Top 10 najlepszych seriali maja. "Sukcesja", "Gaslit", "Królowa Charlotta" i inne hity zeszłego miesiąca
Redakcja
11 czerwca 2023, 12:02
"Sukcesja" (Fot. HBO)
Maj był bardzo mocnym miesiącem, jeśli chodzi o seriale. Jeśli szukacie tytułów do nadrobienia, polecamy oczywiście "Sukcesję", ale też "Gaslit", "Barry'ego" czy produkcję sci-fi "Silos", która zachwyca co piątek na Apple TV+.
Maj był bardzo mocnym miesiącem, jeśli chodzi o seriale. Jeśli szukacie tytułów do nadrobienia, polecamy oczywiście "Sukcesję", ale też "Gaslit", "Barry'ego" czy produkcję sci-fi "Silos", która zachwyca co piątek na Apple TV+.
10. Wielka (powrót na listę)
"Wielka" powróciła po raz trzeci i miejmy nadzieję, że nie ostatni, bo to serial coraz lepszy z sezonu na sezon. Historyczna satyra od scenarzysty "Faworyty" w 3. serii skręciła w mroczniejszym kierunku, odważyła się zrobić to, czego do tej pory unikała, i oprócz bardzo, bardzo wielu świetnych scen komediowych dostarczyła widzom – i samej Katarzynie (Elle Fanning) – tony emocji. Fanning znów błyszczała, ale i Nicholas Hoult dostał ogromne pole do popisu w podwójnej roli. "Wielka" to fenomenalna historyczna zgrywa, w której wszystkie elementy działają perfekcyjnie, a postacie, na czele z tytułową, ewoluują w coraz bardziej interesującym kierunku. Ostatnia scena sezonu, z utworem AC/DC, sprawia, że ściskamy kciuki, żeby powstał ciąg dalszy. [MW]
9. Królowa Charlotta (nowość na liście)
Spin-off, w przeważającej części prequel, "Bridgertonów", którego publiczność czekająca na dalsze matrymonialne perypetie tytułowej rodziny pominąć nie może, a równocześnie historia, która okazuje się świetną rozrywką dla widzów nieprzekonanych do tamtego hitu? Jakimś cudem: tak. "Królowa Charlotta" nie bazuje wyłącznie na namiętnych romansach, chociaż oczywiście i one tu są. Nie idzie w wielki przepych, jeśli porównać ją z "Bridgertonami". W zamian oferuje wciągający melodramat, który tematy rasy, emancypacji i seksu rozgrywa w sposób zaskakująco złożony jak na tę konwencję gatunkową. Historia początkującej królowej i chorego króla, odkrywania siebie przez młodą Lady Danbury i mającą lekcje do nadrobienia Violet – a to wszystko z błyskotliwymi dialogami, przy dźwiękach smyczkowych coverów i z emocjami, które Shonda Rhimes najwyraźniej wciąż potrafi zapewniać. [KC]
8. Pani Davis (spadek z 5. miejsca)
Pozostając cudownie dziwaczną, "Pani Davis" pokazała na koniec swoje całkiem zwyczajne oblicze i okazało się, że mamy do czynienia z dość prostą historią – nie tylko dlatego, że wszechwiedzące AI miało banalne pochodzenie. Pokonując kolejne przeszkody na swojej drodze, trafiając do wnętrza wieloryba, zaliczając pogawędkę z Maryją i przejażdżkę morderczym rollercoasterem, Simone (Betty Gilpin) i Wiley (Jake McDorman) w rzeczywistości zbliżali się do rozwiązań ważnych mniej dla ludzkości, a bardziej dla samych siebie. Można twierdzić, że takie postawienie sprawy to pójście na łatwiznę, jednak okazało się ono zaskakująco autentyczne – czy to w kwestii wiary, czy algorytmów, czy osobistych relacji bliskich sobie ludzi. Wystarczająco, żeby uznać tę podróż za udaną. [MP]
7. Wspaniała pani Maisel (powrót na listę)
Z tym serialem od paru sezonów mieliśmy problem, bo z czegoś odkrywczego stał się festiwalem eskapizmu, odbywającym się w świecie nieraz nieznośnie oderwanym od tego, który rzekomo pokazywał. Równocześnie jednak, narzekając na zbędne wątki i męcząc się z irytującymi Weissmanami, oglądaliśmy dalej, choćby po to, żeby zobaczyć przełom w karierze pani Maisel, jeszcze raz zobaczyć Lenny'ego Bruce'a i kibicować pełnej wybojów przyjaźni Midge z Susie. I finał nam to wszystko dał, wynagradzając sporo wcześniejszych potknięć czy dłużyzn. Nie ukrywamy, że obecność serialu w zestawieniu to nie efekt całego maja, a kwestia skupionego na Susie odcinka "Uroczyroast" i fenomenalnych pożegnalnych "Czterech minut". Ale cieszymy się, że ostatnie wrażenie "Wspaniała pani Maisel" zostawia po sobie właśnie wspaniałe. [KC]
6. Ted Lasso (awans z 7. miejsca)
Kolejny pożegnany w maju serial (a przynajmniej pożegnany w tej wersji) – i kolejny, który pożegnał się godnie, na dodatek w duchu typowego dla tej produkcji przekonania, że ludzie, którzy nad sobą pracują i zapewniają sobie wzajemnie wsparcie, zasługują na to, żeby spotykały ich dobre rzeczy. "Ted Lasso" w minionym miesiącu dał nam zresztą nie tylko wzruszający finał, ale też udane odcinki dotykające wątków LGBTQ+ w sporcie, znaczenia matek w dorosłym życiu dzieci, sukcesów i porażek w piłce ligowej i międzynarodowej. Po raz ostatni z tą cudowną ekipą (a przynajmniej po raz ostatni w jej kompletnym składzie) można było podładować zapasy nadziei. Czy kiedyś powstanie jeszcze jakiś serial, który tak skutecznie by nas przekonywał, że warto wierzyć – w siebie i, przede wszystkim, w innych ludzi? [KC]
