"Skazana" w 4. sezonie jeszcze bardziej przyspiesza i nie pyta o sens – recenzja serialu platformy Max
Nikodem Pankowiak
11 czerwca 2024, 16:55
"Skazana" (Fot. Max Originals)
Jak ruszać, to z przytupem. Tak można powiedzieć o starcie platformy Max w Polsce, który uświetniła premiera finałowego sezonu "Skazanej", jednego z popularniejszych polskich seriali. Czy zatem jest to start udany?
Jak ruszać, to z przytupem. Tak można powiedzieć o starcie platformy Max w Polsce, który uświetniła premiera finałowego sezonu "Skazanej", jednego z popularniejszych polskich seriali. Czy zatem jest to start udany?
"Skazana", czyli najpopularniejszy polski serial Playera, powróciła z 4. sezonem, który tym razem obejrzeć będzie można na startującej właśnie platformie Max – i tylko tam. Założenie zapewne było proste – premiera tak głośnego polskiego tytułu powinna przyciągnąć do Maksa nowych użytkowników już na dzień dobry. Czy jednak tak się stanie? I przede wszystkim, czy warto jedynie po to, aby obejrzeć finał "Skazanej", zakładać konto na nowej platformie? No cóż, mam tu pewne wątpliwości.
Skazana sezon 4 – co się wydarzy w serial serwisu Max?
Sezon 4 "Skazanej" (widziałem przedpremierowo całość) przede wszystkim należy potraktować jako epilog do tego, co zobaczyliśmy wcześniej, choćby dlatego, że jest wyraźnie krótszy od poprzedników i ma zaledwie cztery odcinki. Dzieje się w nich jednak bardzo dużo, do czego "Skazana" już nas zresztą przyzwyczaiła. Akcja gra wręcz na złamanie karku, sojusze się zmieniają, dobrzy stają się źli, a źli – dobrzy. Problem jednak w tym, że jeśli przystaniemy na chwilę i zaczniemy myśleć nad tym, co oglądamy, dojdziemy do wniosku, że nie ma w tym wiele sensu.
3. sezon zostawił nas z mocnym cliffhangerem – Alicja (Agata Kulesza) w przypływie emocji zabiła Hepnera (Adam Woronowicz), ale do morderstwa despotycznego zarządcy więzienia przyznały się także Pati (Aleksandra Adamska) i Kosa (Marta Malikowska). Każda robi to z innego powodu, ma inne motywacje, ale efekt jest jeden – morderczyni Hepnera pozostaje niezidentyfikowana, a prowadzący śledztwo Mariusz "Mario" Piotrowski (Jacek Beler) ma coraz mniej czasu, by dojść do prawdy. Zresztą, wielu ważnym osobom wciąż zależy na tym, by prawda o Hepnerze nigdy nie ujrzała światła dziennego, co oczywiście musi prowadzić do komplikacji w śledztwie.
Alicja w tym czasie wciąż będzie zmagała się z zagrożeniem ze strony przedstawionej widzom w 3. sezonie Doroty (Gabriela Muskała), która zrobi wszystko, by ją dopaść. Przy okazji główna bohaterka sama będzie popadać w coraz większy obłęd i depresję. Szykują się więc dla niej bardzo trudne dni, w których będzie mogła liczyć przede wszystkim na wsparcie ze strony Michała (Leszek Lichota), którego wyraźnie wprowadzono do serialu po to, by wypełnił lukę po śmierci Serafina (Bartłomiej Topa). Ta dwójka mocno zbliżyła się do siebie już w 3. sezonie "Skazanej" i raczej nie będzie wielkim spoilerem potwierdzenie, że ich relacja będzie się dalej rozwijać.
Skazana sezon 4 to dużo akcji, ale niewiele sensu
Wspomniałem, że w 4. sezonie dzieje się dużo – i tak, szybkie tempo akcji niewątpliwie najlepiej opisuje najnowsze odcinki "Skazanej". Problem w tym, że sam scenariusz napisano chyba na kolanie. Szkoda, bo choć przyklaskuję decyzji twórców, by produkcję zakończyć w momencie jej wysokiej popularności, to uważam, iż "Skazana" niewątpliwie zasługiwała na lepszy koniec. To nigdy nie był serial idealny – zawsze był po prostu zbyt nastawiony na mainstreamowego widza – ale jednak przez trzy sezony oglądałem go z przyjemnością. Teraz zdecydowanie zbyt często łapałem się za głowę.
