"Girls5eva" to komedia, w której kobieca siła wpada w ucho – recenzja serialu dostępnego na Netfliksie
Kamila Czaja
1 lutego 2023, 16:02
"Girls5eva" (Fot. Peacock)
"Girls5eva" Meredith Scardino to świetnie zagrana i zaśpiewana propozycja, zabawna, ale i piętnująca patologie przemysłu muzycznego. Nie tylko dla fanów i fanek stylu Tiny Fey, chociaż im spodoba się pewnie najbardziej.
"Girls5eva" Meredith Scardino to świetnie zagrana i zaśpiewana propozycja, zabawna, ale i piętnująca patologie przemysłu muzycznego. Nie tylko dla fanów i fanek stylu Tiny Fey, chociaż im spodoba się pewnie najbardziej.
"Girls5eva" trafia do Polski w co najmniej nietypowych okolicznościach. Prawie dwa lata od premiery 1. sezonu produkcja platformy Peacock ląduje na Netfliksie, po tym jak streamingowy gigant uratował ten uroczy tytuł po kasacji. Od lat nie myślimy, że Netflix to firma ratująca niszowe rzeczy, wprost przeciwnie, tymczasem tytuł stworzony przez Meredith Scardino właśnie tak ocalał. Od dziś możemy więc zobaczyć dwie wcześniejsze serie, czekając, aż nowy właściciel nakręci 3. sezon.
Girls5eva – o czym jest serial dostępny na Netfliksie?
Być może Netflix ma sentyment do swojego "Unbreakable Kimmy Schmidt", które doczekało się czterech sezonów i interaktywnego odcinka specjalnego. Skojarzenie jest o tyle uprawnione, że Scardiono pracowała przy tamtym serialu, a "Girls5eva" produkują między innymi odpowiedzialni za tamten tytuł Tina Fey i Robert Carlock. Dodajmy do tego Jeffa Richmonda i jeszcze mocniej widzimy, że produkcja o dziewczyńskim popowym zespole przełomu wieków ma za sterami ekipę, której zawdzięczamy nie tylko "Kimmy", ale i modelowe "30 Rock".
Nowe dzieło ma z oboma sporo wspólnego – przerysowaną stylistyką jest odważne jak "Unbreakable Kimmy Schmidt", a satyrą na show-biznes może przypominać perypetie z Rockefeller Plaza 30. Do listy pokrewieństw można by dodać na przykład również feministyczne i musicalowe "Crazy-Ex Girlfriend", tyle że w "Girls5eva" śpiewanie jest uzasadnione fabułą. Nie mamy jednak do czynienia z serialem wtórnym. Opowieść o girlsbandzie po dwóch dekadach dostającym nieoczekiwaną drugą szansę właściwie od początku stoi na własnych nogach.
Gdy młody raper wykorzystuje w swoim hicie fragment piosenki Girls5eva, dorosłe życie członkiń dawnego zespołu zostaje wywrócone do góry nogami. Po spektakularnej klapie albumu (który miał pecha ukazać się dzień przed 11 września i zawierał wersy o groźnych samolotach), po porzuceniu zespołu przez charyzmatyczną Wickie (Renee Elise Goldsberry, "Hamilton", "Żona idealna"), po śmierci najbardziej decyzyjnej w grupie Ashley (Ashley Park, "Emily w Paryżu") losy dziewczyn nie potoczyły się w stronę muzycznej sławy.
Girls5eva to satyra na przemysł muzyczny
Dawn (Sara Bareilles, znana dotąd bardziej z Broadwayu i piosenek niż z ekranu) założyła rodzinę i teraz pomiędzy pracą w pizzerii brata, zajmowaniem się synkiem i oglądaniem seriali z mężem, Scottem (Daniel Breaker), głównie pielęgnuje swoją neurotyczność. Summer (Busy Philipps, "Freaks and Geeks", "Cougar Town") wyszła za młodzieńczą miłość z popularnego boysbandu, ale trudno uznać jej związek z Kevem (Andrew Rannells, "Dziewczyny") za udamy, a ich córka to postać trochę jak z "Egzorcysty". Gloria (Paula Pell, "A.P. Bio") jest dentystką, rozwiodła się z żoną i zmieniła się nie do poznania, co serial nieraz podkreśli (o ile pozostałe postaci grają te same aktorki w obu liniach czasowych, jako młoda Gloria występuje Erika Henningsen). Wickie, przynajmniej pozornie, poszło najlepiej, jednak bardzo szybko okaże się, że jej finansowe imperium to jedna wielka fikcja.
