Hity tygodnia: "Homeland", "Last Resort", "Fringe", "Parks & Rec", "Suburgatory"
Redakcja
28 października 2012, 22:01
"Homeland" (2×04 – "New Car Smell")
Mateusz Madejski: Przyznam, że długo nie mogłem zrozumieć zachwytów nad "Homeland". Owszem, to dobra produkcja z bardzo ciekawym scenariuszem. Ale to, że wszyscy, łącznie z Barackiem Obamą, traktują serial jak obiawienie, wydawało mi się przesadą. Po ostatnim odcinku zrozumiałem skąd się bierze ta fala zachwytów. Fajnie rozkręca się akcja, trochę tak jak w szwedzkich kryminałach. Na początku jest trochę nudnawo, akcja się przeciąga, mamy dłużyzny. A pod koniec tak eksploduje, że nie można się oderwać. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, stałem się kolejnym fanem serialu. Może nie mam dostępu do kodów atomowych i nie latam Air Force One, ale wreszcie mam poczucie, że coś mnie łączy z prezydentem USA.
Michał Kolanko: Twórcy "Homeland" nie boją się ryzyka. I pokazali to w odcinku, który śmiało mógłby być finałem sezonu. Jak zwykle okazuje się też, że gdy na ekranie jest Carrie i Brody jednocześnie to rezultatem może być tylko eksplozja. Nie ma drugiej takiej pary we współczesnej telewizji.
Paweł Rybicki: Każdy kolejny odcinek nowego sezonu jest lepszy od poprzedniego. Odcinek z tego tygodnia trzyma w napięciu przez każdą chwilę trwania. A niespodziewane zakończenie rzuca "Homeland" na zupełnie nowe tory.
Marta Wawrzyn: I znów mieliśmy to, za co lubię "Homeland" najbardziej – pół godziny nerwowego oczekiwania i świetną, mocną końcówkę odcinka. To było coś niespodziewanego i jednocześnie prawdziwa bomba emocjonalna. Carrie i Brody razem wypadają niesamowicie, niezależnie od tego, jaki charakter mają te spotkania. Nie potrafię przewidzieć, co będzie dziać się z obojgiem dalej – i za to też uwielbiam "Homeland".
"Last Resort" (1×05 – "Skeleton Crew")
Mateusz Madejski: To najlepszy i zarazem najbardziej patetyczny odcinek od pilota. Akcja ostro przyspieszyła i właściwie przez cały czas trzyma nas w napięciu. Ciekawie też rozwijają się postacie. Na przykład kapitan był od początku postacią pozytywna, choć rzecz jasna nieco szaloną. Teraz musimy mieć wobec niego wątpliowści – może jednak jest przede wszystkim szaleńcem? Irytować może patos, którego jest już naprawdę za dużo. Ale nie mam wątpliwości – jeśli kolejne odcinki będą tak dobre, to "Last Resort" się obroni i za rok będziemy mogli oglądać drugi sezon.
Paweł Rybicki: Serial o zbuntowanej łodzi podwodnej wraca do formy z 1. odcinka, prezentując nam wartką akcję zarówno nad jak i pod wodą. Coraz łatwiej rozpoznawać nam postacie w uniformach. I coraz lepiej widać, jak duży jest fabularny potencjał "Last Resort".
Michał Kolanko: "Last Resort" miewa swoje momenty. Jednym z nich jest ten właśnie odcinek – pełen suspensu, zwrotów akcji, a także rozwoju relacji między postaciami. I mimo że serial jest pełen nieprawdopodobnych wydarzeń, to najnowszy odcinek pokazuje, że cała tak maszyna może efektownie działać.
Marta Wawrzyn: Rewelacja. Szkoda tylko, że kiepskie miejsce w ramówce najprawdopodobniej ten serial wykończy.
"Parks and Recreation" (5×05 – "Halloween Surprise")
Paweł Rybicki: Codziennie zmagania Leslie z trudną rzeczywistością społeczną Pawnee mogą już ciut nużyć, ale hitowe jest bez wątpienia zakończenie ostatniego odcinka. I nie chodzi o samo wydarzenie, które nastąpiło (chociaż o nie też), ale o wspaniałą grę aktorów. Finałowa scena była po postu zabawna. I sexy.
Nikodem Pankowiak: No i jak tu nie kochać "Parków"? Uczuciowy Ron, rozbity psychicznie Chrisa, "fart attack" Jerry'ego oraz niezwykle wzruszająca, a zarazem zabawna scena na końcu dały nam najlepszy odcinek ze wszystkich dotychczasowych w tym (bardzo dobrym) sezonie. Choć to już 5. sezon, "Parki" wciąż są w formie i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić w najbliższym czasie. Komediowy odcinek tygodnia!
