Nie tylko "Yellowstone". "Special Ops: Lioness" i inne seriale Taylora Sheridana, które warto obejrzeć
Marta Wawrzyn
10 grudnia 2023, 16:02
Fot. Paramount+/Paramount Network
Dzięki "Yellowstone" Taylor Sheridan błyskawicznie dołączył do grona najpopularniejszych twórców. Ale jego kolejne hitowe seriale, dostępne w Polsce w serwisie SkyShowtime, to nie tylko westerny – co jeszcze warto obejrzeć?
Dzięki "Yellowstone" Taylor Sheridan błyskawicznie dołączył do grona najpopularniejszych twórców. Ale jego kolejne hitowe seriale, dostępne w Polsce w serwisie SkyShowtime, to nie tylko westerny – co jeszcze warto obejrzeć?
Jeśli nie korzystacie jeszcze z platformy SkyShowtime, poniżej znajdziecie siedem powodów, dla których warto to zmienić. Tak się składa, że za wszystkimi stoi Taylor Sheridan, jedno z najgłośniejszych nazwisk w serialowym światku. Choć początkowo był znany jako aktor (karierę zaczynał w 1995 roku w "Strażniku Teksasu", a swoje największe role zagrał w "Weronice Mars" i "Synach Anarchii"), branża rozrywkowa tak naprawdę zainteresowała się nim w 2015 roku, kiedy to napisał swój pierwszy filmowy hit, "Sicario". Ale prawdziwą sławę przyniósł mu wypuszczony w 2019 roku serial "Yellowstone", który zapoczątkował szał na telewizyjne westerny.
Dzisiaj wyrazisty styl tego twórcy – który większość scenariuszy do produkowanych przez siebie seriali wciąż pisze sam – coraz częściej mogą podziwiać także fani innych gatunków. Poniżej znajdziecie przegląd dotychczasowych produkcji serialowych Taylora Sheridana, coraz bardziej wychodzących i poza western, i poza szeroko pojęte męskie kino – ale uwaga, spieszcie się nadrabiać, bo w planach są już kolejne. Wszystkie poniższe tytuły dostępne są na platformie SkyShowtime.
Special Ops: Lioness
"Special Ops: Lioness", tegoroczna nowość od Sheridana, to szpiegowski serial akcji, który spodoba wam się, jeśli lubicie "Homeland", ale też da radę was zaskoczyć. Opierając swój pomysł na prawdziwym programie CIA, twórca napisał historię młodej żołnierki marines (Laysla De Oliveira, "Locke & Key"), zwerbowanej do tajnej misji: dziewczyna ma zaprzyjaźnić się z córką terrorysty, zabić go i zniszczyć od środka jego organizację. To fabuła mocno odwołująca się do tego, co się stało ze światem po 11 września 2001 roku, a przy tym taka, jakiej prawdopodobnie jeszcze nie widzieliście.
"Special Ops: Lioness" stawia bowiem na kobiecą (i gwiazdorską!) obsadę – a nie jedną samotną agentkę w ekipie kierowanej przez mężczyzn. Oprócz De Oliveiry na pierwszym planie znajdują się Zoe Saldaña i Nicole Kidman, które oprócz sporej dawki adrenaliny zapewniają widzom zupełnie inne spojrzenie na szpiegowskie misje niż ich męscy odpowiednicy. Ich bohaterki, dodajmy, że będące wysoko postawionymi osobami w CIA, mają skomplikowane życie prywatne, poplątane ze względu na pracę relacje rodzinne i dylematy, jakich faceci w tej samej sytuacji zwykle nie miewają. A jeśli dodać do tego fakt, że rzeczywistość geopolityczna w serialu jest znacznie mniej czarno-biała, niż wydaje się na pierwszy rzut oka, mamy tutaj coś świeżego.
Jednocześnie to po prostu kawał porządnej rozrywki, która ma potencjał, by wciągnąć każdego. "Special Ops: Lioness" jest historią zamkniętą w ośmiu odcinkach, ma wartkie tempo i sporo twistów po drodze – jeśli obejrzycie jeden odcinek, od razu będziecie chcieli zobaczyć kolejny, i kolejny. Dobra wiadomość jest taka, że siedem odcinków już jest dostępnych, a finał będzie za moment, ponieważ jest zaplanowany na poniedziałek 11 grudnia. Serial "Special Ops: Lioness" jest dostępny tylko w serwisie SkyShowtime.