5. Silos (nowość na liście)
Adaptacja książek Hugh Howeya od Apple TV+ z przytupem zaznaczyła swoją obecność w mocnym serialowo maju. Nie mogło być jednak inaczej, bo "Silos" to science fiction wysokiej próby, od początku wciągające po uszy za sprawą pomysłowego konceptu, intrygującego świata przedstawionego i dobrze skonstruowanych postaci. A do tego dochodzą jeszcze tajemnice, których tu nie brakuje – począwszy od serii zagadkowych morderstw, z którymi musi mierzyć się nowo mianowana pani szeryf Juliette (Rebecca Ferguson), a skończywszy na tym, co kryje się na zewnątrz silosu. Wszystko razem tworzy bardzo klimatyczną, gęstą i angażującą emocjonalnie całość, której twórcy, perfekcyjnie operując tempem i dialogami, potrafią skutecznie przykuć widza do ekranu. Oby tak dalej. [MP]
4. Ktoś, gdzieś (awans z 8. miejsca)
Spory awans, bo w kwietniu "Ktoś, gdzieś" zaoferowało nam zaledwie wstęp do 2. sezonu, a w maju – całą rewelacyjną resztę. Niszowy serial, który ku naszemu miłemu zaskoczeniu, mimo klimatu niesprzyjającego ostatnio kameralnym produkcjom, doczeka się 3. sezonu, znów pokazał, jak portretować codzienne życie tak, żeby widzowie mieli poczucie, że oglądają coś niecodziennego. Stopniowa i przekonująca przemiana Sam, otwierającej się na świat, queerowy ślub na pozornie niepasującej do niego tradycyjnej farmie, początki nowych związków i naprawianie nadwątlonych dawniejszych relacji – "Ktoś, gdzieś" udowadnia, że mądry scenariusz, świetna obsada i przywiązywanie wagi do detali z naddatkiem przebić mogą wielkobudżetowe produkcje pisane (nawet jeśli jeszcze niedosłownie) przez algorytm. [KC]
3. Gaslit (nowość na liście)
"Gaslit", czyli ten lepszy z majowych seriali o aferze Watergate (drugim są "Hydraulicy z Białego Domu"), przedstawia ją w sposób barwny i wciągający, zgrabnie operując losami kilku postaci. Wszystko kręci się wokół dwóch par – Johna i Marthy Mitchellów (Sean Penn i Julia Roberts) oraz Johna i Mo Deanów (Dan Stevens i Betty Gilpin) – wmieszanych w szambo, które wybiło w latach 70. w Waszyngtonie. Serial umiejętnie rozkłada akcenty między dramatem i komedią, nie zanudzając widza faktami, za to utrzymując jego uwagę wartkim tempem, urozmaiconą fabułą i dobrze napisanymi bohaterami. To oni napędzają tę opowieść, sprawiając, że relacje poszczególnych postaci są tu być może największą atrakcją. Choć i sama historia, czasem absolutnie niewiarygodna, robi swoje. [MP]
2. Barry (awans z 4. miejsca)
W drugiej połowie 4. sezonu "Barry" wykonał przeskok czasowy, przedstawiając losy głównych bohaterów w nowych okolicznościach, których zmiana nie wyszła jednak serialowi na złe. Przeciwnie, udało się za jej sprawą doprowadzić sprawy do finiszu, fundując nam kilka tragicznych, garść w miarę szczęśliwych i jedno bardzo przewrotne zakończenie. Wszystko w stylu, do jakiego Bill Hader i spółka zdążyli nas przez lata przyzwyczaić – odjazdowym, ale i mocno uziemionym emocjonalnie. Był więc czas na komedię, dramat i refleksję, a także na zmierzenie się z konsekwencjami, które wreszcie dopadły tu każdego. Ostateczny efekt, choć miejscami wyjątkowo gorzki, musimy uznać za zasłużony. I dla bohaterów, i serialu, który bez wątpienia zapamiętamy na długo. [MP]
1. Sukcesja (utrzymana pozycja lidera)
W maju były seriale i była "Sukcesja" – współczesna tragedia szekspirowska, która w finale bezlitośnie potraktowała zarówno swoich bohaterów, jak i widzów, jeśli ci jeszcze liczyli na cokolwiek innego niż bardzo wiele gorzkich zakończeń. Jesse Armstrong odebrał nam wszelkie złudzenia co do stanu tego świata, fundując nam w maju nie tylko przerażająco bolesny finał zmagań o władzę w Waystar Royco, ale też obraz jeszcze bardziej zniszczonych relacji rodzinnych, pogrzeb, na którym wszystko było polityką, oraz absolutny koszmar dla każdego, kto wierzy, że demokracja jednak istnieje, a głos, oddawany przez nas w wyborach, faktycznie ma jakieś znaczenie.
"Sukcesja" to serialowe arcydzieło, a finałowy sezon był od początku do końca ucztą godną króla. Zaś sam finał, serwujący na zimno jedyne właściwe zakończenie dla Shiv (Sarah Snook), Romana (Kieran Culkin) i Kendalla (Jeremy Strong), będzie nas prześladować jeszcze długo. "Sukcesja" to pewnie nie tylko nasz serial maja, ale też serial roku – i jedna z najlepszych rzeczy, jakie HBO stworzyło w swojej historii. [MW]