"Castle" (5×05): Kto wrobił Ricka Castle?
Andrzej Mandel
31 października 2012, 19:58
"Probable Cause" pozwala nam odetchnąć po kilku wręcz slapstickowych odcinkach. Castle ma poważne kłopoty, a i jego związek z Beckett zostaje wystawiony na próbę. W dodatku wraca pewien morderca. W efekcie to jeden z najlepszych odcinków serialu. Spoilery.
"Probable Cause" pozwala nam odetchnąć po kilku wręcz slapstickowych odcinkach. Castle ma poważne kłopoty, a i jego związek z Beckett zostaje wystawiony na próbę. W dodatku wraca pewien morderca. W efekcie to jeden z najlepszych odcinków serialu. Spoilery.
Osią odcinka "Probable Cause" jest wrobienie Castle'a w morderstwo, co wymusza na jego przyjaciołach zamknięcie go w areszcie. Dowody wydają się bowiem niepodważalne. Widz (i Rick) dość szybko jednak dowiaduje się, kto za tym stoi. 3XK (Michael Mosley) postanowił się zemścić na Castle'u za to, że ten przeszkodził mu całkowicie zniknąć.
O ile sama zagadka nie jest tak tajemnicza, jak niektórzy by chcieli, to jednak problemy Castle'a już są. Grożąca mu śmierć w areszcie nie mogła być dla niego przyjemną perspektywą, a uczucia Kate leżały mu na sercu. Obojgu nie było lekko. Zwłaszcza że Potrójny Morderca zadbał o stworzenie wrażenia, iż Rick miał romans w czasie gdy był już z Beckett. Co dało pretekst do emocjonalnej sceny, w której Kate stwierdza, wypłakując się Lanie, że Castle, a i owszem jest niedojrzałym, egoistycznym dupkiem (czasami), ale na pewno nie jest mordercą.
"Probable Cause" to jednak kolejny odcinek, w którym "Castle" zachowuje równowagę między wątkami osobistymi i kryminalnymi i zgrabnie je łączy. Dzięki temu nie mamy wrażenia, że oglądamy telenowelę, tylko wciąż oglądamy dobry kryminał (czy procedural, jak kto woli). A przy tym twórcy dbają o drobne smaczki i szczegóły, takie jak uścisk dłoni przy podawaniu kawy. Co prawda, pod koniec odcinka, poza komisarz Gates wszyscy już wiedzą o relacji Beckett i Castle'a, ale przecież to przed nią będą musieli się ukrywać.
Miło jest też patrzeć na dalszy ciąg popkulturowych smaczków (sobowtór Castle'a na imprezie z sobowtórami Kinga, Pattersona i Rowling? Czemu nie?), jak i nawiązań do poprzednich odcinków. Wszystko razem sprawia, że dostaliśmy zgrabny, poważny odcinek, pozwalający złapać oddech przed kolejnymi odcinkami pełnymi humoru, który jest charakterystyczną cechą "Castle".
I nawet jeśli mogą trochę przeszkadzać pewne niedociągnięcia, takie jak łatwość, z którą 3XK porusza się po Nowym Jorku i posterunku z niezmienioną przecież od odcinka "3XK" facjatą, to jednak plusy przeważają nad minusami i 5. sezon "Castle" zaczyna być w moich oczach najlepszym sezonem tego serialu. Mam nadzieję, że utrzyma poziom.