Jak powstawał "Zimowy monarcha"? Co okazało się wyzwaniem? Iain De Caestecker o kulisach serialu
Marta Wawrzyn
12 listopada 2023, 15:33
"Zimowy monarcha" (Fot. Sony Pictures Television)
Iain De Caestecker, czyli serialowy król Artur, opowiedział nam o kulisach "Zimowego monarchy". Jak wyglądał serial od kuchni? Które sceny okazały się największym wyzwaniem? I czy powinniśmy spodziewać się 2. sezonu?
Iain De Caestecker, czyli serialowy król Artur, opowiedział nam o kulisach "Zimowego monarchy". Jak wyglądał serial od kuchni? Które sceny okazały się największym wyzwaniem? I czy powinniśmy spodziewać się 2. sezonu?
Na HBO Max możecie oglądać serial "Zimowy monarcha". To ekranizacja pierwszego tomu trylogii arturiańskiej autorstwa Bernarda Cornwella i zarazem druga telewizyjna adaptacja dzieł tego pisarza po "Upadku królestwa".
Stawiający na realizm serial zabiera nas do V wieku, czyli okresu, kiedy podzielone między różnymi plemionami Wyspy Brytyjskie musiały mierzyć się nie tylko z wewnętrznymi problemami, ale i zagrożeniem z zewnątrz w postaci najazdów saskich. Przyszły król Artur (Iain De Caestecker, "Agenci T.A.R.C.Z.Y") nie jest w tej wersji chodzącą legendą, tylko pogardzanym bękartem króla Dumnonii Uthreda (Eddie Marsan, "Ray Donovan"), który zresztą szybko wygania go ze swojego królestwa.
Cały 1. sezon "Zimowego monarchy" ma liczyć 10 odcinków. W głównej obsadzie serialu znajdują się także Jordan Alexandra ("Bridgertonowie") jako Ginewra, Nathaniel Martello-White ("Nienawidzę Suzie") jako Merlin, Ellie James ("Mogę cię zniszczyć") jako Nimue i Stuart Campbell ("Oddział dla zuchwałych") jako Derfel. Twórcami i showrunnerami są Kate Brooke ("Księga czarownic) i Ed Whitmore ("Obława").
Serialowa miała okazję porozmawiać z odtwórcą głównej roli, Iainem De Caesteckerem, który obszernie opowiedział nam o kulisach "Zimowego monarchy". Rozmowę zrobiłyśmy na spółkę z dubajską dziennikarką Daną Al Ashkar.
Zimowy monarcha – Iain De Caestecker o kulisach serialu
Kiedy zaczynałam oglądać twój serial, pomyślałam sobie: o, czyli to się dzieje, kiedy legendy arturiańskie spotykają się z "Grą o tron". I zastanawiam się, czy to była także twoja pierwsza myśl, kiedy zapoznałeś się z materiałem. A nieco szerzej – co sprawiło, że zainteresowałeś się tym projektem i tą rolą?
Myślę, że to, co mnie najbardziej zainteresowało, to fakt, że to jest nowa, świeża wersja słynnej legendy arturiańskiej. To wersja, która nigdy wcześniej nie była opowiadana. Myślę, że mamy tutaj wszystkie aspekty, które są synonimem takiej historii. Mamy historyczne krajobrazy, mamy konie, mamy walki na miecze, bitwy, romanse i wszystkie te cudowne rzeczy, ale też w sercu tego znajdują się naprawdę potężne ludzkie emocje i motywy, z którymi można się utożsamić. I to mnie najbardziej zaintrygowało: znalezienie wersji tej postaci, która jest bardziej osadzona w rzeczywistości, niż widzieliśmy wcześniej.
Porównanie z "Grą o tron" przeszło ci przez myśl czy niespecjalnie?
Tak właściwie to nie widziałem ["Gry o tron"]. Obawiam się więc, że nie przeszło mi to przez myśl. Chyba jestem jedyną osobą na świecie, która tego nie widziała.
Kiedy przyjąłeś rolę króla Artura, co zrobiłeś, aby uczynić tę postać swoją własną i dodać do niej własny twist?
