10 najlepszych seriali 2022 roku wg Kamili Czai
Kamila Czaja
30 grudnia 2022, 16:03
"Próba generalna" (Fot. HBO)
W roku, w którym seriali było mnóstwo, a z tego wiele na co najmniej bardzo dobrym poziomie, zachwycałam się przede wszystkim odważnymi komediodramatami i doceniałam głównie nowe seriale.
W roku, w którym seriali było mnóstwo, a z tego wiele na co najmniej bardzo dobrym poziomie, zachwycałam się przede wszystkim odważnymi komediodramatami i doceniałam głównie nowe seriale.
Analizując kolejne miesiące po brzegi wypełnione oglądaniem, doszłam do wniosku, że zupełnie nie składa mi się to w spójną opowieść o serialowym 2022. W tym roku więc raczej zbiór luźnych uwag.
Miejmy to z głowy. Najwstydliwsze pozycje na mojej liście nieobejrzanych najczęściej wynikają z wieloletnich zaległości przy danym serialu lub całym uniwersum. Najbardziej żałuję, że nie nadrobiłam "Better Call Saul", "Borgen", "Andora", "Co robimy w ukryciu".
Tylko dwa seriale z mojej zeszłorocznej listy emitowano w tym roku (nie liczę pokazanego u nas 1 stycznia finału "Dobrych rad Johna Wilsona", ale tę produkcję ponownie polecam). Ani "For All Mankind", ani "Biały Lotos" tym razem się nie zmieściły. Pierwszy z tych tytułów miał sezon nierówny, nawet jeśli kilkoma odcinkami imponował, a drugi był raczej udany, ale na tyle powtórzył pomysł, że musiał ustąpić miejsca świeższym propozycjom. A nowości zdecydowanie wygrały i w top 10 są tylko dwa seriale, których wcześniejsze sezony dało się obejrzeć w Polsce przed mijającym rokiem.
O ile 2021 nazwałam bardzo dobrym serialowo rokiem, który nie wydawał się dobry, gdy trwał, o tyle 2022 już w trakcie oceniałam wysoko. Złożyła się na to kumulacja mocnych produkcji, które trafiły do nas z opóźnieniem po wejściu HBO Max i Disney+, ale i rozmaitość ciekawych tytułów z różnych platform i stacji, nie tylko nowych w naszym kraju. Ogólnie oczywiście nadmiary, nadmiary, nadmiary (a przecież wciąż wielu tegorocznych tytułów czy sezonów nie zobaczyliśmy w Polsce). Jednak w tych nadmiarach sporo zachwytów, a rzeczy bardzo dobrych na tyle dużo, że nie ma szans wspomnieć o wszystkich. Wyróżnię chociaż część tytułów spoza dziesiątki, żeby zostały w pamięci na dłużej.
Kolejny dobry rok seriali młodzieżowych, o bardzo różnym stopniu lekkości i nadziei – od "Heartstoppera" przez "Życie seksualne studentek", "Jeszcze nigdy…" po "Słodkie kłamstewka: Grzech pierworodny", "Paper Girls" (niesłusznie skasowane!) i "Euforię".
Udany rok polskich seriali. Jeden trafił nawet do mojej dziesiątki, kilka innych oglądałam z przyjemnością lub przynajmniej z wiarą, że stanowią dobry krok w stronę urozmaicenia rodzimej oferty niekryminalnej. Oczywiście porządne polskie kryminały też były (ze świetnym, wykraczającym poza ramy gatunku, godnie zakończonym "Krukiem" na czele).
Niemieszczące mi się w dziesiątce, ale bardzo udane wielkie małe produkcje, czyli chyba nadal mój ulubiony typ seriali. Tragikomedie pokazujące absurdy i blaski życia z różnych perspektyw, ciekawie eksperymentujące z konwencją: "Ktoś gdzieś", "Mo", "Ramy", "Little America", "Reservation Dogs", "Primal", "Barry", "Nasza bandera znaczy śmierć", "Russian Doll", "Undone", "Malowanie z Johnem", "Central Park", "Los Espookys", "Naiwniak", "Tak to widzimy", "Zbrodnie po sąsiedzku", "Minx", ale także zaskakujący hit nagrodowego sezonu, czyli sitcom z tych bardziej tradycyjnych: "Misja: Podstawówka". Z ważnych jednoznacznie zabawnych komedii pożegnaliśmy "Derry Girls" oraz "Grace i Frankie".
"Stacja Jedenasta", "Yellowjackets", "Ich własna liga", "Delhi Crime", "Dalgliesh" – to wybrane dramaty i kryminały, którymi ekscytowałam się bardziej niż globalnymi hitami w rodzaju "The Crown", "Sandmana" czy "Stranger Things". Iluś innych wielkich przebojów nawet nie obejrzałam, co w dużej mierze wynikało z tego, że nie przepadam za true crime, którego dostajemy ostatnio mnóstwo. Z ważnych seriali dramatycznych pożegnaliśmy między innymi "Sprawę idealną".