Marta Wawrzyn: Akurat o "fart attack" najchętniej bym zapomniała (czemu nawet w takich serialach jak "Parks & Rec" poziom humoru czasem musi sięgać dna? Ameryko, czemu?), ale "Parkom" należy się w tym tygodniu wyróżnienie za najbardziej uroczą scenę w historii serialu. Taką, którą można oglądać 10 razy i za każdym razem śmiać się i płakać, i znów śmiać się i płakać. Tak, nawet ja mogę!
http://youtu.be/ujymb4d388A
"Fringe" (5×04 – "The Bullet That Saved the World")
Nikodem Pankowiak: Nie był to odcinek pozbawiony wad, jak już wspomniał w swojej recenzji Andrzej, jednak spokojnie można przymknąć na nie oko, zwłaszcza że zafundowano nam niesamowite zakończenie, które z pewnością będzie miało ogromny wpływ na fabułę w przyszłych tygodniach. Po fatalnym poprzednim odcinku, wszystko wraca na właściwe tory. Dodatkowy plus za piwnicę Waltera – wspomnienia wróciły.
Andrzej Mandel: "The Bullet That Saved the World" udowadnia, że "Fringe" wciąż jeszcze może przykuć do ekranu. A przy tym nieźle zaskoczyć wyborem zabitego bohatera. Przeczytajcie całą recenzję.
"Suburgatory" (2×02 – "The Witch of East Chatswin")
Nikodem Pankowiak: Kim dla mieszkańców Chatswin jest feministka? Wiadomo, wiedźmą. Bardzo udany odcinek na Halloween, z popisowym występem George'a przed lustrem w łazience oraz Noaha w przebraniu swojego najlepszego przyjaciela. Choć Dalia w tym odcinku pokazuje się jako osoba potrafiąca czasem ruszyć głową, to jednak słuchając Tessy żałuję, że na świecie nie ma więcej takich dziewczyn. Było sympatycznie i zabawnie, twórcy widocznie bardzo chcą odwdzięczyć się stacji za zaufanie, jakim było otrzymanie slotu zaraz po "Modern Family".
Marta Wawrzyn: Chatswin nigdy nie jest tak absurdalne jak podczas mojego ulubionego święta serialowego. Twórcy "Suburgatory" wiedzą, jak robić świetne odcinki halloweenowe. Polecam zarówno tegoroczny, jak i zeszłoroczny.
"Go On" (1×07 – "Any Given Birthday")
Andrzej Mandel: Serial jest bardzo nierówny, w każdym odcinku są sceny świetne i żenujące. Ale w "Any Given Birthday" zwraca uwagę wspaniała scena tańca w hotelowym pokoju (wzorowana na "Deszczowej piosence") oraz przyjemnie wzruszająca scena rozmowy Ryana z duchem żony. Choćby dlatego warto.
Marta Wawrzyn: Z każdym kolejnym odcinkiem "Go On" łapie coraz bardziej swój styl. Oby tak dalej.
"Mockingbird Lane" (1×01 – Pilot)
Paweł Rybicki: Ciekawe nawiązanie do tradycji "Rodziny Addamsów" – zabawne, ale momentami naprawdę budzące grozę. A zarazem pełne rodzinnego ciepła. W dodatku NBC nie żałowało pieniędzy na realizację pilota, takich efektów specjalnych pozazdrościć może "Gra o tron" z tymi swoimi malutkimi smoczkami. Niestety NBC nie wie, co dalej robić z tym serialem, i możemy pozostać tylko z hitowym pilotem…
Marta Wawrzyn: Szkoda, że NBC nie chce wydawać 10 mln dolarów na każdy odcinek tego serialu. "Mockingbird Lane" może nie jest wielkim dziełem pod względem fabularnym, ale wizualnie to prawdziwe cudeńko, dopracowane w każdym szczególe. Nie wiem, czy "Gra o tron" ma czego pozazdrościć, ale – jeśli oceniać same efekty specjalne – pilot pokazany w piątek przez NBC to znacznie wyższa liga niż "Once Upon a Time" stacji ABC. Wielka szkoda, że na pilocie prawdopodobnie ta przygoda się skończy.
"The Walking Dead" (3×02 – "Sick")
Nikodem Pankowiak: Okazuje się, że w świecie opanowanym przez zombie równie dużym zagrożeniem mogą być inni walczący o przeżycie ludzie. Odcinek dużo lepszy od poprzedniego, zachowano proporcje i wreszcie nie mieliśmy do czynienia z trwającą kilkadziesiąt minut sieczką lub pseudofilozoficznymi dyskusjami o dupie Maryni. "The Walking Dead" wraca na właściwe tory i wierzę w to, że będzie równie dobry, co w pierwszym sezonie.