"Sunny" to zachwycająca perełka, która mogłaby być odcinkiem "Black Mirror" – recenzja serialu Apple TV+
Marta Wawrzyn
10 lipca 2024, 17:02
"Sunny" (Fot. Apple TV+)
Na Apple TV+ debiutuje dziś "Sunny". Niepozorny serial z Rashidą Jones łączy w sobie wiele gatunków: science fiction, pokręconą komedię korporacyjny thriller z yakuzą w tle i poruszający dramat o żałobie. Czy warto oglądać?
Na Apple TV+ debiutuje dziś "Sunny". Niepozorny serial z Rashidą Jones łączy w sobie wiele gatunków: science fiction, pokręconą komedię korporacyjny thriller z yakuzą w tle i poruszający dramat o żałobie. Czy warto oglądać?
Wszystko zaczyna się od krwawego horroru z morderczym robotem po japońsku. Ginie człowiek, pojawia się ekipa sprzątająca i słyszymy, że "nikt się nie dowie". Chwilę później poznajemy Suzie (Rashida Jones, "Parks and Recreation"), Amerykankę żyjącą w Kioto, która w tajemniczych okolicznościach straciła syna i męża w katastrofie samolotu. Do jej domu puka niejaki Yuki Tanaka (Jun Kunimura, "Midway"), współpracownik jej męża, który przynosi prezent – robota imieniem Sunny (Joanna Sotomura, "Dobre Miejsce"). Nasza bohaterka robotów szczerze nienawidzi, więc początki nowej relacji w jej życiu nie będą łatwe. Ale dość szybko stanie się ona wszystkim – dla obu stron i dla widzów.
Sunny – o czym jest serial science fiction Apple TV+?
Tak z grubsza rysuje się fabuła 10-odcinkowego serialu "Sunny" od Apple TV+ (dwa pierwsze odcinki już dostępne, ja widziałam przedpremierowo całość). Serialu, który nie tak łatwo opisać ani też sklasyfikować, bo zawiera w sobie elementy thrillera, dramatu psychologicznego, czarnej komedii, buddy movie, science fiction, filmu indie, filmu noir, a nawet produkcji o yakuzie. Nie brak też pytań o dylematy związane z rozwojem sztucznej inteligencji oraz motywów charakterystycznych dla (pop)kultury japońskiej.
Krótko mówiąc, historia zaczerpnięta z książki "The Dark Manual" Colina O'Sullivana i przeniesiona na ekran przez showrunnerkę Katie Robbins ("The Affair") na zlecenie studia A24 – odpowiedzialnego ostatnio za takie hity, jak "Awantura" czy "The Curse" – to cudownie oryginalny miks zbudowany ze świetnie znanych elementów.
Serial skupia się w dużym stopniu na dziwnej parze złożonej z Suzie i Sunny, każąc im zagłębiać się coraz bardziej w tajemnicę zniknięcia rodziny Suzie. Bardzo szybko okazuje się, że małżonek, Masa (Hidetoshi Nishijima, "Kubi"), przez lata okłamywał naszą bohaterkę, każąc jej wierzyć, że zajmował się produkcją lodówek. Tak naprawdę pracował przy zaawansowanych, inteligentnych robotach, a Sunny stanowi najlepszy przykład tego, że znał się na swoim fachu. Warto dodać, że rzecz się dzieje w świecie z niedalekiej przyszłości, a Japonia jest dużo bardziej zaawansowana technologicznie i posiadanie robota, z którym rozmawia się i spędza czas, jest w zasadzie normą.
Nasza amerykańska bohaterka ma swoje powody, aby robotów nienawidzić, ale Sunny, zgodnie ze swoim imieniem, niełatwo się zraża – nawet po tym jak dosłownie zostaje wyrzucona, tryska pogodą ducha i zrobi wszystko, co w jej mocy, aby swoją nową panią wyprowadzić na prostą w czasie żałoby. Jak nietrudno zgadnąć, po pierwszych nieporozumieniach obie panie będą stanowić cudowny team rodem z komedii kumpelskiej, a niedługo później dołączy do nich Mixxy (japońska wokalistka Annie the Clumsy) i częściowo też Noriko (Judy Ongg, "Suits: Sûtsu"), teściowa Suzie. Główna oś fabuły kręci się wokół próby rozwiązania zagadki, co się stało z rodziną Suzie, ale "Sunny" to dużo, dużo więcej niż korporacyjny technothriller w dziwnym wydaniu.
