"Southland" (5×01): Życie i jego konsekwencje
Agnieszka Jędrzejczyk
17 lutego 2013, 17:13
5. sezon "Southland" nie rozpoczął się od trzęsienia ziemi. Napięcie nie wzrastało z minuty na minutę, nie było widowiskowych scen akcji, ciętych dialogów ani charyzmatycznych bohaterów. To nie ten serial. 5. sezon "Southland" rozpoczął się – tak jak każdy odcinek wcześniej – od życia. Najbardziej realistycznie ujętego życia policji, jakie w serialach można znaleźć.
5. sezon "Southland" nie rozpoczął się od trzęsienia ziemi. Napięcie nie wzrastało z minuty na minutę, nie było widowiskowych scen akcji, ciętych dialogów ani charyzmatycznych bohaterów. To nie ten serial. 5. sezon "Southland" rozpoczął się – tak jak każdy odcinek wcześniej – od życia. Najbardziej realistycznie ujętego życia policji, jakie w serialach można znaleźć.
W "Southland" nigdy nie było miejsca na standardowy podział: zawiązanie, rozwinięcie, punkt kulminacyjny, rozwiązanie. W tym serialu – tak jak w życiu policjantów – rzeczy dzieją się bez ostrzeżenia. Może zdarzyć się wszystko, wszędzie, kiedykolwiek. Nie ma na to wzoru. A jeśli nie ma wzoru, formuła serialu musi rekompensować się innymi elementami. Tymi elementami w "Southland" są emocje, które towarzyszą bohaterom od rana do wieczora. Patrzenie, jaki wpływ ma na nich ich praca, w jaki sposób ją wykonują i w jaki sposób radzą sobie z nią prywatnie, to największa i podstawowa zaleta tego serialu. Premiera 5. sezonu dokładnie to dostarczyła. I dokładnie dlatego to naprawdę świetny powrót.
Za sukcesy trzeba płacić, za decyzje – liczyć się z konsekwencjami, a w trudzie i znoju zagryźć zęby i ciągnąć dalej. Lydia, teraz samotna matka, stara się wychować syna, ale tak naprawdę ucieka do pracy, by oddalić się od wiecznego hałasu płaczącego dziecka – nawet jeśli w zamian za szczere intencje zostanie nazwana "suką". Sammy'emu sen z powiek spędza Tammi, która posuwa się do nieczystych zagrywek, by wygrać walkę o opiekę nad ich synem. Cooper, który ledwo co uwolnił się od uzależnień, ponownie może stanąć na krawędzi, gdy z powodu braku zaangażowania zostawił go jego długoletni partner. Ben, świeżo nagrodzony medalem za odwagę, zaczyna czuć się zbyt komfortowo w roli bohatera i bezmyślnością niszczyć sobie karierę. Zaś nowy rekrut kwestionujący stare zasady może okazać się zbyt bliski prawdy, niż starzy wyjadacze by tego chcieli.
Innymi słowy, nie ma lekko. Nie ma i nigdy nie było, ale jak zazwyczaj, tak i tym razem "Southland" umiejętnie unika dawania odpowiedzi na pytania i wątpliwości. Czy Lydia postąpiła dobrze, okłamując zgwałconego chłopaka? Czy Ben nie ma trochę racji w podejrzewaniu Tammi o najgorsze? Czy metody Coopera, choć skuteczne, nie są przestarzałe? Tak, nie, nie wiadomo. Sami musimy odpowiedzieć sobie na te pytania, sami musimy uznać, czy jesteśmy z bohaterami, czy przeciwko nim. Ta szarość w przedstawianiu rzeczywistości od zawsze była mocną stroną serialu i choć nie spodziewałam się po powrocie niczego innego, dobrze wiedzieć, że "Southland" nic ze swojej ostrości nie stracił.
W uproszczeniu można powiedzieć, że premiera nowego sezonu niczego nie zmienia. Bohaterowie chcąc nie chcąc idą przez życie dalej, a bezoosobowa kamera podąża za nimi w ich wzlotach i upadkach. "Southland" nie ma jednak na celu wprowadzać żadnych rewolucji, nagłych zwrotów akcji, do których przyzwyczajają nas inne tytuły, czy tym bardziej eksperymentów, które mogłyby zaburzyć tę ustaloną równowagę. To historia o ludziach, i jako taka nie ma w swojej kategorii konkurencji. Bo gdzie znajdzie się serial, który w tak niebezpośredni sposób pokaże jednocześnie kilka stron medalu – jak praca może zniszczyć, jak może wynagradzać, jakim może być ukojeniem lub jakim przekleństwem?
Stawiam, że ze świecą takiego szukać. A tymczasem 5. sezon "Southland" zdąży jeszcze nie raz udowodnić, że scenariuszem, reżyserią i wykonaniem zostawi inne tytuły daleko w tyle.