"Last Resort" (1×02): Czy to będzie Lost Resort?
Mateusz Madejski
6 października 2012, 22:02
Nowy serial telewizji ABC zapowiadał się jako świetny polityczno-militarny thriller. Tymczasem wygląda na to, że będziemy mieli "Lost" w umundurowaniu. I to nie jest dobra wiadomość.
Nowy serial telewizji ABC zapowiadał się jako świetny polityczno-militarny thriller. Tymczasem wygląda na to, że będziemy mieli "Lost" w umundurowaniu. I to nie jest dobra wiadomość.
Pilot serialu został już chyba zgodnym głosem uznany za najbardziej obiecujący debiut sezonu. Faktycznie, był po prostu świetny. Mieliśmy ciekawych bohaterów i niesamowite tempo akcji. Było też mnóstwo popkulturowych cytatów – na każdym kroku towarzyszyły nam jakieś nawiązania do znanych książek i filmów, niemal jak u Tarantino. Było więc trochę z prozy Ludluma czy Clancy'ego, było sporo nawiązań do zimnowojennych filmów. Ale były też nawiązania do współczesnych seriali, chociażby do "Lost", hitu sprzed kilku lat. W odcinku "Blue on Blue" tych cytatów jest już dużo mniej, została właściwie tylko próba zrobienia militarnej wersji "Lost".
Czy to dobra wiadomość? Zdecydowanie nie. Marynarze US Navy uwięzieni na wyspie zaczynają sobie zdawać sprawę, że utknęli na niej na dobre. Zaczynają oczywiście tęsknić za domem, rodzinami i wspominać swoje dotychczasowe życie. Bohaterowie "Lost" robili oczywiście to samo, ale w tamtym przypadku dowiadywaliśmy się dzięki tym wspomnieniom wielu ważnych rzeczy. W "Last Resort" nie ma to tak mocnego efektu.
Przede wszystkim jednak "Lost" trzymał w napięciu. Pilot "Last Resort" również. Zobaczyliśmy arcyciekawą intrygę, sięgającą szczytów władzy w Waszyngtonie. Można powiedzieć, że wątków w tej intrydze było za dużo i były kompletnie nieprawdopodobne. Bo rozkaz ataku nuklearnego na Pakistan to coś tak szalonego, że nawet Ludlum nigdy na to nie wpadł. Było to owszem, przesadzone, ale również na swój sposób wciągające. Natomiast w odcinku "Blue on Blue" mamy tyle dziwnych, niezrozumiałych sytuacji, że fabuła przestaje wciągać, a zaczyna po prostu irytować. Na wyspie pojawia się na przykład… rosyjski Specnaz. Zatem dezerterzy z US Navy mają już wrogów nie tylko w Waszyngtonie, ale i na Kremlu. Jeśli takie tempo się utrzyma to za chwilę będą mieć również na głowie terrorystów z Al-Kaidy i gangi narkotykowe.
W militarnej wersji "Lost" też sporo miejsca zajmuje odwieczny etyczny dylemat każdego żołnierza – czy ważniejsza jest lojalność wobec munduru i dowódcy czy wobec idei i zasad? Te wątki są w odcinku akurat ciekawe, choć patetyczny opis służby w siłach zbrojnych może drażnić.
Spodziewałem się, że w kolejnym odcinku dowiemy się więcej o waszyngtońskiej intrydze i o tajemniczej wyspie, którą zajęła ekipa łodzi podwodnej USS Colorado. A wyspa, z placówką NATO i tajemniczymi postaciami, sekretów ma całkiem sporo. Zamiast tego do szalonego już scenariusza dodawane są coraz to bardziej szalone przyprawy. Boję się, że się skończy niestrawnie.