"Wywiad z wampirem" w 2. sezonie jak "mały dom wariatów". Twórca serialu opowiada nam o kulisach
Mateusz Piesowicz
27 czerwca 2024, 16:13
"Wywiad z wampirem" (Fot. AMC)
"Wywiad z wampirem" wrócił ze znakomitym 2. sezonem. O tym, co na ekranie, ale też o rzeczach, które miały miejsce za kulisami, opowiedział w rozmowie z nami twórca serialu Rolin Jones.
"Wywiad z wampirem" wrócił ze znakomitym 2. sezonem. O tym, co na ekranie, ale też o rzeczach, które miały miejsce za kulisami, opowiedział w rozmowie z nami twórca serialu Rolin Jones.
Jeśli tytuł "Wywiad z wampirem" nadal kojarzy wam się z filmem z lat 90., najwyższa pora to zmienić. Pierwsza powieść z cyklu "Kroniki wampirów" autorstwa Anne Rice doczekała się już bowiem kolejnej, tym razem serialowej ekranizacji i jest to wersja pod każdym względem lepsza. Co więcej, w 2. sezonie jej poziom jeszcze wzrósł, sprawiając, że opowieść o wampirach to aktualnie jedna z najlepszych rzeczy, jakie można oglądać w telewizji.
Tych z was, którzy dotąd nie zetknęli się z historią Louisa de Pointe du Laca (Jacob Anderson) i Lestata de Lioncourta (Sam Reid), odsyłamy do 1. sezonu, zapewniając, że warto go nadrobić. Pozostałych zachęcamy natomiast do przeczytania naszego wywiadu z wampirem z twórcą serialu, Rolinem Jonesem, który wcześniej pracował też m.in. przy "Perrym Masonie", "Zakazanym imperium" czy "Trawce".
Wywiad z wampirem – Rolin Jones o 2. sezonie serialu
Wiem, że produkcji 2. sezonu "Wywiadu z wampirem" towarzyszyło wiele turbulencji. Co było największym wyzwaniem?
O, było tego wiele. Po pierwsze, zbliżał się strajk scenarzystów, więc scenariusze musiały powstać w szybszym tempie niż zwykle. Po drugie, wyjazd do Pragi [tam kręcono 2. sezon], gdzie jako Amerykanie czuliśmy się jak obcy w obcym kraju. Po trzecie, duża zmiana obsadowa tuż przed rozpoczęciem zdjęć z powodów, na które nie mieliśmy wpływu.
Można powiedzieć, że mieliśmy przy tym sezonie mały dom wariatów. Przeszkody wyrastały na każdym kroku i chyba każdy z ekipy czy obsady zastanawiał się w pewnym momencie: "Co my w ogóle robimy? Czy to wszystko jest tego warte?". Właściwie to dopiero teraz powoli wychodzimy z tego stanu. Jest OK. W porządku. Tak. Może. Chyba. (śmiech)
A jak to wyglądało z fabularnego punktu widzenia? Bo między sezonami w serialu dużo się zmieniło.
Na czysto logistycznym poziomie wyzwaniem była przede wszystkim sama adaptacja drugiej części powieści, z której właściwie zniknęły dwie ważne postaci – dziennikarz, czyli nasz Daniel Molloy, i Lestat. W książce jest ogromna dziura na jakieś 150-200 stron bez ich udziału. W serialu nie mogliśmy sobie na to pozwolić, więc trzeba było przeprowadzić solidny lifting scenariuszowy, aby historia zachowała ciągłość narracji.
No właśnie, Lestat. Od początku planowaliście jego powrót w formie "ducha" prześladującego Louisa? Czy może po prostu szukaliście sposobu, żeby zatrzymać Sama Reida w serialu?
Prawdopodobnie po części jedno i drugie. Gdy masz do dyspozycji kogoś takiego jak Sam, nie ma się nad czym zastanawiać. Po prostu musisz go wykorzystać. Ale trzeba pamiętać, że nasz tytułowy wampir to Louis. A cała, oparta na książkowym materiale koncepcja tej postaci z 1. sezonu sprowadzała się do tego, żeby jak najmocniej namieszać mu w psychice i uczynić go jak najbardziej skonfliktowanym wewnętrznie. Wizja Lestata jest manifestacją tego konfliktu i zbrodni, która prześladuje Louisa. W tym sensie jego obecność w 2. sezonie jest więc w pełni uzasadniona, choć to nie tak, że od zawsze mieliśmy ten pomysł w głowie.
Na wizjach dręczących Louisa się jednak nie skończy, prawda? Lestat wróci?
Tak. Lestat wróci. Zajmie to trochę czasu, ale powróci do serialu w pełnej krasie.
