"Reżim" jak "The Crown" na haju? Martha Plimpton opowiada o kulisach serialu i scenach z Kate Winslet
Marta Wawrzyn
17 marca 2024, 15:43
"Reżim" (Fot. HBO)
W 2. odcinku serialu "Reżim" pojawia się amerykańska senatorka, która nagle ląduje w świecie pełnym obłędu. Martha Plimpton opowiedziała w rozmowie z nami, jak kręciła absurdalną scenę negocjacji z Kate Winslet.
W 2. odcinku serialu "Reżim" pojawia się amerykańska senatorka, która nagle ląduje w świecie pełnym obłędu. Martha Plimpton opowiedziała w rozmowie z nami, jak kręciła absurdalną scenę negocjacji z Kate Winslet.
Za nami dwa odcinki serialu z "Reżim". Polityczna satyra HBO z Kate Winslet ("Mare z Easttown") w roli głównej opowiada o roku z historii podupadającej dyktatury – małego państewka w Europie Środkowej – a w 2. odcinku mamy rzut oka na jej relację z USA.
Reżim jak The Crown na grzybkach halucynogennych
Serialowa miała okazję porozmawiać z Marthą Plimpton ("Dorastająca nadzieja", "Żona idealna"), która wcieliła się w Judith Holt, amerykańską senatorkę, przewodniczącą Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, która przyjechała do nienazwanego państewka, aby chronić amerykańskie interesy związane z tutejszymi złożami kobaltu. I szybko przekonała się, że trafiła do zupełnie innego świata, w którym – co ciekawe – dyktator jest kobietą. Zapytaliśmy Plimpton o sceny, które kręciła z Kate Winslet.
— Przede wszystkim, ona jest najlepsza. Kate jest po prostu cudowna. (…) I tak, to bardzo interesujące i bardzo dziwne widzieć kobietę grającą tego rodzaju dyktatora, tego charyzmatycznego, populistycznego autokratę. I wydaje mi się, że to, co czyni ten serial interesującym, to fakt, że wszystko w świecie, w którym toczy się jego akcja, jest trochę nie tak, jest jakby trochę wygięte. Opisałam to wcześniej jako swego rodzaju "The Crown" na grzybkach halucynogennych. Wiecie, o czym mówię?
Po prostu wszystko jest trochę nie tak. To jak patrzenie w krzywe zwierciadło w wesołym miasteczku. I myślę, że cudownie jest mieć kanclerza granego przez taką kobietę jak Kate, bo ona nie zwraca uwagi na płeć postaci. Bardziej ją interesuje ta dynamika, ta populistyczna dynamika i co to zrobi z ludźmi, co to oznacza.
Kiedy Judith i Elena zasiadają do negocjacji w 2. odcinku "Reżimu", sytuacja jest co najmniej niecodzienna dla pani senator, która zostaje posadzona na drugim końcu absurdalnie długiego stołu w ogromnej sali w pałacu i dosłownie musi krzyczeć do swojej rozmówczyni. Plimpton potwierdziła, że naprawdę siedziały z Winslet "jakieś sześć metrów" od siebie, a ich konwersacja dosłownie niosła się echem po pałacu – co zresztą słychać w serialu. I obok akcji z Zubakiem (Matthias Schoenaerts) to też był sposób na zastraszenie senatorki, która jest przyzwyczajona do innych standardów.
— Przede wszystkim, to była pierwsza scena, jaką nakręciliśmy w całym serialu, tak więc to był pierwszy dzień dla każdego. To dodaje trochę napięcia i nerwów. (…) I przy tym stole rzeczywiście siedziałyśmy tak daleko od siebie. To był gigantyczny, może sześciometrowy stół i przez cały czas kręcenia tej sceny siedziałyśmy tak daleko od siebie. I tak, w tej sali było echo. Gdybyście przenieśli się z prędkością światła na drugą stronę sali, moglibyście to usłyszeć, jakby to było tuż przy waszym uchu. Wiecie, te sale są tak zbudowane. Są zbudowane tak, aby być takimi przepastnymi przestrzeniami, w których czujesz się kompletnie nieistotny. I to jest oczywiście to, co postać Kate chce, żebym czuła.
Reżim – Martha Plimpton chciała być jak Nancy Pelosi
Pomijając kwestie umiejscowienia geograficznego państwa z "Reżimu", serial HBO jest też o tym, jak Stany Zjednoczone i inne światowe mocarstwa radzą sobie z takimi "partnerami" na arenie międzynarodowej – i jak niekoniecznie wychodzą z tego z twarzą. Według Marthy Plimpton kiedy wchodzisz do polityki, nie ma opcji, żeby skończyć inaczej. A jej postać musi sobie poradzić z niecodzienną sytuacją.
— Cóż, w pewnym sensie każdy skończy, wyglądając jak d*pek, nie? Kiedy działasz w świecie polityki, nie ma możliwości, aby to wyszło inaczej na jakimkolwiek poziomie. Nieważne, co ktoś mówi, nieważne, jak idealistyczny jesteś na początku, władza demoralizuje. (…) To, co moim zdaniem jest interesujące, to ten rodzaj populistycznej dynamiki, idea charyzmatycznego lidera, który potrafi tak naprawdę hipnotyzować ludzi – i jak w tym funkcjonujesz czy też jak sobie radzisz z tą sytuacją. Jeśli wejdziesz do tego świata, skończysz z całą twarzą w błocie.
Jeśli oglądając 2. odcinek "Reżimu", macie wrażenie, że Judith Holt mogłaby równie dobrze nazywać się Hillary Clinton, to aktorka odgrywająca tę rolę jest innego zdania. Jak nam powiedziała, nie wzorowała się na nikim konkretnym, choć fizycznie chciała oddać sposób chodzenia Nancy Pelosi, byłej spikerki Izby Reprezentantów.
— Cóż, spotkałam paru polityków. Byłam kilka razy na Kapitolu, rozmawiałam z kongresmenami i senatorami, tak więc miałam to doświadczenie. Niekoniecznie istnieje ktoś, na kim się wzorowałam. Chciałam uchwycić fizyczność, która jest trochę jak Nancy Pelosi. Nie wiem, czy wiecie, kim ona jest – to była spikerka Izby Reprezentantów. Ona jest bardzo drobną kobietą, ale jest taka bardzo "do przodu". Zawsze chodzi w tak prawdziwie rozmyślny sposób, ma taki skupiony chód. Ale poza tym tak naprawdę nie opierałam się na żadnej konkretnej osobie.
Jeśli jesteście ciekawi, jak powstawał "Reżim", sprawdźcie naszą rozmowę z twórcą serialu, Willem Tracym, który przyznał, że na początku miał inny koncept serialu. Możecie też się przekonać, że Kate Winslet tak naprawdę potrafi śpiewać.