Hity tygodnia: "Parks & Rec", "Mad Men", "Veep", "The Good Wife", "The Americans"
Redakcja
5 maja 2013, 21:04
"Parks and Recreation" (5×22 – "Are You Better Off?")
Paweł Rybicki: Ten sezon "Parków" miał lepsze i słabsze momenty. Lepsze na początku i w środku sezonu, a pod koniec było już gorzej. Na szczęście finał nie rozczarował. Wątek ciąży i poszukiwań, kto w niej właściwie jest, podobał mi się tak sobie, za to naprawdę zabawne (i przypominające, że "Parki" to był niegdyś serial o polityce) były problemy Leslie z politycznymi przeciwnikami. Nasza pani radna zapomniała najwyraźniej o podstawowej zasadzie marketingu politycznego i… sama dała okazję do ataków na siebie. Cała rzecz może się zresztą kończyć poważnie dla Leslie – okazało się, że może zostać usunięta ze stanowiska. Będzie się działo w nowym sezonie! No i razem z ciążą to dwa clifhangery.
Marta Wawrzyn: A mnie Andy w roli agenta FBI poszukującego ciężarnej kobiety podobał się bardzo, zwłaszcza że długo wydawało się, iż tą kobietą będzie April. Ostatnia minuta odcinka to naprawdę duże zaskoczenie, ale zdecydowanie takie z gatunku cudownych. Choć to w zasadzie cliffhanger, nie ukrywam, że nie chcę, aby tu więcej mieszano i chętnie zobaczyłabym Rona Swansona w nowej roli. Zwłaszcza że "Parks and Rec" potrzebuje wszystkiego, co świeże, bo w zasadzie od czasu wesela Leslie nie było żadnego odcinka, który wyróżniałby się bardzo ponad średnią. Co nie znaczy, że ta średnia nie jest wysoka.
"Mad Men" (6×05 – "The Flood")
Michał Kolanko: Zabójstwo Martina Luther Kinga to jedno z najważniejszych wydarzeń we współczesnej historii USA. I "Mad Men" pokazuje je na swój sposób. Kwestie rasowe i kulturowe zawsze pojawiały się w tle tego serialu, ale w tym znakomitym odcinku widać je bardzo wyraźnie. Na tym tle pokazano kolejny kryzys Dona – tym razem jako rodzica. W przygnębiającej końcówce odcinka dowiadujemy się prawdy o tym, jak Don widzi swoją "misję rodzicielską". Don nie jest w stanie uciec od swojej przeszłości, tak samo jak ówczesna Ameryka nie mogła wyrwać się z napięć na tle rasowym. Wątek Dona jako ojca znakomicie współgra z ponurym, podszytym niepokojem i lękiem o przyszłość klimatem całego odcinka i sezonu.
Marta Wawrzyn: Mnie właśnie ten psychodeliczny klimat ujął najbardziej, a za najlepszą scenę uważam tę, w której gość znany mi dotychczas jako Ethan z "Lost" opowiadał swoją wizję reklamy ubezpieczeń z koktajlem Mołotowa w roli głównej. Heya howa howa hoya heya howa howa! Cokolwiek by to nie znaczyło. Cieszy mnie też, że wreszcie było troszkę więcej Ginsberga i że poznaliśmy lepiej związek Peggy z Abe'em, rewolucjonistą, który staje się reporterem poważnej gazety.
A jeśli chcecie wiedzieć, co sądzę o tym odcinku, i jesteście gotowi przeczytać więcej niż kilkuzdaniowe podsumowanie, tutaj znajdziecie moją recenzję.
"Veep" (2×03 – "Hostages")
Michał Kolanko: Chyba żaden współczesny serial nie oddaje tak dobrze absurdów władzy i polityki jak "Veep". Doskonale było to widać w tym odcinku, w którym jedno słowo ("robust") staje się przyczyna medialnego kryzysu dla Seliny i jej ekipy. W tle kryzys z zakładnikami pokazany w typowy dla "Veep" sposób, łącznie z perfekcyjnym pokazaniem, jak sondaże rządzą decyzjami polityków. Wprowadzenie do serialu stratega i doradcy prezydenta Kent Davison – który widzi politykę tylko przez pryzmat sondaży – było bardzo trafnym pomysłem.