Yellowstone
Jeśli wciągnie was "Special Ops: Lioness", to znak, że właśnie dołączyliście do grona miliona fanów Taylora Sheridana i czas sięgnąć po "Yellowstone". Nieważne, czy uwielbiacie westerny czy przeciwnie – bo ten serial to dużo, dużo więcej. Wyobraźcie sobie pokręconą i obłędnie bogatą rodzinę jak z "Sukcesji", a następnie umieśćcie ich na ranczu w Montanie, w jednej z najbardziej fotogenicznych miejscówek, jakie telewizja widziała, i każcie im walczyć bez pardonu ze sobą nawzajem, jak i wrogami z zewnątrz czyhającymi na ich ziemię lub/i mającymi problem z ich stylem życia.
"Yellowstone" to fenomenalny neowestern, o którym można bez większej przesady powiedzieć, że odmienił losy gatunku – zwłaszcza w telewizji – i prawdopodobnie jeszcze lepszy dramat rodzinny. Duttonowie – patriarcha rodu, John (Kevin Costner), oraz jego dorosłe dzieci, Kayce (Luke Grimes), Beth (Kelly Reilly) i Jamie (Wes Bentley) – od pięciu sezonów rozgrzewają publikę do czerwoności, z każdym kolejnym sezonem przebijając samych siebie, jeśli chodzi o pomysłowość intryg i poziom dostarczanych emocji. To jeden z najlepszych seriali i jedna z najpotężniejszych marek ostatnich lat.
1883
A jak już zapoznacie się ze współczesnymi Duttonami, czas sięgnąć po oba prequele. Zacznijcie od tego pierwszego, czyli "1883", a poznacie nie tylko historię powstania rancza z "Yellowstone", ale też pewną bohaterkę, której długo nie zapomnicie. Wszystko zaczyna się od Jamesa i Margaret Duttonów (Tim McGraw i Faith Hill), którzy w 1883 roku wyruszają w podróż na Zachód z dziećmi i grupą osadników. I będzie to prawdziwie epicka, a przy tym poruszająca podróż, która odmieni ich życie na zawsze.
"1883" to z jednej strony brutalna, realistyczna historia o tym, jak niebezpiecznym miejscem był Dziki Zachód, a z drugiej przepyszna przygoda, którą przeżywamy z najbardziej zaskakującą bohaterką – 17-letnią Elsą Dutton (Isabel May, "Alexa & Katie"), która, uwolniona od konwenansów, podczas podróży zaczyna czerpać z życia pełnymi garściami. Na drugim biegunie jest zaś opiekun całej wyprawy, były kapitan wojsk Unii Shea Brennan (Sam Elliott, "The Ranch"), mający pewne powody, by skończyć z życiem. Oprócz fantastycznej oprawy to właśnie historie tej dwójki sprawia, że ten 10-odcinkowy miniserial zapada w pamięć – i znów, nie trzeba być fanem westernów, by się wkręcić.
1923
Jeśli już obejrzycie "Yellowstone" i "1883", to znak, że pora na trzeci serial z tego samego uniwersum – "1923" – opowiadający o kolejnym pokoleniu Duttonów, żyjącym na ranczu w Montanie. Aby rozeznać się w koligacjach rodzinnych, warto wcześniej zapoznać się z "1883", ponieważ mamy tutaj Jacoba, brata Jamesa, oraz jego żonę Carę – a grają ich Harrison Ford i Helen Mirren, co zresztą samo w sobie stanowi wystarczający argument, aby sięgnąć po ten, planowany na dwa sezony, serial.
