Top 10 najlepszych seriali stycznia. "The Last of Us", "Zakłamane życie dorosłych" i inne hity miesiąca
Redakcja
5 lutego 2023, 11:03
"The Last of Us" (Fot. HBO)
Jakie były najlepsze seriale stycznia? Co warto nadrobić? W naszym top 10 miesiąca doceniamy m.in. "Reservation Dogs", "Nadzwyczajną" czy "Zakłamane życie dorosłych" – ale zwycięzca mógł być tylko jeden.
Jakie były najlepsze seriale stycznia? Co warto nadrobić? W naszym top 10 miesiąca doceniamy m.in. "Reservation Dogs", "Nadzwyczajną" czy "Zakłamane życie dorosłych" – ale zwycięzca mógł być tylko jeden.
10. Mythic Quest (utrzymana pozycja)
Na styczeń przypadł finałowy odcinek 3. sezonu "Mythic Quest" i był to odcinek na tyle dobry, że pomimo naszych zastrzeżeń do całej serii, udało mu się załapać do zestawienia. A co w nim takiego wyjątkowego? Przede wszystkim po kilkutygodniowych zawirowaniach serialowy świat wrócił do normy, a Ian i Poppy znów znaleźli się w znajomym biurze – to pierwszy plus. Drugim jest fakt, że "Buffalo Chicken Pizza" przypomniał nam, w czym produkcja Apple TV+ jest najmocniejsza. A to wcale nie jest wymyślanie coraz bardziej pokręconych branżowych scenariuszy, lecz ciągłe przypominanie, że gdzieś za barwną i nieraz absurdalną historią kryją się zaskakująco ludzkie postaci. [MP]
9. Servant (powrót na listę)
"Servant" wrócił z 4. i finałowym sezonem, od początku pokazując, że na koniec nie zamierza dozować nam emocji. Po powrocie Dorothy dom Turnerów jest (w przenośni i dosłownie) w rozsypce, gdy poza pękającymi ścianami i atakiem pluskiew, od środka rozsadza go napięcie. W dużej mierze rzecz jasna za sprawą Leanne, której nadal grozi niebezpieczeństwo ze strony sekty, ale jednocześnie jej nadprzyrodzone moce wydają się coraz silniejsze. Dodajcie do tego parę pielęgniarek, które w przerwach od rehabilitacji urządzają seanse spirytystyczne, a otrzymamy smakowitą całość z atmosferą tak gęstą, że można by ją kroić nożem. Tylko patrzeć, jak krok po kroku zmierzamy do końca… jakikolwiek by on nie był. [MP]
8. Dlaczego nie Evans? (nowość na liście)
Hugh Laurie stworzył taką adaptację powieści Agathy Christie, jakiej potrzebowaliśmy. "Dlaczego nie Evans?" nie należy do najlepszych książek królowej kryminału, ale ma sporo uroku, który w miniserialu stworzonym dla platformy BritBox, w Polsce pokazywanym na CANAL+, udało się jeszcze podkreślić. Perypetie syna pastora i arystokratki (rewelacyjnie zagranych przez Willa Poultera i Lucy Boynton) to śledztwo z odpowiednimi proporcjami flirtu, humoru i zagrożenia. Piękne walijskie scenerie, dające się lubić postaci, imponujące nazwiska w obsadzie drugiego planu, wciągające zwroty akcji i wierność duchowi literackiej klasyki – "Dlaczego nie Evans?" ma wystarczająco dużo zalet, by poświęcić mu uwagę, nawet jeśli nie zapisze się na dłużej w historii. [KC]
7. Witamy w Chippendales (nowość na liście)
Seks, morderstwo i rozebrani faceci. Do tego jeszcze tona ambicji, zazdrości, dumy i obsesji, co razem dało mieszankę… no właśnie, chcielibyśmy powiedzieć, że wybuchową, ale to nie do końca prawda. Bo "Witamy w Chippendales" nie spełnia niestety w stu procentach swoich obietnic, serwując nam niezwykłą prawdziwą historię w dość konwencjonalnych ramach. Sprawnie opowiedzianą i dobrze zagraną (a w przypadku Murraya Bartletta nawet świetnie), a jednak za rzadko oferującą coś ponad trzymającą się utartych schematów historię obyczajową z kryminalną nutą. Szkoda, bo był potencjał na więcej, a tak podczas gdy fabuła szybko się ulatnia, w głowie zostają głównie striptizerzy. Ale wciąż – to jedna z ciekawszych rzeczy, jakie były w styczniu. [MP]
6. Terapia bez trzymanki (nowość na liście)
"Terapia bez trzymanki" na razie nie jest, i może nigdy nie będzie, arcydziełem na miarę "Teda Lasso", ale po pierwszych dwóch odcinkach dajemy jej kredyt zaufania. "Ted Lasso", za którego odpowiada w dużej mierze ta sama ekipa, też nie od razu był serialem, który pokochaliśmy nad życie. Póki co historia terapeuty, który daje klientom radykalne recepty na życie, wyróżnia się głównie drugim planem, ze szczególnym wskazaniem na Harrisona Forda, jednak w wątku głównego bohatera granego przez Jasona Segela jest spory potencjał na ciepłą opowieść o przepracowaniu żałoby i odbudowaniu więzi. Zobaczymy, w jakim kierunku pójdą twórcy i czy nadmiernie nie wybielą nieetycznych praktyk, a na razie serial Apple TV+ to po prostu całkiem przyjemny sposób spędzania czasu. [KC]
5. Lockwood i spółka (nowość na liście)
