"Rick i Morty" rzuca nowe światło na bohaterów i wciąż jest pełen pomysłów — recenzja premiery 6. sezonu
Nikodem Pankowiak
5 września 2022, 19:01
"Rick i Morty" (Fot. Adult Swim)
Rick i Morty wracają na nasze ekrany dokładnie rok po finale 5. sezonu. W premierze 6. sezonu ten szalony duet pozwala widzom jeszcze lepiej się poznać. Uwaga, pełne spoilery z 1. odcinka!
Rick i Morty wracają na nasze ekrany dokładnie rok po finale 5. sezonu. W premierze 6. sezonu ten szalony duet pozwala widzom jeszcze lepiej się poznać. Uwaga, pełne spoilery z 1. odcinka!
"Rick i Morty" przyzwyczaił nas już do tego, że za całym tym kolorowym szaleństwem, które uwielbiają jego twórcy — Justin Roiland i Dan Harmon — kryje się znacznie głębsza opowieść. Wszystko zostaje oczywiście podszyte milionem mniej lub bardziej wysublimowanych dowcipów, ale niemal od samego początku ten serial to zdecydowanie więcej niż tylko zabawna ciekawostka. Premiera 6. sezonu tylko to potwierdza.
Rick i Morty sezon 6 — tragiczna przeszłość Ricka
W premierze 6. sezonu "Ricka i Morty'ego" tytułowi bohaterowie, po wybuchu Cytadeli w finale poprzedniej serii, czekają na śmierć w kosmosie, ale ta oczywiście nie przychodzi. Zamiast niej mamy wyraźne nawiązanie do filmu "Avengers: Koniec gry" i wyśmianie braku kreatywności marvelowskich produkcji. Dziadek i jego wnuk zostają uratowani przez Beth — tę "kosmiczną", nie "zwyczajną". Zamiast śmierci mamy więc powrót do domu, w którym Rick próbuje naprawić swój pilot do teleportacji. Jednak w wyniku popełnionego błędu każdy z bohaterów wraca do swojego oryginalnego wszechświata.
Dzięki temu poznajemy lepiej przeszłość Ricka, wokół której wciąż pozostawało wiele niewiadomych. Trzeba oddać twórcom, że kolejny raz udowodnili, iż potrafią tworzyć poruszające historie. W przeżywaniu tej konkretnej ani trochę nie przeszkadza fakt, że dzieje się w samym środku jakże absurdalnego i zabawnego świata. To wręcz jej zaleta, bo dzięki temu "Rick i Morty" staje się serialem bardziej ludzkim, mimo całej tej kosmicznej otoczki. Obserwowanie, jak Rick torturuje samego siebie, ponieważ nie zapobiegł śmierci swojej córki, naprawdę chwyta za gardło. Dzięki temu poznajemy go od zupełnie innej strony, zaglądamy za skorupę, którą chował się do tej pory.
Rick, choć zapewne pozostaje ulubionym bohaterem zdecydowanej większości widzów, kolejny raz zostaje przedstawiony jako bohater skomplikowany, niejednoznaczny. Wraz z premierą 6. sezonu jego postać nabrała dodatkowej głębi, jego orgin story z pewnością poruszy widzów, a przy okazji przedstawia nam być może najważniejszy czarny charakter całego serialu. A jest nim sam Rick, a właściwie jeden z jego wariantów, który zabił Beth — córkę "prawdziwego" Ricka. Przemierzając wszechświat i kolejne osie czasu, poluje na pozostałych Ricków, więc prędzej czy później (pewnie prędzej) dojdzie do jego spotkania z naszymi bohaterami. Takiego zwrotu akcji nie mogliśmy się spodziewać, a mimo to ma on sens i jak najbardziej pasuje do wszystkiego, co do tej pory widzieliśmy w "Ricku i Mortym".
