"Sekta" pokazuje, jak robić true crime bez taniej sensacji – recenzja serialu dostępnego na Disney+
Nikodem Pankowiak
26 maja 2023, 17:17
"Sekta" (Fot. Disney+)
Tajemniczy kult i walcząca z własnymi demonami kobieta, które chce go powstrzymać. "Sekta" od Disney+ ma potencjał, by być gęstym i mrocznym dramatem, ale czy go wykorzystuje?
Tajemniczy kult i walcząca z własnymi demonami kobieta, które chce go powstrzymać. "Sekta" od Disney+ ma potencjał, by być gęstym i mrocznym dramatem, ale czy go wykorzystuje?
"Sekta" ("The Clearing", nie mylić z "The Path" z 2016 roku z Aaronem Paulem w obsadzie) to składający się z ośmiu odcinków australijski serial Disney+, oparty na książce J.P. Pomare'a. Za sterami produkcji stoją Elise McCredie i Matt Cameron, którzy razem pracowali już m.in. przy serialu "Jack Irish" czy netfliksowych "Bezpaństwowcach". Ich nowa produkcja miesza fikcję z prawdą i sięga do sprawy, która w przeszłości wstrząsnęła Australią, a w jej obsadzie znalazło się kilka australijskich gwiazd. Czy to wystarczy do osiągnięcia sukcesu?
Sekta – o czym jest australijski serial Disney+?
Sam polski tytuł, "Sekta" – w przeciwieństwie do oryginalnego – od razu zdradza, z czym będziemy mieli do czynienia. Serial Disney+ skupia się na sekcie znanej w Australii jako Rodzina (w serialu dla niepoznaki nazwano ją Klanem) oraz jej ofiarach – dzieciach, które trafiały do niej wbrew własnej woli. Głową tej "rodziny" jest charyzmatyczna Adrienne (Miranda Otto, "Chilling Adventures of Sabrina"), która nazywa się matką dla tych poddawanych praniu mózgów dzieci. Adrienne była w stanie zjednać sobie wielu wpływowych wyznawców, w tym doktora Bryce'a Lathama (Guy Pearce, "Szpieg wśród przyjaciół"), dzięki którym przez lata mogła prowadzić swoją małą sektę.
Główną bohaterką serialu nie jest jednak liderka sekty, tylko Freya (Teresa Palmer, "Księga czarownic") – straumatyzowana kobieta, która na każdym kroku widzi zagrożenie i drży o swojego kilkuletniego syna. Gdy w okolicy zniknie mała dziewczynka, Freya od razu zacznie podejrzewać o to sektę. Problem w tym, że nikt za bardzo nie chce jej słuchać, a zanim sama będzie w stanie pomóc innym, będzie musiała stawić czoła własnym demonom i zmierzyć się ze swoją skomplikowaną przeszłością, która ma ogromny wpływ na jej teraźniejszość.
Czy głównej bohaterce uda się pokonać traumy i dotrzeć do prawdy? Tego oczywiście nie dowiemy się od razu, zwłaszcza że twórcy co rusz zasiewają w głowie widza ziarno wątpliwości, choćby odnośnie tego, czy sekta faktycznie może stać za tym zaginięciem. Pewna nie może być tego sama Freya, ale to nie powstrzyma jej przed rozpoczęciem własnego śledztwa. Pozostają jednak wątpliwości, czy przypadkiem nie przyniesie jej ono więcej szkody i nie otworzy szeroko dawnych ran.
Sekta, czyli jak robić true crime bez żerowania na ofiarach
Pisanie recenzji na podstawie dwóch odcinków, a nie całego sezonu, zawsze obarczone jest ryzykiem, że za chwilę będzie trzeba wycofać się z niektórych ze swoich opinii. Po tym, co zobaczyłem, mogę jednak napisać, że "Sekta" to serial, który się stara, ale nie zawsze mu wychodzi. Sama fabuła daje spore pole popisu – jakkolwiek to nie zabrzmi, sekty są zawsze wdzięcznym tematem do pokazywania na ekranie. Jest w nich i ich liderach coś takiego, co fascynuje widza. A jeśli to na dodatek historia oparta na faktach, a właściwie w tym przypadku inspirowana faktami, to naprawdę nie potrzeba wiele, by zachęcić ludzi do oglądania.