Kiedy człowiek przestaje już spodziewać się czegokolwiek dobrego po Netfliksie, a zwłaszcza po jego produkcjach młodzieżowych, pojawia się "Lockwood i spółka", adaptacja książek Jonathana Strouda, którą chwalą nie tylko fani oryginału. Co ani trochę nas nie dziwi, bo mamy do czynienia z zaskakująco przyjemnym serialem z nadprzyrodzonym twistem. W serialu oglądamy trójkę młodych pogromców duchów (Cameron Chapman, Ali Hadji-Heshmati i znana z "Bridgertonów" Ruby Stokes), którzy walczą nie tylko z atakującymi Londyn stworami, ale też z bezwzględnym światem dorosłych, eksploatujących dzieciaki z mocami. "Lockwood i spółka" to świetne dialogi, rewelacyjna młoda obsada i klimat przywodzący na myśl trochę młodzieżowego "Sherlocka", a trochę "Doktora Who". Słowem – mnóstwo frajdy w lekkim wydaniu. Oglądajcie, a może nie skasują. Bo Netflix zapomniał o jakiejkolwiek promocji. [MW]
4. Zakłamane życie dorosłych (nowość na liście)
Słabo promowany serial okazał się jedną z niespodzianek stycznia. Ekranizacja powieści Eleny Ferrante ma sporo wspólnego z "Genialną przyjaciółką", też skupia się na dojrzewaniu młodej bohaterki wśród rodzinnych i społecznych uwikłań. Wprawdzie trafiamy tu do Neapolu już z lat 90., ale niektóre spory okazują się ponadczasowe, a styl narracji przypomina tamten serial nakręcony na podstawie prozy popularnej autorki. Nie znaczy to, że "Zakłamane życie dorosłych" okazuje się wtórne. Oryginalnie zarysowano konflikt między lewicową "elitą" a biedniejszymi, bardziej konserwatywnymi dzielnicami. Rozdarta między różnymi ścieżkami dalszego życia Giovanna, starająca się znaleźć własny głos, to postać, której z zainteresowaniem się towarzyszy. A to wszystko zostało nakręcone naprawdę przepięknie. [KC]
3. Nadzwyczajna (nowość na liście)
Niełatwo dziś wyróżnić się dziś komedii o grupce znajomych dwudziestolatków, ale brytyjska "Nadzwyczajna" okazała się zaskakująco świeża. Świat, w którym każdy ma mniej lub bardziej spektakularne supermoce, daje twórczyni serialu, Emmie Moran, masę możliwości. Zwłaszcza że główna bohaterka należy do nielicznych osób, które żadnej mocy nie otrzymały. Związany z tym kompleks wpływa na życie Jen i na jej relacje z przyjaciółką, często zbyt łatwo podporządkowującą się innym Carrie. Ta z kolei ma problem z wieloletnim chłopakiem, Cashem, który zamiast szukać pracy, woli żyć marzeniami o grupie superbohaterów ścigających zbrodniarzy. Jest tu sporo zabaw z konwencjami gatunkowymi, humor łączy się z całkiem poważnymi dylematami, a Siobhán McSweeney ("Derry Girls") kradnie każdą scenę na drugim planie. [KC]
2. Reservation Dogs (powrót na listę)
Mały wielki serial, który co prawda przegrał o włos rywalizację z gigantem, ale szanse miał przecież nieporównywalnie mniejsze. W końcu podczas gdy o jednych tytułach jest bardzo głośno, inne przemykają niezauważone, mimo że absolutnie nie powinny. 2. sezon "Reservation Dogs" do nich należy i choć nie mamy złudzeń, że produkcja FX trafi do garstki odbiorców, nieustannie bardzo mocno ją polecamy. Historia czwórki dzieciaków z rezerwatu w Oklahomie to bowiem rzecz magiczna. Na pozór jeszcze jedna opowieść o dorastaniu, to w rzeczywistości nieraz surrealistyczna wyprawa przez szereg nietypowych dla wieku kwestii, w których twórcy odnajdują źródło bólu, ale też lekkość i humor. Niewiele jest seriali, które potrafią w tak wiarygodny opowiadać o tym, o czym zwykle mówić jest piekielnie trudno. [MP]
1. The Last of Us (nowość na liście)
Nie mogło być innego numeru 1, zwłaszcza po genialnym, poruszającym odcinku "Long, Long Time", który już w tym momencie jest mocnym pretendentem do wygrania naszego zestawienia najlepszych odcinków roku. Piękna historia miłosna z Nickiem Offermanem i Murrayem Bartlettem w rolach Billa i Franka wyszła daleko poza swoją wersję z gry, pokazując, że współczesna telewizja jest naprawdę wielka, szczególnie wtedy, kiedy świadomie decyduje się opowiadać małe historie zwykłych ludzi, zamieniając fajerwerki na truskawki i zapomnianą piosenkę miłosną sprzed lat.
Ale nasze zachwyty nad "The Last of Us" nie sprowadzają się do 3. odcinka. Wszystko, co serial HBO zaserwował do tej pory, było świetne – od sceny otwarcia z naukowcami, poprzez rozszerzenie wątku Sarah (Nico Parker), córki Joela (Pedro Pascal), aż po zadziorną Ellie (Bella Ramsey), przedstawienie klikaczy i mocne pożegnanie z Tess (Anna Torv). Serialowa adaptacja kultowej gry ma naprawdę wszystko: znakomicie napisany scenariusz, perfekcyjnie dobranych aktorów, ogromny budżet i ludzi, którzy dobrze wiedzieli, na co te pieniądze wydać. To jednocześnie najlepsza adaptacja gry w historii i serial, którego fenomen zapewne wyjdzie daleko poza świat graczy. [MW]