Hity tygodnia: "Necessary Roughness", "30 Rock", "Go On", "Supernatural", "Suits"
Redakcja
27 stycznia 2013, 19:19
"Necessary Roughness" (2×12 – "Frozen Fish Sticks")
Bartosz Wieremiej: Letnia część 2. sezonu "Necessary Roughness" była, z braku lepszego słowa, chaotyczna. Bohaterów niedbale porozrzucano po losowo wybranych miejscach, a najciekawsze wątki często ucinano w najlepszych momentach.
Na szczęście "Frozen Fish Sticks" przyjemnie zaskakuje, a serialowa rzeczywistość po śmierci Marshalla Pittmana (Evan Handler) nie mogłaby być ciekawsza. Dr Dani (Callie Thorne) stara się powrócić do swojej praktyki – w tle czają się miłosny trójkąt i zdechła rybka w lodówce. T.K. (Mehcad Brooks) rozpoczyna ciężka walkę o miejsce w składzie, a w the New York Hawks rządy objęła znana dotychczas z solidnego imprezowania Juliette Pittman (Danielle Panabaker). Do tego gościnnie pojawił się zawsze fantastyczny Peter MacNichol. Mam nadzieję, że reszta sezonu będzie na podobnym poziomie.
Agnieszka Jędrzejczyk: Wakacyjny hit ma się świetnie również w zimie, po długiej przerwie prezentując odcinek, którego trudno było się spodziewać. Dr Dani nie może pozbierać się po ostatnich zawirowaniach w swoim życiu – głównie z powodu nagłego przypływu uczuć do Nico – szuka więc pomocy u swojego byłego wykładowcy. Szorstka terapia w wykonaniu Petera MacNicola była dokładnie tym, czego potrzebowała i bohaterka, i my, bo zgrabne odwrócenie ról wlało do wyczerpującej się formuły sporą dawkę świeżości.
Co więcej, role odwróciły się także dla T.K., któremu życie psuć zaczął nie tyle gwiazdorzący, co zarozumiały rywal. Teraz, gdy wiemy, że T.K. się zmienił, obserwowanie jego zmagań z układanym na nowo życiem zapowiada się jeszcze bardziej emocjonująco. A więc zmiany, zmiany, zmiany (Juliette w roli szefowej drużyny też nie przewidziałam). Oby to wszystko rozkręciło "Necessary Roughness" na nowo.
"30 Rock" (7×11 – "A Goon's Deed in a Weary World")
Paweł Rybicki: Najlepszy odcinek w tym sezonie, a może nawet w kilku ostatnich. Dużo konkretnej fabuły, humor oczywiście absurdalny jak zwykle, ale gagi bynajmniej nie przypadkowe. Jack szuka nowego szefa NBC – i znajduje. Czyżby moje przewidywania sprzed miesięcy miały się spełnić? Liz tymczasem odnajduje wreszcie spokój i (oby) rodzinne szczęście. Koszt nie jest wysoki – ceną jest po prostu los jej fatalnego programu…
Marta Wawrzyn: Oczywiście, że Kenneth będzie prezesem – on od początku był na prezesa szykowany! To fantastyczne, dostać serial – i to nie jakiś poważny dramat, jak "Breaking Bad", a zwykłą komedię – który ma pewne wątki przemyślane od początku do końca. Smutno jest żegnać się z "30 Rock", choć niewątpliwie przyszedł już na to czas. Te postacie po prostu zaczęły się wypalać, a gagi powtarzać.
Wysoki poziom końcówki serialu cieszy, tak jak cieszy to, że Liz odnalazła swoje szczęście. Wychowywanie Tracy'ego i Jenny jest niewątpliwie jej przeznaczeniem, dlatego z zachwytem patrzyłam na scenę na lotnisku. Szczęście, proszę państwa! Tak wygląda szczęście.
