Mniej znane seriale, które warto obejrzeć na Disney+. "The Americans", "Atlanta", "High Fidelity" i co jeszcze?
Redakcja
26 czerwca 2022, 16:03
"The Americans" (Fot. FX)
Jedne z najlepszych seriali ostatnich lat, nieodkryte lub zapomniane perełki, produkcje odległe tematycznie i gatunkowo. Disney+ jest pełne nietypowych pozycji – polecamy najciekawsze.
Jedne z najlepszych seriali ostatnich lat, nieodkryte lub zapomniane perełki, produkcje odległe tematycznie i gatunkowo. Disney+ jest pełne nietypowych pozycji – polecamy najciekawsze.
Po liście serialowych nowości, a także kultowych tytułów, które można znaleźć na Disney+, kontynuujemy przegląd obszernej biblioteki serwisu, tym razem zwracając uwagę na produkcje nieco mniej oczywiste. Wybraliśmy kilka nowości i trochę starszych pozycji, o których być może w ogóle nie słyszeliście albo słyszeliście, ale zabrakło wam czasu, żeby je obejrzeć. Teraz możecie do nich wrócić, a zapewniamy, że w każdym przypadku warto!
Atlanta
Jeden z najlepszych seriali ostatnich lat i to bez podziału na kategorie. "Atlanta" w teorii opowiada prostą historię pary kuzynów – Earna (Donald Glover) i Alfreda, pseudonim artystyczny Paper Boi (Brian Tyree Henry) – którzy próbują podbić lokalną scenę muzyczną jako raper i jego menedżer. Tyle teorii, bo w praktyce serial niemal bez przerwy ucieka od głównego motywu w dygresje, najczęściej utrzymane w abstrakcyjnym czy wręcz surrealistycznym tonie. Wszystko tworzy mieszankę będącą jednocześnie oryginalną satyrą na rzeczywistość, jak i nietypowym, ale celnym portretem czarnej Ameryki. Raz cudownie odlotowa, to znów uderzająca w poważne tony, a najczęściej mieszająca jedno z drugim "Atlanta" to serial jedyny w swoim rodzaju – wymagający, ale warty każdej spędzonej przy nim chwili. [MP]
Misja: Podstawówka
"Misja: Podstawówka" to najnowsze odkrycie, jeśli chodzi o amerykańskie sitcomy z telewizji ogólnodostępnej. Serial dostał w tym roku najwięcej nominacji do nagród krytyków telewizyjnych i to nie przypadek, bo mamy do czynienia z małą perełką. Bohaterami są nauczyciele z niedofinansowanej publicznej podstawówki z Filadelfii, którzy każdego dnia przeskakują tor przeszkód, żeby szkoła w ogóle funkcjonowała. Zarówno sama sytuacja, jak i ekipa przypomina "Parks and Recreation": pełna pasji i entuzjazmu młoda kobieta — w tym przypadku Quinta Brunson ("A Black Lady Sketch Show") jako Janine — walczy o to, żeby było lepiej, a system jakoś nie chce jej pomagać. Na szczęście ma równie oddanych, choć trochę ekscentrycznych współpracowników, którzy z czasem staną się jej przyjaciółmi. "Misja: Podstawówka" to sympatyczny, niegłupi sitcom, którego bohaterów z miejsca się lubi. [MW]
Strefa skażenia
"Strefa skażenia" to antologia produkcji National Geographic przedstawiająca fabularyzowane wersje zdarzeń dotyczących pojawienia się w USA zagrożeń biologicznych. Pierwszy sezon rozgrywa się w 1989 roku i skupia na Nancy Jaax (Julianna Margulies), zoopatolożce amerykańskiej armii, która wykrywa, że krajowi może grozić epidemia wirusa Ebola. Druga odsłona przenosi nas z kolei do 2001 roku, gdy tuż po zamachach z 11 września w Stanach miały miejsce ataki bioterrorystyczne za pomocą rozsyłanych w listach zarazków wąglika. Chociaż obydwie historie opowiedziane są w dość standardowy sposób, twórcy skutecznie grają na emocjach widza, a fabuła robi wrażenie zwłaszcza teraz, gdy scenariusz podobny do serialowych przerabialiśmy na własnej skórze. [MP]
