Dwugłosem o 3. sezonie "The Walking Dead"
Redakcja
29 marca 2013, 18:53
Przed świętami wraca Dwugłos, a w nim dwoma głosami o "The Walking Dead" rozmawiają Agnieszka Jędrzejczyk i Nikodem Pankowiak. Uwaga na spoilery.
Przed świętami wraca Dwugłos, a w nim dwoma głosami o "The Walking Dead" rozmawiają Agnieszka Jędrzejczyk i Nikodem Pankowiak. Uwaga na spoilery.
Nikodem Pankowiak: Merle jako zombie wyglądał super, prawda?
Agnieszka Jędrzejczyk: Nie tylko wyglądał super, ale mi się po prostu serce złamało. Nie cierpiałam tego, za przeproszeniem, buca, ale ta kamera zza pleców, jak wżera te krwiste flaki, a potem ujęcie na twarz, no matko, popłakałam się…
Nikodem: Daryl też się popłakał, choć wydaje mi się, że bardziej ze złości. Świetna scena, byłem pod wrażeniem. Myślisz, że śmierć brata wpłynie na niego? Znowu oddali się od grupy?
Agnieszka: Szczerze? Tak, śmierć brata na pewno się na nim odbije, ale nie, nie wydaje mi się, że oddali się od grupy. Będzie chciał zemsty, ale nie rzuci się na Gubernatora samotnie czy bezmyślnie. Jeśli dojdzie do finałowej konfrontacji, myślę, że Daryl z zimną krwią i dziką satysfakcją wykona jakieś kluczowe zadanie. Na pewno emocje będą w nim silne, ale po pierwsze, zdążył już znaleźć sens w życiu bez brata (przetrwanie, pomaganie słabszym, trzymanie się razem) i to poczucie jest w nim bardzo silne, a po drugie, to wbrew pozorom bardzo dojrzała postać, więc wierzę, że będzie w stanie zaakceptować tę stratę (tak jak wcześniej pogodził się ze "śmiercią" Carol).
Nikodem: Zabije Gubernatora czy zostawi tę przyjemność Rickowi? W ogóle myślisz, że Gubernator może zginąć? Formuła więzienie versus Woodbury powoli się wyczerpuje i twórcy będą musieli znaleźć nowy główny wątek na 4. sezon, ale z drugiej strony… Po tym, co mogliśmy zobaczyć w 3. serii, ciężko wyobrazić sobie "The Walking Dead" bez Gubernatora. Widzisz miejsce na jakieś rozwiązanie inne niż śmierć Gubernatora lub dalsza wojna między dwiema grupami?
Agnieszka: Nie wiem, czy zamordowanie Gubernatora sprawiłoby Rickowi jakąkolwiek przyjemność – na ten moment wydaje mi się, że prędzej byłby skłonny opuścić więzienie i szukać bezpieczeństwa gdzie indziej niż narażać grupę na otwarte starcie. Nie zdziwiłabym się, gdyby został ostatecznie przegłosowany, ale wtedy wykonałby swoją rolę z poczucia obowiązku. Za to faktycznie prędzej stawiałabym na śmieć Gubernatora, jeśli już, z rąk Daryla, bo on nie będzie się wahał. A może z rąk Andrei? W końcu nie dość, że została przez niego oszukana i zdradzona, to jeszcze torturowana, a na dodatek pragnie odkupienia w dawnej grupie. Nie masz wrażenia, że cała ta fala niechęci wobec Andrei jest odrobinę niezasłużona? Ta postać musiała przebyć pewną drogę, żeby się w końcu odnaleźć, a nikt nie powiedział, że bohaterowie mają zawsze podejmować słuszne decyzje. Lori była wkurzająca ze względu na pewną fałszywość, ale Andrea po prostu zbłądziła.
Serial bez Gubernatora? Oj, zdecydowanie nie. Poza tym wszyscy skupiamy się na tym, czy przetrwa więzienie, ale równie dobrze rewolucja może mieć miejsce w samym Woodbury. W końcu jest tam Milton, którzy już zaczął działać, są Tyreese i Sasha, których już ogarniają wątpliwości. Wątpię, że sytuacja rozwiąże się w finale, ale cieszyłabym się, gdyby równowaga sił diametralnie się zmieniła. Tytuł finałowego odcinka ("Welcome to the Tombs") może sugerować kilka rzeczy – mnie na pierwszy rzut oka kojarzy się albo z ucieczką, pojmaniem, a na koniec z jakimś odkryciem. Gubernator mógł przecież nie pokazać nam jeszcze wszystkiego. Masz podobne odczucia?