"Modern Family" (4×13 – "Fulgencio")
Nikodem Pankowiak: Zdarzały się w tym sezonie odcinki lepsze, jednak w do tej pory w żadnym z nich nie widzieliśmy kłótni trzech pełnych temperamentu Kolumbijek. Zwłaszcza że kłótnia ta odbywa się w kościele, a przyglądają jej się bezradny Jay i zupełnie zdezorientowany ksiądz. No i jeszcze Phil… Zawsze pogodny człowiek, pełen optymizmu i wiary w ludzi zdaje sobie sprawę, że nie zawsze bycie miłym dla ludzi może pomóc w rozwiązywaniu konfliktów. Jego przemiana w Ojca Chrzestnego to zdecydowanie najlepszy moment tego odcinka i choćby za to zasłużył on, by znaleźć się w towarzystwie innych hitów tygodnia.
"Go On" (1×14 – "Comeback Player of the Year")
Andrzej Mandel: "Go On" kolejny raz udowadnia, że jest niezłym serialem. Tym razem dostaliśmy nie tylko dobrą zabawę w lapidarnych wręcz scenach, w których Mr. K (Brett Gelman) występuje jako anioł zemsty (i odwraca auta), ale też ciekawie poprowadzony wątek zderzenia dwóch dominujących osobowości – Ryana (Mathew Perry) z Simone (świetna Piper Perabo), byłą członkinią grupy, która jak Ryan lubi być w centrum uwagi. Kilka innych, dobrze wymieszanych wątków uzupełniło ładnie całość.
"Comeback Player of the Year" był też pierwszym odcinkiem "Go On", który nie miał dla mnie słabych punktów. Serial chyba złapał swój poziom i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Go on, "Go On".
Zwróćcie też uwagę na Terrella Owensa w roli samego siebie.
"Legit" (1×02 – "Dreams")
Marta Wawrzyn: Tydzień temu pominęliśmy "Legit" w hitach tygodnia – czas naprawić ten błąd. Jim Jeffries w drugim odcinku jest równie rozbrajający, niepoprawny i bezczelny co w pierwszym. Fabuła rozwija się i idzie w kierunku, którego pewnie spodziewaliście się od początku – to znaczy komedii o nietypowych współlokatorach.
Poza tym wszystko po staremu. Billy wciąż jest śmiertelnie chory, a Jim wciąż jest trochę świnią, ale głównie facetem o wielkim sercu. Który lubi sobie poprzeklinać. I zapalić trawę. I podrapać się po tyłku. I rzucić seksistowskim tekstem. I którego nie da się nie lubić. "Legit" umiejętnie żongluje nastrojami i emocjami, pozostając do bólu prawdziwe i zwyczajne. A do tego wywołuje salwy śmiechu. Czy można chcieć czegoś więcej?
"Suits" (2×12 – "Blood in the Water")
Mateusz Madejski: Po bardzo kiepskim powrocie, zobaczyliśmy wreszcie to, co najlepsze w "Suits". Czyli brutalną, męską walkę o władzę i pieniądze. Czasem z kobietami w rolach głównych. Kancelaria przygotowuje się do nowej wojny. Tym razem nie będzie to wojna domowa, bo przeciwnik jest już poza firmą. Ale nie znaczy to, że tym razem będzie mniej krwi. Wręcz przeciwnie, wobec Harveya i ekipy wystawiane są coraz potężniejsze działa.
Poznaliśmy też nowe oblicza bohaterów. Harvey, dotychczas opanowany niczym prezydent Obama, zamienia się w kłębek nerwów. Ale prawdziwym bohaterem odcinka jest dla mnie Louis Litt. Dotychczas budził na zmianę śmiech, niechęć lub współczucie. Tym razem wzbudza nawet sympatię. A w następnym odcinku dowiemy się sporo o pięknej Rachel. Więc chyba serial wraca na dobry tor.
"Supernatural" (8×11 – "LARP and the Real Girl")
Bartosz Wieremiej: Pierwszy odcinek od dłuższego czasu, w którym twórcy nie starali się zamęczyć widza. Na szczęście, bo wiele rzeczy się udało w "LARP and the Real Girl".
