"Last Resort" (1×13): Serial jednego pomysłu
Michał Kolanko
31 stycznia 2013, 21:02
Finał "Last Resort" za nami. Serial ABC zapowiadał się na hit, ale został skasowany po jednym sezonie. Jego fani na pewno będą tłumaczyć to fatalnym miejscem w ramówce. Ale problemy "Last Resort" są znacznie głębsze. Uwaga, spoilery!
Finał "Last Resort" za nami. Serial ABC zapowiadał się na hit, ale został skasowany po jednym sezonie. Jego fani na pewno będą tłumaczyć to fatalnym miejscem w ramówce. Ale problemy "Last Resort" są znacznie głębsze. Uwaga, spoilery!
Redakcja Serialowej była entuzjastycznie nastawiona do "Last Resort" po pierwszym odcinku. Porównania do "Karmazynowego przypływu", "Polowania na Czerwony Październik" narzucały się same. Teraz trudno nie uznać "Last Resort" za rozczarowanie. Serial kończy się po jednym sezonie. Co się takiego stało, że produkcja z takim potencjałem tak spektakularnie osiadła na mieliźnie?
Problemy "Last Resort" zaczęły się paradoksalnie w pierwszym odcinku. Bo już wtedy twórcom serialu skończyły się pomysły na to, co dalej z okrętem USS Colorado i jego dzielną załogą. Cały kolejny sezon to desperackie poszukiwanie czegoś, co "chwyci", z mniej lub bardziej absurdalnymi rezultatami. Serial – podzielony na część "waszyngtońską i "wyspową" – nigdy jednak nie wrócił do dynamiki z pierwszego odcinka. Jego klęska to efekt tego, że poza tym jednym pomysłem nikt nie widział, co ma być dalej. Sytuacja z buntem atomowego okrętu podwodnego mogła być wykorzystana na tysiące innych sposobów. Ale wydaje się, że nikt z ekipy serialu nie znalazł właściwej odpowiedzi na pytanie: co dalej? Wygląda to niemal tak, jakby nikt nie przewidywał, że serial dostanie zielone światło na kilkanaście odcinków.
Źródła nieszczęścia pojawiły się właśnie w pierwszym odcinku, w którym postanowiono osiedlić załogę na wyspie. To automatycznie obniżyło napięcie, które było kluczowe dla całego serialu. Później było tylko gorzej – mało interesujące postacie, mało interesujące wątki, dłużyzny, nuda, ignorowanie jakiejkolwiek logiki. To tak, jakby zaraz po ataku Cylonów załoga "Galactiki" i flota cywilna wylądowały na pierwszej bezpiecznej planecie. To nie miałoby żadnego sensu, i zabiłoby całą koncepcję serialu, w którym najważniejsza była atmosfera ciągłego zagrożenia.
Siedząc na wyspie, załoga Chaplina wyglądała bardziej na ekipę turystów niż na najbardziej poszukiwanych ludzi na ziemi, którzy mogą zginąć w każdej chwili. Gdyby w "Last Resort" zrezygnowano z wyspy, ten tekst nie byłby zapewne potrzebny. Oczywiście w "BSG" flota zatrzymuje się w pewnym momencie na planecie (Nowa Caprica), ale dzieje się to bardzo późno w serialu, nie na jego początku. W takiej sytuacji nie mogła pomóc nawet mocno zarysowana postać dowódcy okrętu, Marcusa Chaplina, w którą wcielił się Andre Braugher.
Odcinek finałowy nie był aż tak zły. Dynamika z początku serialu była momentami widoczna. Oczywiście rozstanie z załogą nie było takie bolesne, bo twórcy dali mało powodów by polubić ekipę z USS Colorado. Jednak np. finałowa scena z udziałem kapitana Chaplina, czyli śmierć na mostku, jest w jakimś sensie godnym zakończeniem jego drogi.
Pomysł był świetny, zabrakło jego udanej kontynuacji. To podstawowy, strukturalny problem całego tego projektu, z którego biorą się wszystkie inne. W sytuacji opisywanej w "Last Resort" nie trzeba się martwić się o realizm, serial "dżampnął szarka" dziesiątki razy w pierwszym odcinku i nie było to problematyczne. Problemem był brak napięcia, nudne wątki, i wrażenie totalnego chaosu scenariuszowego. Szkoda. To mogła być morska wersja "Battlestar Galactiki" albo nawet coś w rodzaju współczesnych "20 000 mil podwodnej żeglugi". Zamiast tego dostaliśmy mało emocjonującą opowieść, w której ludzie spiskują, strzelają do siebie, rozpaczają i krzyczą, ale nikt nie wie do końca po co i dlaczego.
Ten serial miał ogromny potencjał, z pasją zmarnowany przez ludzi, którzy go wymyślili. Fatalne miejsce w ramówce i tak skazało "Last Resort" od samego początku na desperacką walkę o przetrwanie, z którego obronną ręką mogło wyjść tylko znakomita produkcja