Nikodem: Czyli co, myślisz, że prawdziwe oblicze jednookiego psychola zobaczymy dopiero w finale? Bardzo możliwe, byłoby cudownie, gdyby twórcy wyciągnęli jeszcze jakiegoś asa z rękawa. Tak naprawdę im dłużej o tym myślę, tym bardziej uważam, że panowie producenci mają przed sobą bardzo trudne zadanie – stworzyć finał, po którym widzowie nie będą kręcić nosem, nie będzie łatwo. Kontynuowanie walki między grupami – źle, zabicie Gubernatora – jeszcze gorzej. Nawet gdyby miało dojść do rewolucji w Woodbury, w co szczerze mówiąc nie wierzę, co miałoby się z nim stać? Myślę, że finał przyniesie jakieś rozstrzygnięcie. Niekoniecznie Gubernator musi umrzeć, ale jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, gdzie grupa Ricka musi opuścić więzienie, ale jej ścieżka szybko skrzyżuje się z Woodbury po raz kolejny. Tyle że wtedy relacje między nimi musiałyby wyglądać nieco inaczej.
Niechęć do Andrei? W moim przypadku wzięła się ona z tego, że do tej pory była to najtwardsza kobieta w serialu. Dużo bardziej niż wiecznie wkurzająca Lori czy zahukana Carol. Po spotkaniu z Michonne i spędzeniu całej zimy na zewnątrz powinna zmężnieć (nienajlepsze słowo) jeszcze bardziej, w końcu z pewnością widziała i przeżyła wiele. Zamiast tego zaczęła zachowywać się jak naiwna nastolatka i nie chciała zobaczyć tego, co miała tuż przed oczami. Andrea była trochę takim Shanem w żeńskim wydaniu, a on przecież nigdy nie uwierzyłby Gubernatorowi tak łatwo. Żal mi z powodu kierunku, w jakim zawędrowały losy tej postaci. W pewnym momencie zacząłem po cichu liczyć na jej śmierć, więc ciężko będzie się przekonać do niej ponownie, musiałaby zrobić coś naprawdę spektakularnego. Póki co jednak siedzi w sali tortur, przywiązana do krzesła, więc ciężkie zadanie przed nią.
Agnieszka: Oj, no i się nie zgodzę. Jak dla mnie to właśnie to zimowe zahartowanie z Michonne przyczyniło się do tego, że po znalezieniu się w Woodbury Andrea tak szybko uwierzyła w jego iluzję. Pragnęła normalnego życia, ucieczki właśnie od tego ciągłego strachu i konieczności ciągłego obracania się za ramię. Zawsze, gdy rozważam zachowanie Andrei, przywołuję w myślach jej rozmowę z Lori w 2. sezonie, po tym, jak Beth próbowała popełnić samobójstwo. Andrea już wtedy buntowała się przeciwko obecnemu stanowi rzeczy, nie chciała się zgodzić, że ten świat ma właśnie już tak wyglądać. Gdy trafiła do Woodbury, obraz funkcjonującej jak za dawnych czasów społeczności był dla niej spełnieniem marzeń. Owszem, popełniła błąd – uwierzyła za bardzo, w efekcie zraniła wierną przyjaciółkę – ale całkowicie jestem w stanie to zaślepienie zrozumieć. Zresztą nie wierzyłam, że mogła ostatecznie podjąć złą decyzję, dlatego bardzo się o jej obecne losy teraz boję.
A wracając do finału, wyobrażam sobie coś bardzo podobnego: grupa ostatecznie decyduje się opuścić więzienie, ale Gubernator nie odpuszcza i bohaterowie lądują w potrzasku. Po cichu bardzo liczę na Miltona, bo mam wielką nadzieję zobaczyć go kiedyś w grupie Ricka. Generalnie podstawowym błędem Woodbory jest obecnie potrzeba zemsty Gubernatora – Rick już dojrzał do tego, by odpuścić, więc Gubernator może się na swojej wendetcie przejechać. Na jego śmierć bym nie liczyła, ale jakiejś na pewno się spodziewam. Kogo byś obstawiał?
Nikodem: Myślę, że nie opuści nas już w tym sezonie żadna z ważniejszych postaci. Oczywiście nie powinniśmy tego zupełnie wykluczać, w końcu ten serial pełen jest zaskakujących śmierci. Kandydatem do pożegnania się ze światem jest dla mnie właśnie Milton. Gubernator byłby głupi, gdyby utrzymywał go przy życiu, zwłaszcza że wie, kto podpalił dół z zombie. Myślę jednak, że zanim zginie, uwolni Andreę, być może z tego powodu Gubernator go zabije. Gdyby do tego nie doszło, musiałby szybko uciekać z Woodbury, a w takim wypadku tylko jeden kierunek ucieczki wydaje się sensowny. Myślisz, że Rick przyjąłby go do swojej grupy?
Agnieszka: O Miltona też się niestety boję, zdążyłam go dość niespodziewanie bardzo polubić. Liczę jednak na zaskoczenie. Milton wydaje się oczywistym wyborem, a chciałabym, żeby "The Walking Dead" mimo wszystko nie poszedł utartymi ścieżkami. Przyznam też, że pewien niepokój wzbudziły we mnie zaręczyny Glenna i Maggie. Nie zdziwiłabym się, gdyby już w kolejnym odcinku ich przyszłość miała nie okazać się wcale różowa.
