4. sezon "Jeszcze nigdy…" sprawia frajdę i pozostawia niedosyt – recenzja finałowej serii hitu Netfliksa
Karolina Noga
8 czerwca 2023, 17:02
"Jeszcze nigdy..." (Fot. Netflix)
Dzisiaj na Netfliksie pojawił się 4. sezon "Jeszcze nigdy…", który jest ostatnim rozdziałem historii Devi. Nadszedł czas, by rozstać się z uczniami Sherman Oaks – jak wypada pożegnanie?
Dzisiaj na Netfliksie pojawił się 4. sezon "Jeszcze nigdy…", który jest ostatnim rozdziałem historii Devi. Nadszedł czas, by rozstać się z uczniami Sherman Oaks – jak wypada pożegnanie?
"Jeszcze nigdy…" od początku serwuje widzom zgrabną mieszankę młodzieżowych schematów i cringe'owej komedii, będąc lekką i uroczą opowieścią o nastolatkach, z wyróżniającym ją spośród wielu podobnych seriali dodatkiem w postaci hinduskiego pochodzenia głównej bohaterki. Przez trzy sezony oglądaliśmy, jak Devi przechodzi żałobę, przeżywa miłosne zawirowania, popełnia mnóstwo wątpliwych decyzji, a równocześnie dojrzewa i odkrywa samą siebie. W finałowym sezonie dziewczyna wsiada w rollercoaster ku dorosłości i jak można się spodziewać, będzie to dość wyboista przejażdżka. I choćby dlatego warto się w nią wybrać razem z bohaterką.
Jeszcze nigdy w 4. sezonie raz jeszcze sprawia frajdę
4. sezon rozpoczyna się w momencie, w którym Devi (Maitreyi Ramakrishnan) i Ben (Jaren Lewison) leżą w łóżku, po tym jak dziewczyna wykorzystała "kupon na bzykanko". Cała sytuacja sprawia, że pomiędzy tą dwójką nie zabraknie niezręczności w późniejszych odcinkach, ale równocześnie pozwala na pogłębienie dynamiki ich relacji. Wrogowie, przyjaciele, a może jednak zakochana para? Na to pytanie twórczynie serialu starają się odpowiedzieć od 1. sezonu i w 4. sezonie wciąż wisi w powietrzu. Zresztą tak czy inaczej – miłosnych zawirowań w historii Devi nie mogło zabraknąć.
Obok wątków miłosnych clou sezonu stanowi rekrutacja na studia. Każde z bohaterów ma określoną ścieżkę, którą chce podążać – Devi marzy o Princeton, Fabiola (Lee Rodriguez) chce studiować robotykę na którymś z uniwersytetów z Ligi Bluszczowej, Eleanor (Ramona Young) pragnie zostać słynną aktorką z pomocy szkoły Juilliarda, a Ben jest gotów zrobić wszystko, by dostać się na Uniwersytet Columbia. Jednak marzenia nie zawsze idą w zgodzie z tym, co ma dla nas życie – i dokładnie to pokazuje 4. sezon "Jeszcze nigdy…". Kończą się lata szkolne, a zaczyna dorosłe – zazwyczaj samodzielne – życie. To czas przemian, które potrafią być niezwykle stresujące i wprowadzać mętlik w głowie, i te problemy nie omijają także naszych bohaterów.
"Jeszcze nigdy…" w finałowym sezonie utrzymało swój ton, czyli dostarcza mnóstwa czystej frajdy i wywołuje salwy śmiechu, ale mówi także sporo o dojrzewaniu i całkiem poważnych problemach z tym związanych. "Opuszczenie gniazda" szczególnie ciekawie wybrzmiewa w przypadku Paxtona (Darren Barnet), który był istnym bożyszczem w szkole, a życie w college'u brutalnie uderza w jego poczucie własnej wartości i sprawia, że podejmuje on dość zaskakującą decyzję co do swojej przyszłości.
