"Herkules" to serial dla widzów, którzy wciąż lubią zwykłe procedurale kryminalne — recenzja nowości TVN
Nikodem Pankowiak
5 września 2022, 17:02
"Herkules" (Fot. TVN/Discovery)
"Herkules" to nowa kryminalna produkcja TVN-u, która świata seriali, nawet tego polskiego, nie zmieni, ale wciąż może przynieść frajdę tym, którzy lubią odprężyć się przy kryminalnych zagadkach.
"Herkules" to nowa kryminalna produkcja TVN-u, która świata seriali, nawet tego polskiego, nie zmieni, ale wciąż może przynieść frajdę tym, którzy lubią odprężyć się przy kryminalnych zagadkach.
"Herkules" miał początkowo zadebiutować wiosną na Player.pl, ostatecznie jednak plany uległy zmianie i widzowie od dziś mogą oglądać go także na antenie telewizji TVN. Czy serial, w którym główne role grają Rafał Maćkowiak ("Pakt") i Weronika Książkiewicz ("Furioza"), a twórcami są producent Tomasz Cichoń ("39 i pół") i reżyser Bartosz Kruhlik ("Supernova"), ma szansę przekonać do siebie widzów?
Herkules — o czym jest serial TVN i Playera?
"Herkules" od początku zapowiadany był jako klasyczny procedural, a gdyby nad tym pomyśleć, to porządnego serialu, w którym bohaterowie co tydzień rozwiązywaliby inną kryminalną zagadkę, nie mieliśmy w Polsce… nigdy? Z jednej strony dostawaliśmy w ostatnich latach coraz lepsze i ambitniejsze produkcje kryminalne rodem z CANAL+, HBO czy właśnie Playera, a z drugiej — "Ojca Mateusza" czy kilka innych seriali, o których nie warto nawet wspominać. "Herkules" polskiej telewizji, nawet na tym małym poletku seriali kryminalnych, oczywiście nie zrewolucjonizuje, ale ma szansę stać się właśnie taką produkcją środka, dobrą dla tych, którzy chcą się po prostu rozerwać, nie oczekują niczego ambitnego, ale też chcieliby jednak, aby oglądany serial nie schodził poniżej pewnego poziomu.
Tutaj "Herkules" może sprawdzić się całkiem przyzwoicie, w czym wielka zasługa przede wszystkim grającego główne skrzypce duetu. Herkules (Maćkowiak), którego imię w oczywisty sposób nawiązuje do imienia słynnego bohatera Agathy Christie, Herkulesa Poirota, to człowiek o niezwykłej inteligencji, ale też wyraźnie znajdujący się w spektrum autyzmu, przez co trudno jest mu nawiązywać relacje z ludźmi, a także dostać się do policji. Z drugiej strony mamy Sylwię (Książkiewicz), policjantkę z nieuporządkowanym (a jakże) życiem osobistym i kilkoma problemami — twórcy wyraźnie sugerują, że ma skłonność do nadużywania alkoholu — która w swojej pracy często kieruje się intuicją.
Gdy życie splata ich drogi podczas nieudanego egzaminu Herkulesa do szkoły policyjnej, ta dwójka zaczyna tworzyć niecodzienny duet — on pomaga jej, póki co nieoficjalnie, w kolejnych śledztwach, ona daje mu namiastkę pracy dla policji, której tak bardzo pragnął. Herkules i Sylwia są bardzo typową parą rozwiązującą zagadki w serialach kryminalnych. Jedno jest kompletnym zaprzeczeniem drugiego i razem mają tworzyć mariaż ognia z wodą. Oboje szybko orientują się, że mimo dzielących ich różnic, osiągają lepsze efekty, gdy pracują razem.