Rozkład stacji/platform, na których oryginalnie emitowano tytuły z mojej dziesiątki, wskazuje na remis FX (trzy tytuły) i HBO liczonego razem z HBO Max (też trzy, chociaż jeden serial dopiero w 3. sezonie przejęty został od DC Universe). Dwie produkcje ma BBC – w tym jedną razem z Amazon Prime Video, a po jednej Apple TV+ i CANAL+. Sytuacja wygląda inaczej, jeśli brać pod uwagę dostępność w Polsce i licencyjne przetasowania: pięć tytułów można oglądać na HBO Max, dwa na Disney+, dwa na CANAL+ online, a jeden na Apple TV+.
O ile kilku najmocniejszych seriali byłam pewna i wahałam się tylko przy kolejności, o tyle dalsze miejsca w rankingu nie wydawały mi się tak oczywiste. Niektóre tytuły do ostatniej chwili brałam pod uwagę. Najbardziej żal mi komediodramatu "Ktoś, gdzieś", zajmującego miejsce 11. Przegrał z pewnym brytyjskim miniserialem, bo uznałam, że dostanie jeszcze szansę co najmniej jednym sezonem, a zakończony miniserial już nie.
10. Angielka
W przeciwieństwie do części redakcji słabo znam twórczość Hugo Blicka, jednak po tym, jak emocjonalnie "rozjechała" mnie w listopadzie "Angielka" ("The English"), mam nadzieję szybko to zmienić. Nie przepadam za westernami, ale tutaj scenerie Dzikiego Zachodu służyły przede wszystkim uniwersalnej opowieści o okrucieństwie i znajdowaniu sprzymierzeńców nawet w tak brutalnym świecie. Intensywność relacji między angielską damą a pochodzącym z plemienia Pawnee zwiadowcą, nieśpieszna akcja niepozbawiona jednak zaskoczeń, fenomenalne kadry i dość ponure egzystencjalne diagnozy – to nie jest opowieść, która spodoba się wszystkim, ale mnie nadspodziewanie zachwyciła. W słabszym roku spokojnie mogłaby być nawet w top 5.
9. Harley Quinn
Podjęłam niełatwy wybór między animacjami, bo i prehistoryczna przyjaźń pokazana w dwóch sezonach "Primal" bardzo mnie wzruszała. Wygrała jednak przyjaźń (i nie tylko) antysuperbohaterska, współczesna, zaprezentowana w trzech sezonach "Harley Quinn", które zobaczyliśmy w Polsce w tym roku. Nie znam się na DC (na Marvelu zresztą też nie), ale kojarzę to uniwersum na tyle, by zorientować się w oryginalności podejścia, jakie serwuje ta łamiąca schematy animacja dla dorosłych. Rewelacyjne dialogi, czarny humor, ewolucja postaci (nie tylko tytułowej). Bawiłam się doskonale, a przy tym nie mogę nie docenić psychologicznej trafności tego serialu. Ale perypetie jaskiniowca i dinozaura też bardzo polecam!
8. Będzie bolało
Postawiłam na ten brytyjski miniserial, bo "Będzie bolało" ("This Is Going to Hurt"), na podstawie autobiograficznej książki Adama Kaya, to zupełnie inna medyczna produkcja niż hity w rodzaju "Szpitala New Amsterdam" albo "Chirurgów". Momentami farsowa, pełna czarnego humoru, a czasem uderzająca totalnym tragizmem i koszmarną bezsilnością, ze świetną rolą Bena Whishawa. Ten tytuł tak idealnie łączy absurdy publicznej służby zdrowia z opowieścią o konkretnym człowieku balansującym w tym systemie na granicy załamania, tak cudowanie miesza komizm z bardzo poważnymi tematami, tak skutecznie rozbija widzów przedostatnim odcinkiem, że musiał znaleźć się w mojej dziesiątce.
7. Minuta ciszy
Przy całym moim uznaniu dla "Kruka" czy "Klangoru" – "Minuta ciszy" to prawdopodobnie najlepszy polski serial od czasu "Artystów". Niezamykający się w ramach jednego gatunku, łączący elementy czarnej komedii z małomiasteczkową satyrą i zupełnie poważnym dramatem ludzi uwikłanych we własne tajemnice i konflikty, ale i w historie cierpienia innych, o co w pogrzebowym biznesie nietrudno. "Minuta ciszy" zaskakiwała kolejnymi odcinkami, komplikując portrety głównych antagonistów i całą tę pokręconą opowieść, nie tracąc do siebie dystansu i śmiało czerpiąc z klasyki. Oby Jacek Lusiński, zaliczający rok świetny i serialowo, i filmowo (nagroda w Gdyni za scenariusz), zachwycał nas tak dalej.
6. Better Things
Ostatni sezon komediodramatu Pameli Adlon nie dorównał sezonowi 2 (wicemistrzowi mojego rankingu 2017) ani sezonowi 4 (mojemu serialowi roku 2020). Ale był ostatni, przez co każdy odcinek nabierał dodatkowego znaczenia. W czasach, kiedy pięciosezonowy serial to już weteran ekranu, wspaniałe było móc się do tego kobiecego klanu przywiązać, uczyć się z bohaterkami sporo o dojrzewaniu (niezależnie do wieku) i cieszeniu się codziennością. Poważnym dylematom towarzyszyły drobne przyjemności, odbyliśmy rewelacyjną wycieczkę do Wielkiej Brytanii, a finał w montypythonowskim rytmie przypomniał o wadze patrzenia na jasną stronę życia. Bardzo godne pożegnanie "Better Things".
