"Blockbuster" bardzo chce być jak miks "Supermarketu" z "Brooklyn 9-9" — recenzja sitcomu Netfliksa
Nikodem Pankowiak
6 listopada 2022, 11:33
"Blockbuster" (Fot. Netflix)
"Blockbuster" na papierze miał wszystko, by być udanym sitcomem — dobrą obsadę i miejsce akcji, które daje spore pole do popisu dla scenarzystów. Tak było w teorii, bo praktyka wygląda już inaczej.
"Blockbuster" na papierze miał wszystko, by być udanym sitcomem — dobrą obsadę i miejsce akcji, które daje spore pole do popisu dla scenarzystów. Tak było w teorii, bo praktyka wygląda już inaczej.
"Blockbuster" to komediowy serial Netfliksa, który stworzyła Vanessa Ramos – scenarzystka wcześniej pracująca m.in. przy takich serialach jak "Brooklyn 9-9" czy "Supermarket". Jej najnowsza produkcja to sitcom niemalże klasyczny w formie sitcom – z akcją w większości dziejącą się w jednym miejscu, które łączy bohaterów, zróżnicowaną obsadą i trwającymi mniej niż pół godziny odcinkami. To format, który na streamingowych platformach pojawia się coraz rzadziej, a "Blockbuster" jest dowodem na to, że nie bez powodu.
Blockbuster – o czym jest serial Netfliksa?
Timmy (Randall Park, "Przepis na amerykański sen") jest właścicielem jednej z ostatnich wypożyczalni filmów sieci Blockbuster – niegdyś giganta, w którego skład wchodziło kilka tysięcy placówek, dziś chwiejącej się w posadach firmy, która w czasach streamingu jest skazana na wymarcie. I faktycznie, już na początku pierwszego odcinka Timmy otrzymuje wiadomość z centrali – firma idzie na dno, a jego sklep będzie ostatnim Blockbusterem na świecie. Od tego momentu on i jego pracownicy są zdani na siebie, a walka o przetrwanie będzie oczywiście niełatwa.
Strach przed nieznanym, miłość do filmów i zwykły sentyment sprawią, że Timmy i jego ekipa zrobią wszystko, aby utrzymać się na powierzchni. Pomocą będzie służyć mu przede wszystkim Eliza (Melissa Fumero, "Brooklyn 9-9") – koleżanka z pracy, w której główny bohater od dawna pozostaje beznadziejnie zakochany. I, jak można się domyślać, nie jest to uczucie kompletnie pozbawione wzajemności – pewną romantyczną niezręczność między tą dwójkę będzie widać przez niemal cały sezon, a twórcy nie będą się bali grać kartą pt. "będą czy nie będą razem?".
To ta dwójka ma być siłą napędową serialu, wokół nich będzie kręcić się większość historii, ale skoro "Blockbuster" to sitcom z akcją w miejscu pracy, drugi plan musi zapełnić kilka barwnych postaci. Barwnych przynajmniej z założenia, ale do tego jeszcze wrócimy. Oprócz Timmy'ego i Elizy w wypożyczalni pracują jeszcze młodziutka i niezbyt rozgarnięta Hannah (Madeleine Arthur, "Diabeł w Ohio"), najstarsza w całej grupie Connie (Olga Merediz, "Brooklyn 9-9"), marzący o karierze reżysera Carlos (Tyler Alvarez, "Jeszcze nigdy…") i złośliwa i ironiczna Kayla (Kamaia Fairburn, "Nowe życie"). Istotną rolę będzie odgrywał także odklejony od rzeczywistości Percy (J.B. Smoove, "Harley Quinn"), właściciel budynku, w którym znajduje się wypożyczalnia, a przy okazji przyjaciel Timmy'ego i ojciec Kayli.
Blockbuster kopiuje schematy ze znanych sitcomów
Ten szeroki przekrój bohaterów nie gwarantuje niestety dobrego serialu. "Blockbuster" wygląda jak przeciśnięty przez ścierkę klon miliona innych sitcomów, który nie ma widzom do zaoferowania absolutnie nic nowego. Oczywiście, w tym gatunku trudno jeszcze o jakąkolwiek oryginalność, ale serial Netfliksa nie sprawdza się nawet w roli odtwórcy. Po pierwsze, brakuje mu wyrazistych bohaterów, z którymi można byłoby sympatyzować. Chemia między Timmym i Elizą jest bardziej umowna niż faktycznie widoczna na ekranie, a drugoplanowe postacie mają zwykle po jednej cesze i ciężko powiedzieć o nich coś więcej.
