"Kości" (8×04): Nowa twarz Bones
Andrzej Mandel
10 października 2012, 22:02
"The Tiger in the Tale" wyraźnie dowodzi, że twórcom powoli kończą się pomysły, więc zaczynają udziwniać. Na szczęście zagadki kryminalne jeszcze trzymają poziom. Spoilery.
"The Tiger in the Tale" wyraźnie dowodzi, że twórcom powoli kończą się pomysły, więc zaczynają udziwniać. Na szczęście zagadki kryminalne jeszcze trzymają poziom. Spoilery.
Domyślam się, że wątek Bones (Emily Deschanel) rozważającej kandydowanie na prezydenta i rzucającej wzruszające inaczej teksty o solidaryzowaniu się z ludźmi pracującymi za minimalne stawki, miał być humorystyczny i wspierać przy okazji czyjąś kampanię (tylko czyją?). No ale nie wyszło to ani humorystycznie, ani politycznie. Wyszło żenująco.
Znacznie lepiej prezentowała się za to zagadka kryminalna i związane z nią pomysły na jej rozwiązywanie i uzyskiwanie potrzebnych materiałów. Radosna twórczość Hodginsa (TJ Thyne) nadal bawi i udowadnia, że wciąż jeszcze drzemią w scenarzystach pokłady pomysłowości. Niestety, to trochę za mało, by uratować odcinek, który miał zdecydowanie niski poziom, choć aż tak bardzo nie nudził, jak mogłoby się wydawać.
Jednak, choć rozumiem wagę relacji między bohaterami, nie rozumiem, po co było robić z "The Tiger in the Tale" odcinek wręcz telenowelowy. Co prawda relacja Bones z Boothem była tym razem nieco na drugim planie, ale problemy Sweetsa i Daisy (John Francis Daley i Carla Gallo) były wręcz żywcem wyjęte z jakiegoś obyczajowego tasiemca. W dodatku nie były podane z humorem, co zdecydowanie sprawiło, że nie było to przyjemne.
Jakbym chciał coś takiego oglądać, to zabrałbym młodszej siostrze płyty z wszystkimi odcinkami "Zbuntowanego anioła" i miałbym jeszcze korzyść w postaci podziwiania zgrabnej figury Natalii Oreiro (nie mówiąc o tym, że Facundo Arana jest dobrym aktorem, w dodatku przystojnym). A tak mogliśmy oglądać psychologa łopatologicznie ilustrującego powiedzenie o szewcu, co bez butów chodzi. Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie to był bardzo żenujący wątek. Szczególnie w świetle poprzedniego odcinka, w którym John Francis Daley jako Sweets dał naprawdę świetny popis.
Jeżeli "Kości" mają się rozwijać w jawną telenowelę z dodatkiem zagadek kryminalnych i z takim poziomem humoru, to ja serdecznie dziękuję. Mam jednak nadzieję, że to była jednorazowa wpadka, bo 8. sezon jak na razie daje radę trzymać umiarkowanie dobry poziom.
Dużym plusem odcinka było natomiast pokazanie tego, jak bardzo zmieniła się Bones – jest mniej racjonalna, a bardziej emocjonalna. Główna bohaterka zyskuje dzięki temu bardziej ludzką twarz – i czas najwyższy na takie przemiany. Ludzie zmieniają się bowiem pod swoim wzajemnym wpływem. Co już od paru sezonów widać u Bootha, który jakby zrobił się o wiele bardziej racjonalny.
Plusy nie przesłaniają mi jednak minusów i temu odcinkowi "Kości" bez skrupułów wystawiłbym ocenę mierną, gdyby to była praca szkolna.