"Król Zanzibaru" to szokujące kulisy afery, o której mówiła cała Polska – recenzja serialu platformy Max
Nikodem Pankowiak
28 czerwca 2024, 12:00
"Król Zanzibaru" (Fot. Max Original)
Wojtek to człowiek, który z miejsca potrafił zdobyć zaufanie ludzi. Uśmiechnięty, pewny siebie i swojej wizji. Wizji stworzenia ziemskiego raju na wyspie Zanzibar. Jak to jednak często bywa, raj szybko zamienił się w piekło.
Wojtek to człowiek, który z miejsca potrafił zdobyć zaufanie ludzi. Uśmiechnięty, pewny siebie i swojej wizji. Wizji stworzenia ziemskiego raju na wyspie Zanzibar. Jak to jednak często bywa, raj szybko zamienił się w piekło.
"Król Zanzibaru" to trzyodcinkowy serial dokumentalny platformy Max, historia, na którą można patrzeć z różnych stron. Możemy traktować ją jako przestrogę przed bezgranicznym zaufaniem i ślepym podążaniem za liderami, którzy wzięli się znikąd. Może to być także historia o tym, jak nagły sukces może uderzyć do głowy i sprawić, że uwierzymy we własną nieomylność. Przede wszystkim to jednak historia niewyobrażalnego przekrętu, gdzie jedna osoba w sposób cyniczny, wykorzystując charyzmę własną i łatwowierność innych, oszukała setki innych. Poznajcie Wojtka z Zanzibaru – takich jak on świat widział już wielu, ale na naszym rodzimym podwórku to bardzo wyróżniająca się postać, o której na pewno jeszcze usłyszymy.
Król Zanzibaru – o czym jest serial platformy Max?
Na początek uporządkujmy jednak fakty. "Król Zanzibaru" to historia Wojciecha Żabińskiego i Pili Pili – jego biznesowego hotelu na rajskiej wyspie, który w krótkim czasie stał się prawdziwym fenomenem. Od kilku pokojów do kilkunastu hoteli w ciągu paru lat – historia Pili Pili to historia niewyobrażalnego sukcesu, za którym stał jeden człowiek, szybko stający się marką samą w sobie. Turyści wykupujący pobyty w jego hotelach nie lecieli na Zanzibar, lecieli do Wojtka. Brata łaty, który mimo szybkiego rozwoju swojej firmy wciąż pozostał tym samym uśmiechniętym gościem, którego tyle osób polubiło dzięki jego relacjom na Facebooku.
Wojtek był zawsze dostępny – tak dla gości, jak i dla pracowników. Swoim entuzjazmem potrafił zarazić wszystkich dookoła – jego aurze ulegli nie tylko zwykli Kowalscy, którym sprzedał wizję niezapomnianych wakacji w przystępnej cenie. Do Wojtka tłumnie lgnęli także celebryci, a ich twarze – nawet, jeśli nie mieli takich zamiarów – uwiarygadniały jego biznes. Biznes, który dość szybko zaczął chwiać się z posadach, a gdy już runął, to z prawdziwym hukiem, słyszanym w całej w Polsce.
Bo chyba nikogo nie zdziwi fakt, że tak, jak głośno Pili Pili się rozwijało, tak równie głośno upadło, zostawiając za sobą niedokończone inwestycje, nieopłacone faktury i niewypłacone pensje. Za nimi wszystkimi kryją się osoby, które przez Żabińskiego zostały po prostu oszukane. Czy to możliwe, że nikt nie był w stanie przewidzieć tego, co z perspektywy czasu wygląda na nieuchronne? Czy jeden człowiek może wykorzystać setki, jeśli tylko jest wystarczająco charyzmatyczny i nikt nie będzie w stanie zauważyć tego do samego końca? To tylko niektóre pytania, jakie zadaje "Król Zanzibaru".
Król Zanzibaru to król przekrętu na ogromną skalę
Jedno trzeba zaznaczyć od razu – Wojciech Żabiński nie wziął udziału w tworzeniu serialu Maksa. Mimo wielu próśb ze strony twórców ani on, ani nikt z jego najbliższego rodzinno-biznesowego grona nie zdecydował się na przedstawienie własnej perspektywy na to, co działo się za kulisami Pili Pili. Żabińskiego oglądamy zatem jedynie na archiwalnych nagraniach – tych zostawił po sobie sporo – publikowanych głównie na Facebooku, gdzie zebrał całą armię wyznawców. Tworzony przez niego na tych nagraniach obraz doskonale kontrastuje z tym, co widzimy później w samym serialu. Te różnice z pewnością nie wybrzmiałyby tak mocno, gdyby każdą z nich słynny Wojtek z Zanzibaru mógł wytłumaczyć, niekoniecznie w sposób zgodny z prawdą.