Fantastyczne dialogi, nieco absurdalna atmosfera czy całkiem popularna ostatnio w telewizji bitwa o wróżkę (ciekawe, co na to HBO), stanowią najmocniejsze punkty tego odcinka. Świetny gościnny występ zaliczyła Felicia Day, a i Winchesterowie wypadli lepiej niż zwykle. Do listy plusów dodać należy także całkiem przyzwoitą sprawę tygodnia i ten niezwykle cenny moment, gdy ktoś wreszcie zakwestionował podrobioną legitymację FBI.
"Justified" (4×03 – "Truth and Consequences")
Marta Wawrzyn: "Truth and Consequences" wydaje mi się o oczko słabszy od dwóch poprzednich odcinków – ale wciąż jest to najlepszy odcinek serialu dramatycznego, jaki widziałam w tym tygodniu. "Justified" w tym sezonie wymiata, niezależnie od tego, czy oglądamy pogoń za właścicielem torby, do której tak był przywiązany Arlo, czy historię kościoła w krzakach, czy życie prywatne Raylana albo innych bohaterów.
W tym odcinku punkt ciężkości przeniósł się trochę na Rachel. Miło wreszcie zobaczyć, że ta robiąca zwykle za tło dziewczyna ma emocje i jest jakaś. Raylan dostał niezłego kopa w tyłek od życia, ale chyba nie macie wątpliwości, że swoje pieniądze odzyska. Gorzej będzie z zaufaniem do kobiet. Najpiękniejsze jednak było to, co wydarzyło się w robiącym za świątynię namiocie. Boyd w kilka minut zburzył wszystko, co Billy i jego siostra zbudowali, odkrywając straszno-śmieszną prawdę. Brawa dla Joe Mazzello, który zagrał tę scenę po prostu wspaniale. I dla scenarzystów, którzy znów napisali fantastyczne dialogi.
Wiem, to nudne, co tydzień czytać, jak wspaniałym serialem jest "Justified". Ale lepiej się do tego przyzwyczajcie – pod nieobecność "Mad Men" i "Breaking Bad" ta produkcja po prostu rządzi.
"Parks and Recreation" (5×11 – "Women in Garbage")
Marta Wawrzyn: Bolesne wszczepianie feminizmu władzom Pawnee, najzabawniejsze na świecie lekcje koszykówki i zakochany – naprawdę zakochany! – Ron, na dodatek w kobiecie, która nie ma na imię Tammy i nie wykazuje żadnych oznak choroby psychicznej, złożyły się na bardzo dobry odcinek "Parks & Rec".
Mój ulubiony wątek to ten z "kanarkami" Leslie i April, konkurującymi z facetami o możliwość wykonywania atrakcyjnego zawodu śmieciarza. Ale przyznać muszę, że rechotałam radośnie niemal przez cały odcinek – niby prosty i pozbawiony fajerwerków, a jednak dużo zabawniejszy od poprzedniego, z wieczorem kawalerskim Bena i panieńskim Leslie.
"Ben and Kate" (1×13 – "Bake-Off")
Marta Wawrzyn: "Ben and Kate" nie był serialem wielkim ani kandydatem do "Komedii roku". Ale był serialem przesympatycznym, który ostatnio złapał wiatr w żagle – a ci okropnie Amerykanie i tak nie zaczęli go oglądać. Szkoda. Jeszcze większa szkoda, że FOX nie pozwolił dokończyć produkcji zamówionych odcinków, nie zobaczymy więc żadnego sensownego zakończenia.
Nieprędko też dowiemy się (mam nadzieję, że FOX jednak pokaże kiedyś odcinki, które już nakręcono), co dalej z biznesem Bena i jak potoczy się dalej życie uczuciowe Kate. I to akurat w momencie, kiedy zaczęło robić się ciekawie! Niefajnie, naprawdę niefajnie.
"American Horror Story" (2×13 – "Madness Ends")
Paweł Rybicki: Bardzo dobry, nastrojowy finałowy odcinek. Poznajemy zakończenie wszystkich wątków, a końcowy fragment jest prawdziwą wisienką na tym krwawym torcie. Oto bowiem Lana zostaje sama w domu z nową Krwawą Twarzą i… powtarza się scenariusz sprzed lat. To psychopata okazuje się bezbronny wobec zdeterminowanej kobiety. Więcej o finale "Asylum" w mojej recenzji>>>.