Wydawałoby się też, że ostatni sklep popularnej niegdyś sieci wypożyczalni będzie ciekawym miejscem akcji – ciekawszym niż posterunek policji czy supermarket. Niestety, "Blockbuster" w ogóle nie czerpie z jego potencjału. Równie dobrze jego bohaterowie mogliby pracować w sklepie zoologicznym, nie robiłoby to widzom większej różnicy. Jednym z głównym motywów całego sezonu, przynajmniej w teorii, jest utrzymanie biznesu mimo wszelkich przeciwności. Stawka jest więc naprawdę spora, ale w ogóle jej nie czuć. Scenarzyści potrafią poświęcić cały odcinek na wątek zwolnienia jednego z pracowników, by chwilę później przywrócić go do pracy. Naprawdę, serialowy Blockbuster nie przypomina miejsca, które w każdej chwili może upaść.
Serial Netfliksa nie sprawdza się także jako krzepiąca opowieść o lokalnym biznesie, który w zmieniającym się świecie jest w stanie przetrwać wszelkie przeciwności. Po pierwsze, zupełnie nie czuć, żeby był to biznes w jakikolwiek sposób wyjątkowy – ot, miejsce pracy jak każde inne. Po drugie, fabuła zbyt często dryfuje w kierunku prywatnych spraw Tommy'ego i Elizy, a te przecież moglibyśmy śledzić gdziekolwiek. Żaden z wątków nie jest w stanie zaangażować na tyle, by dla niego przetrwać te mniej interesujące. Tu wszystko jest nijakie i zlewa się w jedną, pozbawioną jakichkolwiek właściwości papkę.
Blockbuster – czy warto oglądać serial Netfliksa?
"Blockbuster" zbyt często przypomina popłuczyny po serialach, przy których wcześniej pracowała Vanessa Ramos. Recykling pomysłów jest widoczny aż nadto – zaczyna się już od plakatu serialu od razu kojarzącego się z "Supermarketem". Ciężko to wybaczyć, bo na tym się niestety nie kończy. Eliza ze swoim usposobieniem i małżeńskimi problemami przypomina dwie Amy — jedną z "Brooklyn 9-9", drugą z "Supermarketu". Z relacja Hannah i Carlosa aż za bardzo przypomina relację Cheyenne i Mateo z drugiego z tych seriali. Na takie podrabianie serialu, który przecież dopiero co się zakończył, można byłoby przymknąć oko tylko w jednym wypadku – gdyby podróbka wciąż broniła się jako produkt finalny. Niestety, w tym wypadku się nie broni.
"Supermarket" nie był najzabawniejszym sitcomem w historii, ale nadrabiał chociażby poruszaniem ważnych społecznych tematów. W "Blockbusterze" tego brakuje, choć serial co jakiś czas, dość nieudolnie, próbuje przebijać się z antykorporacyjnym przekazem. O ironio, robi to na platformie, która bez sentymentu skasuje każdą produkcję, jeśli tylko któraś komórka w Excelu nie zaświeci się na zielono. Ostatecznie jednak nawet te próby krytyki wielkich korporacji pozostają bardzo nieśmiałe, serialowi brakuje odwagi by posunąć się w tym trochę dalej.
Dlatego jeśli ktoś poprosi mnie, bym własnymi słowami, bez korzystania z marketingowych opisów, opowiedział, o czym jest "Blockbuster", odpowiem krótko. Nie mam pojęcia. Serial wydaje się zupełnie niepotrzebny, a obsada – na czele z Parkiem i Fumero – choćby się dwoiła i troiła, nie jest w stanie niczego wykrzesać z tak słabego scenariusza. Mimo wszystkich jego wad, wciąż mam wobec Netfliksa wymagania wyższe niż wobec amerykańskiej telewizji ogólnodostępnej. Tymczasem "Blockbuster" wygląda na serial, który mógłby lecieć w piątki o 20:00 na NBC (ale nigdy nie poleci, bo stacja, choć miała okazję, nie przygarnęła serialu do siebie) – przez kilka tygodni, dopóki nie zostanie anulowany. Obawiam się, że dokładnie to czeka serial Netfliksa. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek płakał wtedy po ostatnim Blockbusterze na świecie.