Terriers
"Terriers" to jeden z najlepszych seriali FX sprzed dekady, na dodatek niesprawiedliwie skasowany. Krytycy i fani płaczą po nim do dziś prawie tak jak po "Firefly", a wy możecie dzięki Disney+ przekonać się, o co chodzi. 13-odcinkowy komediodramat z kryminalnym dodatkiem opowiada o dwóch nietypowych detektywach z San Diego — Hank Dolworth (Donal Logue), były glina próbujący pokonać alkoholizm, i jego najlepszy kumpel, z zawodu kryminalista Britt Pollack (Michael Raymond-James) zakładają razem biuro, oczywiście bez licencji. A potem dzieją się rzeczy dziwne i dziwniejsze. Świetny scenariusz, mnóstwo chemii w głównym duecie i odjechane pomysły dosłownie niosą serial, sprawiając, że "Terriers", korzystając ze znajomych schematów, nie przypomina swoim tonem niczego innego. Warto nadrobić, bo to i czysta frajda, i często coś więcej. [MW]
Orville
Stojący za serialem i grający w nim główną rolę Seth MacFarlane wydaje się mówić o nim wszystko, a jednak kwestia "Orville" jest trochę bardziej skomplikowana. Serial, który na pierwszy rzut oka wygląda na parodię "Star Treka", jest bowiem… całkiem do "Star Treka" podobny. Ba, nierzadkie są opinie, że nawet bliżej mu do oryginału niż nowym odsłonom kosmicznej sagi. Jest w tym sporo prawdy, bo MacFarlane, wcielający się tu w kapitana tytułowego statku Eda Mercera, postawił na space operę w starym stylu, doprawiając ją swoim, nieco przyciężkim poczuciem humoru, na szczęście z nim nie przesadzając. Warto okazać mu nieco cierpliwości, bo serial sporo zyskuje w 2. sezonie, gdy na dobre odnajduje grunt pod nogami jako komediodramat w kosmosie. [MP]
The Americans
"The Americans" to gratka dla fanów seriali szpiegowskich, ale nie tylko. Wyśmienita od początku do końca — albo jak wolicie, coraz lepsza z sezonu na sezon — produkcja telewizji FX dzieje się w latach 80., na przestrzeni sześciu sezonów i 75 odcinków opowiadając historię duetu tajnych agentów KGB operujących w Waszyngtonie i okolicach. Elizabeth (Keri Russell) i Philip (Matthew Rhys) Jenningsowie to na oko "typowe amerykańskie małżeństwo", żyjące na przedmieściach stolicy. Prowadzą biuro podróży, mają dwójkę dzieci, ładny dom, średniej klasy auto. Serial pokazuje ostatnią dekadę zimnej wojny z ich perspektywy, kreując parę skomplikowanych antybohaterów, którym z czasem, chcąc nie chcąc, zaczynamy kibicować. Egzystencjalna strona bycia szpiegiem to znaczna część powabu "The Americans". Serial tworzy także bardzo złożony portret nietypowej rodziny, w której podwójne życie obojga rodziców z sezonu na sezon czyni coraz większe spustoszenia. [MW]
Nie zadzieraj z zołzą spod 23
Komedia produkcji ABC, która przetrwała zaledwie dwa sezony, ale i tak dała się zapamiętać, przede wszystkim za sprawą grającej tytułową "zołzę" Krysten Ritter. Aktorka kojarzona wtedy głównie z roli w "Breaking Bad" pokazała w "Nie zadzieraj z zołzą spod 23" zupełnie inne oblicze, wcielając się w Chloe, oszustkę specjalizującą się w wyciąganiu od nowych współlokatorów czynszu, a następnie pozbywaniu się ich z mieszkania. Wszystko działa do momentu, gdy trafia na June (Dreama Walker), której pozbyć się nie jest tak łatwo. Dodajcie do tej dwójki jeszcze parodiującego samego siebie Jamesa Van Der Beeka w roli przyjaciela Chloe, a otrzymacie wybuchową mieszankę, którą bardzo łatwo polubić, nawet jeśli sam serial do wybitnych nie należy. [MP]