Sunny jest jak zaginiony odcinek serialu Black Mirror
Gdyby chcieć opisać w jednym zdaniu, czym jest serial Apple TV+, najbliższe prawdy byłoby pewnie stwierdzenie, że to jak jak zaginiony odcinek "Black Mirror", który pewnie nie miałby już szans powstać, odkąd brytyjski hit przejął Netflix. Na przestrzeni nieco ponad pięciu godzin (odcinki rzadko przekraczają 35 minut) "Sunny" zabiera nas w odlotową, a przy tym niesamowicie emocjonalną podróż przez futurystyczną, ale nie tak do końca wersję Japonii. Zaglądamy do klubów i na wieś, poznajemy hakerskie podziemie Tokio, pustelnicze życie i świat yakuzy. Dostajemy klasyczną zagadkę kryminalną z nietypową ekipą detektywek, która próbuje ją rozplątać. Nie brakuje tu, często czarnego jak smoła, humoru, przerysowanych pomysłów – jak np. brutalne walki robotów czy postać Hime, iście komiksowa przedstawicielka yakuzy grana przez celebrytkę You ("9 Border") – oraz mocniejszych zwrotów akcji i pokręconej przemocy.
A w sercu tego wszystkiego znajduje się przepiękny film indie, skupiający się na eksplorowaniu tego, co znajduje się w ludzkiej (a czasem i robociej) duszy. Sercem "Sunny" jest wypakowana emocjami opowieść o miłości, przyjaźni i samotności, często w tłumie ludzi. Śmiech często miesza się tutaj ze łzami, pomysły dziwne i dziwniejsze spotykają się z prawdziwymi ludzkimi dramatami i próbą przepracowania żałoby przez nie jedną, a co najmniej kilka różnych postaci w teraźniejszości i przeszłości, zaś wszystko to spina ze sobą kobiecy duet, jakiego na ekranie jeszcze nie było.
Warta uwagi jest wreszcie stylistyka, w jakiej utrzymano "Sunny", mająca w sobie coś z retrofuturystycznego klimatu "Legionu" (wystrój wnętrz czy kostiumy często są inspirowane latami 60., choć nie tylko, nie brakuje też sentymentalnych podróży muzycznych), ale też choćby neonowego vibe'u "Tokyo Vice". Choć to produkcja z USA, wyraźnie zakorzeniona w amerykańskiej popkulturze i korzystająca z powszechnie zrozumiałego kodu kulturowego, nie boi się autentycznych japońskich inspiracji, dialogów w tym języku i artystycznych odlotów w stylu kina niezależnego (zastanawialiście się kiedyś, jak zwizualizować ból i czemu każdy ma inną definicję tego słowa? "Sunny" zastanawia się i dokonuje objaśnień z pomocą kolorowych pudełek).
Sunny – czy warto oglądać serial Apple TV+?
Odpowiedź na pytanie, czy warto oglądać serial "Sunny", brzmi więc: tak, tak i jeszcze raz tak. To jedna z najlepszych produkcji Apple TV+ – platformy, która pokochała science fiction w najprzeróżniejszych barwach i smakach – jak również najlepsza rzecz od studia A24 od czasów znakomitej "Awantury". Przy całej swojej dziwności, metaforyczności i zamiłowaniu do pomysłów w stylu artystycznego ujęcia fruwających śmieci, "Sunny" to zdecydowanie historia dla każdego, kto miał małżonka, dziecko, rodzica, przyjaciela, robota – albo odwrotnie, ochotę na to, aby zostawić cały ten skomplikowany świat ludzkich emocji za sobą i zamieszkać samotnie w chatce w lesie.
Fani "Black Mirror", a zwłaszcza fenomenalnego odcinka "Be Right Back", poczują się w tym klimacie jak w domu, odkrywając kolejne aspekty tej poruszającej historii ukrytej pod płaszczykiem fantastyki. Fani nietypowych komedii będą zachwyceni pomysłowym humorem sytuacyjnym, skrzącymi się od sarkazmu dialogami i chemią obsady, która przerzuca się ciętymi ripostami (tak, wliczając głosową rolę Sunny). Fani wszystkiego, co japońskie, docenią dbałość o szczegóły, a i widzowie lubujący się w klasycznych thrillerach czy lżejszych filmach o yakuzie coś tu dla siebie znajdą. Nie da się też nie docenić tego, jak stylowy i przemyślany pod kątem wizualnym jest to serial.
"Sunny" to mocny kandydat do najlepszej serialowej nowości tego lata i jeden z najciekawszych tytułów, jakie do tej pory przyniósł 2024 rok. Oglądajcie, no chyba że nienawidzicie wyrazistych kobiet, niekonwencjonalnych pomysłów i dobrej zabawy.