"Black Mirror" (2×03): Zbyt oczywista diagnoza
Andrzej Mandel
28 lutego 2013, 21:03
"The Waldo Moment" potwierdza opinię, że "Black Mirror" nie jest zwyczajnym serialem. Kolejny raz przesłanie jest mocno niepokojące, nawet jeżeli jest zbyt oczywiste. Lubicie to?
"The Waldo Moment" potwierdza opinię, że "Black Mirror" nie jest zwyczajnym serialem. Kolejny raz przesłanie jest mocno niepokojące, nawet jeżeli jest zbyt oczywiste. Lubicie to?
Twórcom "Black Mirror" udało się pokazać dokąd może zawędrować (a w zasadzie – dokąd już zawędrował) nasz świat. Płaszczyk science fiction jest tu tylko i wyłącznie przykrywką dla celnych obserwacji społecznych. Polityczna satyra, jaką jest "The Waldo Moment", udowadnia, że coś robimy źle. I nawet jeżeli czyni to zbyt bezpośrednio, to i tak zmusza do refleksji.
Tytułowy Waldo to animek w kształcie misia (o dużym turkusowym penisie), który na nikim i na niczym nie zostawia suchej nitki. Postać Waldo tworzy Jamie (Daniel Rigby), przegrany komik, dla którego Waldo jest swoistym przekleństwem. Szczególnie od momentu, w którym ktoś w stacji TV wpada na pomysł, by Waldo wystartował w wyborach do Izby Gmin. Czy to przypadek, że taką ideę wysuwa producent nazwany Jack Napier? Czyżby przekornie pytał nas "Why so serious"? Jeżeli tak, to jest to trochę za oczywisty chwyt.
Argumenty za kandydaturą Waldo są znane. O apatii wyborców socjolodzy mówią niemal codziennie. O tym, że system działa źle, przeświadczona jest coraz większa część potencjalnych wyborców. Wyobcowanie młodych ludzi jest wręcz aksjomatem. Albo nie głosują w wyborach, albo popierają skrajne ugrupowania (co dobrze widać po rosnącej w Polsce popularności wszelkich Ruchów Narodowych, Młodzieży Wszechpolskich i innych faszyzujących grupek). Waldo wyraża frustracje wyborców – frustracje związane z kłamliwością polityków, ich wyobcowaniem ze społeczeństwa czy tym, że tak naprawdę nie są prawdziwi. Jak sam Waldo.
"The Waldo Moment" jest więc też opowieścią o budowaniu kłamstwa pod pozorami szczerości. Jamie nie jest w stanie sobie z tym poradzić i wybucha w końcu, próbując zniszczyć swoje dzieło. Ale za maską może kryć się dowolna twarz. A tajemnicza agencja z USA ma już swoje plany wobec Waldo.
Idealny populista Waldo staje się symbolem zmiany popieranej lajkami na Facebooku, YouTube czy innych serwisach społecznościowych. Symbolem "idealnej demokracji", w której jeden człowiek oznacza jeden głos, a przegłosować można wszystko. Tylko czy naprawdę takiej demokracji chcemy? Takiej "zmiany i nadziei"?
Ostrzeżenie zawarte w "The Waldo Moment" jest wyraźne, wręcz wali nas po twarzach. W tym odcinku twórcy "Black Mirror" wrócili do tego, co wielu odrzuciło od "The National Anthem". Brak subtelności nie sprzyja niestety poziomowi dzieła. Oglądanie "The Waldo Moment" było męczące nie tylko przez wzgląd na treść, ile przez zbytnią oczywistość zawartych w nim diagnoz i wniosków.