Szansa, by reaktywować Girls5eva, trafia się więc w idealnym momencie. Nie trzeba jednak szczególnej przenikliwości, by się domyślić, że przemysł muzyczny nie sprzyja czterdziestolatkom, które chcą po dwóch dekadach przerwy śpiewać pop. Jeszcze mniej sprzyja im, kiedy ich dawne piosenki nie należą do nich, a do ich dawnego koszmarnego menadżera, Larry'ego (Jonathan Hadary, "Veep"). Zresztą kawałki te są tak seksistowskie, że wykonywanie ich dzisiaj stanowiłoby powód do wstydu (wystarczy wsłuchać się w "Dream Girlfriends" i listę powodów, dla których miałoby się być tytułowymi dziewczynami ze snów). Serial doskonale pokazuje, ile zmieniło się przez dwadzieścia lat, absurdalnie przejaskrawiając dawne teksty i medialne ekscesy Girls5eva.
Girls5eva to świetna obsada i rewelacyjne piosenki
Równocześnie jednak sporo pozostało bez zmian. Stylistyka jest inna, promocja przeniosła się do mediów społecznościowych, więc trzeba konkurować z nowymi odkryciami z TikToka, ale kobiety w pewnym wieku nadal stają się niewidzialne. Jak zauważy Alf Musik (Stephen Colbert), autor ich wcześniejszych piosenek, od dawnych sukcesów dziewczyn "minęła cała Zendaya". Przebijanie się będzie wymagało wytrwałości, pomysłowości, współpracy i rewolucji w życiu każdej z bohaterek. I naprawdę świetnie się ogląda, jak cztery kobiety uczą się od nowa przyjaźnić, przekraczać swoje ograniczenia (głównie Summer), odkrywać swoje wady (głównie Dawn). Nawet absolutna diwa Wickie robi małe kroki na drodze do mniejszego narcyzmu. Bardzo, bardzo małe kroki.
Wyboistej drodze do kolejnych celów muzycznych towarzyszy rewelacyjna, niemożliwe wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa, w której przeplatają się popowe koszmarki przełomu wieków z nowymi, dojrzalszymi kawałkami, które bohaterki piszą same, wykorzystując życiowe doświadczenia. Do tego dochodzi choćby fenomenalne "New York Lonely Boy" w wykonaniu The Milk Carton Kids i już wiadomo, że po seansie "Girls5eva" dwa albumy z muzyką będą często leciały w domach fanów i fanek. Zresztą ze względu na piosenki przy tym serialu, tak jak przy przygodach Kimmy Schmidt, nie przechodzi się od razu do kolejnego odcinka, tylko namiętnie słucha się napisów końcowych.
Dlaczego warto oglądać serial Girls5eva
Dobrą wiadomością jest też to, że serial trzyma poziom przez oba dotychczasowe sezony (po osiem odcinków każdy). Oczywiście z czasem nie ma już aż tego zaskoczenia, jakie wniósł sezon premierowy, ale za to pojawia się szansa pogłębienia portretów postaci i więzi między członkiniami zespołu. Podjęty zostanie też wątek Ashley, co zaowocuje świetnym utworem. W 2. sezonie do ekipy dołączy producent Ray (Piter Marek), a do kilku genialnych epizodów aktorskich z 1. sezonu (Tina Fey! John Slattery!) dołączą choćby Amy Sedaris ("BoJack Horseman") i Neil Flynn ("Scrubs", "The Middle") jako rodzice Summer pilnujący jej chrześcijańskich wartości i czystości przedmałżeńskiej – wszak, jak usłyszymy w jednej z piosenek, z seksem czekali między innymi Jezus, Święty Mikołaj i Kermit.
Przy doskonale obsadzonych i świetnie napisanych bohaterkach oraz ich mocnych głosach w różnych muzycznych gatunkach "Grils5eva" to przede wszystkim komedia, pełna odważnego, nieraz czarnego humoru. Co rzecz jasna nie przeszkadza serialowi być też opowieścią o kobiecej sile i przyjaźni. Nie bez powodu jedna z piosenek nosi tytuł "B.P.E.", czyli… "Big Pussy Energy". Nawet jeśli nie wszystkie odcinki czy wątki są równie zachwycające i w tym samym stopniu obdarzone wspomnianą energią, to zdecydowanie warto się z "Grils5eva" zapoznać. I, jakkolwiek z trudem przechodzi mi to przez klawiaturę, z wdzięcznością wobec Netfliksa czekać na kolejny sezon.