Wywiad z wampirem – przemiana Louisa w 2. sezonie
Przejdźmy zatem do Louisa. Gdy podróżuje po Europie z Claudią, wydaje się wyjątkowo chłodny.
Powiedziałbym, że bardzo źle mu z tym, jak potoczyły się sprawy w Nowym Orleanie. Nie chodzi tylko o pomysł zabicia ukochanego, ale też to, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, co zepsuło jego stosunki z Claudią. To teraz najbliższa osoba w życiu Louisa. I ta jedyna towarzyszka nie chce z nim nawet rozmawiać. Myślę więc, że to nie kwestia chłodu Louisa, a braku ciepła i bliskości w relacji z ostatnią osobą, która mu została.
Czy można powiedzieć, że w tym sezonie w Louisie jest już więcej wampira niż człowieka?
To temat, który drążymy od dawna. Sam Louis już w poprzednim sezonie zdążył rozerwać człowieka na strzępy, powiesić szczątki na bramie i oznajmić: "Jestem wampirem". Później próbowaliśmy co prawda przedstawić go w taki sposób, żeby widz zapomniał o tkwiącym w nim potworze, ale on ciągle tam jest. W każdym z nich.
W premierowym odcinku 2. sezonu jest scena, w której Louis może uratować kobietę, ale decyduje, że ludzkie problemy to już nie jego sprawa. To była chwila, w której poczuliśmy, że nasz bohater wywiesił flagę konkretnego obozu. Musiała być na tyle szokująca, żeby widzowie zapomnieli o czułym i słodkim wampirze. Ostatecznie nie o tym jest serial.
Louis przestaje więc być sympatycznym wampirem, a wtedy na scenie pojawia się Armand. Jak on wpisuje się w tę historię?
To bardzo złożona kwestia. Zacząć trzeba od tego, że gdy siedzieliśmy w pokoju scenarzystów i próbowaliśmy rozgryźć wszystkie powieści z cyklu, to właśnie Armand był postacią, którą Anne [Rice] napisała zupełnie inaczej niż całą resztę. Stanowił swego rodzaju lustrzane odbicie autorki. Nie wiem, czy taka była jej intencja, ale tak sądzę, widać to, gdy zestawimy jej życie z tym, jak zmieniał się Armand. Wyzwaniem dla nas było więc wziąć tego bohatera z książek i utkać z niego naszą własną wersję.
Chcieliśmy, żeby był tajemniczy, składał się z wielu warstw, które będzie można odkrywać jedna po drugiej, no i żeby ucieleśniał istotę żyjącą od 515 lat. Nawet Lestat ma w tym momencie "tylko" nieco ponad 200 lat. O połowę mniej! Staraliśmy się sobie wyobrazić, jak taki czas mógł wpłynąć na to, kim się jest, kim chce się być i kim można zostać. Towarzyszy temu zupełnie inna energia.
Louis nazywa Armanda "miłością swojego życia", choć próżno szukać w ich związku pasji, jaka łączyła go z Lestatem. Ale może dzięki temu jest to zdrowsza relacja?
Na podstawowym poziomie – tak. Po związku z Lestatem, czyli relacji w rodzaju takich, w których w powietrzu fruwają talerze, chcesz poszukać czegoś innego. I oto pojawia się wampir, z którym można porozmawiać, który jest otwarty, który jest… miły. Na swój sposób. To jak powiew świeżego powietrza, nawet jeśli trudno mówić o wyżynach namiętności. Zresztą mamy jeden związek, który przetrwał 30 lat i drugi trwający od 77 lat. Matematyka wskazuje, który z nich jest zdrowszy. Czy jednak pod koniec sezonu będziecie nadal uważać tak samo, to zupełnie inna kwestia.
Z wampirów została nam jeszcze Claudia, którą w tym sezonie zagrała inna aktorka. Jak ta zmiana w ostatniej chwili wpłynęła na całą produkcję?
Jak mówiłem, wszystko działo się bardzo blisko rozpoczęcia prac na planie. Zaczęliśmy od jednoczesnego kręcenia 1. i 5. odcinka, ale z powodu zmiany aktorki musieliśmy odwrócić ich kolejność, żeby dać Delainey [Hayles] więcej czasu na przygotowanie. Przez to Assad [Zaman], który wciela się w Armanda, musiał od razu zagrać jedną z najbardziej ekspresyjnych scen w całym sezonie. Zobaczycie ją w 5. odcinku i nie uwierzycie, że to była jego pierwsza scena. Więc tak, zmiana wpłynęła na wszystkich.
Na pewno jednak nie wyszła serialowi na złe, bo Delainey Hayles jest fantastyczna.
