"Bates Motel" (1×01): Powrót legendy
Nikodem Pankowiak
22 marca 2013, 21:04
Pewnych kultowych historii lepiej nie dotykać, zbyt łatwo można się sparzyć. Na całe szczęście twórcom "Bates Motel" udało się wyjść ze starcia z legendą Hitchcocka bez szwanku.
Pewnych kultowych historii lepiej nie dotykać, zbyt łatwo można się sparzyć. Na całe szczęście twórcom "Bates Motel" udało się wyjść ze starcia z legendą Hitchcocka bez szwanku.
Przyznam się bez bicia, że do "Bates Motel" podchodziłem ze sporym dystansem. Jestem wielkim fanem Hitchcocka, a "Psychoza" to dla mnie dzieło wybitne. Robiąc serialowy prequel, łatwo jest wszystko zepsuć, dużo trudniej natomiast stworzyć wartościową produkcję. Na całe szczęście wydaje się, że nowy serial stacji A&E nie zhańbi filmowej legendy. Powiem więcej, pilot wskazuje na to, że mamy do czynienia z hitem.
Norma i Norman Bates (Vera Farmiga i Freddie Highmore), apodyktyczna matka i będący pod jej ogromnym wpływem 17-letni syn, stanowią na ekranie bardzo wyrazistą parę. Szczególne brawa należą się Verze Farmidze, która bardzo przekonująco wcieliła się w swoją postać. Już od pierwszej sceny wiemy, że coś jest z nią nie tak – ręka do góry, kto jest przekonany, że pomogła swojemu mężowi przenieść się na tamten świat. Niejako przywiązała swego syna do siebie, dając mu jasno do zrozumienia, kto powinien być najważniejszą osobą w jego życiu. O tym, że nie wyszło jej to na dobre, wiedzą wszyscy ci, którzy oglądali "Psychozę".
Na bardzo dobry klimat serialu ma duży wpływ dom i motel, który Norma postanowiła kupić, by na nowo ułożyć sobie życie. Wszystkie ciemne zakamarki i mroczne sekrety póki co pozostają nieodkryte, ale to z pewnością tylko kwestia czasu, kiedy wyjdą na światło dzienne. A notatnik znaleziony przez Normana sugeruje, że niektóre z tajemnic tego miejsca lub niegdyś zamieszkujących go osób mogą być naprawdę przerażające. Oby rzeczywiście tak było, bo ostatnio brakuje w amerykańskiej telewizji mocnych produkcji, w których atmosfera jest tak gęsta, że można byłoby ją kroić nożem.
Samo miasteczko również nie wydaje się najprzyjemniejszym miejscem do życia, nie wszyscy są szczęśliwi, że motel i dom stał się własnością ludzi "z zewnątrz". Mamy więc dość standardowy zestaw, czyli nieufnego szeryfa i jego zastępcę, wyraźnie zauroczonego Normą, wściekłego byłego właściciela posesji, zmartwioną nauczycielkę i pełno imprezującej bananowej młodzieży, której żeńska część szczególnie przypada Normanowi do gustu. O dziwo główny bohater nie został potraktowany jak stereotypowy "obcy" z amerykańskich filmów o nastolatkach. Wręcz przeciwnie, natychmiast zaskarbił sobie sympatię kilku dziewczyn.
Co stanowi o sile tego serialu? Przede wszystkim wyraźnie patologiczne relacje matka – syn, zyskujące, gdy osadzi się je w tak ponurym miejscu. Zapowiedź kolejnych odcinków daje nadzieję na to, że relacje rodzinne staną się jeszcze bardziej pokręcone, gdy ekranie pojawi się starszy syn Normy, mający dużo gorsze stosunki z matką niż jego młodszy brat. Poza tym wszyscy wiemy, że nie można tak po prostu wrzucić trupa do jeziora i zapomnieć o całej sytuacji, w tej materii również liczę na komplikacje.
Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem napisy końcowe. Nie wierzyłem, że "Bates Motel" może się jego twórcom udać. Przecież na wszystkie próby wskrzeszania legendy rodziny Batesów, jakie do tej pory podejmowano, lepiej spuścić zasłonę milczenia. Okazuje się, że to, co nie udało się na dużym ekranie, w telewizji może wyjść bardzo dobrze.