"Awantura" to dzika przygoda, która wkręci was bez reszty i rozbije na kawałki – recenzja serialu Netfliksa
Marta Wawrzyn
6 kwietnia 2023, 09:01
"Awantura" (Fot. Netflix)
Na Netfliksa wjechała dziś "Awantura", serial studia A24, który zamienia historię o incydencie na drodze w prawdziwą perełkę. Przed wami szalone zwroty akcji, ogromne emocje i rewelacyjne portrety psychologiczne.
Na Netfliksa wjechała dziś "Awantura", serial studia A24, który zamienia historię o incydencie na drodze w prawdziwą perełkę. Przed wami szalone zwroty akcji, ogromne emocje i rewelacyjne portrety psychologiczne.
Choć Netflix już od dawna nie słynie z produkcji wysokiej jakości, zresztą na własne życzenie, czasem jeszcze zdarzają się na tej platformie zabłąkane perełki. Dokładnie tym jest "Awantura", czarna komedia, której twórcą jest Lee Sung Jin ("2 Broke Girls", "Tuca & Bertie"), a za produkcją stoi prestiżowe studio A24 (ostatnio odpowiedzialne za sukces filmu "Wszystko wszędzie naraz", a serialowo m.in. za "Euforię" czy "Ramy'ego"). Składający się z 10 półgodzinnych odcinków sezon (widziałam przedpremierowo całość) to istny rollercoaster emocji i ambitny miks gatunków w jednym.
Awantura – o czym jest serial Netfliksa i studia A24?
Wszystko zaczyna się od incydentu na parkingu: ktoś na kogoś zatrąbił, ten drugi ktoś się zirytował i ruszyła szalona gonitwa dwóch aut po ulicach Los Angeles, w trakcie której grille, jajka i przekleństwa dosłownie latały w powietrzu, a eleganckie trawniki zostały potraktowane wyjątkowo bezlitośnie. Kierowcy bynajmniej nie okazują się zawodowymi wyścigowcami, tylko zupełnie zwyczajnymi ludźmi: to Danny (Steven Yeun, "The Walking Dead") i Amy (Ali Wong, "Paper Girls", "Tuca & Bertie"), dwójka osób, które łączy azjatyckie pochodzenie i wk*rw na cały świat, a dzieli wszystko inne.
On jest fachowcem i właścicielem słabo prosperującej małej firmy. Na głowie ma spłukanych rodziców w Korei, którym chciałby dać nowy dom, brata, Paula (Young Mazino, "Syn marnotrawny") spędzającego całe dni na graniu w gry, a na dokładkę kuzyna, Isaaca (David Choe, "The Mandalorian"), który wyszedł z więzienia i też domaga się kasy. Danny ma dość. Naprawdę dość. A życie jego drogowej przeciwniczki, Amy, przy tym z czym on się zmaga, wygląda jak marzenie: designerski dom, perfekcyjna rodzina – mąż, George (Joseph Lee, "Star Trek: Picard") i córka, June (Remy Holt, "1923") – a do tego perspektywa sprzedaży własnego start-upu za miliony. Jeszcze tylko parę spotkań z Jordan (Maria Bello, "Agenci NCIS") i Amy będzie naprawdę bogata.
Kiedy Danny orientuje się, że ma do czynienia z kimś z "lepszego świata", postanawia dokonać ostatecznej zemsty i udaje się do domu Amy. I tak się składa, że trafia na osobę równie zdeterminowaną i wściekłą na cały świat co on sam. Choć podobno gniew to tylko "przejściowy stan świadomości", nasz duet od drobnego w sumie incydentu przechodzi z pasją do wojny na wielu frontach, udowadniając, że złość (by nie ująć dosadniej) i życiowa frustracja to zdecydowanie uczucia ponad podziałami.
Awantura to pomysłowa zabawa formą i kocioł emocji
"Awantura" to prawdziwy kocioł emocji, w którym oglądamy życiowe kryzysy podane na ostro. Bardzo szybko staje się jasne, że obie główne postacie przechodzą w życiu przez coś większego, coś, co zbierało się latami i doprowadziło ich do nie najlepszego miejsca. Serial nie wykłada jednak wszystkich kart na stół właściwie aż do finału, w zamian zagłębiając się w totalnie obłędną grę, której oddają się Danny i Amy. Duet wkurzonych kierowców wdaje się we wszechogarniającą wojnę, która z odcinka na odcinek coraz bardziej ich pochłania i niszczy ich życia, a przy tym wydaje się być dla obojga kołem ratunkowym przed czymś, co byłoby jeszcze gorsze. Kiedy już wydaje się, że to szaleństwo nie jest w stanie wznieść się na nowy poziom, scenarzyści przebijają samych siebie, wprowadzając kolejny twist i dając obojgu powody, by nie tylko to przeciągać, ale wręcz doprowadzić do dalszej eskalacji i jeszcze większego bałaganu.
