"Da Vinci's Demons" (1×01): MacGyver we Florencji
Michał Kolanko
17 kwietnia 2013, 21:02
Po sukcesie "Spartakusa" Starz – tym razem wspólnie z BBC Worldwide – zabiera się za opowiadanie historii kolejnej legendarnej postaci z przeszłości. Tym razem chodzi o Leonarda da Vinci. Z jakim rezultatem?
Po sukcesie "Spartakusa" Starz – tym razem wspólnie z BBC Worldwide – zabiera się za opowiadanie historii kolejnej legendarnej postaci z przeszłości. Tym razem chodzi o Leonarda da Vinci. Z jakim rezultatem?
Leonardo da Vinci to jedna z najbardziej znanych postaci Renesansu. Leonardo jest znany nie tylko jako autor Mona Lisy, ale także jako wynalazca, który był autorem koncepcji wyprzedzających swój czas. Polimat (czyli "człowiek znający się na wszystkim", mówiąc współczesnym językiem) interesował się bardzo wieloma dziedzinami życia, od inżynierii wojskowej po muzykę, historię, anatomię, geologię, filozofię i sztukę. Jako postać historyczna idealnie nadaje się do opowiedzenia czegoś ciekawego. Interpretacja Starz utrzymana jest w stylu typowym dla tej stacji: są przekleństwa, jest przemoc i seks. A także ostra polityka.
Leonardo – w tej roli Tom Riley – to w wersji Starz kobieciarz, awanturnik, wynalazca, ktoś w rodzaju florenckiego MacGyvera, który dzięki naturalnym zdolnościom i umiejętnościom pokonuje wszystkie przeszkody. O ile oryginalny MacGyver wykorzystuje swoje talenty w szlachetnych celach, to Leonardo ma dużo bardziej przyziemne ambicje. Postać stworzona przez Starz ma dobrze określone priorytety, do których zalicza się m.in. Lucrezia Donati (Laura Haddock), kochanka rządzącego Florencją Wawrzyńca Medyceusza.
"Da Vinci's Demons" to z jednej strony serial przygodowy, z drugiej – polityczny. Niestety, warstwa polityczno-spiskowa to najsłabsza część pierwszego odcinka. Główny wątek fabularny polega nie tylko na starciu Medyceuszy z Watykanem, ale także na walce o tajemniczy artefakt, zwany "Book of Leaves". Ten właśnie artefakt jest celem poszukiwań zarówno papieża, jak i tajemniczego kultu wyznawców boga Mitry (mitraizm). Kult istniał w rzeczywistości, a jego serialowym przedstawicielem jest sam Julian Bashir ze "Star Trek: Deep Space Nine" (Alexander Siddig).
Wątek spiskowy niebezpiecznie przypomina "Zero Hour" czy też "Kod da Vinci". Jest banalny: złe siły pod przewodnictwem Watykanu dążą do stłumienia postępu, a Leonardo się temu sprzeciwia. Nawet przed zawiązaniem się głównego wątku Leonardo mówi o Florencji, że to jedyne miejsce, gdzie za eksperymenty z lataniem nie spalą go na stosie. Zapewne twórcy uznali, że wpisanie do serialu starcia szeroko rozumianej wiary z nauką i postępem technologicznym sprawi, iż produkcja zyska w oczach ludzi szukających ambitnej rozrywki. Jednak ich wysiłki spełzły – przynajmniej w pierwszym odcinku – na niczym. Problematyka nie tylko jest ograna, przede wszystkim nijak nie pasuje do warstwy przygodowo-rozrywkowej.
Warstwa wizualna serialu to jeden z jego mocniejszych punktów. Zarówno Florencja, jak i sceny w których Leonardo wymyśla nowe rzeczy (jak ta, w której obserwuje ptaki) robią wrażenie. Trudno wypowiadać się na temat realizmu tego serialu, który w zasadzie powinien być klasyfikowany jako fantasy, ale warto docenić jedno: kunszt z jakim odtworzono rysunki i niektóre projekty Leonarda. Każdy, kto interesuje się chociaż trochę Renesansem, zauważy prawdziwe projekty (czołgi, maszyny latające) prezentowane w serialu. To bardzo miły akcent, dzięki któremu historia pokazana w serialu nabiera autentyzmu. Również sztucznie wykreowane plenery i dekoracje budują to wrażenie, chociaż zdarzają się ujęcia CGI, które rażą.
Serial należy do bardzo powszechnego rodzaju tych, które nie są ani porażkami, ani też wybitnymi dziełami. Lokuje się gdzieś pośrodku. Dla miłośników historii 'a la "Spartakus" może być niezłym zamiennikiem tamtej produkcji, pozbawionym jednak jego skali i epickości. Wygląda ładnie, ogląda się go przyjemnie, ale nie budzi zbyt wielkich emocji. Może – ale nie musi – rozwinąć się w coś znaczenie większego.