"Sekta" ma jednak spory problem z budowaniem i przedstawieniem serialowego świata. Jasne, pierwszy odcinek funduje widzom twist (specjalnie nie zdradzam jego szczegółów), który na tyle pobudza zainteresowanie, by zostać z produkcją Disney+ na dłużej. Problem w tym, że po dwóch odcinkach o bohaterach wciąż jesteśmy w stanie powiedzieć niewiele. Freya na zmianę biega w kółko, ulega swoim fobiom i boi się o syna, Adrienne roztacza wokół siebie aurę tajemniczości, a Bryce przez większość czasu po prostu jest i nic nie robi, choć przecież nazwisko Guya Pearce'a pojawia się w czołówce.
Jasne, to dopiero dwa odcinki, wszystko może się jeszcze zmienić, ale póki co widz nie stworzono choćby cienkiej więzi emocjonalnej między widzem i główną bohaterką. Adrienne również – choć widać, że Miranda Otto próbuje wycisnąć ze swojej postaci – jest póki co raczej papierową przywódczynią sekty. Na całe szczęście sama aktorka robi tutaj więcej, niż można byłoby od niej w tej sytuacji wymagać i potrafi zmrozić samym spojrzeniem. Być może dlatego jak na razie zdecydowanie ciekawsze są sceny pokazujące życie wewnątrz sekty niż obserwowanie, jak Freya zmaga się z własnymi demonami.
Sekta – czy warto oglądać serial true crime Disney+?
Warto za to docenić fakt, że w czasach, gdy produkcje true crime często na siłę – i kosztem ofiar – szuka sensacji, "Sekta" idzie w zupełnie innym kierunku. Podczas tworzenia serialu, gdzie głównymi ofiarami pozostają dzieci, z pewnością łatwo ulec pokusie, by tanimi środkami zaszokować widza. Serial zwykle jednak odwraca kamerę w co brutalniejszych i bardziej niepokojących momentach, co wcale nie znaczy, że odwraca się plecami do ofiar. Po prostu – pokazanie pewnych rzeczy na ekranie nic nie wniosłoby do serialu. Twórcy wiedzą, że my wiemy i zamiast taniego szokowania wolą skupić się na codzienności – codziennej mustrze, ćwiczeniach czy ścisłej diecie, czyli środkach, którymi liderka sekty i jej podwładni próbują "sformatować" mózgi dzieci.
Pierwsze dwa odcinki "Sekty" to tak naprawdę wstęp, po którym zaczynamy wysnuwać pewne teorie, ale absolutnie nie możemy być niczego pewni. Twórcy zostawiają nam pewne wskazówki, pierwsze puzzle łącząc ze sobą już w pierwszym odcinku, ale finalnego obrazu możemy się jedynie domyślać. Szkoda jedynie, że sama historia toczy się dość wolno, zwłaszcza historia Freyi mogłaby rozwijać się nieco szybciej. Jej kilkukrotne napady paniki bardzo szybko zaczynają obojętnieć, jeśli bohaterka robi niewiele poza ich przechodzeniem. Tak naprawdę wciąż nie mamy pojęcia, jak będzie wyglądała jej rola w całej historii. Czy bohaterka będzie prowadziła własne śledztwo? Będzie w nim świadkiem? Pomocnikiem? Z korzyścią dla serialu byłoby, gdybyśmy odpowiedzi na te pytania poznali akurat wcześniej.
Finalnie jednak warto dać "Sekcie" szansę. W całej historii zdecydowanie jest potencjał, by jeszcze kilkukrotnie zaskoczyć widza. Nie mam nic przeciwko temu, by cała opowieść snuła się powoli, w swoim własnym tempie, jednak chciałbym, aby w tym czasie posuwała się do przodu, podczas gdy pierwsze dwa odcinki to w dużej mierze kręcenie się w kółko. Trochę wygląda to tak, jakby twórcom zabrakło energii, by poświęcić równą uwagę obu głównym wątkom. Być może kolejne odcinki przyniosą więcej tego jakże potrzebnego balansu. Ja, mimo świadomości wszystkich wad serialu, jestem zaintrygowany na tyle, by sięgnąć po kolejne odcinki.