Twórcom udało się jednak zebrać przed kamerami naprawdę pokaźne grono rozmówców. Razi mnie obecność w serialu Krzysztofa Rutkowskiego, bo czy naprawdę i tutaj trzeba promować tego patocelebrytę? Z drugiej strony należy docenić tak szeroką obecność byłych współpracowników Wojtka, zarówno Polaków, którzy uwierzyli w jego wielką wizję i podążyli za nią aż na Zanzibar, jak i lokalsów – przybycie Żabińskiego w krótkiej perspektywie zmieniło ich życie na lepsze, ale w dłuższej? Tu sprawa oczywiście nie wygląda już tak kolorowo. Dzięki nim wszystkim dostajemy wgląd w fascynujące kulisy funkcjonowania Pili Pili. Gdy poznamy je bliżej, upadek tego biznesu przestanie nas dziwić. Zamiast tego zaczniemy się raczej zastanawiać, dlaczego nie upadł jeszcze szybciej.
I tu właśnie twórcy doskonale pokazują, jak daleko Żabiński był w stanie zajechać wyłącznie dzięki własnej osobowości. "Król Zanzibaru" to król przekrętu, który omamił tak wiele osób, iż nie sposób nie zadać sobie pytania, jak to wszystko było w ogóle możliwe. Wszystkie osoby mające okazję z nim współpracować, zwracają uwagę na to samo – charyzmę i optymizm, którym słynny Wojtek potrafił zarazić wszystkich dookoła. To taki typ osoby, przy której wydaje nam się, że nawet niebo nie jest limitem. Tylko czy jeden człowiek naprawdę jest w stanie omamić aż tylu ludzi? Sprawić, by kolejni ludzie bez wahania przekazywali mu swoje oszczędności na poczet inwestycji, które nie miały szans na realizację?
Król Zanzibaru – czy warto oglądać serial w serwisie Max?
Żabiński, choć to niewątpliwie postać kolorowa, w całej tej historii pozostaje jednoznacznie czarnym bohaterem. Mam jednak wrażenie, że nieco za mało uwagi produkcja poświęca wszystkim tym osobom, które z Wojtkiem pracowały. Niektóre z nich same wspominają, że nie czują się winne, a pracę w Pili Pili przypłaciły nerwicą i depresją. Twórcy też jednoznacznie stawiają ich po stronie ofiar. Proszę mnie nie zrozumieć źle, bez wątpienia nimi są, ale skoro sami wspominają o tym, jak dziwne i szalone rzeczy działy się w Pili Pili od początku, dlaczego nie opuścili tego okrętu wcześniej? Czy tak bardzo uwierzyli we wszystko Wojtkowi? Czy naiwność i łatwowierność mogą wszystko tłumaczyć? Wydaje mi się, że bohaterowie serialu mogli zostać bardziej skonfrontowani z takimi pytaniami.
Nie zmienia to jednak faktu, że dzięki nim możemy lepiej dowiedzieć się o tym, co działo się na Zanzibarze i jak tak naprawdę wyglądała historia sukcesu, jaką klientom i mediom próbował – przez długi czas skutecznie – sprzedawać Żabiński. Szybki wzrost popularności biznesu i jego twórcy, pierwsze kłopoty i próby ich maskowania, aż wreszcie wielki upadek i jego konsekwencje – wszystko to zobaczymy w trzech odcinkach i zdaje się, że to idealna liczba, by w kompleksowy, rzetelny sposób opowiedzieć tę historię. Dzięki temu "Król Zanzibaru" ani na moment nie traci tempa i jest naprawdę fascynującą opowieścią o samozwańczym hotelarzu, który dla wielu klientów stał się kimś na wzór guru, oferującego innym raj w przystępnej cenie.
Aż trudno uwierzyć, że w tej bądź co bądź rajskiej scenerii mogło powstać tak dobre true crime, mające sporo do zaoferowania zarówno tym, którzy sprawę Pili Pili znali z mediów, jak i osobom słyszącym o niej po raz pierwszy. Historia zna wiele większych przekrętów i oszustów, przy których Żabiński jawi się niczym płotka, ale sprawa Wojtka z Zanzibaru jest tak inna, wręcz nieprawdopodobna, że zdecydowanie zasłużyła na swój serial. Cieszy zatem, że ten spełnił oczekiwania i udowodnił, że porządne true crime to nie tylko morderstwa i mrok. Szokujące historie można znaleźć i w piasku pod palmami.