"Castle" (5×04): Gra na cudzym boisku
Andrzej Mandel
16 października 2012, 20:14
"Murder, He Wrote" to jeden z najśmieszniejszych odcinków "Castle", w dodatku ze zgrabną zagadką kryminalną, która nieco zmieniła plany weekendowe głównych bohaterów. Plus bonus dla wszystkich fanów Caskett. Spoilery.
"Murder, He Wrote" to jeden z najśmieszniejszych odcinków "Castle", w dodatku ze zgrabną zagadką kryminalną, która nieco zmieniła plany weekendowe głównych bohaterów. Plus bonus dla wszystkich fanów Caskett. Spoilery.
Uroczy weekend Castle'a i Beckett nie zdążył się rozpocząć, gdy do basenu Ricka wpadł człowiek, który rychło stał się denatem. W ten sposób parę dni nad morzem zmieniło się w rozwiązywanie zagadki kryminalnej. I pomyśleć, że Beckett tak niecierpliwie oczekiwała godziny 17., byle tylko nie było morderstwa.
Miejscowa policja tyleż dyskretna (mina Kate, gdy policjant "rozumiał", dlaczego zależy jej na dyskrecji – bezcenna) co nieudolna, od razu znalazła dogodnego podejrzanego. Castle i Beckett, którym sprawa nie dawała spokoju, musieli rozpocząć grę na cudzym boisku. I zaczęli – z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Szybko trafili do aresztu. I równie szybko z niego wyszli, gdy miejscowy szef policji użył google, by sprawdzić kim jest Beckett.
W międzyczasie Ryan i Esposito rozpoczęli śledztwo w sprawie "kim jest chłopak Beckett". Oczywiście, postanowili zaangażować w to Ricka. Nie mogli wybrać lepiej. Dla nas, rzecz jasna. Niejako przy okazji pomagali Rickowi w śledztwie w sprawie trupa w jego basenie.
Najlepszą sceną tego wątku były pytania Ryana do jednego z podejrzanych o to, kto towarzyszył Rickowi w przesłuchaniu.Wnioski nasunęły się Ryanowi same. Krąg "wiedzących" powiększył się o jedną, dyskretną, osobę.
Siłą tego odcinka był humor. Zabawne qui pro quo dominowało, ale i sporo było innych śmiesznych sytuacji. Świetnie zgrały się one z zagadką kryminalną sprawiając, że była ona przez to jeszcze ciekawsza. Co więcej, humor nie przykrył kryminału, za co twórcom należą się brawa.
Fani serialu będą zapewne czuli się docenieni sceną, w której Rick i Kate wymyślają jakiś skrót na określenie swojej relacji. Zgadnijcie, na co wpadł Rick i czemu "Caskett"? Piękny ukłon w stronę fanów.
Natomiast już w samym tytule "Murder, He Wrote" mamy jasny hołd wobec serialu "Murder, She Wrote". "Castle" udowadnia tym samym, po raz kolejny, że jest serialem umiejętnie wykorzystującym popkulturowe klisze. Także dzięki temu ogląda się go tak dobrze.
Znaleźliście w tym odcinku jeszcze jakieś nawiązania? Podzielcie się w komentarzach!