Jak skończy się "Better Call Saul"? 5 najważniejszych pytań, jakie mamy przed finałem serialu
Mateusz Piesowicz
15 sierpnia 2022, 10:58
"Better Call Saul" (Fot. AMC)
Trudno w to uwierzyć, ale przed nami już ostatni odcinek "Better Call Saul". Zanim jednak historia Jimmy'ego oraz uniwersum "Breaking Bad" dobiegną końca, mamy jeszcze kilka pytań.
Trudno w to uwierzyć, ale przed nami już ostatni odcinek "Better Call Saul". Zanim jednak historia Jimmy'ego oraz uniwersum "Breaking Bad" dobiegną końca, mamy jeszcze kilka pytań.
Chociaż ostatnie odcinki "Better Call Saul" przyniosły już dużo różnego rodzaju odpowiedzi, a los większości serialowych postaci jest znany, oczekiwanie na finał nie stało się przez to nawet odrobinę mniej ekscytujące. Wręcz przeciwnie, bo przecież na wyjaśnienie czekają ciągle najważniejsze kwestie, które po wydarzeniach z "Waterworks" stały się wręcz palące.
Gene (Bob Odenkirk), którego sekretna tożsamość rozsypała się jak domek z kart w starciu z połączonymi siłami Marion (Carol Burnett) i Ask Jeeves, został zmuszony do panicznej ucieczki. Kim (Rhea Seehorn) wprawdzie nie uciekła, a nawet wyznała wszystkie ukrywane przez lata tajemnice, ale zostawiło ją to w kompletnej rozsypce. Co dalej? Czy para bohaterów ma jeszcze szansę na coś przynajmniej w małym stopniu przypominającego happy end? A może twórcy zostawili największe tragedie na sam koniec? Oto 5 wątpliwości, które dręczą nas przed finałem serialu. Oczywiście uwaga na potencjalne spoilery!
Czy Jimmy/Saul/Gene znów się wyślizgnie?
Podstawowe pytanie brzmi oczywiście: czy on znów to zrobi? Czy po panicznej ucieczce z domu Marion Gene zdoła nie tylko wymknąć się już zaalarmowanej policji, ale też uciec z Omahy i może po raz kolejny zmienić tożsamość? Telefon do faceta od odkurzaczy (w tej roli nie zobaczymy już niestety zmarłego Roberta Forstera) wchodzi oczywiście w grę, ale ten nie załatwi przecież sprawy od ręki, więc nawet chcąc zacząć raz jeszcze od nowa, bohater będzie musiał gdzieś się ukryć, mając na karku pościg.
W takich okolicznościach nawet życząc Gene'owi dobrze, trudno dostrzec przed nim ścieżki, które gwarantowałoby szczęśliwe zakończenie. Tytuł ostatniego odcinka – "Saul Gone" – można interpretować na różne sposoby (nie tylko dosłownie, ale też jako grę słów: It's all gone, czyli wszystko stracone), jednak żaden z nich nie brzmi dla głównego bohatera dobrze. Szczerze powiedziawszy, skuteczna ucieczka wygląda bardzo mało prawdopodobnie.
Czy Jimmy i Kim jeszcze się spotkają?
Zwłaszcza że Jimmy, albo raczej facet, który kiedyś był Jimmym, nie wygląda teraz na kogoś, kto byłby w stanie opracować i na chłodno zrealizować jakiś perfekcyjny plan. Przeciwnie, telefoniczna rozmowa z Kim kompletnie wytrąciła go z równowagi, kierując na autodestrukcyjną drogę pełną ryzykownych ruchów i błędów, których konsekwencje widzieliśmy. Czy próba spotkania z byłą żoną będzie kolejnym z nich?
Nie wykluczalibyśmy tego, również dlatego, że mowa przecież o parze głównych bohaterów – finał serialu bez ich ostatniego spotkania w cztery oczy wygląda na niepełny. Pytanie tylko, jakie mogłyby być jego okoliczności? Jimmy podejmie dramatyczną próbę przekonania Kim do wspólnej ucieczki? A może ona, ruszona sumieniem lub zupełnie bezwiednie, wpakuje go w ręce policji? Jakkolwiek będzie, zakończenia w stylu "…i żyli długo, i szczęśliwie" nie przewidujemy.
