"Ziemia kobiet" wrzuca Evę Longorię w świat rodem z filmów Almodóvara – recenzja serialu Apple TV+
Marta Wawrzyn
26 czerwca 2024, 16:13
"Ziemia kobiet" (Fot. Apple TV+)
Co powiecie na miły dla oka miks thrillera i komedii, dziejący się w urokliwym hiszpańskim miasteczku? "Ziemia kobiet" to idealny serial na lato – jeśli tylko macie ochotę na coś, co nie zawiera tony krwi, seksu i walk smoków.
Co powiecie na miły dla oka miks thrillera i komedii, dziejący się w urokliwym hiszpańskim miasteczku? "Ziemia kobiet" to idealny serial na lato – jeśli tylko macie ochotę na coś, co nie zawiera tony krwi, seksu i walk smoków.
Wysyp seriali wszelkich na Apple TV+ trwa. Dziś na platformie spod znaku nadgryzionego jabłka debiutuje składająca się z sześciu odcinków hiszpańskojęzyczna produkcja "Ziemia kobiet" (widziałam przedpremierowo całość), który w skrócie opisać można jako typową rozrywkę na lato – niespecjalnie skomplikowaną, opartą na schematach, do szybkiego obejrzenia i zapomnienia, ale w sumie sympatyczną i mającą swoje plusy. Oczywiście jeśli dostosujecie odpowiednio swoje oczekiwania.
Ziemia kobiet – o czym jest serial z Evą Longorią?
Wszystko zaczyna się od klasycznej sceny z thrillera, w którym kobieta musi ułożyć sobie życie na nowo, po tym jak jej mąż okazuje się fajtłapą i łajdakiem w jednym. Galę Scott (Eva Longoria, "Gotowe na wszystko"), bogatą i elegancką żonę z Manhattanu, poznajemy w momencie, kiedy przykleja taśmą do własnego ciała pliki banknotów, upychając je jakimś cudem pod superwąską sukienką. W kilka minut zostaje wyjaśniona jej sytuacja – mąż, Fred (James Purefoy, "Hap i Leonard), uciekł po tym, jak okazało się, że wisi 15 milionów gangsterom. Teraz panowie przyszli po jego rodzinę. Gala pakuje więc matkę (Carmen Maura, "Volver") i nastoletnią córkę (debiutantka Victoria Bazúa) do samolotu i uciekają do Hiszpanii, do rodzinnej miejscowości matki.
Bzdurna intryga kryminalna zmiksowana z niezbyt wyrafinowaną komedią nabiera uroku w momencie, kiedy lądujemy w Barcelonie, a następnie wraz z bohaterkami udajemy się rozklekotanym autem w pełną przygód podróż do La Mugi, mieściny słynącej ze swoich winnic i z tego, że niegdyś mieszkała tu – i narobiła niezłego zamieszania – Julia, matka Gali. Po drodze paniom przytrafia się urocza stłuczka z traktorem, za którego kółkiem siedzi Amat (Santiago Cabrera, "Ocaleni"). On i Gala zaczynają się nienawidzić od pierwszego wejrzenia i chyba nie muszę mówić, w jakim kierunku prowadzi ten wątek. Ani że schematy pewnie nie będą wam przeszkadzać.
Sytuacja Gali i jej rodziny jest o tyle ciekawa, że uciekają na drugi koniec świata bez planu, co dalej, bez pomysłu, co zrobią w momencie, kiedy zostaną odnalezione – i tak, to jest "kiedy", a nie "czy", co można stwierdzić po obejrzeniu pierwszego kwadransa serialu. Wszystko, co robią, jest totalną improwizacją, a obserwowanie, jak te trzy kobiety z charakterem walczą o przetrwanie, to całkiem spora frajda. Tak samo jest zresztą z komedią romantyczną, którą w wykonaniu Longorii i Cabrery miło się ogląda. Zwłaszcza że miasteczko, w którym rozgrywa się akcja, też do brzydkich nie należy.
