Ta śmierć z "Problemu trzech ciał" to duży szok dla widzów. Aktor zdradza nam, czy twórcy go ostrzegli
Marta Wawrzyn
27 marca 2024, 16:14
"Problem trzech ciał" (Fot. Netflix)
3. odcinek "Problemu trzech ciał" przynosi szok w starym dobrym stylu "Gry o tron". Zapytaliśmy aktora, czy twórcy przynajmniej jego ostrzegli, a jego odpowiedź też jest w starym dobrym stylu "Gry o tron". Uwaga, duże spoilery!
3. odcinek "Problemu trzech ciał" przynosi szok w starym dobrym stylu "Gry o tron". Zapytaliśmy aktora, czy twórcy przynajmniej jego ostrzegli, a jego odpowiedź też jest w starym dobrym stylu "Gry o tron". Uwaga, duże spoilery!
"Problem trzech ciał" to nowa produkcja twórców "Gry o tron" – Davida Benioffa i D.B. Weissa, którzy wyprodukowali serial z Alexanderem Woo ("Terror", "Czysta krew") – i na ekranie też nie brakuje gwiazd hitu HBO. A jedna z nich ponosi szybką śmierć.
Problem trzech ciał odcinek 3 – John Bradley o śmierci
W "Problemie trzech ciał" pojawia się trójka aktorów z "Gry o tron". Są to: John Bradley jako Jack Rooney, Jonathan Pryce jako Mike Evans i Liam Cunningham jako enigmatyczny pan Wade. Jeśli jednak myśleliście, że wszyscy zostaną z nami do końca, to mocno się pomyliliście. John Bradley, który jako Samwell Tarly przetrwał do końca "Gry o tron", ginie jako pierwszy, po tym jak autorom tajemniczej gry nie podoba się reakcja Jacka na próbę wciągnięcia go głębiej w spisek z kosmitami w roli głównej.
Rozmawiając z Johnem Bradleyem tuż po premierze "Problemu trzech ciał", zapytałam go, czy też przeżył taki szok jak widzowie, kiedy dowiedział się, że będzie pierwszą ofiarą showrunnerów – którzy zresztą napisali postać Jacka na jego podobieństwo. Czy przynajmniej dostał ostrzeżenie, co go czeka, zanim wysłano mu scenariusz?
— Nie, nie ostrzegli mnie. Dowiedziałem się, kiedy to przeczytałem. I wiesz, na początku byłem trochę zawiedziony, ponieważ jako aktor chcesz zostać tak długo, jak to tylko możliwe. Ale potem przypomniałem sobie te wszystkie szokujące śmierci, które oni zrobili wcześniej. Jeśli oni coś potrafią zrobić dobrze, to jest to szokująca śmierć. Ja nigdy nie miałem tego momentu w "Grze o tron", ale myślę, że wiele wielkich, kultowych momentów w serialu, począwszy od tego z 1. sezonu z Seanem Beanem, pojawiło się kompletnie niespodziewanie.
Aktor stwierdził, że koniec końców spodobała mu się myśl, że pojawi się w "Problemie trzech ciał" tylko na trzy odcinki, a jego postać będzie miała za zadanie dostarczyć widzom podobnych wrażeń jak liczni bohaterowie "Gry o tron", którzy ginęli nagle, niespodziewanie i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia.
— Oni zawsze zabijali te postacie, co do których się nie spodziewałeś, że to zrobią. I w pewnym sensie schlebia mi to, że oni pomyśleli, że publika się tym przejmie. A ja to z radością przyjąłem. I wiesz, moją pracą było mieć trzy odcinki na zbudowanie więzi z publicznością. Ale gdy tylko dowiedziałem się, że to się wydarzy, zrozumiałem, czemu to zrobili. A moja praca i czas, jaki dostałem, były jasno określone.
Benioff i Weiss powiedzieli z kolei, że świetnie się bawili, mordując Johna Bradleya na ekranie – skoro nie mogli zrobić tego w "Grze o tron". Scena zadźgania Jacka w jego domu była nagrywana trzy razy, na różne sposoby. "Dźgaliśmy go w szyję raz po raz. Obejrzyjcie to w zwolnionym tempie" – stwierdził Weiss w rozmowie z ComicBookiem.
Szybka i brutalna śmierć nie była jedynym szokiem, jaki przeżył John Bradley w związku z "Problemem trzech ciał". Jak sam stwierdził, znacznie gorszy od ekranowej śmierci był okrutny kawał z Manchester City, którzy zafundowali mu showrunnerzy.