Wiesz, myślę, że tym, co mi naprawdę pomaga, jeśli chodzi o ten ostatni krok – pierwszym etapem jest przejrzenie oryginalnego materiału, przejrzenie scenariusza i rozmowa z reżyserem, sprawdzenie, jaka jest jego wersja. Ale tym, co naprawdę mi pomaga, jest kostium i makijaż. Myślę, że kiedy już założysz kostium, to pomaga ci to poruszać się w tym sensie, że dosłownie wchodzisz w czyjeś buty. Myślę, że makijaż naprawdę pomaga, bo po prostu patrzysz w lustro i czujesz, że to nie jest ta osoba, którą zwykle widzisz, kiedy patrzysz w lustro.
A następnie myślę, że naprawdę pomaga jazda konna i walka na miecze, jeśli chodzi o fizyczność. A poza tym przebywanie wśród innych członków obsady, wszystkie relacje z nimi i oglądanie, co oni do tego wnoszą. Myślę, że Otto [Bathurst], reżyser, włożył naprawdę wiele wysiłku w to, aby scenografia na wszystkich planach sprawiała wrażenie, jakby było się na lokacji. Tak więc plan Caer Cadarn, który jest czymś w rodzaju głównego ośrodka Dumnonii – [nie byłoby serialu] bez tego ogromnego planu, który biegnie od środka na zewnątrz i kiedy wchodzisz, naprawdę nie czujesz się już jak w studiu, czujesz się, jakbyś był w jaskini. Tak więc chcę powiedzieć, że duża część pracy została wykonana za mnie.
Możesz nam trochę opowiedzieć o tych wszystkich fizycznych wyczynach? Są długie walki w deszczu, bierzesz zimny prysznic pod wodospadem. Jest też taniec, i to bardzo w stylu "Bridgertonów", ze wszystkimi tymi emocjami i intrygami. Które z tych fizycznych rzeczy naprawdę ci się podobały i czy było coś, co znienawidziłeś?
Fajne w tej pracy jest to, że nie potrafię sobie wyobrazić żadnego powodu, dla którego miałbym nauczyć się walki na miecze, gdybym nie był w tej pozycji. To świetny sposób na nauczenie się umiejętności, których być może inaczej nigdy bym nie miał szansy się nauczyć.
Myślę, że jazda konna była prawdopodobnie moją ulubioną rzeczą. To niesamowite przeżycie i myślę, że konie są po prostu niesamowitymi zwierzętami. Jest w nich coś bardzo mądrego i nieugiętego. Są też cierpliwe, choć nie przez cały czas. Więc tak, to mi się podobało. Podobała mi się walka na miecze. Myślę, że najtrudniejsza część przychodzi wtedy, kiedy jesteś bardzo zmęczony, kręcisz w środku nocy, jest środek zimy i marzniesz. Albo jest włączona deszczownica i starasz się pamiętać [choreografię] walki na miecze, zarabiasz siniaki i tak dalej. To czasem może być dość wymagające fizycznie, ale kiedy widzisz końcowy produkt na ekranie, wszystko staje się tego warte.
A co z tańcem? Bo aktorzy z "Bridgertonów" zwykle tego nienawidzą.
"Bridgertonów" też nie widziałem. To znaczy, taniec nie jest czymś, co robiłem wcześniej i było bardzo… Nasz serial dział się w średniowieczu, w Wielkiej Brytanii z V wieku i nie wiadomo tak wiele na temat tego okresu. Mieliśmy konsultanta historycznego, ale tak naprawdę nie wiadomo zbyt wiele, więc oni musieli wymyślić taniec na podstawie tej niewielkiej wiedzy, jaką mieli – to, jak mógł wyglądać. Tak więc to był inny rodzaj tańca, niż wykonywałem wcześniej, i był też trochę podstawowy, co idealnie odpowiada moim umiejętnościom tanecznym.
Zimowy monarcha – Iain De Caestecker o relacji z Ginewrą
Odcinek z weselem i romantyczne sceny stały się już praktycznie viralem. Czy było ci trudno zamienić tę heroiczną stronę Artura na romantyczną?
Wydawało mi się, że to była fajna zmiana. To była naprawdę mile widziana zmiana. Myślę, że ten bohater odkrył, że musiał przybierać bardzo twardą fasadę z powodu tego, co mu się przydarzyło w życiu, i że prawdopodobnie trudno mu się odsłonić i być wrażliwym z tego powodu. I nagle staje się postacią, która ma w sobie tę magnetyczną siłę, i otwiera się w sposób, w jaki nigdy nie otworzył się przed nikim. Fajną rzeczą w Arturze jest to, że nawet jeśli to dla niego przerażająca droga, to wybiera tę ścieżkę i podąża w tym kierunku, a jednocześnie łamie wiele własnych zasad. Znalazłem więc tu konflikt i naprawdę fajnie to się gra.
