Scenarzysta "Wiedźmina" pokłócił się z fanami. Odniósł się do sceny w książce – i całkiem to poplątał
Karolina Noga
3 sierpnia 2023, 13:33
"Wiedźmin" (Fot. Netflix)
Ekipa odpowiadająca za "Wiedźmina" staje na rzęsach, by bronić serialu i przekonać widzów do swoich decyzji. Tymczasem jeden ze scenarzystów broniąc scenariusza, wkopał się jeszcze bardziej.
Ekipa odpowiadająca za "Wiedźmina" staje na rzęsach, by bronić serialu i przekonać widzów do swoich decyzji. Tymczasem jeden ze scenarzystów broniąc scenariusza, wkopał się jeszcze bardziej.
3. sezon "Wiedźmina" otrzymał najgorsze oceny w historii produkcji, a fani nie pozostawiają suchej nitki na kolejnych zmienionych wątkach, które są nie tylko uproszczone, ale i często pozbawione jakiejkolwiek logiki. Jeden ze scenarzystów postanowił stanąć w obronie decyzji artystycznych – i zdecydowanie mu nie wyszło.
Wiedźmin sezon 3 – scenarzysta pomylił scenę z książki
Javier Grillo-Marxuach, jeden ze scenarzystów i producentów wykonawczych "Wiedźmina" (które przy okazji kilka dni temu został oskarżony o łamanie zasad strajku), próbował bronić scenariuszy pisząc, że ma na piśmie scenę z książki, w której "Dijkstra trzymał Geralta na muszce, gdy ten sikał do rośliny". Problem w tym, że ta scena nigdy nie miała miejsca, co scenarzyście szybko wypomnieli widzowie. To, co się wydarzyło w "Czasie pogardy", było wręcz dokładną odwrotnością takiej sytuacji.
— Ale… Geralt nie nasikał do doniczki w tej scenie w książkach. On mówi, że inni mężczyźni po prostu sikają do pobliskiej doniczki, ale on miał skrupuły i poszedł w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do sikania, które nie znajdowało się tuż obok śpiącej Yen.
But…Geralt didn't piss into a flower pot in that scene in the books. He says other men would just piss in a nearby flower-pot, but he had scruples, and left in search of someplace appropriate to piss that wasn't right next to a sleeping Yenn.
— AndISangHolyHoly (@ISangHolyHoly) July 30, 2023
Inny z internautów wręcz zaznaczył dany fragment w książce, ośmieszając pewnego siebie scenarzystę – tym samym udowadniając, że wbrew zapewnieniom twórcy "Wiedźmina" najwidoczniej nie znają materiału źródłowego. Co więcej – nie sięgają do niego nawet, by poprzeć swoje argumenty w dyskusji.
Please prove it. That's the original and English translation. Seems like you actually did not read the books or simply do not understood them at all and the netflix series actually shows it. pic.twitter.com/Ayx4yLXsax
— Xaia (@xXaia) July 30, 2023
Grillo-Marxuach zaczął wygrażać użytkownikom Twittera, którzy się z nim kłócili, że "to jest w książce" i "hejterzy" dostaną bany, na co jeden z nich odpisał:
— Tego nie ma w książce. To tylko pokazuje, jak bardzo byłeś przygotowany, a teraz prezentujesz się jeszcze gorzej, bo nawet nie potrafisz sięgnąć po książkę i sprawdzić… żałosne. Teraz możesz mnie zablokować.
It's not in the novel. That only proves how prepared you were, and now you're making yourself look even worse because you can't even be arsed to grab the book and double check… pathetic.
Now you can block me.— Mariusz Zabawa (@Demolka25) July 31, 2023
Ostatecznie scenarzysta postanowił zakończyć z góry przegraną dyskusję – napisał, że koniec końców produkcja musi "mówić sama za siebie", a wszelkie wyjaśnienia decyzji artystycznych znajdziemy na ekranie.
— Oto dlaczego nie odpowiadam na pytania "dlaczego zmieniłeś to/tamto". Praca musi mówić sama za siebie. Jeśli nie trafia do ciebie, to masz odpowiedź. Nie jest to ani bardziej, ani mniej skomplikowane: nasze powody są na ekranie.
here's why i'm not answering "why did you change this/that" questions. the work has to speak for itself. if it doesn't land for you, then that's your answer.
it's no more or less complicated than that: our reasons are on the screen.— javier grillo-marxuach (@OKBJGM) July 29, 2023
W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio polski producent "Wiedźmina" Tomasz Bagiński, który stwierdził, że uproszczenia w serialu są niezbędne, ponieważ musi być on zrozumiały dla Amerykanów.
— Gdy robi się serial dla ogromnej masy widzów, z różnymi doświadczeniami, z różnych części świata, a duża ich część to Amerykanie, to te uproszczenia nie tylko mają sens, one są niezbędne. Dla nas to bolesne, dla mnie też, ale wyższy poziom niuansu i skomplikowania będzie miał mniejszy zasięg, nie będzie docierał do ludzi. Czasem może idzie to za daleko, ale nasz sztab musi podejmować takie decyzje i się z nimi pogodzić – skomentował w rozmowie z "Wyborczą".
Amerykańscy fani nie są zachwyceni, że znów ktoś ich uznał za idiotów. I to właśnie ze Stanów Zjednoczonych płyną wieści, że oglądalność serialu spada. Najwidoczniej "uproszczenia" nie podobają się widzom, wbrew temu co uważają twórcy. A co z 4. sezonem? Niedawno pojawiły się informacje o znacznym opóźnieniu startu zdjęć.