To bardzo pomysłowy, inteligentny i świeży serial, z łatwością mieszający gatunki i przechodzący od jednego tonu do czegoś zupełnie innego. A wszystko to w rytmie dynamicznej, rockowej muzyki, podkręcającej i tak już szalone tempo. Kolejne odcinki mijają błyskawicznie, zwłaszcza że widz nigdy nie wie, co go czeka za rogiem, a skala scenariuszowego obłędu potrafi zadziwić nawet kogoś, kto myśli, że widział wszystko. Choć pod względem formy nie jest to produkcja aż tak niekonwencjonalna jak "Wszystko wszędzie naraz", "Awantura" egzystuje w podobnych rejonach, w pokręconej formie sprzedając historię o najzwyklejszych ludzkich emocjach i życiowych kryzysach.
Gdybym miała porównać produkcję Netfliksa do innych seriali, powiedziałabym, że ma to samo DNA co "Barry", "Russian Doll" i "Legion", wykorzystując motywy z różnych gatunków popkulturowych do opowiedzenia pogłębionej historii o tym, co się dzieje w ludzkiej psychice. To, co wyprawiają Danny i Amy, jest rodzajem ucieczki od rzeczywistości, ucieczki przed problemami i przed samymi sobą. I tak, serial bardzo dokładnie te problemy wyjaśni i w końcu każe swoim bohaterom skonfrontować się z nimi, ale zanim do tego dojdzie, uprawiane przez nich szaleństwo będzie musiało wznieść się na kompletnie absurdalny, a dla widza po prostu przepyszny poziom.
Awantura – warto rzucić dziś wszystko i obejrzeć ten serial
Jak zapewne już się domyślacie, odpowiedź na pytanie, czy warto obejrzeć serial "Awantura", brzmi: po stokroć tak. Pomijając może finałową serię "Sukcesji", niczego lepszego – oryginalniejszego, lepiej napisanego i zagranego – teraz nie znajdziecie. To historia mroczna, odjechana, momentami przezabawna, a jeszcze częściej przerażająco smutna. Historia o dwójce osób, które są jak dwie strony tego samego medalu. Oboje czują, że coś w nich jest zepsute i że czegokolwiek by nie robili, nie są w stanie tego naprawić. A jednak decydują się iść ze sobą na noże i w miarę jak ich patologiczna, pełna przemocy relacja skręca w kierunku historii rodem z "Breaking Bad" czy "Better Call Saul", rośnie nie tylko tempo i napięcie, ale też poziom emocji. Aż do – w zasadzie jedynego możliwego – finałowego rozwiązania, które z jednej strony stanowi satysfakcjonujące zakończenie, a z drugiej sprawia, że chętnie zobaczyłoby się co dalej.
To serial łączący pulpowe szaleństwo z psychologiczną głębią i empatycznym podejściem do człowieka jako istoty z definicji niedoskonałej. Błyskotliwy scenariusz, w którym wypakowana twistami akcja spotyka się z egzystencjalną tematyką i brutalnie czarną komedią z nutką surrealizmu, a do tego świetne występy – chemia między Yeunem i Wong robi wrażenie, podobnie jak łatwość, z jaką przechodzą od pokręconej komedii do ciężkiego do udźwignięcia dramatu i z powrotem – oraz realizacja na najwyższym poziomie czynią "Awanturę" już teraz jednym z najlepszych seriali roku.
Niezależnie od tego, czy Netflix zdecyduje się na kontynuację, czy nie, z "Awanturą" warto się zapoznać. Choć wyobrażam sobie, że 2. sezon bez problemu mógłby powstać i opowiedzieć już nieco inną historię z tymi samymi postaciami – trochę na tej zasadzie co "Russian Doll" – zakończenie sprawia, że nie jest on konieczny. 10 odcinków, które dostaliśmy, może być i dobrym wstępem do dłuższej opowieści o Dannym i Amy, i pełnym dziełem, ze wszech miar wartym uwagi. Netfliksie, proszę więcej takich seriali.