"Cesarzowa Sisi" to piękny kostium i niewiele więcej — recenzja niemieckiego serialu Netfliksa
Małgorzata Major
2 października 2022, 14:04
"Cesarzowa Sisi" (Fot. Netflix)
"Cesarzowa Sisi" opowiada historię życia legendarnej Elżbiety Bawarskiej, która stała się ikoną popkultury dzięki filmowej trylogii z udziałem Romy Schneider. Czy serial ma szansę jej dorównać?
"Cesarzowa Sisi" opowiada historię życia legendarnej Elżbiety Bawarskiej, która stała się ikoną popkultury dzięki filmowej trylogii z udziałem Romy Schneider. Czy serial ma szansę jej dorównać?
Wydaje się to mało prawdopodobne choćby dlatego, że cesarzowa Sisi kojarzy się nam tylko i wyłącznie z twarzą Romy Schneider. Filmy z jej udziałem, czyli "Sissi" (1955) oraz "Sissi – młoda cesarzowa" (1956) i "Sissi – losy cesarzowej" (1957) pamiętamy doskonale z licznych emisji w niedzielne popołudnia w latach 90., kiedy TVP2 prezentowała sporo klasyki kina. Odkurzenie historii cesarzowej Austrii i królowej Węgier — co zresztą zrobiono już w 2021 roku w pokazywanym w Polsce na Epic Drama serialu "Sisi", też ze średnio udanym skutkiem — to dobry pomysł, żeby na nowo zinterpretować historię podawaną nam w ten sam sposób. Do tego jednak trzeba mieć pomysł i autorską wizję na to, żeby cesarzowa Sisi stała się dla nas kimś więcej niż powtórką z dobrze znanego repertuaru.
Cesarzowa Sisi, czyli niesforna księżniczka
Niemiecki serial Netfliksa "Cesarzowa Sisi" składa się z sześciu godzinnych odcinków. Tytułową bohaterkę Elżbietę (Devrim Lingnau, "Allmen") poznajemy w momencie, gdy ukrywa się przed swoją matką, księżną bawarską Ludwiką Wilhelminą Wittelsbach, ponieważ ta zapobiegliwa niewiasta planuje zamążpójście swojej niesfornej córki. Niesfornej, czyli takiej, która nie jest zainteresowana poślubieniem przypadkowego i obcego mężczyzny. Biega więc po domu w nadziei, że matka nie trafi na jej ślad. Decyduje się na ucieczkę konno, a księżna Ludwika musi radzić sobie z rozmową z niezadowolonym kandydatem.
Od razu więc dowiadujemy się, że Elżbieta nie jest wierna dworskiej etykiecie, nie chce wyjść za mąż za jakąś – jak na jej możliwości – "dobrą partię". Siostra Elżbiety, czyli Helena (Elisa Schlott, "Okręt") ma już poważne plany. Ożeni się z nią sam cesarz Franciszek Józef (Philip Froissant, "Czarna wyspa"), więc problemy Sisi są drugorzędne wobec tak ważnego wydarzenia, ale Sisi i tak musi sobie znaleźć jakiegoś męża. Inaczej przecież nie wypada.
Ludwika (Jördis Triebel, "Dark") przedstawiana jest jako klasyczna matka-potwór. Zafiksowana na poszukiwaniach męża dla Sisi, wyraża zadowolenie z faktu, że przynajmniej Helena się jej udała. Otrzymujemy więc historię podobną do opowieści o Kopciuszku. Jedna siostra jest idealna i zasługuje na wszystko, co najlepsze, a druga – mimo próby uszczęśliwienia na siłę – nie potrafi tego docenić, a sama ma przecież niewiele do zaoferowania (pisanie wierszy i jazda konno nie jawi się jako świetny "pakiet startowy" dla przyszłej żony). Matka rozważa nawet umieszczenie nieposłusznej Sisi w zakładzie dla psychicznie chorych.