High Fidelity
"High Fidelity" to kameralna produkcja Hulu, będąca nową wersją książki Nicka Hornby'ego i filmu z Johnem Cusackiem, znanego u nas jako "Przeboje i podboje". I o ile zamysł jest podobny, o tyle zmiana płci głównego bohatera to w tym przypadku także zmiana jakościowa. Zwłaszcza że główną rolę, właścicielki sklepu muzycznego, która dużo randkuje i ma pecha w miłości, gra tym razem Zoë Kravitz. I właśnie ona jest głównym powodem, dla którego warto na serial zerknąć — zachwycicie się jej luzem, naturalnością i bezpretensjonalnością. A do tego "High Fidelity" ma przyjemny klimat, bo dzieje się na Brooklynie, pokazuje kawał autentycznego Nowego Jorku i jest wypakowane świetną muzyką. Szkoda, że to tylko 10 krótkich odcinków, bo zdecydowanie był potencjał na więcej. Ale i tak warto. [MW]
Ojciec chrzestny Harlemu
Pozycja obowiązkowa dla miłośników mocno osadzonych w realiach epoki historii gangsterskich. "Ojciec chrzestny Harlemu" opowiada prawdziwą historię Bumpy'ego Johnsona (znakomity Forest Whitaker), który po dziesięcioletnim pobycie w więzieniu wychodzi na wolność na początku lat 60., by odkryć, że Harlem mocno się zmienił podczas jego nieobecności. Aby odzyskać władzę w dzielnicy, Bumpy musi stanąć do walki z włoską mafią, zawiązując przy tym sojusz m.in. z Malcolmem X (Nigel Thatch) czy lokalnym politykiem Adamem Claytonem Powellem Jr. (Giancarlo Esposito). Mamy tu więc spełniającą wszystkie gatunkowe kryteria gangsterską opowieść doprawioną trudnymi i opornie zachodzącymi przemianami społecznymi. W tym przypadku jest to bardzo udane połączenie. [MP]
Cougar Town
"Cougar Town" to jeden z fajniejszych seriali o grupkach przyjaciół, choć początkowo pomysł był inny. Zaczęło się od Courteney Cox ("Przyjaciele"), która wcieliła się w postać Jules, rozwiedzionej kobiety po 40-tce, rozpoczynającej nowy rozdział w życiu. Ale zamiast pokazywania, jak dojrzałe kobiety z "miasta kocic" na Florydzie polują na facetów, serial, współtworzony przez Billa Lawrence'a ("Scrubs", "Ted Lasso"), postawił na rozmowy przy winie w gronie przyjaciół. I okazało się to strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza że obsada, w której znalazły się też m.in. Busy Philipps ("Freaks and Geeks") i Christa Miller ("Scrubs"), złapała chemię od razu. Serial zmienił najpierw koncept, a potem stację, i przetrwał sześć sezonów i 102 odcinki, które warto nadrobić w ramach niezobowiązującego letniego seansu. [MW]
Reservation Dogs
Czwórka nastolatków z rezerwatu dla rdzennej ludzkości w Oklahomie próbuje się z niego wyrwać, żeby zacząć nowe życie w słonecznej Kalifornii. Brzmi dość banalnie, ale nie dajcie się zmylić, bo "Reservation Dogs" to jedna z najlepszych nowości, które znalazły się w ofercie Disney+, niemająca wiele wspólnego z typową nastoletnią historią. Łączą się w niej natomiast elementy lekkiej komedii i poważnego dramatu, które podlane są surrealizmem i pewną dozą melancholii. Świetnie w tych okolicznościach sprawdza się czwórka młodych aktorów w głównych rolach, ale bardzo dobrze wypada całe barwne serialowe społeczeństwo, dotąd nigdy tak licznie i prawdziwie niereprezentowane na małym ekranie. Oby jak najwięcej takich seriali. [MP]
Cudowne lata (2021)