W scenach z tobą i Ginewrą chemia pojawia się praktycznie od razu. Jak podszedłeś do tych scen z Jordan Alexandrą? W końcu to historia, którą praktycznie każdy zna. Co zrobiliście, aby uczynić ją własną?
To dobre pytanie. Znów, wracając do początku, dużo pracy wykonano już tutaj za mnie – mam na myśli oryginalny materiał Bernarda [Cornwella], a następnie sposób, w jaki Ed [Whitmore] i Kate [Brooke, showrunnerzy serialu] zaadaptowali to w scenariuszu. Uważam, że sposób, w jaki przedstawili Ginewrę, był genialny. Myślę, że Jordan wnosi do tej postaci coś naprawdę wyjątkowego i myślę, że to, co jest interesujące w nich obojgu – będę teraz konkretny – to, że ona rzuca Arturowi wyzwanie w taki sposób, w jaki niewiele osób to robi. I przynosi mu coś, czego nikt inny nie jest w stanie.
Uważam, że oni oboje przez lata naprawdę starali się sprawiać wrażenie twardych na zewnątrz. Powiedziałbym, że Artur stara się nie pokazywać żadnej ze swoich słabości, i można by powiedzieć, że gdyby miał jakąś słabość, byłaby nią prawdopodobnie Ginewra – i na odwrót w jej przypadku. Myślę, że to ciekawa dynamika.
Uwielbiamy też twoją chemię z Derfelem. Jak nad tym pracowaliście i jak rozwijaliście swoją relację w trakcie sezonu?
Myślę, że jedno mnie naprawdę zaintrygowało w tym serialu: jest w nim dużo o relacjach z ojcem. Na początku całej historii spotykamy taką postać jak Artur, która nigdy nie zaznała miłości od swojego ojca. On został przez ojca praktycznie odrzucony i to w nabardziej brutalny i upokarzający sposób, ponieważ zostaje przez niego wygnany w brutalny sposób. I jest tego dużo. Nie ma znaczenia, kim jesteś, taka trauma związana z odrzuceniem musi być ogromna. To coś, z czym on się zmaga przez cały serial. Kiedy więc spotyka Derfela, daje mu to możliwość przyjęcia nieco bardziej ojcowskiej roli w stosunku do tej postaci. Interesujące jest to, że on próbuje w pewnym sensie naprawić błędy, które popełniał jego ojciec.
Czytałeś książkę Bernarda Cornwella?
Czytałem pierwszą książkę, ale tak właściwie to jej nie dokończyłem, ponieważ czytałem ją, kiedy kręciliśmy, i stało się jasne, że trzeba znać ducha książki, ale jak zawsze skupiamy się na [tym, co kręcimy]. Ale też zrobiłem wcześniej kilka adaptacji książek i nauczyłem się, że w pewnym momencie musisz po prostu skupić się na historii, którą opowiadasz w danym momencie. Wrócę i ją dokończę. Jeszcze tego nie zrobiłem, bo nie chciałem też natknąć się na zbyt dużo spoilerów podczas kręcenia.
Zimowy monarcha – Iain De Caestecker o wyzwaniach
Skoro jesteśmy przy spoilerach, opowiesz trochę o 5. odcinku? A dokładniej, mówię o pojedynku z tobą i Owainem, który wygląda na wyczerpujący i skomplikowany, tak fizycznie, jak i emocjonalnie. Jak podszedłeś do tego i co było dla ciebie tutaj największym wyzwaniem?
Powiedziałbym, że kręciliśmy to przez jakieś trzy lub cztery dni. Główną rzeczą, na którą mogę narzekać, było zimno. Nie jestem w stanie tego robić.
A gdzie kręciliście?
Dużo kręciliśmy w Walii, a także w Bristolu, który jest tak jakby na granicy Walii i Anglii. Kręciliśmy tę scenę pod deszczownicą przez trzy dni, więc było bardzo zimno. Ale najfajniejsze w tej scenie było to, że wszyscy tam byliśmy tego dnia i wszyscy byliśmy pod deszczownicą. I myślę, że ostatecznie było to doświadczenie budujące więź, bo nie było ucieczki i nikt nie był wolny od horroru deszczownicy.
