"Southland" (5×10): Porachunki
Agnieszka Jędrzejczyk
26 kwietnia 2013, 21:31
Poprzedzający finał 5. sezonu "Southland" odcinek "Chaos" postawił poprzeczkę tak wysoko, że nakręcenie satysfakcjonującego zakończenia wydawało się niemal niemożliwe. Na szczęście "Southland" znajduje się w rękach ludzi, którzy doskonale wiedzą, jak wstrząsnąć widzem. I nic nie pokazuje tego lepiej, jak ostatnie sceny "Reckoning".
Poprzedzający finał 5. sezonu "Southland" odcinek "Chaos" postawił poprzeczkę tak wysoko, że nakręcenie satysfakcjonującego zakończenia wydawało się niemal niemożliwe. Na szczęście "Southland" znajduje się w rękach ludzi, którzy doskonale wiedzą, jak wstrząsnąć widzem. I nic nie pokazuje tego lepiej, jak ostatnie sceny "Reckoning".
W porównaniu do "Chaos", "Reckoning" to bardzo spokojny odcinek. Od czasu porwania Coopera i Lucero minęło 18 dni, w trakcie których rozpoczęło się śledztwo i rehabilitacja Coopera. To pierwsze nie ruszyło się praktycznie w ogóle, bo zajmujący się nim oddział wydaje się bardziej zainteresowany zgarnięciem całej glorii dla siebie niż sięgnięciem po pomoc doświadczonych detektywów. Ten drugi utrzymuje, że jest gotów powrócić do aktywnej pracy, ale niecichnący szum wokół morderstwa partnera nie daje mu zakopać skrywanych emocji. Tymczasem sytuacja Bena wymyka się spod kontroli szybciej niż jest w stanie sobie to wyobrazić, bo Sammy nie daje za wygraną i coraz bardziej zbliża się do prawdy. Wszystkie trzy wątki odcinek prowadzi bez specjalnych fajerwerków, tylko po to, by na sam koniec zrzucić na nas prawdziwą bombę.
Najspokojniej przebiegł wątek Lydii i Rubena. Zniesmaczeni brakiem współpracy pomiędzy wydziałami – a już tym bardziej wstrzymywaniem dowodów i informacji – biorą sprawy w swoje ręce i w pięknym stylu doprowadzają do ujęcia sprawców. Ich zasłużone działania nie zostają pominięte przez odpowiednie władze, a jakkolwiek naiwne nie było zagranie na nosie "złym" detektywom, poczucie satysfakcji należało się nam bez dwóch zdań.
Lydia odniosła pewien sukces również na polu prywatnym, bo jej odnowiona znajomość z Russellem przybiera coraz bardziej intymnych kształtów. Można było zauważyć, że we trójkę z Christopherem całkiem naturalnie tworzą już zdrową rodzinę, a przecież poczucie oparcia w drugim człowieku to coś, czego Lydia bezskutecznie poszukiwała przez niejeden sezon. Bardzo podoba mi się ten kierunek – w całym swym niedopowiedzeniu będący dodatkowo atrakcyjnym. Mam nadzieję, że oznacza to dla Lydii początek prawdziwego szczęścia.
W innej części miasta Ben boryka się ze zwalającym mu się na głowę niebem. Sammy zdobywa informację o samochodzie, który świadkowie widzieli podczas włamania do jego domu. W ramach poszukiwań przesiada się do policyjnego helikoptera, zostawiając Bena w coraz większej panice. Ten, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, używa służbowych środków do zatarcia śladów, czym tylko doprowadza Sammy'ego do odkrycia prawdy. W pełnej napięcia scenie dochodzi do konfrontacji, która ostatecznie zamyka jakąkolwiek przyjaźń pomiędzy partnerami.
W przeciwieństwie bowiem do Bena, który swoje czyny bez wahania uzasadnia przekręcaniem rzeczywistości na własną korzyść, Sammy za wszelką cenę nie chce dopuścić do siebie brudu. Pieczętuje to postanowienie szczerym wyznaniem do synka (czyli de facto do samego siebie), i tym samym stanowi wspaniałą przeciwwagę do sięgającego korupcyjnego dna Bena. Ta czysta dystynkcja pomiędzy bohaterami świetnie podsumowuje też jeden z głównych motywów "Southland" – czyli tego, jak praca policjanta wpływa na życie prywatne, i jak życie prywatne wpływa na pracę policjanta.
Jednak wszystko powyższe w zasadzie zupełnie blednie, kiedy dowiadujemy się, do jakiej skrajności doprowadziły Coopera próby udawania, że nic mu nie jest. Mężczyzna za wszelką cenę chce powrócić do czynnej służby, ale nie może ukryć ani irytacji, kiedy wszyscy wokół chodzą przy nim jak na palcach, ani emocji związanych z traumatycznym przeżyciem. Gdy były szkoleniowiec kwestionuje odebranie przez porwanych broni, a była żona wyjawia, że już nie chce mieć z nim dziecka, całe oparcie, jakie kiedykolwiek miał w ludziach, rozsypuje się jak domek z kart. Nic dziwnego, że sąsiad i jego egoistyczne zachowanie ostatecznie przechyla szalę jego cierpliwości. Scena, w której Cooper rzuca się na mężczyznę z pięściami, jest całkowicie zrozumiała. Scena, w której zjawiają się policjanci i celują do niego jak do podrzędnego gangstera – niesamowicie dramatyczna. Ale scena, w której zostaje przez nich postrzelony – w sytuacji, w której sam nie zareagowałby inaczej – po prostu mrożąca krew w żyłach.
Podczas oglądania seriali często poddaję się emocjom, ale to zazwyczaj wynik wzruszenia wylewającym się z ekranu smutkiem lub radością. Nigdy, aż do "Reckoning", nie zdarzyło mi się za to całkowicie zastygnąć w absolutnie niespodziewanym przerażeniu. Gdy się nad tym zastanowić, postrzelenie Coopera – potraktowanie Coopera jak każdego innego przestępcę, których sam w ten sposób traktował – to przejaw pokrętnej, ale fabularnie uzasadnionej sprawiedliwości. Można się było tego spodziewać, przecież to tak pasuje. Ale jednak się tego nie spodziewałam, jednak zupełnie tego nie przewidziałam. A to dokładnie cała esencja "Southland".
Przyszłość serialu jest w tym momencie niepewna, ale jeżeli "Reckoning" ma być zakończeniem jego pięcioletniej obecności w ramówce, to nie mogło być lepszego podsumowania. Ja jednak jeszcze z "Southland" żegnać się nie chcę. To jedyny serial tego rodzaju, i nie zastąpi go żadna ilość "zwyczajnych" policyjnych procedurali. Wznoszę więc toast i za finał sezonu, i za powrót serialu w następnym.