Akcja rozgrywa się w ciekawym okresie historycznym, tj. w międzywojniu, czyli w czasach prohibicji, wielkiej suszy i początków Wielkiego Kryzysu, który miał wpływ na Montanę lata przed krachem na nowojorskiej giełdzie. A oprócz wątku z ranczem mamy jeszcze jedną historię, rozgrywającą się w Afryce, gdzie poznajemy Spencera (Brandon Sklenar, "Westworld"), młodszego syna Jamesa i Margaret, który szuka awantur na świecie i spotyka żywiołową Brytyjkę, Alexandrę (Julia Schlaepfer, "Wybory Paytona Hobarta"). O ile zaczniecie oglądać serial prawdopodobnie z powodu Mirren i Harrisona, z czasem to właśnie romansująca młoda para przykuje waszą uwagę, dostarczając emocji, jakich być może nie spodziewacie się po prequelu "Yellowstone".
Tulsa King
Zmieniamy drastycznie klimat: "Tulsa King" nie ma z westernami nic wspólnego, choć ktoś mógłby powiedzieć, że główny bohater – Dwight Manfredi, podstarzały gangster z Nowego Jorku, który wychodzi po latach z więzienia – ma wspólne DNA przynajmniej z niektórymi kowbojami. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę to, jak świetnie bawi się tą rolą jej odtwórca, Sylvester Stallone. Dwight po spędzeniu 25 lat za kratkami spodziewa się podziękowań, tymczasem zostaje "zesłany" przez szefów do niebytu, a dokładniej do Tulsy w Oklahomie. Ale to stary wyjadacz, błyskawicznie więc orientuje się w sytuacji i zaczyna dalekimi od typowych metodami budować własne imperium kryminalne.
"Tulsa King" to zabawa konwencją, jednocześnie opierająca się na schematach kina gangsterskiego i je wyśmiewająca. I jeśli do tej pory nie uważaliście Stallone'a za króla komedii, będzie zaskoczeni, jak dobrze ten aktor wypada w tej przerysowanej roli, często grając kompletnie absurdalne sceny. Jego talent i charyzma sprawia, że serial wciąga się błyskawicznie i od razu chce się więcej – tak, 2. sezon jest już zamówiony.
Burmistrz Kingstown
"Burmistrz Kingstown" to z kolei jeszcze inny klimat. Serial współtworzony przez Sheridana i Hugh Dillona (wcześniej grającego szeryfa w "Yellowstone") jest jak miks "Więzienia Oz" z "The Wire" skupiając się na rodzinie "rządzącej" miastem, gdzie głównym biznesem jest więziennictwo. Gwiazdor Marvela Jeremy Renner wciela się w tytułowego "burmistrza", przy czym nie chodzi tu o funkcję polityczną. To ktoś w stylu pośrednika pomiędzy więźniami, służbami więziennymi i lokalnymi organami ścigania.
On i jego rodzina – matkę gra oscarowa gwiazda Dianne Wiest – czy chcą czy nie, uwikłani są w działalność na granicy prawa i bezprawia, i zmuszeni do nieustannego balansowania gdzieś pomiędzy legalnym biznesem i polityką a kryminalnym półświatkiem. Wypakowany przemocą serial zahacza o tematy społecznej nierówności, systemowego rasizmu i korupcji, oferując historię, jakiej jeszcze nie było w telewizji.
Lawmen: Bass Reeves – premiera 18 grudnia
"Lawmen: Bass Reeves" to kolejny western Sheridana, który opowie historię legendarnego stróża prawa na Dzikim Zachodzie. Zobaczymy, jak tytułowy bohater (David Oyelowo, "Selma", "Silos") przechodzi drogę od bycia niewolnikiem do egzekwowania prawa jako pierwszy czarnoskóry szeryf Stanów Zjednoczonych na zachód od Missisipi. Pomimo aresztowania ponad trzech tysięcy bandytów w trakcie kariery, odznaka ciążyła mu, gdy zmagał się z jej moralnym i duchowym kosztem.
W świetnej obsadzie jest jeszcze m.in. Donald Sutherland (seria "Igrzyska śmierci") w roli Isaaca Parkera, "wieszającego sędziego". Całość ma liczyć osiem odcinków, z których pierwsze dwa zadebiutują w serwisie SkyShowtime 18 grudnia. Serial jest zaplanowany jako antologia, co sezon skupiająca się na postaci innego stróża prawa.
Wszystkie seriale są dostępne tylko w SkyShowtime
* Artykuł powstał we współpracy ze SkyShowtime