"Cudowne lata" to kultowy sitcom z przełomu lat 80. i 90., który w zeszłym roku powrócił w nowej odsłonie, pokazując tym razem perypetie czarnoskórej rodziny z Montgomery w Alabamie. I choć oni również żyją w latach 60. i należą do klasy średniej, a głównym bohaterem jest 12-letni chłopiec, po latach wspominający czas dorastania, to jednak wszystko jest tu inne. Włącznie z tym, że nostalgiczne spoglądanie na ten okres w życiu nie jest pozbawione refleksji dotyczącej momentu historycznego, w którym dzieją się nowe "Cudowne lata". Montgomery to jedno z miejsc burzliwych wydarzeń związanych z walką czarnych Amerykanów o swoje prawa, więc dorastanie małego Deana (Elisha "EJ" Williams, a w dorosłej wersji Don Cheadle) jest zupełnie inne niż ten sam czas w życiu Kevina. A jednak wiele rzeczy z oryginału tutaj zachowano — włącznie z tym, że Dean ma "swoją Winnie", a dzieciaki pozostają tym wszystkim dzieciakami — tworząc bardzo urokliwy reboot. [MW]
Futurama
"Futurama" to ten drugi serial autorstwa Matta Groeninga, czyli twórcy "Simpsonów". Historia zaczyna się w 1999 roku, gdy dostawca pizzy Philip J. Fry zostaje zamrożony w komorze kriogenicznej, żeby obudzić się tysiąc lat później, u progu XXXI wieku. Tam znajduje pracę jako międzyplanetarny kurier w firmie Planet Express i wraz ze współpracownikami przeżywa całe mnóstwo kosmicznych przygód. Te natomiast są bardzo różnorodne, skutecznie łącząc elementy parodystycznego science fiction, satyry społeczno-politycznej i popkulturowych nawiązań z grupą barwnych postaci, że wspomnimy tylko zapijaczonego robota Bendera, czy najbardziej kompetentną z ekipy, jednooką Leelę. Bywają oczywiście lepsze i gorsze odcinki, ale ogólnie "Futurama" trzyma wysoki poziom, łącząc szalone pomysły z inteligentnym humorem. [MP]
You're the Worst
"You're the Worst" to jeden z tych seriali, które przez lata omijały Polskę. Trafił do nas po prawie dekadzie od debiutu w amerykańskiej telewizji i to dobry moment, żeby go nadrobić. Zwłaszcza jeśli lubicie niekonwencjonalne historie miłosne, w których pary nie są przesłodzone i nic nie toczy się tak, jak "należy". Jimmy (Chris Geere) i Gretchen (Aya Cash) zaczynają romans od przypadkowego seksu po weselu i licznych zapewnień, że nic dla siebie nawzajem nie znaczą. A jednak wzajemne przyciąganie jest silniejsze niż odpychanie, więc pośród emocjonalnego chaosu ten duet w końcu będzie musiał przemienić się w parę. Co nie oznacza jednak zaakceptowania konwencjonalności. "You're the Worst" to idealna komedia antyromantyczna, po mistrzowsku opisująca bałagan, jakim są współczesne związki, i z sezonu na sezon coraz bardziej przywiązująca widza do swoich bohaterów. A przy tym nieunikająca mocniejszych tematów, z depresją na czele. [MW]
Agentka Carter
Czemu polecamy wam starszą produkcję Marvela powstałą jeszcze w czasach sprzed rozszerzenia się MCU na mały ekran? Główne powody są dwa. Po pierwsze, "Agentka Carter" to naprawdę dobry serial. Po drugie, jego związki z uniwersum są silniejsze, niż można by przypuszczać, oczywiście dzięki Peggy Carter, którą podobnie jak w filmach zagrała wspaniała Hayley Atwell. Akcja serialu rozpoczyna się po II wojnie światowej, gdy bohaterka stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości, ale jej pozycja w agencji SSR jest stale podważana. Nie trafiło jednak na byle kogo, o czym wkrótce będą mogli się przekonać nie tylko koledzy panny Carter. Serial jest lekki i przyjemny, doprawiony klimatem retro, a mając tak wyrazistą bohaterkę, wyróżnia się nawet na tle nowych produkcji Marvela. [MP]