5. The Bear
Serial, który wywołuje zachwyt, ale to zachwyt zaskakująco trudny do uzasadnienia. Po obejrzeniu historii baru z kanapkami i jego funkcjonujących w zabójczym tempie i na wysokim poziomie emocji pracowników nie do końca sama wiem, czemu robi aż takie wrażenie, że absolutnie musi być w zestawieniach najlepszych tytułów roku. Prawdopodobnie to po prostu świeży serial, w którym wszystko doskonale się zgrało – charyzmatyczna obsada, daleka od idealizmu wizja prowadzenia gastronomicznego biznesu, wykorzystanie ograniczonej przestrzeni do zbudowania dusznej, pełnej napięć atmosfery i łączenie wątków zawodowych ze studium żałoby i szukania celu w życiu. Na jakiejkolwiek zasadzie "The Bear" działa, działa bezbłędnie.
4. Atlanta
Właśnie dostaliśmy w Polsce 4. sezon, a w efekcie "Atlanta" skoczyła w moim rankingu o dwie pozycje. Już szalona europejska trasa koncertowa, uzupełniona świetnymi niezależnymi odcinkami, była wyjątkowa, a finałowy sezon przypomniał mi nawet mocniej, jak wyjątkowy serial stworzył Donald Glover. Zagubione w czasie dzielnice pełne "byłych", mockumentary wokół filmu o "Goofym", śmiertelnie niebezpieczne farmy, sen we śnie we śnie we…, demaskowanie rasizmu w jego licznych wariantach, połączenie surrealizmu, satyry, psychologicznej głębi i estetycznego eksperymentu. Mam poczucie winy, że tylko 4. miejsce, ale "Atlanta" już kiedyś wygrała, więc może czas przejść dumnie do historii i dać przestrzeń trójce nowych wspaniałych?
3. Rozdzielenie
Trudno uwierzyć, że "Rozdzielenie" ("Severance") to debiut Dana Ericksona, nawet jeśli wspierali go tu doświadczeni twórcy. Opowieść o pracownikach pewnej zagadkowej korporacji, którzy po przyjściu do pracy zapominają o całym pozazawodowym życiu i stają się swoim firmowym "ja", to pomysł tak świeży i przemyślany, że nie wstydziliby się go najbardziej uznani serialowi geniusze. Do tego dochodzą rewelacyjna obsada, umiejętnie dawkowane tajemnice, fantastyczne scenografie i intensywne zaangażowanie widza w losy postaci, w obu ich życiowych planach. Żaden dramatyczny serial w 2022 roku nie trzymał mnie w takim napięciu – od wciągającego natychmiast pilota po pełen zwrotów akcji finał.
2. Hacks
Dla amerykańskich krytyków wspaniałość "Hacks" to coś oczywistego od zeszłego roku, my jednak dopiero w 2022 dostaliśmy szansę obejrzenia tej historii, aż dwóch sezonów w niewielkim odstępie. Już sama Jean Smart wystarczyłaby, żeby historia komediowej divy Las Vegas, jej kariery i prywatnych przejść należała do serialowej czołówki, a tu Smart występuje w duecie z prawie zupełnie nieznaną wcześniej Hannah Einbinder, która w tym pojedynku nie odstaje. Tragikomiczną relację Deborah i Avy, dwóch kobiet z różnych generacji i o odmiennej pozycji w branży, połączonych jednak zaskakującymi podobieństwami, wspólnym poczuciem humoru i talentem do błyskotliwych dialogów, śledziłam wiosną z emocjami, które bez trudu mogę przywołać po tylu miesiącach.
1. Próba generalna
Owszem, kontrowersyjny wybór. Serial Nathana Fieldera podzielił krytyków, w tym naszą redakcję. Ja jednak, nie bez wątpliwości, wybaczam etycznie dyskusyjny finał, w którym "Próba generalna" ("The Rehearsal") przyglądała się wpływowi zatarcia prawdy i telewizyjnej fikcji na małego chłopca. Ta produkcja to bowiem z założenia jedno wielkie zatarcie: fabuły i dokumentu, szczerości i manipulacji, sukcesu i porażki.
Z każdym odcinkiem Nathan idzie dalej w "pomocy" innym w przećwiczeniu zawczasu egzystencjalnych i towarzyskich wyzwań, a my zostajemy z fundamentalnymi pytaniami o cel uświęcający (?) środki, o granicę między geniuszem a obłędem oraz o wątpliwe szanse na przygotowanie się do tego, co niesie życie. Żaden serial w 2022 nie pozostawił mnie z takim dyskomfortem, ale i żaden nie zmusił do tak intensywnego myślenia o sprawach, o których woli się nie myśleć – a naprawdę trzeba.