"Pamiętniki wampirów" (4×20): Powrót do domu
Marta Wawrzyn
29 kwietnia 2013, 20:53
Od przyszłego sezonu "Pamiętniki wampirów" będą "podwójne" – będziemy oglądać perypetie Eleny i braci Salvatore w Mystic Falls, a także wampirów pierwotnych w Nowym Orleanie. Tylko czy aby na pewno to jest dobry pomysł?
Od przyszłego sezonu "Pamiętniki wampirów" będą "podwójne" – będziemy oglądać perypetie Eleny i braci Salvatore w Mystic Falls, a także wampirów pierwotnych w Nowym Orleanie. Tylko czy aby na pewno to jest dobry pomysł?
Jak już pewnie zauważyliście, pilot "The Originals", wyemitowany w ramach 4. sezonu "Pamiętników wampirów", wylądował w naszych Kitach tygodnia. Nie znaczy to jednak, że oceniam pomysł na nowy serial jednoznacznie źle. Nie, po prostu po wstępie spodziewałam się znacznie więcej.
Klaus, Elijah i Rebekah to postacie, które wciąż lubię po tych wszystkich, lepszych i słabszych, odcinkach "Pamiętników wampirów". Na Elenę – niezależnie od tego, czy miauczy, czy jest zimną zołzą – nie jestem w stanie już patrzeć, a to, który z braci Salvatore z nią skończy, przestało mnie obchodzić w miarę rozwoju wydarzeń w 4. sezonie "Pamiętników". Szczerze? Żadnemu z panów nie życzę związku z nią.
"The Originals" przed premierą wydawało mi się dobrym pomysłem, swego rodzaju powiewem świeżości. "Pamiętnikami" bez bohaterki, której kolejne męki od dawna nie sprawiają mi przyjemności jako widzowi. Klaus, który zaczynał jako czarny charakter, z czasem stał się elementem krajobrazu w Mystic Falls, wcale nie takim groźnym, jak zapowiadano. Elijah to jeden z najciekawszych telewizyjnych wampirów w ogóle – rozsądny, elegancki i po prostu dobry. Rebekah przeszła niesamowitą metamorfozę – dorosła, dojrzała.
I nie zmieniłam zdania co do tej trójki – nadal chcę ich oglądać, nadal uważam, że "The Originals" może być lepszą wersją "Pamiętników". Ale poza trójką dobrych aktorów, grających bohaterów, których lubię, "The Originals" to dla mnie jeden wielki zawód. I jeden wielki bałagan.
W odcinku będącym wprowadzeniem do serialu kulało wszystko. Powód, dla którego Klaus wyniósł się z Mystic Falls, był wydumany. Czy tak potężny wampir jak on naprawdę pobiegłby osobiście sprawdzać każdą informację od Katherine o jakiejś czarownicy, która coś tam knuje? Żeby jeszcze ta czarownica faktycznie robiła wrażenie! Ale nie, Jane-Anne dała się zabić w publicznej egzekucji, zanim zdążyła pokazać, że potrafi coś więcej niż Bonnie. Inne czarownice też okazały się rozczarowujące, tak rozczarowujące, że nie wiem, jak ktoś może je uznawać za przeciwnika. Oczywiście, domyślam się, że ich wątek zostanie rozwinięty i z czasem pewnie okaże się lepszy niż na początku. Jednak nie zmienia to faktu, że prezentacja możliwości czarownic z Nowego Orleanu wypadła słabiutko.
Niewiele lepiej udał się scenarzystom Marcel (Charles Michael Davis), dawny protegowany Klausa, który wymknął się spod kontroli i zrobił z Nowego Orleanu swoje królestwo. Owszem, fajny był pomysł, żeby wszystkie groźby wypowiadał z uśmiechem na ustach, jak wytrawny polityk. To go niewątpliwie wyróżnia spośród dziesiątek ponadnaturalnych serialowych kreatur. Ale na razie niestety wygląda na leszczyka, którego Klaus, gdyby tylko chciał, mógłby zmieść z powierzchni ziemi w pół sekundy. I tu pojawia się pytanie, czemu po prostu tego nie zrobił, skoro tak bardzo chce być królem Nowego Orleanu, miasta, które przed wiekami pomagał tworzyć.
Zapewne nie zrobił tego po to, byśmy mieli szansę ekscytować się walką obu panów o władzę. I może ta ich wojna o koronę to nie taki zły zamysł, skoro drugim głównym wątkiem jest oczekiwanie na dziedzica, którego urodzi Hayley. Nie wiem, co tutaj mają w zanadrzu scenarzyści (pewnie Hayley, Klaus i ich potomek nie będą wcale żyli długo i szczęśliwie) – ale na razie ta ciąża wydaje mi się pomysłem fatalnym pod każdym względem. Mam wrażenie, że mogę oglądać wszystko, tylko nie rosnący brzuch Hayley. Może jeszcze jakoś bym tę wilkołaczą ciążę przełknęła, gdyby mamusią był ktokolwiek inny. Jednak drewniana Phoebe Tonkin w kompletnie nieciekawej roli zdecydowanie nie jest kimś, na kogo chcę patrzeć przez kolejny sezon.
Wiadomość o ciąży i długaśne, a zarazem płytkie, pełne banałów kazanie Elijah na temat znaczenia rodziny to dwa najsłabsze momenty "The Originals", które w moich oczach pogrążyły ten odcinek. Rozumiem, że pierwotni już nie są głównymi złymi w "Pamiętnikach wampirów". Od dawna "między słowami" przewijała się ich tęsknota za rodziną i spokojnym życiem, za jakąś namiastką normalności. Nigdy nie było to podkreślane zbyt nachalnie, więc nie miałam nic przeciwko temu. Obudowanie wokół tych tęsknot całego nowego serialu nie wydaje mi się dobrym pomysłem, a jeśli już faktycznie tak musiało być, można było chociaż zrobić mniej łopatologiczne wprowadzenie.
W tym całym chaosie znalazło się jeszcze miejsce na inny tani sentyment – telefon Klausa do jego "jedynej miłości", Caroline. Było to kompletnie niepotrzebne – wiemy przecież, co Klaus do niej czuje, wiemy też, że na razie nie ma szans dostać tego, co mu się marzy. Po co więc w ogóle się tym zajmować, skoro wiemy, że to (przynajmniej chwilowo) skończone? Zajmijmy się lepiej tą fajną barmanką, z którą Klaus rozmawiał o sztuce. Tak, tę panią zdecydowanie chcę jeszcze zobaczyć.
Chcę też jeszcze popatrzeć na Nowy Orlean, tak piękny, klimatyczny, pulsujący muzyką, że nawet Julie Plec nie była w stanie tego popsuć. Nawet jeśli miasto nie jest tu bohaterem, jak w "Treme", a tylko tłem, jego atmosferę można było poczuć, oglądając "The Originals". To niesamowite miejsce, rządzone przez wampiry, niezła muzyka i główni bohaterowie (oprócz Hayley…) to dla mnie aż nadto powodów, by kontynuować przygodę ze spin-offem "Pamiętników wampirów".
Mimo że spodziewałam się czegoś innego – bardziej dorosłego i mrocznego – ten odcinek nie zraził mnie całkiem do "The Originals". Mam wrażenie, że i tak będzie to lepsza wersja "Pamiętników wampirów", które w tym sezonie kompletnie się pogubiły. O wygłodniałej Elenie trzymanej za kratkami przez Stefana i Damona, na którą nie wiedzieć czemu stracono kilka minut w odcinku, celowo tu nie piszę – po prostu nie ma o czym pisać.