy jedną wielką katastrofę, żeby za jednym zamachem pozbyć się dwóch postaci i przy okazji sprawić, aby zarówno finał 8 sezonu, jak i pierwszy odcinek 9. sezonu wycisnął łzy wszystkim fanom "GA".
Pójścia na łatwiznę ciąg dalszy: akcja w "Going Going Gone" ma miejsce trzy miesiące po katastrofie. Choć może to dobrze, bo jeszcze zrobiłoby nam się drugie "Lost". Tak na marginesie – ktoś ma pomysł, jakim cudem oni przeżyli tydzień w tym lesie?
Jeśli ktoś czytał spoilery, dobrze wiedział, że Eric Dane odchodzi z serialu. Jednak sposób odejścia musiał być dla wszystkich szokiem. Sama myślałam, że skoro Lexie zginęła, to w następnym sezonie będziemy oglądać traumę Marka związaną z utratą ukochanej. Szczerze mówiąc, bardziej spodziewałam się śmierci Arizony. Cóż – punkt dla Shondy, znów jakimś cudem zdołała wywieść nas w pole.
Nie wiem jak Wy, ale ja będę tęsknić za Markiem. Fajnie równoważył świętoszkowatego Dereka. Pokochałam nawet dziwaczny trójkąt: Callie – Arizona – Mark. Wątpię, żeby ktokolwiek był w stanie zastąpić tę postać. Jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że jako nieliczny otrzymał "godną" śmierć, a ściślej mówiąc godne pożegnanie.
Jak można było się spodziewać i co jest wbijane nam do głowy naprawdę mało subtelnie: śmierć zmienia wszystko, katastrofa zmieniła "chirurgów" i pozostawiła na nich pewne piętno. Nic nowego.
U Meredith, inaczej niż ostatnio, pojawił się stres pourazowy. Dobrze, przynajmniej mamy pewność, że doktor Grey nie jest robotem. Zobaczymy, co będzie dalej. Poza tym: droga Mer, nie zmieniaj się, bądź dalej "meduzą".
Cristina na szczęście nie ma traumy i wciąż jest Cristiną. Mam nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni i nie wypłynie nic nowego. Nie zniosłabym powtórki z 7. serii.
Derek Shepherd – czyżby powtórka z Burke? Miejmy nadzieję, że nie. Reakcja przy stole operacyjnym każe nam wierzyć, że nie będzie wypierał swojego urazu. W związku z tym nasuwa się pytanie – co dalej z jego karierą?
Callie, biedna Callie. O ile ta postać drażniła mnie niemiłosiernie, tak teraz zyskuje coraz większą sympatię. Już w poprzednim sezonie widać było, że związek z Arizoną sprawił, iż dojrzała. W "Going Going Gone" widzieliśmy, jak wspaniale radziła sobie z ogromnym bólem. Możemy zapomnieć o sielankowym 8. sezonie, to będzie naprawdę trudny czas dla doktor Torres.
April Kepner wraca do szpitala? Fajnie, lubię tę postać, ale zachowanie Owena wydało mi lekko naciągane. No właśnie, Owen. Nie mam pojęcia, jak zdołają "posklejać" tę postać.
Bailey. To była kiedyś taka fajna babka, nie wiem, czemu Shonda Rhimes uparła się, aby zrobić z niej idiotkę.
Alex jak to Alex – zaliczanie stażystek bardzo typowe. Zachowanie na koniec odcinka? Można się było tego spodziewać – trudno, żeby wszyscy rozmawiali ze sobą przez Skype'a.
I na deser moja ukochana postać – doktor Robbins. Po pierwsze: wstrętna Shonda i równie wstrętna i niedobra Jessica Capshaw robiły wszystko, abym uwierzyła, że Arizona w 9. sezonie umrze. Przez 3/4 odcinka nadal miałam prawo tak myśleć. Na szczęście A. żyje. Oczywiście jeśli leżenie w łóżku z depresją i uciętą nogą można nazwać "życiem". Najbardziej radosna i optymistyczna postać jest pogrążona w depresji – to zmieni jej charakter o 180 stopni. Szkoda.
Stażyści? Bez szału. Mamy kogoś na kształt żeńskiej wersji George'a O'Malleya. Nie przepadałam za 007, tak więc jakoś specjalnie mnie to nie rusza. Zresztą za wcześnie, żeby wypowiadać się na ich temat.
Podsumowując: nie wiem jak, ale Shonda Rhimes znów to zrobiła. Zaszokowała nas. Stare chwyty wciąż działają. Oczywiście wszystko ma swoje granice i nawet trauma może nam zobojętnieć. Pozostaje mieć nadzieję, że przyszłe odcinki nie będą aż tak dramatyczne.