"Kartoteka policyjna" to kryminał wciągający od pierwszej sceny – recenzja serialu Apple TV+
Nikodem Pankowiak
10 stycznia 2024, 17:33
"Kartoteka policyjna" (Fot. Apple TV+)
Serialom kryminalnym ciężko wymyślić coś nowego, bo publika widziała już praktycznie wszystko. "Kartoteka policyjna" udowadnia jednak, że nie trzeba być oryginalnym, jeśli ma się za sobą wciągającą historię.
Serialom kryminalnym ciężko wymyślić coś nowego, bo publika widziała już praktycznie wszystko. "Kartoteka policyjna" udowadnia jednak, że nie trzeba być oryginalnym, jeśli ma się za sobą wciągającą historię.
"Kartoteka policyjna" to brytyjski serial Apple TV+ – kryminał, jak wskazuje już sama nazwa. Jego twórcą jest Paul Rutman ("Vera"), dla którego to powrót do tworzenia seriali po latach przerwy – od premiery jego poprzedniej produkcji, historycznego dramatu "Indian Summers" minęło już bowiem dziewięć lat. Nie wiem, z czego wynikała tak długa przerwa, ale jednego jestem pewien – była ona z korzyścią dla widzów, którzy teraz otrzymali pełnokrwisty serial kryminalny. I nie, nie będzie to opowieść o produkcji rewolucjonizującej gatunek, bo oczywiście nie z taką mamy tu do czynienia. Wystarczy jednak, że "Kartoteka policyjna" potrafi pochłonąć bez reszty.
Kartoteka policyjna – o czym jest serial Apple TV+?
Styczeń 2024 to ogólnie będzie dobry miesiąc dla seriali kryminalnych. Już za chwilę debiutuje 4. sezon "Detektywa", który z pewnością spotka się z dużym zainteresowaniem ze strony widzów. "Kartoteka policyjna", która dziś wchodzi na nasze ekrany, nawet jeśli nie przebije – a zapewne nie przebije – popularnością hitu HBO, to pod względem jakości będzie w stanie z nim rywalizować. Ja przedpremierowo widziałem już cały sezon (osiem odcinków) i mogę powiedzieć, że serial Apple TV+ ma wszystko, czego trzeba, aby powalczyć nie tylko o zagorzałych fanów gatunku.
"Kartoteka policyjna" zaczyna się trochę jak u Hitchcocka – od trzęsienia ziemi. Oto na policję dzwoni kobieta, która twierdzi, że grozi jej niebezpieczeństwo ze strony jej partnera i przy okazji zdradza, że ten prawdopodobnie popełnił morderstwo, za które karę od lat odsiaduje ktoś inny. Połączenie kończy się nagle, zamiast szczegółów, widzowie i policja zostają jedynie ze strzępkami informacji. Choć wszystko, co ma, to słowa tajemniczej dzwoniącej, detektywka June Lenker (Cush Jumbo, "Sprawa idealna") zabiera się za tę starą sprawę. I jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, wkrótce okaże się, że może ona zaważyć na całej jej karierze.
Na drodze Lenker stanie bowiem inspektor Daniel Hegarty (Peter Capaldi, "Doktor Who"), który prowadził tę sprawę kilkanaście lat wcześniej i doprowadził do skazania rzekomego mordercy. Jak łatwo przypuszczać, doświadczony detektyw nie będzie zachwycony wizją podważenia wyników jego śledztwa, które – oczywiście – niekoniecznie było prowadzone do końca zgodnie z przepisami i zwykłą etyką. Prędzej niż później będzie musiało zatem dojść do starcia między dwójką bohaterów. Starcia, w którym role dobrego i złego gliny zostaną szybko obsadzone, choć widzowie z czasem nabiorą wątpliwości, czy aby na pewno wszystko jest tutaj takie czarno-białe.
Kartoteka policyjna, czyli Cush Jumbo vs Peter Capaldi
"Kartoteka policyjna" to teatr dwójki aktorów, którzy wspinają się tutaj na wyżyny. Bohaterowie grani przez Capaldiego i Jumbo różnią się o siebie wszystkim – ona często nie potrafi wyłączyć emocji, on zwykle działa z zimną krwią – co oczywiście musi szybko doprowadzić do konfliktu między nimi. W ich działaniach sporo będzie jednak odcieni szarości, a twórcy będą wodzić widzów za nos, do samego końca nie dając jasnej odpowiedzi na pytanie, czy Hegarty to jednoznacznie negatywny bohater. Jej poszukiwanie zajmie praktycznie cały sezon, ale nawet gdy ją otrzymamy, wątpliwości pozostaną.