Tak więc to było bardzo wyczerpujące fizycznie i wymagające. Ale myślę, że to jeszcze jedna taka scena, która jest naprawdę satysfakcjonująca, kiedy widzisz efekt końcowy, bo było to tak trudne do zrobienia. A poza tym oni sprawili, że wyglądaliśmy o wiele fajniej niż w prawdziwym życiu.
A co z emocjonalną częścią? Bo to pojedynek, ale mamy tam coś głębszego, jest uścisk, jest przyjaźń, dużo emocji połączonych i przeplatających się ze sobą.
Uwielbiam to wszystko. To znaczy właśnie z tego powodu tę walkę naprawdę trudno się ogląda. Jest ta wspaniała historia i więź pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Ale znów, sprowadza się to do tego, że Artur jest związany obowiązkiem i tak rygorystyczny w swoim kodeksie moralnym, przekonaniach i zasadach, że stawia je ponad wszystko inne, co wiele kosztuje i jego, i otaczających go ludzi. A to jest tego doskonały przykład.
Potrafisz sobie wyobrazić siebie żyjącego w takim świecie? A jeśli tak, to kim chciałbyś być?
Powiedziałbym, że średniowiecze było dość brutalnym okresem. Myślę, że to coś, o czym musisz sobie przypominać podczas oglądania. Serial polega na tym, że te postacie, a w szczególności Artur, podejmują decyzje, ogromne decyzje, a stawka życia i śmierci jest czymś stałym. Każda decyzja to życie lub śmierć, bo to po prostu były brutalne czasy. Więc nie, prawdopodobnie bym wtedy nie przeżył. Pewnie bym kogoś wkurzył, powiedziałbym coś niewłaściwego i skończyłbym na szafocie.
Gdybyś miał wymienić najtrudniejszą czy też najbardziej wymagającą rzecz, jaką musiałeś zrobić na planie, to co by to było?
Myślę, że walka na miecze, jak już wspomnieliśmy. Myślę, że naprawdę fajne było ujęcie otwierające sezon, które jest jednym długim ujęciem. To jedna z tych [scen], które potrafią być bardzo satysfakcjonujące, jeśli się udadzą, ale jest wiele ruchomych elementów i wszystko naraz musi wyjść bezbłędnie, więc kręcenie tego potrafi być dość stresujące, ale za to efekt robi wrażenie. Myślę, że jedną z rzeczy, które czasem potrafią być do bani, jest to, że jesteśmy ciągle ubrudzeni błotem i krwią. Czasem kąpiąc się wieczorem, możesz zagrać w taką małą grę, zastanawiając się, jakiego koloru dziś będzie woda. Bo masz na sobie wszelkie rodzaje charakteryzacji.
Ale ogólnie rzecz biorąc, pomimo że to wszystko było bardzo wyczerpujące fizycznie, wymagające i męczące, mam same dobre wspomnienia. Po części dlatego, że mieliśmy naprawdę fantastyczną obsadę i ekipę, która rzeczywiście włożyła wszystko w realizację tego. Czasami miejscówki znajdowały się na szczycie dużego wzgórza, gdzieś w środku zimy, więc dotarcie tam zajmowało ekipie kilka godzin, a kamery i cały sprzęt do zdjęć trzeba było nieść na plecach, bo można się było tam dostać tylko na nogach. To była wielka przygoda.
Brzmi, jakbyś miał mnóstwo frajdy!
Tak, tak! (śmiech)
Zimowy monarcha sezon 2 – czy będzie kontynuacja?
Zaczęliście już pracować nad 2. sezonem?
Myślę, że skupiamy się teraz na wypuszczaniu tego. To znaczy, myślę, że wszyscy bardzo chcemy wrócić i to zrobić, ale nie mogę teraz za dużo na ten temat mówić. Koncentrujemy się na tym.
A możesz trochę pospekulować o 2. sezonie? Czego byś chciał dla swojego bohatera w następnym rozdziale?
Cieszę się tylko na myśl o ponownym wskoczeniu na tego konia. Myślę, że tym naprawdę się ekscytuję. Dosłownie i metaforycznie.