"The Mandalorian" w 3. sezonie okazał się historią o poszukiwaniu domu – recenzja finału
Mateusz Piesowicz
19 kwietnia 2023, 17:02
"The Mandalorian" (Fot. Disney+)
Finał 3. sezonu "The Mandalorian" przyniósł kilka rozwiązań satysfakcjonujących, ale też wyglądających na ostateczne. Co się stało i co to oznacza dla przyszłości serialu? Spoilery!
Finał 3. sezonu "The Mandalorian" przyniósł kilka rozwiązań satysfakcjonujących, ale też wyglądających na ostateczne. Co się stało i co to oznacza dla przyszłości serialu? Spoilery!
Oglądając "The Mandalorian" z pozycji osoby, która uniwersum "Gwiezdnych wojen" zna dość ogólnie i przykłada większą wagę do jakości pojedynczych historii niż tworzących się między nimi powiązań, byłem umiarkowanie zadowolony z 3. sezonu produkcji Disney+. Owszem, doceniałem rozbudowany wątek jednoczenia się Mandalorian, brakowało mi jednak w głównej mierze wspólnych przygód głównego bohatera i jego sympatycznego towarzysza. Czy w takim razie mogę być zadowolony po finale? I tak, i nie.
The Mandalorian – bitwa o Mandalorę w finale 3. sezonu
Rozczarowani wydarzeniami finałowego "Powrotu" na pewno nie mogą być ci widzowie, którzy oczekiwali efektownego zamknięcia sezonu. Na nim ostatni rozdział skupiał się bowiem w całości, kontynuując rozpoczętą przed tygodniem wyprawę Mandalorian na ich ojczystą planetę, gdzie z zasadzką czekały na nich imperialne siły Moffa Gideona (Giancarlo Esposito). Wszystko, co zdarzyło się później – od pojmania Dina Djarina (Pedro Pascal), przez bohaterską śmierć Paza Vizsli (Tait Fletcher) i przymusowy odwrót oddziału pod dowództwem Bo-Katan Kryze (Katee Sackhoff) – sugerowało, że może czekać nas ciężkie, może nawet dramatyczne zakończenie.
Rzeczywistość okazała się jednak inna, raz jeszcze przypominając, że "The Mandalorian" to bardzo prosta historia, nieraz znacznie prostsza niż chcieliby oglądający serial widzowie. Nie trzeba zatem było długo czekać, żeby Djarin uwolnił się w opresji i wraz z Grogu ruszył na kolejne starcie z Gideonem, a Bo-Katan otrzymała wsparcie pozwalające stawić czoła wzmocnionym przez beskarowe zbroje szturmowcom.
Całość była w gruncie rzeczy jedną długą i jak zawsze robiącą wrażenie sekwencją akcji, tym efektowniejszą, że w ruch oprócz blasterów poszły też pięści, broń ręczna i okazjonalnie moc, gdy para głównych bohaterów połączyła siły przeciwko Pretorianom. Zdecydowanie było więc na czym oko zawiesić i tylko szkoda, że walka zdominowała odcinek do tego stopnia, że nie zostało za wiele miejsca na cokolwiek innego.
The Mandalorian sezon 3 – finał bez niespodzianek
A to może już być nieco rozczarowujące, zwłaszcza że fanowskich teorii krążących wokół "The Mandalorian" i jego znaczenia dla całego uniwersum "Gwiezdnych wojen" było przed finałem mnóstwo. Jeżeli zatem spodziewaliście się po finale jakiegoś rodzaju twistu lub pojawienia się kogoś niespodziewanego, nic z tego. Ba, twórcy wręcz się od wszelkich powiązań z innymi produkcjami odcięli.