Marta Wawrzyn: "Shit-uation room"! Tu mnie mieli. Nie ukrywam, że jednym z głównych powodów, dla których "Veep" tak mnie bawi, są wymyślne przekleństwa, padające z ust Seliny i jej doradców. Tym razem oprócz nich poznałam też słówko "robust", które teoretycznie nadaje się do stosowania w każdej sytuacji, a w praktyce… no cóż… Ten odcinek był świetny jako całość, świetne w nim też były króciutkie sceny, jak ta z zaprzysięganiem senatorów. A potem bieg do… no, wiecie, "shit-uation room". Więcej takiego "Veepa".
"The Americans" (1×13) "The Colonel"
Andrzej Mandel: Trudno nawet wskazać, który wątek i które wydarzenie w "The Colonel" sprawiło, że jest to hit i świetne zakończenie 1. sezonu "The Americans". W moim prywatnym rankingu prowadzi scena, w której Claudia (Margo Martindale) mówi dyrektorowi z CIA, który zlecił zabójstwo Żukowa "To unieruchomi cię na dwadzieścia minut. To o dziesięć więcej niż ci zostało". Ale zaraz za nią jest moment, w którym Arkadij krzyczy "A czort z nimi", gdy jego podwładni zastanawiają się, co Amerykanie powiedzą na pomazane sprayem samochody.
Olbrzymiej satysfakcji dostarczyły też główne wątki i trudno przeceniać pomysł zderzania codziennego życia "nielegałów" z ich pracą. Finałowe sceny, w których wiele się wyjaśniło (i wiele skomplikowało przed 2. sezonem) naprawdę przykuły do ekranu, a zasygnalizowanie, że Paige, córka Jenningsów, zaczyna coś podejrzewać, było naprawdę świetnym pomysłem.
Hit i już.
"The Good Wife" (4×22 – "What's in the Box?")
Marta Wawrzyn: Wielu serialowych scenarzystów mogłoby brać lekcje u twórców "The Good Wife". Tym razem brawa należą im się za przyprószoną niewymuszonym humorem wojnę o głosy w sądzie, za fantastyczny cliffhanger, sugerujący, że przyszły sezon może być jeszcze lepszy, i za mnóstwo smaczków powtykanych od niechcenia tu i ówdzie.
Więcej o tym, czemu Cary i Alicia to lepszy pomysł niż Will/Peter i Alicia, oraz czego możemy spodziewać się w przyszłości piszę w mojej recenzji "What's in the Box?".
"Castle" (5×22 – "Still")
Andrzej Mandel: Odcinki "wspominkowe" mają zazwyczaj to do siebie, że ogląda się je z mieszanymi uczuciami. Z "Still" było inaczej. Retrospekcyjne wstawki wpleciono zgrabnie w intrygę kryminalną i efekt zachwycił mnie do tego stopnia, że "Still" obejrzałem już pięć razy, a obejrzę jeszcze pewnie co najmniej raz.
Obok retrospekcji dostaliśmy też naprawdę świetne sceny – choćby rozstrzyganego przez Esposito sporu, o to, które pierwsze leciało na które, Castle na Beckett czy Beckett na Castle'a.
A tym, co fani Caskett docenili najbardziej, była scena, w której Kate (wreszcie) mówi Rickowi "kocham cię". Jestem przekonany, że wiele fanek wyciągało w tym momencie chusteczki, które przydały się też chwilę później, gdy z właściwą sobie nonszalancją Rick wrócił do pogodzonej z losem Kate, mówiąc "obiecałem, że pójdę, ale nie obiecywałem, że nie wrócę. Mam tu kawę na później".
O komisarz Gates i jej "No pocałuj go wreszcie" nie zapominając.
Do tego zagadka kryminalna była naprawdę ciekawa. Jak Marlowe to robi?
