Kity tygodnia: "Last Resort", "NCIS: Los Angeles", "Revenge", "The New Normal", "Leverage"
Redakcja
2 grudnia 2012, 18:53
"Last Resort" (1×08 – "Big Chicken Dinner")
Michał Kolanko: O co chodzi? 8. odcinek serialu to wykorzystanie dwóch typowych klisz serialowych: "sąd" oraz "zdrada". W obu przypadkach wszystko jest aż do bólu przewidywalne. Nie dowiadujemy się wiele nowego jeśli chodzi o całą intrygę serialową, a całość toczy się wolno i bez sensu. Jeden z najgorszych odcinków serialu.
Marta Wawrzyn: Ja bym powiedziała, że to był zdecydowanie najgorszy odcinek "Last Resort". Nie pasowało mi tu właściwie wszystko: od przewidywalnej historii gwałciciela (którego imienia wciąż nie pamiętam, nazwijmy go więc Tedem z "Pan Am") poprzez kompletnie niepasującą do postaci rewelację o gwałcie na pani porucznik aż po taki drobiazg jak miejscowi wyspiarze demolujący lokalny bar czy swoje własne auta. W "Big Chicken Dinner" nie było nic fajnego.
A ponieważ naprawdę rewelacyjny był do tej pory tylko jeden odcinek tego serialu – pilot – powoli przestaje mi przeszkadzać fakt, że serial skasowano. Niestety, "Last Resort" jest po prostu strasznie nierówny. Widać, że jest pomysł, ale z jego realizacją bywa raz lepiej, raz gorzej. Tak nie powinno być.
"Revenge" (2×08 – "Lineage")
Agnieszka Jędrzejczyk: Teoretycznie ten odcinek miał bardzo fajną podstawę – pokazanie bohaterów sprzed czasów skakania sobie nawzajem do gardeł – ale nie wszędzie wyszedł z tego zwycięsko. Najciekawszy miał tu być wątek Emily, która w przerwie pomiędzy przygotowywaniem zemsty na Graysonach, wykonuje swoje pierwsze zlecenie na życzenie Takedy – i niestety położył on cały odcinek.
Nie mówiąc już o rosyjskiej mafii i pomijając fakt, co robiła tam Ashley, jakikolwiek background na temat Aidena kompletnie mnie nie interesuje. To dla mnie najbardziej zbędna postać tego sezonu, która z odcinka na odcinek coraz bardziej mnie irytuje. Jego "związek" z Emily, tak śliczne pokazany na końcu, jest zupełnie pozbawiony emocji, wepchnięty na siłę i wymuszony przez scenarzystów. I taki właśnie był dla mnie cały ten odcinek. Jedyne, co może go jako tako ratować, to zemsta Victorii – wyjątkowo jej kibicowałam. Reszta? Ujdzie w tłumie, nic więcej. Te intrygi już zaczynają mnie męczyć…
Marta Wawrzyn: Niezależnie od tego, czy mamy akurat rok 2012, czy 2006, "Revenge" w 2. sezonie to nuda przemieszana z idiotyzmami. Historia z ruską mafią i słodką, drżącą ze strachu przed klientami Ashley, to jakieś totalne kuriozum. Aidan jest postacią fatalną, a jego revengenda wydaje mi się kompletnie nieciekawa. To, co się dzieje w barze, niespecjalnie mnie obchodzi, niezależnie od roku. Wątek Victorii też mnie nie porwał – jej matka to jakiś przerysowany, groteskowy potwór, niepasujący do serialu, w którym kobiety są przebiegłe i często okrutne, ale mają klasę.
Nie powinno się kopać leżącego, ale jeszcze jedna rzecz była w tym odcinku straszna: nie zadbano nie tylko o scenariusz, ale także o charakteryzację. Właściwie wszyscy wyglądali sześć lat temu identycznie co teraz. A przecież można było zrobić wizualne cudeńko. Kit, kit, kit!
"NCIS: Los Angeles" (4×08 – "Collateral Damage")
Bartosz Wieremiej: To powinien być odcinek sezonu albo przynajmniej jeden z najlepszych odcinków 4. serii. Niestety tak się nie stało. O ile dotychczas formuła zawierająca w sobie zaskakujący sposób zgonu, szpiegowskie opowieści i przeszłość Hetty (Linda Hunt) działała bezbłędnie, to tym razem całość wypadła po prostu źle. Wszystko wydarzyło się zbyt gwałtownie, a widzom nie dano nawet odczuć wagi konfliktu będącego przyczyną kolejnych zgonów i wybuchów. Widać zemsta serwowana na szybko nie jest najlepszym pomysłem w serialowej rzeczywistości.
"The New Normal" (1×10 – "The XY Factor")
Marta Wawrzyn: W zeszłym tygodniu, po dwóch świetnych, przezabawnych odcinkach, wyrażałam się o "The New Normal" w samych superlatywach. Czas wrócić do rzeczywistości! Ryan Murphy zaserwował znów to, czego nie znoszę najbardziej: nieznośnie długie 20 minut prawienia kazań o miłości, tolerancji i innych wielkich rzeczach. A ponieważ babcię tym razem odstawiono na boczny tor, nie było nikogo, kto mógłby przełamać ten lukrowany koszmar. I choć w odcinku pojawiło się kilka fajnych momentów – jak afera z występem Shanii czy szkolna drużyna zagoniona do robienia sobie jedzenia – to niestety za mało, żebym mogła dobrze ocenić "The XY Factor".
"Leverage" (5×11 – "The Low Low Price Job")
Bartosz Wieremiej: Powrót "Leverage" po dłuższej przerwie wypadł blado. W przeciwieństwie jednak do wcześniejszych słabszych odcinków 5. sezonu tym razem powodem nie była mizerność przekrętu tygodnia, a nieznośna płaczliwość osobistego wątku związanego z Eliotem (Christian Kane). Jasne, że ów bohater powinien mieć nieco wrażliwszą stronę, ale nie rozumiem, dlaczego scenarzyści od razu muszą wpadać w rejony taniego i beznadziejnie żałosnego melodramatu.