Ujawniając, że tajemniczy plan Moffa Gideona polegał na niczym innym, tylko na zaspokojeniu jego narcystycznych ambicji, przekreślono mającą stać za wszystkim większą ideę (wedle internetowych teorii miał on klonować Palpatine'a, Snoke'a, Luke'a Skywalkera i kto wie, kogo jeszcze), żeby skupić się na domknięciu serialowego wątku. Sposób, w jakim tego dokonano, można co prawda uznać za dyskusyjny, zarzucając mu pośpiech i kiepskie przygotowanie, ale jestem w stanie to twórcom wybaczyć. I to z kilku powodów.
Po pierwsze, wcale nie musieliśmy spotkać Gideona po raz ostatni. Sami najlepiej wiecie, jak trudno jest tu kogokolwiek na dobre uśmiercić. Po drugie, kwestia oczekiwań. Czy liczyłem, że zwykle nieobecny czarny charakter objawiający się co jakiś czas jako śmiertelny wróg głównego bohatera okaże się nagle odkrywczy? No nie, cała wartość tej postaci to charyzma wcielającego się w niego Esposito, a tej jest w sam raz na kilka krótkich scen i wygłoszenie paru groźnie brzmiących banałów. Wreszcie, co najistotniejsze, pozbycie się go z horyzontu toruje twórcom dalszą drogę, w którą mogą udać się w dowolnym kierunku. A już pokazywali, że mając wolną rękę, spisują się najlepiej.
The Mandalorian – co dalej z Mando i Grogu?
Co powiedziawszy, nie da się bynajmniej stwierdzić, że od teraz "The Mandalorian" będzie już sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Wręcz przeciwnie, bo ogłoszone niedawno plany Disneya na "Gwiezdne wojny", które zawierają m.in. film Dave'a Filoniego mający być kulminacją wydarzeń ze współtworzonego przez niego zakątka uniwersum, potwierdzają, że serial nadal jest częścią większej całości.
Cieszy mnie jednak dosadność, z jaka wybrzmiał w finale 3. sezonu koniec pewnego etapu całej historii, gdy wszyscy na swój sposób wrócili do domu lub go sobie znaleźli. Mandalorianie odzyskali planetę, a ogień w tamtejszej Wielkiej Kuźni znów zapłonął. Din Djarin odkupił winy i z wyrzutka stał się ważną częścią funkcjonującej społeczności. Grogu Din Grogu został z kolei do niej oficjalnie przyjęty, ze statusu znajdy stając się mandaloriańskim uczniem. Dodajmy do tego znalezienie przez tę dwójkę spokojnego zakątka na Nevarro oraz pracę Mando dla Nowej Republiki, a zasadniczo możemy kończyć serial słowami "i żyli długo, i szczęśliwie".
Wiadomo jednak, że do tego nie dojdzie – Jon Favreau zdradził wszak, że scenariusze kolejnego sezonu są już gotowe, a zdjęcia powinny ruszyć jeszcze w tym roku. Jeszcze wcześniej wrócimy natomiast do tego świata za sprawą "Ahsoki", więc w sumie nie będziemy mieli czasu, żeby za bardzo się stęsknić. Nie po to jednak wspominałem na początku, że bardziej interesuje mnie jakość pojedynczych seriali niż ich połączenie w większe uniwersum, żeby teraz o tym zapomnieć. Wypada zatem zadać pytanie: czy 3. sezon "The Mandalorian" spełnił oczekiwania?
Za odpowiedź można uznać sam jego finał, czyli odcinek niezły, ale też niezapadający w pamięć z żadnego szczególnego powodu. Podobnie jak sezon, zamknął on najważniejsze dotychczasowe wątki, pozwalając zacząć w kolejnej serii niejako od nowa, sam był jednak mniej interesujący od poprzedników. Ot, poprawny, lecz pozbawiony błysku, którym we wcześniejszych sezonach była dobrze nakreślona i ewoluująca relacja Dina Djarina z Grogu. Odstawiając ją kosztem innych spraw na boczny tor, twórcy sami pozbawili serial jego największego wyróżnika, co przyniosło może nie kompletną porażkę, ale wyraźne spuszczenie z tonu. Może tytuł finału jest zatem swego rodzaju zapowiedzią i pora na powrót do podstaw?