Myślę, że Rick przygarnąłby Miltona, gdyby zaszła taka potrzeba. Oczywiście nie bez wahania i trzymania go na oku, ale dotychczasowe wydarzenia (najpierw zdrada w więzieniu, później wygonienie Tyreese'a, na koniec zaakceptowanie Michonne) rozjaśniły mu już nieco w głowie i będzie w stanie dostrzec korzyści. Poza tym nie ma już demokracji, Miltona równie dobrze może zaakceptować grupa. Ale z kolei nie wyobrażam go sobie w niej bez Andrei, która za niego poręczy. Skomplikowana sytuacja, którą trudno przewidzieć. Czyli dokładnie tak, jak lubię.
Nikodem: O Maggie się nie martwię, za to o Glena drżę od początku 2. sezonu. Właściwie to myślę, że jedynymi osobami, których śmierć nie przyniosłaby szkód serialowi, są Carol i młodsza córka Hershela. Nawet nie pamiętam jej imienia, jedyne, co ta dziewczyna robi, to co jakiś czas uśmiecha się do Carla. Poza tym, wystarczy już tych śmierci na jakiś czas, nie sądzisz? Kolejna mogłaby być jedynie tanim zabiegiem twórców, by podtrzymać zainteresowanie przed następną serią. Serią, o której poziom bardzo się obawiam, muszę przyznać.
Agnieszka: Masz rację, na razie dość tych śmierci – bo też w żadnym wypadku nie chciałabym, aby zginęła ani Carol (to moja ulubiona bohaterka), ani Beth. Ogromnie podoba mi się kierunek, jaki obrał rozwój Carol i przede wszystkim jej relacja z Darylem, a Beth, choć zawsze w tle, to postać z rodzaju "promyk nadziei". Musi być w tym świecie chociaż garstka niewinności, która przypominałaby o dawnych wartościach. Inaczej cała moralność mogłaby polecieć w dół na łeb na szyję.
Z kolei o 4. sezon tak bardzo się nie obawiam. Nie zapominajmy, że materiału fabularnego dostarcza komiksowy pierwowzór, a uznanie, jakim się cieszy, nie wzięło się znikąd. Sama go nie czytałam, ale wierzę, że ta historia kryje w sobie jeszcze wiele niespodzianek. Na ile i w jakiej formie przekaże nam je serial, to inna sprawa – tym bardziej, że od 4. sezonu znów zmieniają się producenci – ale po obecnym sezonie, niezależnie od finału, "The Walking Dead" zainteresowanie widzów ma w kieszeni. Twórcy musieliby kompletnie nie znać się na rzeczy, żeby zaprzepaścić taki potencjał. Myślę, że po ostatnich dwóch seriach wyciągnęli sporo wartościowych wniosków. Ale czasami mam też wrażenie, że oglądam "TWD" przez różowe okulary.
Nikodem: Też mam takie wrażenie, ale wydaje mi się, że jeszcze trochę Ci brakuje do pełnego zaślepienia. Ja o 4. sezon boję się przede wszystkim z powodu zmiany producentów, wiemy, że Glen Mazzara potrzebował trochę czasu, nim serial wrócił na właściwe tory, boję się, że teraz będzie podobnie. W ogóle, uważam, że szefowie AMC kompromitują się swoimi decyzjami personalnymi. Mają w swojej stacji prawdziwy skarb, oglądalności "The Walking Dead" mogą pozazdrościć im wszyscy, a oni wydają się tego zupełnie nie doceniać. Wręcz przeciwnie, wygląda to trochę, jakby chcieli wszystko spieprzyć. Fabularnie ten serial wciąż ma ogromny potencjał, potrzeba tylko odpowiednich ludzi, by zadbali o właściwe wykonanie. Tyle że stacja chyba nie szuka odpowiednich ludzi, a niewolników, którzy bez marudzenia będą wykonywać każde polecenie.
Agnieszka: To rzeczywiście martwi, nawet ja się nie oszukuję. Kłótnie za kulisami zazwyczaj nie wróżą niczego dobrego, a już tym bardziej, jeśli twórcy zawieszą się na swoich prywatnych niesnaskach i nie dosłyszą głosu odbiorców. Liczę jednak na to, że podejdą do tej kwestii rozsądnie. W końcu nie zabija się kury, która znosi złote jaja.
Nikodem: Zobaczymy, pozostaje nam wierzyć w rozsądek osób pracujących przy serialu. To może jeszcze na koniec zapytam… Myślisz, że twórcy zaserwują nam w finale cliffhanger, czy może jednak wszystkie wątki się zakończą i kolejna seria będzie już nową historią?
Agnieszka: Cliffhanger, zdecydowanie. Zbyt dużo wątków skumulowało się do tej pory, żeby jeden odcinek zdołał je wszystkie rozwiązać. Zresztą poprzedni sezon zakończył się dosyć spokojnie, więc teraz wydaje mi się, że powinni zrzucić na nas bombę. Tak czy inaczej nie wykluczyłaby nowego tematu przewodniego na kolejny sezon, po prostu przejście w inną historię zajęłoby trochę więcej czasu. A może nie? Ta niewiadoma, ten dreszczyk emocji.
Nikodem: Cóż, rozwiązanie coraz bliżej, za kilka dni będziemy mogli znowu o tym porozmawiać.
Agnieszka: Nie mogę się doczekać, żeby się przekonać.