Herkules to procedural z nową sprawą co odcinek
A będą mieli nad czym pracować, bo każdy odcinek "Herkulesa" to nowa sprawa, którą przyjdzie im razem rozwiązywać. W pierwszym odcinku to sprawa zaginionej dziewczyny, a w dwóch kolejnych, które miałem okazję zobaczyć, to m.in. podejrzanie wyglądające samobójstwo. Żadna z tych spraw nie jest szczególnie rozbudowana, nie mamy tutaj do czynienia z milionem zwrotów akcji, w końcu całość trzeba zamknąć w 40 minutach. Dlatego scenariusz przypomina prowadzenie widza (i bohaterów) po nitce do kłębka i odkrywanie kolejnych tropów, które mają prowadzić do prawdy. Nie ma tu wiele czasu na rozbudowanie postaci, choć oczywiście co nieco dowiadujemy się o ich życiu prywatnym. Tu niewątpliwie jest potencjał na więcej, zwłaszcza w temacie relacji Herkulesa z jego nieżyjącym już ojcem.
Póki co jednak widzowie będą musieli zadowolić się jedynie strzępkami informacji, jakie dostaną. Przydałoby się trochę więcej, szczególnie w przypadku tytułowego bohatera — Herkulesa na początku trudno polubić, może on budzić całkiem zrozumiałą irytację, dlatego im lepiej scenarzyści będą w stanie uzasadniać jego zachowania, tym lepiej. Znacznie łatwiej jest za to w przypadku Sylwii, bardzo prostolinijnej bohaterki, niekoniecznie kolejnej "silnej kobiecej postaci", jakich w kryminałach pełno. Od Dzikiej, w którą Książkiewicz wcielała się w "Furiozie", różni tę bohaterkę praktycznie wszystko — ich jedyna wspólna cecha to fakt, że obie są policjantkami.
Główny bohater został za to narysowany bardzo grubą kreską i choć Rafał Maćkowiak robi co może, by utrzymać tę postać w ryzach, trudno nie odnieść wrażenia, że jego Herkules jest momentami jednak zbyt przerysowany. Co prawda mogliśmy przyzwyczaić się już do tego, że rozwiązujący kryminalne zagadki geniusze bywają przerysowani, tu jednak zabrakło nieco finezji. Mimo to Herkulesa, zwłaszcza gdy jego zachowanie równoważy Sylwia, wciąż ogląda się na ekranie całkiem przyjemnie. Bez obecności jego partnerki bywa z tym już różnie.
Herkules — czy warto oglądać kryminał od TVN?
Drugi plan w "Herkulesie" praktycznie nie istnieje. Częściej widujemy tylko nadkomisarza Jacka Wojdę (Mirosław Haniszewski, "Behawiorysta"), przełożonego Sylwii, z którą łączy go relacja bliższa niż powinna na linii szef — podwładna. To właściwie tyle — gdzieś tam w tle miga jeszcze szwagier tej bohaterki oraz jej kolega z komendy, a także babcia Herkulesa, ale żadna z tych postaci nie ma najmniejszego wpływu na fabułę, przynajmniej na razie. Gdyby jednak w kolejnych odcinkach ich zabrakło, pewnie nikt nawet nie zwróciłby na to uwagi.
Zastrzeżenia można byłoby mieć także do prezentowanych na ekranie spraw. Patrząc na to, jaką sprawę Herkules rozwiązuje w pierwszym odcinku, można łatwo odnieść wrażenie, że coś tu jest nie tak. Naprawdę z taką zagadką policja nie była sobie w stanie poradzić przez miesiące, a Herkulesowi wystarczyła na to chwila? Rozumiem, że mamy do czynienia z proceduralem i nie dostaniemy tu wielowątkowych, rozbudowanych śledztw na kilka odcinków, ale jeśli mamy uwierzyć, że główny bohater faktycznie jest genialnym analitykiem, scenarzyści powinni stawiać przed nim większe wyzwania.
Zdaję sobie jednak sprawę, że publika, do której skierowany jest "Herkules", wcale nie musi oczekiwać trudnych, ambitnych śledztw. Zamiast tego chce rozrywki, czegoś, co pozwoli odprężyć się pod koniec dnia na kilkadziesiąt minut. Tutaj nowa produkcja TVN może sprawdzić się bardzo dobrze, bo zawiesza poprzeczkę na takiej wysokości, by niedzielny widz czuł się usatysfakcjonowany, a ten mający większe oczekiwania nie zgrzytał zębami z poczucia żenady. Dla jednych będzie to tylko, dla innych aż procedural — ze wszystkimi tego wadami i zaletami.