Warto wspomnieć, że biedna Ludwika urodziła aż dziesięcioro dzieci (pięć córek i pięciu synów), więc – patrząc ze współczesnej perspektywy – trudno się jej dziwić, że czasami traciła do nich cierpliwość. A gdy dodać do tego fakt, że jej najstarszy syn dwukrotnie zawarł związki małżeńskie z kobietami niższego stanu, to pewnie miała już dość nieposłuszeństwa dzieci chcących żyć "po swojemu". Piszę to nieco z przekąsem, ale wiemy doskonale z lekcji historii, że właściwy ożenek to na dworze bawarskim (i nie tylko tam) kwestia fundamentalna. Nie musimy szukać daleko – wciąż pamiętamy, jak niezbyt entuzjastycznie zareagował dwór brytyjski na ślub księcia Harry'ego Mountbattena-Windsora z Meghan Markle w 2018 roku. W 2018 roku!
Cesarzowa Sisi — Romy Schneider vs Devrim Lingnau
Równocześnie poznajemy też losy cesarza Franciszka Józefa I, który na etapie planowanego ślubu z Heleną Bawarską jest dosyć znerwicowanym młodym człowiekiem. Źle znosi obowiązek uczestniczenia w publicznych egzekucjach, dokonuje samookaleczenia, co jest godnym wspomnienia wyłomem w kreśleniu jego idealnej sylwetki. Serial stara się pokazać Franciszka jako człowieka samodzielnie myślącego, mającego własne opinie na temat cesarstwa, ale póki co tłamszony jest przez swoją matkę, księżną Zofię Wittelsbach (Melika Foroutan, "Plemiona Europy"). Zofia dzierży całą realną władzę w swoich rękach i steruje swoim 24-letnim synem, do momentu jego urodzin, kiedy ma poznać swoją przyszłą żonę, czyli Helenę Bawarską.
Najbardziej rozczarowujące w serialu "Cesarzowa Sisi" jest pokazanie relacji dworskich, a także tych panujących między członkami rodzin, czy to Sisi, czy Franciszka Józefa. Wszystko jest konwencjonalnie nudne. Takie seriale oglądaliśmy w latach 90. Od produkcji Netfliksa oczekiwałam pójścia tropem emocji bohaterów, ukazania ich niepokojów, planów na życie, ambicji. Wszystko to jest ledwie akcentowane.
Sisi jest fatalnie obsadzona. Niestety, aktorka Devrim Lingnau nie pasuje do wizerunku eterycznej cesarzowej. Nie chodzi o to, że wygląda inaczej niż Romy Schneider, czyli nasz główny punkt odniesienia, gdy myślimy o popkulturowym wizerunku Elżbiety Bawarskiej. Spoglądając na oryginalne wizerunki cesarzowej Austrii widać, że miała dość subtelną fizis.
Tymczasem w serialu aktorki, nie dość że dobrane są dość przypadkowo do ról księżniczek bawarskich, to w ogóle ich nie przypominają. Współcześnie bogate stroje dworskie bardzo rażą, podobnie jak fryzury i makijaże, ale o to akurat trudno winić twórców starających się odzwierciedlić ducha epoki. Odtwórczyni głównej roli wypada mało wiarygodnie jako Sisi. Cała obsada gra mocną kreską, wszystko jest dobitne i momentami karykaturalne. Paradoksalnie dość subtelny wydaje się jedynie Franciszek.
Cesarzowa Sisi — czy warto oglądać serial?
Nie bardzo widać chemię między dwójką głównych bohaterów, przez co trudno uwierzyć w wielką miłość Elżbiety i Franciszka. Nie widzę pomysłu, jaki stoi za całym serialem. Czy chodziło jedynie o przypomnienie postaci Sisi, czy może zinterpretowanie jej wizerunku na nowo? Osobiście bardziej interesuje mnie w tym momencie historia jej matki (Ludwika w chwili ślubu Elżbiety miała 46 lat, a widzimy, że jest zmęczoną życiem matroną, ale przypominam, że urodziła dziesięcioro dzieci, więc można zrozumieć, że pod byle pretekstem sięga po sherry, żeby ukoić nerwy), a także późniejsze losy syna Sisi, Rudolfa.
Mimo wszystkich wad serial już teraz cieszy się powodzeniem wśród subskrybentów Netfliksa, więc okazuje się, że platforma doskonale wie, co chcą oglądać jej widzowie. Osobiście odradzam poświęcenie sześciu godzin na tę produkcję, chyba że jesteście wiernymi fanami losów Elżbiety Bawarskiej i jej rodziny.