Hity tygodnia: "Gra o tron", "Mad Men", "TBBT", "Continuum", "Hawaii Five-0"
Redakcja
12 maja 2013, 19:18
"Mad Men" (6×06 – "For Immediate Release")
Paweł Rybicki: Najnowszy sezon niezbyt mi się podobał. Dryfował za bardzo w stronę historii o facecie pogrążonym w kryzie wieku średniego. Znaczy, być może taki właśnie jest cel twórców (i nie ma w tym nic złego), ale zabrali się do tego nazbyt sztampowo. Oczywiście, Don zawsze zachowywał się, jakby miał kryzys wieku średniego – zdradzał aktualne partnerki, pił i popadał w dziwne nastroje. Ale mam wrażenie, że tym razem z tym przesadzono.
Ostatni odcinek na szczęście wzbił się na bardzo wysoki poziom. W końcu porzuciliśmy małżeńskie problemy Dona i zobaczyliśmy w końcu, że nasz bohater nadal jest uzdolnionym twórcą reklamy. Brakowało mi tych biurowych rozgrywek i przebłysków geniuszu Dona. Mogliśmy już zapomnieć, że ten mężczyzna jest kimś, a nie tylko wyleniałym tatusiem, włóczącym się od łóżka żony do kochanki.
Michał Kolanko: Czy ten odcinek zapowiada definitywną zmianę kierunku w 6. sezonie? Ponury i depresyjny ton znika, zamiast tego wraca – nieco ukryty w ostatnich odcinkach – motyw biznesowo-komercyjno-korporacyjny. Ta zmiana powoduje, że to jeden z najlepszych odcinków tego sezonu. Tło historyczne również jest tylko tłem. Nowa energia Dona powoduje, że ten odcinek bardzo przyjemnie się oglądało, czego nie można było powiedzieć o niektórych wcześniejszych odcinkach tego sezonu.
Marta Wawrzyn: Nie sądzę, by zmienił się ton, zresztą, aż tak dużo optymizmu w "For Immediate Release" nie było. W moim prywatnym rankingu nic na razie nie jest w stanie w tym sezonie pobić "The Doorway" (co ciekawe, oba odcinki pisał osobiście Matthew Weiner), ale przyznaję, że ten odcinek też oglądało mi się świetnie. Podobnie jak przedmówcy, cieszę się, że dostaliśmy chwilę oddechu od kochanki Dona i jednocześnie znów pokazano nam, jak ekscytująca może być praca ludzi z Madison Avenue. Chciałabym też zwrócić uwagę na Megan, która posłuchała rady mamusi i zaczęła zachowywać się nie jak żona, a kochanka. Kto wie, może to zmieni losy małżeństwa Draperów?
Peggy została zaskoczona, i to nie raz, a dwa. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że tak szybko jej sielanka z Abe'em się zakończy. Nie sądziłam też, że kiedykolwiek jeszcze Don będzie znów jej szefem. Jednocześnie im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej oba pomysły na rozwój tej postaci mi się podobają.
Tymczasem Pete przekonał się boleśnie, że doktryna Mutual Assured Destruction, w skrócie MAD, która powstrzymywała mocarstwa przed zniszczeniem świata, nie zadziałała w przypadku jego teścia. To było do przewidzenia – kiedy w grę wchodzą wielkie emocje, ludzie nie zachowują się jak mocarstwa. Zobaczyliśmy więc, co się dzieje, kiedy obie strony odpalają wszystkie działa. A najwięcej i tak straciła Trudy.
Joan tymczasem wygarnęła Donowi parę słów prawdy, a on wyglądał na szczerze zaskoczonego, bo znów chciał dobrze. Ileż to razy on chciał dobrze, ale nie za bardzo mu wyszło?
Szczerze żałuję, że kompletnie nie miałam w tym tygodniu czasu na pisanie pełnej recenzji "Mad Men", bo ten odcinek naprawdę zasłużył na wyróżnienie. Ale z drugiej strony – może to początek serii lepszych odcinków? Już poprzedni odcinek, ten, w którym zginął Martin Luther King, pozwoliliśmy sobie zaliczyć do hitów, a teraz akcja naprawdę się rozkręciła. Przed nami coraz trudniejsze wybory w życiu prywatnym bohaterów, a także gra o większą stawkę w firmie. To chyba nie może być nudne.
"Gra o tron" (3×06 – "The Climb")
Paweł Rybicki: Najlepszy odcinek tego sezonu i jednej z najlepszych w całym serialu, lepszy jeszcze od poprzedniej odsłony. Smoków może nie było, za to w końcu mogliśmy poczuć zapach intryg snutych w Królewskiej Przystani. Owszem, wspinaczka na mur czy pojawienie się Melisandre w obozie rebeliantów także były scenami robiącymi wrażenie. Ale nic nie pobije min Cersei i Tyriona, smętnie patrzących na swoich przyszłych małżonków ani wymiany zdań między starą księżną Wysogrodu i lordem Tywinem. No i pewnym wstrząsem był też niespodziewany koniec tak lubionej przez nas wszystkich prostytutki Rosie.