Jej odkrycie to zasługa naszej kierowniczki obsady i jej ekipy. Zgłosiliśmy się do nich z potrzebą znalezienia nowej Claudii na jakieś dwa tygodnie przed startem zdjęć, a już kilka dni później ja, reżyser Levan Akin i Jacob [Anderson] stawiliśmy się na przesłuchaniu w Londynie. Mieliśmy cztery cudowne kandydatki, a jedną ze scen, które miały do odegrania, była otwierająca 2. odcinek rozmowa Claudii z Louisem na posągu. Chcieliśmy sprawdzić, czy aktorzy złapią chemię. W momencie, gdy Delainey usiadła obok Jacoba, wszystko było od razu jasne. Zero dyskusji. Jakby spotkały się dwie bardzo stare pokrewne dusze. Po tym wszystkim, co wcześniej przeszliśmy, to było niczym łaska boska. Niebywałe szczęście, że znaleźliśmy aktorkę takiego formatu. Przed nią wspaniała kariera, a my możemy się pochwalić, że mieliśmy ją pierwsi!
Wywiad z wampirem niczym spektakl teatralny
Rozmawiając o 2. sezonie "Wywiadu z wampirem", nie możemy pominąć tematu teatru. Czy osobiste doświadczenia na tym gruncie pomogły stworzyć Théâtre des Vampires?
Research w tej kwestii oparliśmy na teatrze Grand Guignol w Paryżu [istniejący w latach 1897-1962 francuski teatr specjalizujący się w pokazach naturalistycznych horrorów]. Chcieliśmy uzyskać podobny rodzaj absurdu i okrucieństwa. Ale jasne, miał znaczenie fakt, że ja i większość scenarzystów pisaliśmy wcześniej sztuki, a prawie wszyscy aktorzy posiadają ogromne doświadczenie teatralne. Wszyscy jesteśmy dziećmi teatru, więc dobrze było tam wrócić.
Wszystkie teatralne sceny w tym sezonie wyglądają naprawdę rewelacyjnie. Jak osiągnęliście taki efekt?
Za obrazy i animacje, które widać na scenie w serialu, odpowiadało londyńskie studio teatralne 1927. Zetknąłem się z ich pracą na przedstawieniu jakieś piętnaście lat temu i zapamiętałem choreografię ułożoną pod animacje wyświetlane na projektorze. Mieliśmy też w głowie absolutnie olśniewającą sekwencję teatralną z filmowej wersji "Wywiadu z wampirem". Chcieliśmy zrobić coś innego. Nieco bardziej amoralnego i nieprzyzwoitego.
I też mocno kampowego.
Tak. W jednym z kolejnych odcinków zobaczycie, skąd właściwie wziął się teatr wampirów. Dla nich to rytuał. Muszą sprawić, by widownia uwierzyła, że ogląda pokaz klaunów. Coś całkiem głupiego i kompletnie nieprawdziwego. Uczynienie przedstawienia kampowym i rozrywkowym sprawiało, że łatwiej było ukryć jego prawdziwe, krwawe oblicze.
A czy równie łatwo było ukryć, że powojenny Paryż to w istocie współczesna Praga?
Cóż, w Pradze na pewno nie ma paryskich bulwarów, ale poza tym? Nasz location manager świetnie się spisał, znajdując kapitalne miejsca, jak choćby przestrzeń, w której umieściliśmy teatr. Uważam, że lokalizacja jest bardzo odpowiednia do historii amerykańskiego wampira zagubionego w obcym kraju. Sami czuliśmy się podobnie, ale to była obcość w najlepszym rodzaju. No i zawsze dobrze jest pokazać głupim Amerykanom kawałek świata. Po powrocie do domu zrozumiałem, czemu ludzie postrzegają nas w ten sposó (śmiech). Zasługujemy na to, żyjemy w szalonym i bardzo dziwnym kraju.
Na koniec zostaje pytanie o przyszłość. Tym sezonem wyczerpujecie materiał z pierwszej książki Anne Rice. Co dalej?
Ze swojej strony bardzo bym chciał, żeby był ciąg dalszy*. Czekamy na zielone światło. Oficjalnie nie mogę nic powiedzieć, ale zdradzę, że gdy dostałem tę robotę, poproszono mnie o przedstawienie planów na 10 sezonów. Chcieli wiedzieć, ile da się wycisnąć ze wszystkich dostępnych książek. Powiedziałem wtedy, że t3, którą tak naprawdę chcę zekranizować, jest druga z nich – "Wampir Lestat". Ostrzę sobie na nią zęby. Dotąd wszyscy dookoła mówili nam, kim jest Lestat… oprócz samego Lestata. Sam Reid zasługuje na to, żeby osobiście opowiedzieć tę historię.
*Niedługo po naszej rozmowie AMC oficjalnie zamówiło 3. sezon "Wywiadu z wampirem", który będzie oparty właśnie na książce "Wampir Lestat".