"Skazana" zawsze była serialem balansującym na cienkiej granicy między emocjonującym dramatem a groteską, w której dzieją się rzeczy, jakie nigdy nie miałyby prawda się wydarzyć. Zawsze jednak miałem wrażenie, że twórcom serialu udaje się tej granicy nie przekroczyć. Tym razem jest inaczej i wydaje mi się, że to właśnie twórcy są sami sobie w tej sprawie winni – zastawili na siebie po drodze tak wiele scenariuszowych pułapek, że w końcu musieli zacząć w nie wpadać. Śmierć aż trójki kluczowych bohaterów w 3. sezonie i zniknięcie z radaru Hani (Martyna Byczkowska) pozostawiły po sobie pustkę, którą twórcy musieli spróbować jakoś wypełnić.
I z tym mieli niestety ogromny problem. Niektórzy bohaterowie zaczęli zachowywać się w sposób absolutnie niezrozumiały i dokonywali wolt, których nie spodziewalibyśmy się nawet po "Skazanej". Spore zastrzeżenia mam przede wszystkim wobec tego, co stało się z Mariem i Pati. O ile pierwszy przechodzi błyskawiczną przemianę, która w mojej opinii nie została sensownie uzasadniona, o tyle z tą drugą problem jest zupełnie inny – została w tym sezonie wręcz w skandaliczny sposób niewykorzystana, a przecież wszyscy wiemy, że to jedna z najjaśniejszych, jeśli nie najjaśniejsza gwiazda całego serialu.
Skazana sezon 4 – czy będzie kolejny serial z tego świata?
Nie do końca przekonałem się także do postaci Leszka Lichoty, który znów gra uczciwego do szpiku kości gościa prowadzącego trudne śledztwo. W jego głęboką więź z Alicją trzeba twórcom uwierzyć na słowo, bo nie mamy zbyt wiele szans, by zobaczyć, jak relacja tej dwójki się rozwija. Dlatego koniec końców wydaje mi się, że to bohater wprowadzony do serialu głównie po to, by zapełnić pustkę po wszystkich mężczyznach, których scenarzyści "Skazanej" zabili po drodze. Czy serial dałby sobie radę bez niego? Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, choć z drugiej strony może to i dobrze, że dzięki niemu Alicja mogła w swoim życiu znaleźć jakiś pozytyw.
Nie jest jednak tak, że cały 4. sezon "Skazanej" należy wyrzucić do kosza. Dla mnie ma on przede wszystkim dwie naprawdę pozytywne bohaterki. Pierwsza z nich to Kosa – bohaterka grana przez Martę Malikowską zaliczyła chyba najciekawszą, a przy tym wiarygodną przemianę na przestrzeni tych czterech sezonów, na co wielki wpływ miało oczywiście urodzenie dziecka. Jasne, wciąż się potyka, matką jak z obrazka nie będzie pewnie nigdy, ale szczerze próbuje, a to już dużo. Drugi jasny punkt tego sezonu to świetna Gabriela Muskała w roli psychopatki Doroty, której wpływ na fabułę finałowych odcinków będzie kluczowy. Tu jednak ciężko powiedzieć cokolwiek bez spoilerowania.
Finałowa scena "Skazanej" również jest całkiem niezłą klamrą dla całego serialu – daje nadzieję, ale pozostaje słodko-gorzko, klimatem idealnie pasuje do tego, co widzieliśmy do tej pory. Przy okazji finałowe sceny mogą w kilku przypadkach przynieść pytanie – czy "Skazana" może jeszcze kiedyś wrócić? Jeśli nie z kolejnym sezonem, to może w jakiejś innej formie – z kolejnym spin-offem albo nowym sezonem "Pati"? Widać, że twórcy pewnych furtek nie chcieli sobie zamknąć do końca, więc byłbym bardzo zdziwiony, gdybyśmy mieli już do tego świata nie wrócić. Oby w lepszej formie, bo te bohaterki zasługują na więcej.