"Hawaii Five-0" (3×21 – "Imi Loko Ka ʻUhane"/"Seek Within One's Soul")
Agnieszka Jędrzejczyk: "Hawaii Five-0" po raz kolejny stawia na ekspertyment, i na szczęście tym razem znów wychodzi z niego obronną ręką. Standardowy motyw przewijający się przez tego typu procedurale – śledzącą bohaterów ekipę telewizyjną – został w "Imi Loko Ka ʻUhane" zaimplementowany w sposób znaczniej mniej standardowy, bowiem obok widoku z ruchomej kamery i komentarzy reporterki, Savanny Walker, odcinek oglądamy z perspektywy prowadzonego na żywo show.
Mamy więc ciągłą narrację spajającą poszczególne elementy układanki, co wbrew pozorom jest wciągające i ciekawe. Co więcej, dzięki pokazaniu 5-0 zza kulis, dostaliśmy okazję przyjrzeć się bohaterom z nieco odświeżonej perspektywy. Ale co najfajniejsze, to wcale nie był typowy zapychacz, a odcinek zdecydowanie kluczowy dla fabuły. Mówiąc krótko, trzy pieczenie na jednym ogniu.
"Person of Interest" (2×21 – "Zero Day")
Michał Kolanko: Maszyna przestaje działać, a Finch zawiera taktyczny sojusz ze swoim największym wrogiem. Tak w dużym skrócie można opisać ten znakomity, jeden z najlepszych w całym sezonie a może i nawet całym serialu odcinek. Dowiadujemy się bardzo wiele o Maszynie, Finchu i ich wspólnej przeszłości. Teoria, że Finch stworzył pierwszą w historii Sztuczną Inteligencję, znajduje potwierdzenie, co niesie za sobą ogromne konsekwencje. Ten odcinek trzymał w napięciu od początku do końca, i stanowi znakomity wstęp do przyszłotygodniowego finału.
"Happy Endings" (3×23 – "Brothas and Sisters")
Marta Wawrzyn: Jeśli to pożegnanie na zawsze z "Happy Endings", to życzyłabym sobie więcej takich "pożegnań na zawsze". Odcinek, w którym najstarsza siostra Kerkovich wychodziła za mąż, a Alex i Dave znów ze sobą zerwali, tym razem chyba już na zawsze, był uroczy i ujmujący pod każdym względem. Uwielbiam tę niesamowitą chemię, jaką ma obsada "Happy Endings". Uwielbiam Jane i Brada – a obserwowanie ich wyczynów, by dorównać Brooke i Elliotowi, było cudnym przeżyciem. Tym większa to była frajda, że nie pamiętam, by kiedykolwiek którekolwiek z nich zachowywało się w ten sposób. Zazwyczaj to oni rządzą i dzielą.
Jak zwykle bardzo zabawna i przesłodka jednocześnie była Alex, dzieciak z niej naprawdę idealny. Max i Penny razem zawsze bawią mnie najbardziej, i tym razem nie było inaczej. Mam nadzieję, że to nie jest koniec, bo niewiele jest seriali z tak fajnymi bohaterami i tak inteligentnie napisanymi gagami, jak "Happy Endings". A jednocześnie nie przeczę, że skrócenie sezonów dobrze by temu serialowi zrobiło. Słowem – kablówka. "Happy Endings" powinno zostać przejęte od ABC przez którąś kablówkę.
"Vegas" (1×20 – "Unfinished Business")
Agnieszka Jędrzejczyk: Tyle, ile działo się w najnowszym odcinku Vegas", nie wydarzyło się przez jego cały premierowy sezon. "Unfinished Business" idealnie pokazał bowiem twarz, jaką ten serial mógł przybrać od samego początku. Teraz, tuż przed finałem, daje nam nieobliczane zwroty akcji, odkrywa głęboko skrywane tajemnice (wreszcie dokopujemy się do okoliczności śmierci żony Ralpha), zawiera kruche sojusze (Lamb i Savino świadomie sprzymierzają się przeciwko wspólnemu wrogowi), i zagląda w głąb bohaterów jak jeszcze nigdy dotąd.
Z przyjemnością śledzę "Vegas" przez wszystkie jego wzloty i upadki – choć głównie przez dosyć wyrównany średni poziom – ale "Unfinished Business" podniósł poprzeczkę co najmniej o kilka stopni. Finał sezonu zapowiada się na smakowitą batalię w najciekawszych odcieniach szarości, jakie serial do tej pory namalował.