Michał Kolanko: Ambicja Littlefingera zawsze była niezaspokojona, ale dopiero w tym odcinku przekonujemy się na własne oczy, jak bardzo bezwzględny jest to człowiek. W jednej z najlepszych scen serialu – jego monologu o władzy, ambicji i chaosie – poznajemy w pełni filozofię życiową jednego z kluczowych graczy na scenie politycznej Westeros. Ale to nie wszystko – odcinek pełen jest niezapomnianych scen, jak wspinaczka i pocałunek Jona Snow i Ygritte. W trzecim sezonie twórcy serialu utrzymują tempo i już teraz ten sezon można śmiało uznać za najlepszy w całej historii serialu.
Marta Wawrzyn: Montaż scen podczas monologu Littlefingera o wspinaczce był najlepszą rzeczą, jaką widziałam w tym tygodniu. Oglądałam tę sekwencję chyba ze trzy razy pod rząd, a przecież wcześniej świetnie znałam ten tekst z trailera. Trudno w tym sezonie przebić odcinek ze smokami, ale, podobnie jak Paweł, mam wrażenie, że jako całość "The Climb" był jeszcze lepszy.
Intrygi w Królewskiej Przystani ogląda się wyśmienicie, dialogi są na najwyższym poziomie, prawie nie ma scen-zapychaczy i wreszcie widać autentyczne emocje między bohaterami (tutaj przodują Jaime i Brienne – scena ze śniadaniem była po prostu naładowana emocjami). "Gra o tron" w tym sezonie potrzebowała trochę czasu, żeby się rozkręcić, ale kiedy już ruszyła z kopyta, jest naprawdę pysznie.
"The Big Bang Theory" (6×23 – "The Love Spell Potential")
Paweł Rybicki: Najlepszy odcinek od dawna. Zarazem pierwszy, w którym sprytnie połączono geekowskie upodobania naszych bohaterów oraz ich problemy kobietami. Zaowocowało to nie tylko licznymi gagami podczas wspólnej sesji RPG, ale też jedną z najdziwniejszych scen erotycznych w historii telewizji. Kiedy Leonard i Penny podsłuchiwali pod drzwiami, niemal czuło się panującą w pokoju Sheldona atmosferę rozpasanego erotyzmu.
Marta Wawrzyn: I Howard! Jedni z nas wiedzieli wcześniej, że Simon Helberg świetnie udaje głosy innych aktorów, inni nie – tak czy siak słuchając go, bawiłam się nie gorzej niż Sheldon. A poza tym byłam szczerze zaskoczona wyznaniem Sheldona, ile Amy dla niego znaczy. To było sympatyczne, ciepłe i dokładnie takie, jak być powinno. Naprawdę fajnie, że pod koniec 6. sezonu "The Big Bang Theory" wciąż mnie potrafi tak miło zaskakiwać. I że wciąż trzyma wysoki poziom.
"Continuum" (2×03 – "Second Thoughts")
Andrzej Mandel: "Second Thoughts" był odcinkiem, który przykuł do ekranu. Coraz lepiej widać złożoność zamysłu twórcy serialu, wątki komplikują się w satysfakcjonujący sposób, a niektóre sekwencje były wręcz wgniatające w fotel.
Moją uwagę zwróciło zwłaszcza świetne zgranie muzyki z obrazem (o popularności muzyki z "Continuum" pisałem w osobnym tekście) w dwóch świetnych scenach. W jednej Travis przedstawia swoje warunki mafii, a w drugiej Kiera bezsilnie patrzy, jak jej siostra popełnia samobójstwo.
Rzadko oglądam serial włącznie z napisami końcowymi. "Continuum" jest chlubnym wyjątkiem.
"Hawaii Five-0" (3×22 – "Hoʻopio"/"To Take Captive")
Agnieszka Jędrzejczyk: Jeden z najmroczniejszych, jeśli nie najmroczniejszy, odcinków "Hawaii Five-0" w jego całej dotychczasowej karierze. Ten serial nigdy nie był proceduralem skupiającym się na odważnych i ciężkich tematach, w zamian stawiając raczej na mieszankę akcji, humoru i powszechnie rozpoznawalnych schematów. Ale w "Hoʻopio" już od początku można było dostrzec, że to nie będzie lekka historia.
Porywanie małych dziewczynek i wieloletnie więzienie ich w zamian za dotacje rządowe okazał się wątkiem bolesnym, ale poprowadzonym umiejętnie i ze zręcznością. Moment, w którym Steve prosi Danny'ego o oddanie odznaki był mistrzowskim zilustrowaniem skonfliktowanych wartości. Plus, na deser, powrót wątku Adama, który podłoży pewnie podwaliny pod emocjonujący finał.