Niemalże namacalne napięcie między dwójką głównych bohaterów będzie jednym z głównych atutów "Kartoteki policyjnej" praktycznie przez cały sezon. Nie będzie to jednak typowa walka dobra ze złem, zwłaszcza że z jakiegoś powodu obydwoje będą czuli wobec siebie pewną trudną do zdefiniowania lojalność. Czy wynika ona z wykonywania tego samego zawodu? A może jest spowodowana próbą zobaczenia w tej drugiej osobie człowieka, nie rywala? Odpowiedzi, jak niemal wszystko w tym serialu, nie będą jednoznaczne, pewne rzeczy pozostaną niedopowiedziane do samego końca, co tylko dodaje mocy produkcji Apple TV+.
Widzowie zapewne wydadzą swój osąd, ale wcześniej będą musieli zmierzyć się z tym, jak rozgrzebywanie starej sprawy zadziała na Hegarty'ego oraz Lenker. On coraz częściej będzie zachowywał się jak znajdująca się w potrzasku dzika zwierzyna, będzie gotowy przekraczać kolejne granice, byle tylko ochronić swoje "dziedzictwo" i niemalże legendarny status w policji. Ona z kolei – co jest akurat motywem ogranym do bólu w kryminałach – coraz bardziej zacznie angażować się w sprawę, aż ta wreszcie pochłonie ją bez reszty i zacznie wpływać także na jej życie prywatne. A to, w przypadku obojga bohaterów, nie jest jedynie obowiązkowym zapychaczem fabuły, tylko faktycznie pozwala spojrzeć na nich nieco innym okiem i przy okazji lepiej ich zrozumieć.
Kartoteka policyjna – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Samo serialowe śledztwo zostało przez twórcę serialu, który napisał także scenariusz wszystkich odcinków, poprowadzone nieomal bezbłędnie. Można się czepiać, czy faktycznie należało prawie cały przedostatni odcinek zamienić w retrospekcje pokazujące nam pewne kluczowe wydarzenia – takie podejście zawsze wydaje się pójściem na skróty. Na całe szczęście owe retrospekcje nie mówią nam wszystkiego i od nich do faktycznego zakończenia śledztwa minie jeszcze trochę czasu. Całość skonstruowano tak, byśmy do prawdy doskrobywali się powoli – od pierwszej do ostatniej sceny. Rutman nie podaje nam rozwiązania na tacy, nie przedstawia prawdy za pomocą jednego monologu, zamiast tego konsekwentnie do niej dąży, odsłaniając po drodze kolejne elementy obrazka – te kluczowe zostawiając oczywiście na koniec.
Na polu seriali kryminalnych trudno wymyślić już coś autentycznie oryginalnego i "Kartoteka policyjna" faktycznie nie wymyśla koła na nowo. Jeśli miałbym gdzieś szukać oryginalności, to chyba najprędzej w tym, jak zwyczajni wydają się główni bohaterowie. Nie mają żadnych ekscentrycznych zachowań, nie uciekają w używki, dodatkowo życie prywatne June zdaje się być naprawdę uporządkowane. To dość odświeżające w porównaniu do tych wszystkich detektywów, których los nie oszczędzał. Bywa też jednak dość standardowo, przykładowo serialowy Londyn oczywiście musi być ponury, jak na kryminał przystało – choć nie aż tak mroczny jak w "Lutherze".
Samo zakończenie serialu, słodko-gorzkie w swojej wymowie, powinno przynieść widzom sporo satysfakcji, ponieważ wszystkie elementy wskakują w nim na swoje miejsce, a twórca serialu nie bawi się w serwowanie kolejnych zwrotów akcji tylko dla zasady, byleby jeszcze trochę zaskoczyć widza. Mogę zdradzić, że całe śledztwo zostanie w tym 1. sezonie zakończone – nie liczcie na nagły zwrot o 180 stopni, przez który bohaterowie będą błądzili we mgle kolejny sezon. Nie, historia się kończy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wymyślić kolejną i powrócić do duetu Lenker i Hegarty. Ja bardzo bym tego chciał, bo "Kartoteka policyjna" dość niespodziewanie okazała się jednym z lepszych seriali Apple TV+.