"Longmire" (2×01): Ryzykowna wyprawa
Agnieszka Jędrzejczyk
31 maja 2013, 20:04
Rozpoczęty w zeszłym roku serial o szeryfie z zabitego deskami miasteczka w Wyoming powrócił właśnie z 2. sezonem. I jeśli od zeszłego roku zdołaliście polubić Walta, jego problemy i jego ferajnę, to otwarcie nowego sezonu nie powinno Was specjalnie zdziwić. Spoilery.
Rozpoczęty w zeszłym roku serial o szeryfie z zabitego deskami miasteczka w Wyoming powrócił właśnie z 2. sezonem. I jeśli od zeszłego roku zdołaliście polubić Walta, jego problemy i jego ferajnę, to otwarcie nowego sezonu nie powinno Was specjalnie zdziwić. Spoilery.
"Unquiet Mind" w dość nietypowy sposób nawiązuje do szokujących, choć wciąż mglistych wyjaśnień z zeszłorocznego finału. Na pierwszy rzut oka nie nawiązuje prawie wcale – ot, Walt i Vic odwożą seryjnego mordercę do miejsca federalnego transportu, ale gdy więźniowie szybko organizują sobie ucieczkę, nieustraszony Walt samotnie wyrusza w pościg. W góry, w śnieżycę i w lichym szaliczku. W międzyczasie, załamana własną bezsilnością Vic ściera sobie nerwy w starciu z panoszącymi się na posterunku agentami FBI, a Henry, w towarzystwie nieustępliwego Brancha, konno wyrusza przyjacielowi na ratunek.
Prawdziwa akcja skupia się jednak nie na pościgu samym w sobie, ale jak to ładnie ujmuje Brach, życzeniu śmierci Walta. Bo Walt, żeby przetrwać, musi pokonać nie tylko naturę, ale i własne demony. Jeśli zatem nierozważny pościg za wielokrotnym mordercą to instynktowna ucieczka Walta od problemów we własnej głowie, to wszystko w porządku. Problem w tym, że chyba wciąż nie przyzwyczaiłam się do pewnego poziomu abstrakcji w tym serialu.
Przesłanki oczywiście pojawiały się już rok temu, ale jakoś tak zakodowałam sobie, że "Longmire" to przyjemny procedural bez zaawansowanych cudów nowoczesnej technologii, że aspekt "ponadnaturalny" spadł daleko na dalszy plan. Na widok pierwszej halucynacji w "Unquiet Mind" musiałam więc całkiem brutalnie sprowadzić się na ziemię i zakodować sobie na nowo, żeby przestać oczekiwać cudów. W jakim stopniu mi się to udało, okaże się za kilka dni, ale od tamtego momentu premierę sezonu oglądało mi się zdecydowanie lepiej.
Bo jeśli się zastanowić, burza w głowie Walta jest nie tylko ciekawym wątkiem, ale wątkiem w zasadzie ciekawie pomyślanym. Zamiast bezpośrednio skupić się na temacie śledztwa prowadzonego przeciw niemu w sprawie domniemanego mordercy jego żony, scenarzyści decydują się podejść z innej strony, zaglądając prosto w jego poczucie winy, straty i obowiązku. Gnany wizją zamordowanego chłopca, którego nie potrafił uratować, i próbą odgonienia czarnych myśli związanych z depczącym mu po piętach detektywem i zniknięciem córki, Walt doprowadza się do granicy śmierci tylko po to, by w ostatniej chwili ujrzeć swoje prawdziwe oblicze.
Ten moment jednak, gdy zaszczepiona w jego naturze prawość zwycięża jego pierwotne, ludzkie instynkty, to całkiem interesujące podsumowanie wydarzeń z zeszłorocznego "Unfinished Business". Bo czy oznacza, że zamiast skrywać sekrety i udawać, że wszystko jest w porządku, Walt stanie z zagrożeniem twarzą w twarz i dostaniemy wreszcie jakieś soczyste kawałki z krojącej się tajemnicy? Wahania nastrojów bohatera są ciekawe, ale prędzej czy później staną się uciążliwe. Oby "Longmire" wybrał na 2. sezon bardziej spójne tory.
Ponieważ większość akcji skupiła się właśnie na Walcie, odcinek odebrał trochę pary pozostałym postaciom. Henry jest w dalszym ciągu tak lojalnym przyjacielem, jakim był do tej pory, a Branch wciąż oscyluje pomiędzy chęcią sukcesu a szacunkiem wobec przełożonego. Ferg stara się jak może dogodzić wszystkim, ale w starciu z rozwścieczoną Vic potulnie chowa głowę. Katee Sackhoff jak zwykle dawała z siebie wszystko, a jej pełna pasji kreacja wypada chyba najlepiej z całej obsady, ale jej bohaterka dostała do roboty bardzo niewiele. Można powiedzieć, że o całej czwórce nie dowiedzieliśmy się niczego, czego już byśmy nie wiedzieli. To dosyć rozczarowujące, biorąc pod uwagę, jaki fajny wątek zarysował, chociażby dla samej Vic, "Unfinished Business". Mam nadzieję, że 2. sezon dostarczy nam jeszcze emocji na tym poziomie, bo szkoda byłoby oglądać nietypowy, bo nietypowy kryminał policyjny tylko dla samych śledztw.
Ale koniec końców jestem zadowolona – jeśli nie samej z premiery, to na pewno z powrotu serialu. Szczerze polubiłam tę ekipę i zdecydowanie podoba mi się pograniczna lokalizacja, więc z "Longmire" – i Lou Diamond Phillipsem ze ścierką w dżinsach – w dalszym ciągu się nie rozstaję.