Ziemia kobiet – świetny powrót aktorki Pedra Almodóvara
"Ziemia kobiet" to klasyczny feel-good movie, tyle że podzielony na odcinki. Nie spodziewajcie się zaskoczeń i innych fajerwerków – ani jeśli chodzi o intrygę kryminalną, ani wątek romansowy. Wszystko jest dokładnie tym, czym się wydaje, a i warstwa komediowa wypada doskonale średnio. Eva Longoria ma swoje momenty, czy to kalecząc hiszpański, czy to biegając w szpilkach i pastelowych kostiumach prosto z ulic Nowego Jorku po polach winogron, czy to wdając się w szermierki słowne z Amatem. Koniec końców nie ma tu jednak nic wychodzącego poza standard znany z poprzednich ról gwiazdy "Gotowych na wszystko". Nieważne, jak bardzo próbuje ona uciekać od wizerunku Gabrielle Solis, raz po raz ląduje w roli mającej z latynoską mieszkanką Wisteria Lane więcej cech wspólnych, niż wszyscy byśmy chcieli.
W tym przypadku swoje jednak robi zmiana otoczenia i zderzenie światów, mające zupełnie inne konsekwencje dla każdej z trójki bohaterek. Gala musi przezwyciężyć wizerunek amerykańskiej turystki, snobki i żony bogatego męża. Jej transpłciową córkę czeka konfrontacja zarówno z nowym otoczeniem, jak i historią, którą przywiozła zza oceanu. Ale najciekawsza okazuje się Julia, to, w jakich okolicznościach uciekła kiedyś z La Mugi, jaką ma w miasteczku opinię i z czym zmuszona jest się skonfrontować, kiedy zostaje w pewnym sensie przymuszona do powrotu do korzeni, co czyni niechętnie.
To właśnie Carmen Maura – ale też pozostałe hiszpańskie aktorki wcielające się w lokalne kobiety, rządzące tutejszą winnicą – czynią "Ziemię kobiet" czymś więcej niż tylko schematyczną bzdurką. Porównywanie tego powrotu do domu i tych kobiet do poplątanych sytuacji życiowych bohaterek filmów Pedra Almodóvara to oczywiście pewna przesada – nie te progi, po prostu – ale zdecydowanie widać inspirację i widać, że to bardzo podobnie wymyślony świat i bardzo podobnie skonstruowane bohaterki. Maura, jedna z najbardziej charakterystycznych aktorek Almodóvara, wnosi do serialu swoją specyficzną energię, ale też potrzebną nutkę szaleństwa i nieprzewidywalności, sprawiając, że serial przynajmniej od czasu do czasu wychodzi poza miłą pocztówkę.
Ziemia kobiet – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Tego szaleństwa i tej nieprzewidywalności w ostatecznym rozrachunku jest tu o wiele za mało, ale trzeba przyznać, że kiedy na ekran wjeżdżają skomplikowane rodzinne historie, pojawiają się też prawdziwe emocje. Poplątana historia Julii, pokazywana w dwóch osiach czasu na tle miasteczka, którego sercem i duszą są kobiety, sprawia, że można na moment zapomnieć o schematycznym głównym wątku. "Ziemia kobiet", którą stworzyli Ramón Campos ("Sprawa Asunty"), Gema R. Neira ("Telefonistki") i Paula Fernández ("Telefonistki") na podstawie powieści hiszpańskiej dziennikarki Sandry Barnedy, miewa też fantastyczne momenty, kiedy kobiety razem stawiają czoła światu, bo "mężczyźni nie nadają się do niczego". Siła i solidarność mieszkanek La Mugi może góry przenosić – i koniec końców będzie też miała kluczowy wpływ na Galę i Kate.
Najuczciwsza odpowiedź na pytanie, czy warto oglądać "Ziemię kobiet", ostatecznie brzmi: to zależy od tego, ile bzdurek, schematów, słabych żartów itd. jesteście w stanie znieść dla tych momentów, kiedy serial Apple TV+ pokazuje, że jeśli chce, potrafi być czymś więcej. Na pewno trudniej mu się oprzeć, jeśli ogólnie lubi się hiszpańskie produkcje i pomysły jak z telenoweli w komediowej oprawie. Zwłaszcza końcówka dostarcza ich całą masę – w formie klasycznych cliffhangerów – sugerując, że albo ekipa ma już zielone światło na 2. sezon, albo nie grzeszy brakiem pewności siebie.
Jeśli nie potraktujecie serialu zbyt poważnie, jest szansa, że będziecie się dobrze bawić. A jeśli po jednym odcinku uznacie, że to za mało, za słabo i zbyt banalnie, zawsze możecie wrócić do "Volver" czy "Kobiet na skraju załamania nerwowego". I podziękować serialowi Apple TV+ za przypomnienie, jak fantastyczną aktorką jest Carmen Maura.