Czy Jimmy i Kim pociągną się wzajemnie na dno?
Co więcej, znacznie bardziej możliwe wydają się wszystkie opcje zakładające najgorsze, czyli choćby Jimmy'ego, który znalazłszy się w sytuacji bez wyjścia, pogrąży również Kim. Albo na odwrót. Jak pamiętacie, jej wyznanie dotyczące Howarda póki co nie ściągnęło na nią większych konsekwencji, ponieważ brakuje świadków mogących je potwierdzić. Rzecz w tym, że takim świadkiem jest Jimmy, a czy muszę przypominać, w jakiej atmosferze przebiegała ich ostatnia rozmowa telefoniczna?
Nietrudno wyobrazić sytuację, w której byli małżonkowie zostaną finalnie postawieni naprzeciwko siebie, choćby z zaoferowanym przez policję układem, jeśli będą zeznawać. Albo nawet na sali sądowej w roli oskarżonych lub świadków. Ostatnie starcie Wexler vs. Goodman? Byłby to bardzo smutny, gorzki, a zarazem przewrotny koniec dla tak uwielbianej przez wszystkich pary. Na swój sposób pasowałby jednak do zapowiedzi, że Kim spotka los gorszy od śmierci.
Czy Kim czeka jeszcze coś dobrego?
Mając powyższe na uwadze, trudno oczywiście zakładać, że nasza ulubiona bohaterka stanie mimo wszystko na nogach, zacznie nowe lub wróci do starego życia. Wydaje się, że najlepsze, na co mogłaby liczyć, to powrót do szarej codzienności na Florydzie, pracy w firmie produkującej zraszacze i związku z facetem, który nadużywa w łóżku słowa yup. Nie wygląda zbyt ekscytująco, ale lepsze to, niż skończyć za kratami, prawda?
Cóż, być może niekoniecznie. Bo pozbawione większych emocji, za to obarczone już na zawsze poczuciem winy życie wydaje się czymś jeszcze gorszym, a biorąc pod uwagę stan emocjonalny, w jakim znajdowała się Kim, gdy widzieliśmy ją po raz ostatni (przynajmniej według chronologii serialowych wydarzeń), sytuacja zdecydowanie nie nastraja optymizmem. W gruncie rzeczy, gdyby nie zapewnienia Vince'a Gilligana o tym, że nigdy nie chcieli zabijać Kim, mielibyśmy w tym momencie solidne podstawy, żeby martwić się o jej los. A przecież twórcy seriali mają to do siebie, że lubią mylić tropy…
Czy Jimmy McGill przepadł już na dobre?
Spróbujmy jednak na chwilę odgonić ponure myśli i spojrzeć na sprawy z nieco bardziej optymistycznej perspektywy. Jak już napisałem, szczęśliwe zakończenie jest tu bardzo, ale to bardzo mało prawdopodobne. Ale obniżając nieco oczekiwania i zadowalając się, powiedzmy, choć drobnym happy endem, na horyzoncie pojawia się mały promyczek nadziei. A związany jest on z założeniem, że człowiek, którego w "Better Call Saul" poznaliśmy i polubiliśmy jako Jimmy'ego McGilla, jeszcze całkowicie nie przepadł.
Naiwne? Możliwe. Przypomnijcie sobie jednak ostatnią scenę poprzedniego odcinka i konfrontację Gene'a z Marion. Mieliśmy pełne prawo pomyśleć, że bohater jest tam zdolny do wszystkiego – nawet uduszenia bezbronnej starszej pani – a jednak tego nie zrobił. Zdołał się w ostatniej chwili powstrzymać i uciec. Resztka sumienia? Odrobina przyzwoitości oddzielająca poczciwego Gene'a od bezdusznego Saula? Cokolwiek to było, chwytamy się tej drobiny jak tonący brzytwy i chcemy wierzyć, że gdzieś tam jest ciągle bohater, którego pokochaliśmy. Skoro twórcy swego czasu dali nowe otwarcie Jessemu (Aaron Paul), to może i teraz nie zostawią nas w kompletnej beznadziei, dodając do życia Jimmy'ego odrobinę koloru?