Jeszcze nigdy wrzuca w 4. sezonie ostatni bieg
4. sezon "Jeszcze nigdy…" połyka się praktycznie na raz – dzieje się dużo i nie ma czasu na zwolnienie tempa. Z jednej strony produkcja dzięki temu maksymalnie angażuje widza, z drugiej, mamy do czynienia z dość przyspieszonym finałem. Serial spokojnie mógłby trwać dalej, tym samym pozwalając głośniej wybrzmieć niektórym wątkom. Przykładowo całkiem charyzmatyczna postać Ethana (Michael Cimino, "Twój Victor") zostaje wprowadzona na bardzo krótko i jedynie po to, by wypełnić powierzone mu przez scenarzystki zdanie. Trzeba jednak oddać Michaelowi Cimino, że w swojej roli wypada świetnie. Idealnie gra "niegrzecznego chłopca", czarując na ekranie.
Podobnie jest z Aneesą (Megan Suri), która niby się pojawia, ale nic nie wnosi, wręcz prawie nie ma dialogów – a szkoda, bo jej postać miała zdecydowanie większy potencjał. Przynajmniej przyjaciółkom Devi poświęcono więcej czasu ekranowego, stawiając przed nimi wyzwania związane z wyborem dalszej ścieżki i podciągając pod to kwestie lojalności wobec przyjaciół, nawigowanie relacjami w tak stresującym okresie życia, a także pytanie, czy przyjaźń jest w stanie przetrwać wszelkie kłótnie.
Miłosnych turbulencje mają miejsce nie tylko u Devi, ale też u jej matki Nalini (Poorna Jagannathan), babki Nirmali (Ranjita Chakravarty) – której nową miłość gra zwolniony z "Goldbergów" Jeff Garlin – oraz Paxtona. Bohaterowie otrzymują romantyczne wątki, którym momentami brakuje romantyzmu czy dłuższego rozwoju. Relacje wydają się pospieszone i w porównaniu do naprawdę rozwiniętych perypetii sercowych Devi są po prostu niepełne. Także wątek świetnej do tej pory Kamali (Richa Moorjani) został dość mocno okrojony, niemniej jednak Moorjani wyciąga z postaci to, co najlepsze.
Wydaje się, że twórczynie chciały przede wszystkim stworzyć klamrę w wątkach głównego (dawniej miłosnego) trójkąta. Oczywiście, mamy Devi, ale równie wiele czasu poświęcono Benowi, a Paxton ponownie otrzymał własny odcinek (w roli narratorki znów usłyszeliśmy Gigi Hadid). Dzięki temu zakończenia historii tej trójki zostały połączone, chociaż w pewnych aspektach było to łączenie na srebrną taśmę.
Jeszcze nigdy zdaje końcowy egzamin na piątkę (minus)
Zakończenie wydaje się trochę za bardzo pospieszone, niektóre wątki wręcz sprawiają wrażenie upchniętych kolanem, ale to wciąż pełen uroku, zabawny i całkiem mądry serial dla młodzieży. Jest kolorowo, absurdalnie, poważnie – 4. sezon "Jeszcze nigdy…" zawiera w sobie to wszystko, co tak przyciągało w poprzednich sezonach, stanowiąc lekką i przyjemną rozrywkę na popołudnie. To produkcja, którą można cieszyć się, będąc nie tylko w wieku głównych bohaterów – to po prostu dobra komedia.
Mindy Kaling (producentka serialu) i Lang Fisher (showrunnerka) do końca utrzymały wysoki poziom scenariusza, ale zabrakło efektu "wow". Co do samego rozwiązania wątku miłosnego z Devi, Benem i Paxtonem, to było ono do przewidzenia, a biorąc pod uwagę, w jaki sposób prowadzono fabułę finałowej serii – pasowało do całości i nie zgrzytało, nawet jeśli część publiki wolałaby inne zakończenie dla głównej bohaterki. 4. sezon "Jeszcze nigdy…" to miłe pożegnanie, które pozwala poczuć na sercu przyjemne ciepło – jednak do szóstki na świadectwie ostatecznie trochę zabrakło.