3. sezon "Jeszcze nigdy…" znalazł przepis na młodzieżówkę (prawie) idealną — recenzja hitu Netfliksa
Karolina Noga
14 sierpnia 2022, 12:58
"Jeszcze nigdy..." (Fot. Netflix)
Pełen absurdu i cringe'u serial "Jeszcze nigdy…" powrócił z 3. sezonem, w którym jest równie zabawnie, ale też dojrzalej. Nie oznacza to jednak braku nastoletniego uroku. Drobne spoilery.
Pełen absurdu i cringe'u serial "Jeszcze nigdy…" powrócił z 3. sezonem, w którym jest równie zabawnie, ale też dojrzalej. Nie oznacza to jednak braku nastoletniego uroku. Drobne spoilery.
"Jeszcze nigdy…" to prawdziwa perełka wśród netfliksowych seriali. Produkcja od pierwszego odcinka czerpie garściami z worka młodzieżowych schematów, równocześnie podkręcając je na własny sposób. Teraz serial powrócił z kolejną dawką odcinków, które nie dość, że angażują to jeszcze stanowią świetną rozrywkę.
3. sezon rozpoczyna się w momencie, w którym główna bohaterka Devi Vishwakumar (Maitreyi Ramakrishnan) i Paxton oficjalnie są parą, co wzbudza niemałą sensację w szkole. Dziewczynie nie brak wątpliwości, różne plotki krążą na prawo i lewo, a to dopiero początek kolejnych zawirowań w życiu Devi.
Jeszcze nigdy dojrzewa wraz z główną bohaterką
Zwiastun sugerował, że akcja będzie skupiać się głównie na związku bohaterki z Paxtonem (Darren Barnet) i jej wątpliwościach. Owszem i tego nie brakuje, jednak dość szybko staje się jasne, że wcale nie to jest clou 3. sezonu.
Nie da się nie zauważyć, że Devi naprawdę rozwinęła się od momentu, gdy ją poznaliśmy. Owszem, wciąż podejmuje — mogłoby się wydawać — irracjonalne decyzje i działa pod wpływem impulsu, ale hej! Nie można zapominać, że jest nastolatką. A nastoletnie lata właśnie to mają do siebie. To czas na popełnianie błędów, wyciąganie z nich lekcji i aż miło przyznać, że Devi naprawdę się uczy. Z zagubionej dziewczyny, która zmaga się z żałobą i szuka własnej tożsamości, pomału przemienia się w pewną swego, młodą kobietę. Maitreyi Ramakrishnan wspominała, że chce by 3. sezon odkrył inne strony Devi – aktorka podkreślała w wywiadach, że życie to nie tylko romanse, a jej życzenie zostało spełnione.
Jest Paxton, gdzieś w tle ciągle kręci się Ben (Jaren Lewison), a na horyzoncie pojawia się nowy przystojniak — Anirudh Pisharody ("9-1-1") jako Nirdesh. Jak słusznie zostało zauważone w serialu, Nirdesh jest jak idealne połączenie Paxtona i Bena. Co ciekawe, chociaż romanse wciąż stanowią ważny element serialu, to faktycznie możemy lepiej poznać inne strony Devi. Przed nią ostatni roku w liceum, co oznacza podejmowanie ważnych decyzji dotyczących przeszłości oraz ponowne skonfrontowanie się z rodzimą kulturą i związanymi z tym oczekiwaniami. Maitreyi Ramakrishnan jest w swojej roli genialna i pokazuje to już od 1. sezonu, a z każdą kolejną serią rozwija się w zdecydowanie dobrym kierunku. Wypada rewelacyjnie zarówno w scenach pełnych humoru jak i poważnych momentach, tworząc bohaterkę, z którą można się utożsamić.
A skoro o tym mowa, to warto wspomnieć o Kamali (Richa Moorjani). Już w poprzednim sezonie sugerowano, że bohaterka wcale nie ma ochoty na aranżowane małżeństwo i pragnie podejmować własne wybory — i to właśnie zostało dobitne pokazane w nowych odcinkach "Jeszcze nigdy…". Kamala stawia na swoim, wyprowadza się i zaczyna umawiać z nauczycielem Devi, który ku zgrozie Nirmali (babci Devi i Kamali) ma tyle pojęcia o kulturze i tradycjach Indii, ile przeczyta na Wikipedii. Szkoda, że nieco mniej czasu zostaje poświęcone matce Devi, Nalini (Poorna Jagannathan), która po pełnoprawnym wątku w zeszłym sezonie, w tym znów zostaje zepchnięta na nieco boczny plan. Ma parę świetnych scen, ale po 2. sezonie zdecydowanie czuć niedosyt.