Rick i Morty — sezon 6 to wciąż cudowne szaleństwo
Mimo niezwykle emocjonalnego podłoża premiery 6. sezonu, twórcy nie zapomnieli o całym tym szaleństwie, z którego są tak dobrze znani. To nadal serial pełen nawiązań do popkultury, żartów ze wszystkich i wszystkiego, którego największą zaletą jest nieposkromiona wyobraźnia jego twórców. Jeśli dla kogoś najważniejsza w "Ricku i Mortym" pozostaje dobra zabawa i radość z przejażdżki tą szaloną kolejką, to mam dobrą wiadomość — pod tym względem nic się nie zmieniło, to wciąż ten sam dobry serial. Balans między absurdem a rozwojem postaci został tutaj jak najbardziej zachowany — twórcy udowodnili, że jedno może iść w parze z drugim.
Swoje pięć minut w premierze 6. sezonu "Ricka i Morty'ego" dostaje Jerry (Chris Parnell), który ostatnio zdecydowanie zszedł na boczny plan. Tym razem możemy zobaczyć go w bardzo niecodziennym wydaniu, a właściwie wydaniach. I nie wiem, które z nich jest bardziej zaskakujące — survivalowiec Jerry, samotnie przemierzający opanowany przez potwory świat czy może Jerry mający wreszcie odwagę postawić się swojej rodzinie, dla której do tej pory był prawdziwym workiem treningowym. Trochę miejsca poświęca się także skomplikowanej relacji Summer (Spencer Grammer) i Beth (Sarah Chalke). Mam nadzieję, że nie jest to wyjątek i nowe odcinki faktycznie rzucą trochę więcej światła także na drugi plan.
Oczywiście, serial nosi tytuł "Rick i Morty", a tytułowi bohaterowie wielokrotnie udowadniali, że są w stanie unieść go na własnych barkach. Tak jest chociażby w 2. odcinku 6. sezonu, który miałem już okazję zobaczyć przedpremierowo. Skoro jednak ich rodzina towarzyszy im przez większość czasu na ekranie, byłoby miło poznać ich nieco głębiej. Tu wciąż jest wiele do opowiedzenia i wierzę, że także ich historie zaczniemy poznawać lepiej.
Rick i Morty — 6. sezon będzie lepszy niż poprzedni?
Bohaterów czeka być może starcie z największym przeciwnikiem, ale zmierzyć będą musieli się także z konsekwencjami swoich dotychczasowych wyborów. Trudno mi uwierzyć, iż bez wpływu miałoby pozostać pozostawienie za sobą (kolejny raz), świata, w którym mieszkali. Dodatkowo, o ile Jerry mógł przekonać się, że ucieczka ze swojej oryginalnej osi czasu była dobrą decyzją, o tyle doświadczenie Morty'ego może być zgoła inne. Jego odejście od swoich rodziców bezpowrotnie zmieniło ich świat, co ostatecznie doprowadziło do śmierci jego matki i siostry. Mam nadzieję, że wpływ tego, co zobaczył młody bohater, będzie widoczny w kolejnych odcinkach.
W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że "Rick i Morty" zaczyna zjadać własny ogon, że twórcom przede wszystkim przyświecała myśl, byśmy w kolejnych odcinkach widzieli jeszcze więcej nieposkromionego niczym szaleństwa. Owszem, wciąż widać było w tym oznaki geniuszu, ale coraz częściej podczas oglądania towarzyszyło mi przekonanie, że gdzieś już to wszystko widziałem. Początek 6. sezonu "Ricka i Morty'ego" stanowi swego rodzaju ucieczkę do przodu i jest czymś odświeżającym.
Ta premiera, a także 2. odcinek, faktycznie dają nadzieję, że 6. sezon "Ricka i Morty'ego" będzie lepszy od poprzedniego. Wiele wskazuje na to, że nowe odcinki będą bombą emocjonalną, a nie jedynie szaleństwem dla samego szaleństwa. Co prawda to już 6. sezon, ale o tych bohaterach nadal można opowiedzieć bardzo dużo. Cieszę się więc, że Roiland i Harmon faktycznie postanowili to zrobić, czym kolejny raz udowadniają, że do wyczerpania ich studni pomysłów wciąż jeszcze daleko.