Jeszcze nigdy wciąga i nie puszcza
Tak jak w poprzednich sezonach "Jeszcze nigdy…" ogromnym plusem są wydarzenia na drugim planie. Akcja nie skupią się ściśle jedynie wokół Devi (chociaż jej problemy absorbują wszystkich dookoła, co zauważa sam Ben), ale widz dostaje okazję poznać jeszcze lepiej osoby z jej otoczenia. Zaskakująco ciekawy okazał się wątek Fabioli (Lee Rodriguez) i Anessy (Megan Suri), które próbują odnaleźć się w nowej sytuacji, gdy oprócz przyjaźni w ich relację wkradają się głębsze uczucia. Obie dziewczyny mają za sobą wzloty i upadki, próbują odkryć kim są i co do siebie czują. Szkoda, że nie poświęcono temu nieco więcej czasu, ponieważ można odczuć, że zostały potraktowane nieco po macoszemu.
Można jednak przymknąć na to oko, ponieważ wątków w 3. sezonie "Jeszcze nigdy.. " z pewnością nie brakuje. Prawdziwą petardą okazał się związek Elenor (Ramona Young) z przyjacielem Paxtona — Trentem (Benjamin Norris). Ta para zdecydowanie kradnie show, a ich relacja jest pokręcona i cudnie przerysowana. Trent z bohatera na poziomie NPC'a, który był po prostu "umięśnionym głupkiem" stał się kimś więcej. Fakt, nie grzeszy inteligencją, ale pokazano, że pod łatką skrywa się złożona i ciekawa postać, która na swój własny sposób radzi sobie z trudami dorastania.
Ewolucję przechodzą również Paxton i Ben. Ten pierwszy już w 2. sezonie udowodnił, że pod etykietą "szkolnego przystojniaka" kryje się o wiele więcej. Teraz próbuje odnaleźć swoje miejsce w liceum tuż przed tym, jak zakończy swoją edukację. Z kolei Ben dostaje w tym sezonie własny odcinek, w którym narrację ponownie prowadzi fenomenalny Andy Samberg ("Brooklyn Nine-Nine"). Mamy okazję dowiedzieć się jeszcze więcej na temat tego, dlaczego tak zależy mu na dostaniu się na uczelnię z Ligi Bluszczowej i do czego tak chorobliwa ambicja może doprowadzić. Odcinek w dość nieoczekiwany sposób prowadzi do ciekawej interakcji pomiędzy nim a Paxtonem. I w tej sytuacji idealnie pasuje to powiedzenie — nikt się nie spodziewał, ale każdy potrzebował.
Jeszcze nigdy — czy warto oglądać 3. sezon?
Dla niektórych plusem a dla innych minusem mogą okazać się krótkie odcinki. Dostajemy ich dziesięć, po około 20 minut przez co serial jest jak szalona jazda rollercoasterem i można odnieść wrażenie, że pewne rzeczy dzieją się zdecydowanie za szybko. Zakończenie sugeruje, że czeka nas naprawdę emocjonujący 4. sezon — który będzie równocześnie już ostatnim. Pozostaje mieć nadzieję, że Mindy Kaling (producentka serialu) i Lang Fisher (showrunnerka) podtrzymają poziom.
"Jeszcze nigdy…" po raz kolejny udowodniło, że wbrew pozorom nie jest infantylną opowiastką. Serial jest kolorowy, momentami absurdalny — ale to przede wszystkim świetna komedia, która w dojrzały sposób porusza poważne problemy. Pierwszy seks i związane z inicjacją obawy, podejmowanie trudnych decyzji, kobieca przyjaźń, wybór ścieżki kariery czy chorobliwa ambicja to jedynie krople w morzu tego, co oferuje 3. sezon "Jeszcze nigdy…". To świetna rozrywka i przede wszystkim ciepła opowieść — nie tylko dla nastolatek.